#Bg5cA

Czuję się samotna. Jestem młodą osobą, bo mam zaledwie 16 lat, wiem, że większość powie „masz całe życie przed sobą” lub „jeszcze znajdziesz tego jedynego”. Zdaję sobie z tego sprawę, jednak kiedy patrzę na moje koleżanki, które wchodzą w związki i są szczęśliwe, to odczuwam lekką zazdrość. Ja też bym tak chciała, chcę przeżyć nastoletnią miłość. Problem w tym, że nie chodzę na imprezy, mam dwie zaufane przyjaciółki i nie umiem za bardzo nawiązywać nowych znajomości. Chciałabym, żeby to chłopak się we mnie zakochał i podszedł, ale czuję, że jestem za brzydka. Boję się, że zostanę starą panną. Proszę, drodzy czytelnicy, doradźcie mi coś, albo sami możecie opowiedzieć, kiedy i jak poznaliście swoich partnerów.
pogromcaszurow Odpowiedz

ja poznałem swoją obecną żonę w wieku 25 lat, miałem wtedy za sobą chyba z 10 momentów typu "teraz to już na pewno nikogo nie znajdę" xD

dziś mnie to śmieszy, wtedy było tragedią.
W wieku 16 lat też nie miałem nikogo i myślałem że to koniec świata

Będzie lepiej.

Frog Odpowiedz

Poniżej kilka przykładów z mojej dość sporej rodziny (piszę, gdzie dana para się poznała). Może coś Ci się przyda.
1. Zajęcia plastyczne w lokalnym domu kultury.
2. Próby chóru kościelnego.
3. Koncert zespołu Coma (oczywiście każdy inny koncert "też się nadaje" ;)
4. Awaria autokaru między miastami (dziewczyna łapała stopa, on się zatrzymał, dziś świetna para).
5. Forum dyskusyjne w internecie (zbiórka środków i rzeczy dla poszkodowanych w pożarze - dwoje organizatorów spotkało się w realu, dziś to już pełna rodzina).
6. Wolontariat w schronisku dla psów.
7. Wędrówka po Sudetach (spotkały się dwie grupy, ognisko, pogaduszki, a tych dwoje powtórzyło wspólne wędrówki).

Ogólnie:
*Liczy się Twoja aktywność, Twoja obecność w życiu społecznym - ale tym realnym, nie wyłącznie w social mediach.
*Powiedzenie "siedź w kącie, znajdą cię" absolutnie nie działa.
*Z uśmiechniętym, pogodnym człowiekiem chętniej się rozmawia niż z ponurakiem.

Powodzenia ☀️

Odpowiedzi (8)
Zobacz więcej komentarzy (6)

#Vq0JG

Nie mam przyjaciół. Są ludzie, którzy sami się tak w stosunku do mnie nazywają, ale ja nie wierzę w przyjaźń. Oni odzywają się do mnie tylko jak potrzebują „przysługi” albo pożyczyć kasę. :/ Im częściej odmawiam, tym mniej ich wszystkich dookoła mnie. Do czasu, jak czegoś znów nie potrzebują. I tak w kółko...
Dziś są moje urodziny... Zgadnijcie, czy ktoś zadzwonił.
Meanness Odpowiedz

Wszystkiego Najlepszego!

Zobacz więcej komentarzy (1)

#Z71Ci

Historia, jakich wiele.

Jestem rozwodnikiem, mam trzydzieści kilka lat. Po rozstaniu z żoną spotykałem się z pewną dziewczyną, wiązałem z nią większe nadzieje, ale ona ze mną nie. Rozpad tego związku przeżyłem bardzo mocno, bo zwyczajnie się zakochałem. Albo zauroczyłem. W sumie to wszystko jedno, bo się skończyło dość intensywnie. Poszedłem na terapię, jedną, drugą, dostałem leki, żebym sobie poradził ze stratą, zmieniłem pracę. Minęły lata i choć wspomnienia zbladły, to nie zniknęły zupełnie. Czasami mnie atakują, na przykład na siłowni czy na wycieczce. Czasami w pracy, czasami przed snem lub po obudzeniu się, czasami nawet we śnie. Jest to męczące.

