#GN3Oq

Pochodzę z patologicznej rodziny, gdzie krzyki, a dawniej również przemoc i alkohol, są na porządku dziennym. Moje starsze rodzeństwo doświadczyło tego więcej niż ja, ale samo słuchanie o tym sprawia, że jest mi niedobrze. W moim przypadku w rodzicach nie mam żadnego wsparcia oprócz finansowego, nie wiedzą o mnie tak naprawdę nic i dla świętego spokoju wolę im nic o sobie nie mówić, bo są strasznie kontrolujący. Nawet w sytuacji kiedy muszę się z kimś spotkać w kwestiach związanych z projektem na studia muszę kłamać, bo później wymyślają sobie scenariusze, że się włóczę i najpewniej puszczam. Nie daję im żadnych powodów do niepokoju, dobrze się uczę, a na idę chodzę raz na ruski rok. Nigdy nie mogę im powiedzieć o przyjaciołach, nie wspominając już o kwestii życia miłosnego. Woleliby, żebym nie miała nikogo, nie radziła sobie w życiu i przyjeżdżała do nich na każdy weekend; wszystko byleby mogli mnie mieć pod kontrolą. Zawsze byłam gorsza, zawsze X i Y miały lepsze oceny, ładniej się ubierały, lepiej zachowywały, a ja według nich jestem pieprznięta, bo w wieku 20 lat zrobiłam sobie tatuaż. Już nieraz słyszałam, że „pewnie tam na studiach chu**w szukam”, bo coś im się we mnie nie spodobało. Każdy mi mówi, żeby się nie przejmować, ale to boli mimo wszystko. Wiecznie jest im mało, wiecznie ktoś jest lepszy, chociaż to JA obracam się w towarzystwie rówieśników i wiem, że osoby, które tak gloryfikują, zachowują się 1000x gorzej niż ja. Jestem męczona psychicznie i chcę się od nich odciąć, nawet nie tyle ze względu na siebie, tylko też na to, co przeżyło moje rodzeństwo. Strasznie mi ich szkoda, mimo że teraz są dorośli i ten etap mają dawno za sobą. Po prostu brzydzę się rodzicami, czuję okropny żal do nich. Mam dość bycia gnojoną przez osoby, które powinny mnie kochać i wspierać. Czuję żal do świata, zazdroszczę innym ludziom, że super dogadują się z rodzicami i mają w nich wsparcie. Chciałabym doświadczyć normalnej relacji rodzic – dziecko. Tak po prostu.
TakaOna100 Odpowiedz

Chocbys stanęła na głowie to nie zadowolisz swoich rodziców, sama to widzisz, że nic ich nie cieszy i satysfakcjonuje. Twoi rodzice przerzucają na Ciebie swoje lęki, problemy i żale do świata.
Bardzo to smutne, ale nie zmienisz tego. Możesz tylko zmienić swoje reakcje na ich słowa.

MarzycielSpodZiemi Odpowiedz

Terapia wsparcia? Nie pozwól żebyś uwierzyła w kłamstwa jakimi szczują Cię rodzice! Pokazując pomocy i staraj się to przerobić, inaczej może wydarzyć się tragedia ….

Zobacz więcej komentarzy (3)