Po tych kilku latach pracy nad przeszłością doszedłem do miejsca, w którym czuję się gotowy na coś nowego. Przeraża mnie tylko, że nie wiem jak się do tego zabrać. Nie chcę być creepem, wstydzę się zagadać do dziewczyny na ulicy, po klubach nie chodzę. W sumie to obecnie tylko pracuję i śpię. Mam cel – uzbierać na mieszkanie (albo na wkład własny), i to akurat całkiem dobrze mi idzie. A w głębi duszy tęsknię do bliskości z drugą osobą, do dotyku i rozmów. Chcę wracać do domu i cieszyć się obecnością. Chcę rozpieszczać, kupować prezenty, skarpetki i bieliznę, jedzenie. Chcę wieczorem siedzieć i słuchać jej opowieści, masując stópki. Chcę w nocy się do niej przytulać lub też być przytulanym przez nią. Chcę razem chodzić na siłownię, basen, saunę, podróżować. Takie tam drobne rzeczy i fantazje.

Może mam za wysokie wymagania? Że chciałbym kogoś bez dzieci? Kogoś z wyższym wykształceniem? Kogoś z uśmiechem na twarzy i chęcią rozmowy, gdy jest ciężko? Kogoś z normalną sylwetką? Kogoś, z kim mógłbym mieć dzieci?

Po prostu nie chcę kolejnego zranienia. Chyba jestem zbyt ostrożny.
Postac Odpowiedz

Może i masz za wysokie wymagania, zależy, co sam sobą reprezentujesz. Musi być ładna pani magister, sympatyczna, bez dzieci, ale z chęcią założenia rodziny, która będzie chciała być "rozpieszczana" i spędzać czas tak, jak Ty sobie wymarzyłeś. Chcesz wychodzić z kobietą, a sam tylko pracujesz i śpisz. Chcesz podróżować, a jesteś po 30-tce i chcesz mieć dzieci.
Jak dla mnie to są mocno precyzyjne wymagania i będzie Ci trudno.

karlitoska Odpowiedz

Każdy ma prawo do swoich oczekiwań wobec partnera, z którym chce sobie ułożyć życie, ale sugeruje, szczególnie w Twoim wieku, nie zamykać na kobiety z dziećmi (jeśli ktoś 30+ nie był ani w małżeństwie, ani nikt dotychczas nie chciał sobie z nim zrobić dzieci (szczególnie jeśli ta kobieta dzieci chce, a to jedno z Twoich wymagań) to chyba co z nim jest nie tak…), bez wykształcenia - można być czlowiekiem na poziomie i tego wykształceni nie mieć, bo np. skupiło się na karierze handlowca, albo zrobić dupiate studia i nic sobą nie reprezentować. Może najpierw zacznij poznawać kobiety i dopiero jak je poznasz to zastanów się czy relacja z nim Ci odpowiada, a nie z góry zakładaj jakieś sztywne ramy :)

Zobacz więcej komentarzy (3)

#X9dvc

Mam bardzo katolickich rodziców. Wszystko, czego oni nie znają pochodzi od szatana. Jak jesteś agresywny, to też szatan na ciebie działa. Czym bym się nie interesowała, wszystko będzie złe. A później narzekają, że niczym się nie interesuję. Do kościółka co niedzielę. Na tacę 10 złotych. Żydzi i illuminati rządzą światem, każda muzyka jakiej bym nie słuchała jest zła i stworzona przez satanistów. Teorie spiskowe, polityka i dziwni księża na YouTubie typu Natanek to dla nich codzienność. Mój ojciec nie widzi nic złego w poglądach Natanka. Dzieci z in vitro nie mają duszy. On każdy temat sprowadza tylko do religii, Maryi...o niczym innym nie idzie z nim sensownie porozmawiać. Jak widzę ludzi w moim wieku (jestem niepełnoletnia), którzy bawią się – i nie chodzi tu o rzeczy typu alkohol, a o normalne wyrażanie emocji bądź choćby kupowanie sobie rzeczy z Hello Kitty lub oglądanie Netflixa – chce mi się płakać. Każdego dnia jestem smutna... a niby wiara jest dobra i prowadzi nas do dobrego. Odkąd ja przestałam wierzyć, jestem tylko szczęśliwsza wewnętrznie, dopóki nie przypomnę sobie, że rodzice zmuszają mnie do wiary, z którą się nie zgadzam. Po kościele odbiera mi energię przez bezsensowne gadanie księdza. Albo też przez wywody mojego świętego ojca. On sam nie postępuje tak, jak mówi. Utrudnia mi to naukę, bo tylko leżę wyczerpana i załamana, że nie mogę być sobą. Jak z nimi porozmawiać, żeby sobie odpuścili? Nie wiem, czy to ja przesadzam, czy oni.
NiezbytSprytny Odpowiedz

Tak jak są kibice i kibole, tak są katolicy i katole, obawiam się, że Twoje życie będzie trochę trudne aż do momentu, gdy się wyprowadzisz z domu.

ohlala Odpowiedz

Jeśli rodzice dowiedzą się, że nie wierzysz, to będziesz miała jeszcze bardziej przerąbane. Na tym etapie nie jest to tego warte, musisz poczekać do 18 i się wyprowadzić. W kościele postaraj się skupiać na pieśniach, a nie kazaniu księdza. Księża potrafią gadać bardzo niechrześcijańskie bzdury, ale śpiewający wspólnie ludzie są całkiem fajni.

Zobacz więcej komentarzy (8)

#jPuD8

Zawsze wiedziałam, że nie jestem za bardzo urodziwą osobą. Nigdy nie czułam się atrakcyjna niezależnie od mojej wagi, czy byłam w swojej szczytowej formie czy też nie, po prostu myślę, że mam niewyjściową twarz. Nigdy też nikt nie dał mi do zrozumienia, że jest inaczej, wliczając w to mojego byłego, który mnie gaslightingował. Zaczęliśmy ze sobą być, jak ja miałam 18, a on 26, z perspektywy czasu (mam teraz 25 lat) uważam, że doszczętnie zniszczył jakiekolwiek poczucie mojej własnej wartości. Długo z tego wychodziłam, jednak nie byłam na terapii (bardziej kwestia finansowa niż niechęć). Ostatnio zaczęłam postrzegać siebie trochę inaczej, nawet zaczęłam wychodzić bez makijażu (ja wiem, że dla niektórych to jest błaha sprawa, ale dla mnie nie). 
Dzisiaj również wyszłam bez makijażu. Musiałam pójść do lekarza, czekam więc w kolejce. Było dużo dzieci z rodzicami, bo mój lekarz rodzinny jest także pediatrą, nagle ni stąd, ni zowąd jeden chłopczyk na ok. 5 lat pokazuje na mnie palcem i mówi: „Baba Jaga, mamo, patrz, to Baba Jaga”. Nikt się słowem nie odezwał, mama nie upomniała nawet tego chłopca, że tak nie wolno, jedna dziewczynka, która siedziała obok mnie z mamą powiedziała, że nie chce tu siedzieć i żeby się przesiąść... 
Założę się, że dla niektórych to było zabawne, a ja ledwo powstrzymywałam łzy. Dawno nie czułam się tak żałośnie i tak upokorzona jak w tamtym momencie, chyba jednak nic nie mam przepracowane i muszę wreszcie pójść na tę terapię. Piszę to tutaj, bo boję się, że jak komuś to opowiem, zostanę wyśmiana, a wyrzucenie tego z siebie trochę mi pomogło się uspokoić.
AvusAlgor Odpowiedz

Dzieci są szczere i czerp z tej szczerości. Skoro zostałaś zidentyfikowana jako baba Jaga, to graj w tę grę. Bądź babą Jagą na całego. Wejdź w rolę. Niech to nie będzie obelga, ale zwykłe stwierdzenie faktu. Czy stwierdzenie faktu może Cię dotknąć? No nie :)
Następnym razem, gdy dziecko tak Cię określi, z szatańskim uśmiechem poczęstuj je pierniczkiem, ale w ostatniej chwili schowaj go i głośno oznajmij "Nie, ciebie, grubasku, już nie trzeba tuczyć"

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (3)

#OCaa8

Przez całe życie miałam pod górkę. Może to moja wina, może losu. Do tej pory nie zastanawiałam się nad tym, po prostu tak było i tyle... Jednak teraz nie potrafię zrozumieć dlaczego, nie potrafię się pozbierać i pogodzić z tym, że po raz kolejny straciłam ciążę.
Za każdym razem tłumaczyłam sobie, że to dzieje się po coś, że taki jest plan Boży, że moje maleństwo zmieniło termin przyjścia na ten świat... Mimo że w środku byłam rozerwana na milion kawałków, walczyłam. Wizyty u lekarzy, pełna diagnostyka, czekanie na wyniki, ta niepewność, przygotowanie, leki, terapie, pilnowanie się...
Teraz miało być inaczej, wszystko było w porządku, aż usłyszałam, że serduszko nie bije... Rozsypałam się jak zamek z piasku, nie potrafię już sobie tego w żaden sposób wyjaśnić, nie rozumiem dlaczego, lekarze też nie wiedzą ...
Już nie mam siły. Czuję, jak znikam, jak przestaję istnieć.
terazmamjuzdzieci Odpowiedz

Być może masz poronienia nawykowe - po poronieniu powinnaś mieć badania w instytucie hematologii - w kierunku mikrozatorowości. Ja zaszłam i donosiłam ciąże dopiero na zastrzykach neoparin 0,4. W Warszawie polecam Ci dr Antoniak-Kurek (gabinetgrochowska.pl), wiem że jest opcja wizyty online - wypisuje skierowania do alabu i ogarnia wyniki badań.
Po pierwszym poronieniu nikt mi nie powiedział, że problemem może być tarczyca (nie bada się samego tsh ae też ft3 i ft4, tsh powinno być koło 1 żeby zajść w ciąże, u mnie było ok 4 - co niby mieści się w "normie") i mikrozatorowośc. W badaniach w instytucie wyszła mi niedomoga jakiegoś białka C czy S - to ponoć częste u kobiet.
Zbadaj się! I nie trać nadziei. Pozdrawiam Ciebie od siebie i mojego 2 miesięcznego synka!