#wkeZg

Chciałam opowiedzieć, jak straciłam wieloletnią przyjaciółkę, chociaż po tej historii wiem, że chyba nigdy nią nie była. 
Z mężem dzielimy pasję do podróży, przez lata nauczyliśmy się wyjeżdżać razem jak najwięcej, za to niedużym kosztem. Mamy córkę, która uwielbia z nami podróżować, a my dzięki niej wiemy, że nic nie jest przeszkodą. Przez pół roku planowaliśmy wakacje, które miały być naszym spełnieniem marzeń, a celem była pewna wyspa. Na początku myślałam, że to nierealne i nieosiągalne finansowo, ale po pewnym czasie okazało się, że nie taki diabeł straszny i damy radę. Do wyjazdu zostało kilka dni, napisałam przyjaciółce, że dziś się pakujemy i trochę się stresuję. W odpowiedzi dostałam „Lekarz każe mi iść do onkologa”. OK, szok, niezrozumienie, gonitwa myśli, zapytałam się, co jest grane, ale od razu przypomniałam sobie, że moja przyjaciółka jest osobą, która uwielbia zwracać na siebie uwagę i teksty o tym, że ma raka albo jakąś nieuleczalną chorobę są u niej na porządku dziennym. Tym razem jednak pociągnęłam ją za język i szybko okazało się, że zmyśla i nic takiego nie miało miejsca. Potem przyjaciółka zamilkła, nie odzywała się do mnie, nie odpisywała, totalna olewka. Nie wykazała zainteresowania, jak nam idzie, czy dotarliśmy, nic. Wysłałam jej zdjęcie z malowniczego miejsca i pozdrowiona stamtąd. Nadal zero reakcji. 
Po dwóch dniach napisała mi, że jej mama zmarła. Kolejny szok. Co? Jak to? Co się stało?! Odpisywała mi jednym słowem, jakby od niechcenia, więc napisałam jej, że w razie czego jestem, gdyby mnie potrzebowała, ale sama mocno to przeżyłam. Przez resztę wyjazdu tylko o tym myślałam, a przyjaciółka traktowała mnie z nieznanym mi dotąd chłodem z jej strony i wyniosłością. Uznałam, że pewnie tak przeżywa tę stratę, każdy przecież reaguje inaczej. 
Gdy wróciłam okazało się, że znowu mnie okłamała. Jej mama żyje i ma się dobrze. Czemu to zrobiła? Nie potrafiła mi wyjaśnić. Ja za to potrafiłam zakończyć tę znajomość, bo nigdy nie pozwolę sobie na coś takiego. 
Mam pytanie: jak można być takim człowiekiem?
Velasco Odpowiedz

Może zazdrościła, że jej nie zabrałaś?

Iguannna Odpowiedz

Czemu to zrobiła? Proste jak budowa cepa. Chciała ci zniszczyć wyjazd bo była zazdrosna. Zwykły ludzki śmieć który uważa ze wszyscy wszystko dostali za darmo a ona biedna jedyna jest pokrzywdzona przez los.

Zobacz więcej komentarzy (5)

#JJiZD

Miałem ostatnio iść w odwiedziny do mamy. I powiem Wam, że mi się zwyczajnie nie chciało. Wtedy stwierdziłem, że powiem jej, że mam biegunkę i dlatego do niej nie przyjdę.

Dwie godziny później dostałem sraczkę.
To już trzeci dzień, a stoperan nie pomaga.
ulalala123 Odpowiedz

Bo mamy okłamywać nie wolno nigdy!

BroBro Odpowiedz

Tu można połączyć dwa powiedzonk
a i wyjdzie "nie kracz nie kracz bo się zesrasz" xD

Zobacz więcej komentarzy (12)

#Q2aQx

W podstawówce byłam gnębiona przez rówieśników. Do tej pory nie wiem dlaczego – zawsze byłam skromna, nieśmiała i dobrze się uczyłam. Krótko mówiąc, nie wyróżniałam się szczególnie.
Zaczęło się od jakichś śmiechów czy plotek. Nie zwracałam na to szczególnie uwagi. Ale potem było jedynie gorzej. Gdzieś tak od drugiej klasy zaczęła się zabawa w „zakażenie”. Polegała ona na tym, że jeśli nielubiana (czyli zakażona) osoba czegoś lub kogoś dotknie, to nie można tego dotknąć, bo choroba przejdzie na ciebie. A jak się tego pozbywano? Po prostu wystarczyło otrzeć się o inną osobę. Z początku nawet mnie to bawiło, ale po pewnym czasie zauważyłam, że coś jest nie tak, bo „zakażałam” tylko ja. Później zaczęło się jawne wyśmiewanie mnie – cokolwiek bym nie zrobiła, to było to dziwne. Obrażanie również było na porządku dziennym. Tak samo jak dobrze zapamiętane przeze mnie „Nie masz prawa głosu!”.
Co teraz mam?
Traumę, lęk przed odrzuceniem, fobię społeczną i prawdopodobnie depresję. Boję się nawet podejść do kasjerki w sklepie. Jedynie moja przyjaciółka, która oddalona jest ode mnie o kilkaset kilometrów, pomaga mi się ośmielić i przestać bać ludzi.
Naprawdę niewiele trzeba, by zniszczyć komuś życie.
budyn4 Odpowiedz