Zobacz więcej komentarzy (2)

#TWZ7t

W moim wieku możesz znaleźć się w bardzo dziwnej sytuacji. 
Poznałem kobietę w pracy, starsza ode mnie 2 lata, ale wygląda na młodszą. Fajna i fajnie mi się z nią układało. W końcu przyszedł czas, aby poznać jej dorosłą córkę. Tu się zaczęło... Okazało się, że dziewczyna ma 19 lat i jest równie śliczna jak mama. Ale nie to było problemem, dopóki nie zaczęła do mnie świrować. Zaczęło się od wiadomości, potem jakieś dziwne zdjęcia, a teraz korzysta z każdej okazji, kiedy się spotykam z jej mamą, aby się zbliżyć i jakoś mnie dotknąć, gadając jakieś dwuznaczne teksty. Oczywiście nie daję jej żadnych nadziei i traktuję jak gówniarę. Zastanawiam się jednak, o co w tym chodzi. Może chce się mnie pozbyć, czekając na mój zły ruch? Zastanawiam się, czy nie powiedzieć o tym jej mamie, ale boję się, że młoda się wszystkiego wyprze i wyjdę na jakiegoś napalonego świra. Z drugiej strony dziewczyna jest tak seksowna, że jeśli się będzie do mnie łasiła, to nie wiem jak ja zareaguję w przyszłości, czy jej nie ulegnę. Mam ochotę uciec z tego związku, ale czy to będzie świadczyło o dojrzałości, czy wręcz przeciwnie?
ohlala Odpowiedz

Powrót erotomana-mitomana.

Odpowiedzi (2)
MojitoGhost Odpowiedz

Ukróć jej zapędy w zdecydowany sposób, żeby już więcej nie odważyła się na jakieś prowokacje. Niesamowite, że trzeba to tłumaczyć staremu koniowi.

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (5)

#ToEB7

W ubiegłym roku wybrałem się na dłuższą wycieczkę we dwoje z nowo poznaną przez internet koleżanką, starszą ode mnie o 20 lat (powiedzmy, wiek 40 i 60). Większość czasu w drodze, a pozostałe chwile spędzaliśmy w podobny sposób, jaki pamiętam z wakacji z siostrą w latach 90. Oczywiście żadnego seksu i intymności. Wyjazd okazał się wielką przyjemnością, wręcz nową jakością w życiu. Nadal chętnie wracam do muzyki z kaset, które wspólnie przesłuchaliśmy, i zdjęć, które wspólnie zrobiliśmy. Są to wspomnienia natury bardzo podobnej, jak z mojego dawnego (jedynego w życiu) związku, natomiast brak wszelkich negatywnych doświadczeń związanych z rozstaniem.
Eldingar Odpowiedz

A co w tym anonimowego?

Odpowiedzi (1)

#Q6Enx

Boli mnie, że jestem dla wszystkich opcją zapasową i nigdy numerem 1.

Mam przyjaciółkę, którą kocham jak siostrę, nigdy nie wykorzystała moich sytuacji na moją niekorzyść, jest lojalna i szczera, a poza tym wspiera mnie jak mało kto. Naprawdę, każdemu takiej życzę. A do tego ona jest wysoka, ma długie włosy w naturalnym kolorze, dobre wykształcenie i pracuje w zawodzie. Ciężko na to pracowała, ale trochę fart. Nie dziwię się, że wizualnie może się podobać. Podczas gdy ja jestem brzydka, gruba, mam naturalnie duży biust, który wcale nie podoba się facetom jakoś bardzo, nie chodzę na paznokcie, można powiedzieć, że moje dbanie o siebie ogranicza się do absolutnego minimum.

Jakiś czas temu zerwał ze mną chłopak, o którym myślałam, że to ten jedyny i na zawsze, nawet obiecał pierścionek i ślub, ale po jakimś czasie połączyłam fakty i wydaje mi się, że chyba na niej crushował pomimo swoich zapewnień. Zwłaszcza, że wpisuje się w kanon jego upodobań.

Mam crusha na bardzo fajnym chłopaku z grupy, w której się udzielam. Mamy między sobą dużo wspólnego, nie wiem, czy on do mnie czuje co ja do niego. Jednak kiedyś zobaczyłam, jak na widok mojej bestie, która wie, że to był mój obiekt westchnień, jakoś tak się rozpromienił, przedstawił i parę rzeczy powiedział w jej stronę.

A teraz to mnie szlag trafia, nawet mój kot woli siedzieć na jej kolanach i rozkłada się w najlepsze na łóżku… jest mi przykro.
imtoooldforthisshirt Odpowiedz

Jesli - jak sama piszesz - Twoje dbanie o siebie ogranicza sie do absolutnego minimum, to nie spodziewaj sie, ze mezczyzni beda rozpromieniac sie na Twoj widok. Ciekawe ile moglabys poprawic, gdybys troche nad soba popracowala. Nie wiem tez, czego oczekujesz od swojej przyjaciolki - ma przestac o siebie dbac, zebys Ty nie wypadala az tak zle na jej tle? A moze lepiej Ty zwyczajnie wez sie za siebie?

Zobacz więcej komentarzy (3)

#9EKwQ

Mam 30 lat, jestem dziewczyną (podobno atrakcyjną), pochodzę ze wsi, w domu nigdy się nie przelewało, mimo braku wsparcia od rodziny wyrwałam się do dużego miasta, skończyłam studia, rozwijałam pasje. Siedem lat temu poznałam faceta, prawie 20 lat różnicy (nie, nie był bogaty). W międzyczasie ciężką pracą rozwijałam swój biznes związany z moją pasją, od zera, bez niczyjej pomocy finansowej. Szło tak dobrze, że mój facet postanowił zrezygnować ze swojej pracy (nie zarabiał kokosów) i postanowiliśmy, że będzie mi co jakiś czas pomagał (około kilka-kilkanaście godzin w tygodniu), a ja w zamian będę nas utrzymywać w 100%, czyli płacić za mieszkanie, rachunki, zakupy, podróże, codzienne jedzenie w restauracjach, wszystko co zechce (miał swobodny dostęp do moich pieniędzy, ufałam mu). Tak, brzmię jak idiotka, ale byłam zakochana. 
Minęło kilka lat, moja firma się mocno rozwinęła, odłożyłam sporo pieniędzy, aby zabezpieczyć się na przyszłość. On zaczął robić się agresywny, wybuchowy, ma duży problem z tym, że osiągnęłam sukces, ciągle wmawia mi, że nikt by mnie nie chciał, że bez niego sobie nie poradzę, wulgarnie się do mnie zwraca, abym miała coraz niższe poczucie wartości. Ciągle się kłócimy, wpadłam w depresję, pojawiały się myśli samobójcze, w międzyczasie rok psychoterapii. Próbowałam wszystkiego, ale nie mam siły o to walczyć, w końcu zaproponowałam rozstanie, mimo że wciąż żywiłam uczucia, myślałam, że może to sprawi, że zawalczy o nasz związek i będzie lepiej. Zamiast tego on za każdym razem grozi mi, że jeśli odejdę, to zniszczy mnie finansowo, bo uważa, że dzięki jego pomocy wszystko osiągnęłam. Kompletnie nie docenia tego, że przez te wszystkie lata nie musiał dodatkowo pracować, że miał życie na wysokim poziomie, zagraniczne podróże, dobry samochód do dyspozycji, mnóstwo wolnego czasu. 
Mam wrażenie, że liczą się dla niego tylko moje pieniądze, że nigdy mnie nie kochał. Jestem załamana, nie mam siły na jakieś wojny po sądach. Załamuje mnie brak poczucia wdzięczności za to, ile mu dałam. Ja niczego od niego nie chcę, chcę tylko spokoju, bo moja psychika wysiada.
radiant Odpowiedz

Zostaw go, im szybciej, tym lepiej.

Anonimowe6669 Odpowiedz

Rozumiem, że nie jesteście małżeństwem, nie macie wspólności majątkowej, on nie jest współwłaścicielem Twojego konta, tylko ma do niego dostęp? Po tym co opisujesz obstawiałabym nawet, że gość nigdy nawet nie był zatrudniony w Twojej firmie, finansowo się nie dołożył, tak żeby miał na to faktury? Jeśli tak jest, to może sobie skakać. On się nawet nie ma o co z Tobą sądzić, to co Ci mówi to jest czysty blef. Skonsultuj swoją sytuacje z prawnikiem i olej manipulanta, nie daj mu już ani grosza

Zobacz więcej komentarzy (7)
Dodaj anonimowe wyznanie