Co za c*huje.
Z takimi rzeczami, na szczęście, z powodzeniem pracuje się na terapii. Wazne jest też zbieranie pozytywnych doświadczeń z ludźmi.
Naprawdę źle trafiłaś. Ale choć w relacjach międzyludzkich często nie ma fajerwerków, to nie są one tak złe. Takie rzeczy tylko w szkole i wojsku.

livanir Odpowiedz

Za to wielka by z tego wyjść. Warto skorzystać z pomocy nie tylko przyjaciółki, ale i terapeuty

Zobacz więcej komentarzy (7)

#FpCig

Jestem rozsądnym człowiekiem. Tym bardziej nie rozumiem, jak mogła tak zamieszać mi w uczuciach kobieta, z którą spędziłem dwa wieczory. Ma męża, a ja mam żonę, a jednak obserwując ją, jej delikatne ruchy, słysząc jej głos, słuchając jej miłych wypowiedzi, chyba się zadurzyłem. Serio, nie wierzyłem już, że spotkam kiedykolwiek kogoś, kto będzie wydawał się tak piękny. Idealna. Teraz muszę gdzieś zgubić te emocje, ale po prostu nie chcę, szukam jej w internecie, ale jej nie ma, to koniec, nie spotkam jej już nigdy. A chciałbym choć zdjęcie, żeby odświeżać w myślach ten zachwyt, kiedy była blisko. Chore, to jest chore, jestem chory, ale ona była taka cudowna... Myślałem, że jestem gościem, który nie przejmuje się już kobietami i realizuje się bez zakłóceń płci przeciwnej, a tu taki psikus. Jestem rozjebany emocjonalnie i szukam powrotu do szarej rzeczywistości.
LubieBzy Odpowiedz

Takie zauroczenia się zdarzają i nie ma w tym nic złego. Złe jest już szukanie kontaktu. Jeżeli Twoja rodzina jest dla Ciebie ważna, odpuść szukanie kontaktu. Po prostu przeczekaj to uczucie lub przekuj je na coś pozytywnego. Oczywiście nie jest to proste, ale jak najbardziej możliwe.

Odpowiedzi (6)
dewitalizacja Odpowiedz

Jeśli tak Ci jej brakuje, to leć do niej. Tylko przedtem zostaw żonę, żeby nie marnowała sobie życia ze zdradzaczem.

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (5)

#FT70W

W dzieciństwie byłam molestowana. Pedofil był członkiem dalszej rodziny, pech chciał jednak, że u tej rodziny właśnie spędzałam za dzieciaka większość ferii i wakacji. Sprawa ciągnęła się więc parę lat. Nie mówiłam nikomu, nie próbowałam tego przerwać. Czemu? Przez wiele lat powtarzałam sobie słowa tego faceta, że sama tego chciałam. Teraz doszłam do wniosku, że zwyczajnie nie znałam niczego innego. Poza tym działała na mnie siła autorytetu. A że dzieckiem byłam grzecznym, starszych słuchałam. Jak się okazało, na własną zgubę.
Teraz, jako osoba dorosła, funkcjonuję całkowicie normalnie. Wyjechałam z kraju, założyłam rodzinę. I od dłuższego już czasu miewam napady lękowe. Szok, trauma? Nie. Dręczy mnie poczucie winy. Czy ten człowiek jeszcze żyje? Czy jest w stanie zrobić komuś krzywdę?
Z jednej strony czuję, że póki nie poznam odpowiedzi na te pytania, jestem winna wszystkim potencjalnym krzywdom, które ten zwyrol może spowodować, z drugiej czuję, że wgłębiając się w mroczne części swojego dzieciństwa, rozwalę doszczętnie cały mur obojętności, który latami wokół siebie budowałam.
W ten właśnie sposób stałam się we własnych oczach oprawcą, a nie ofiarą.
JMoriarty Odpowiedz

No ale edukacja seksualna to zło...

Zielonamru Odpowiedz

Nie jestes oprawca ani winna. Masz juz sile by wrocic i to zakonczyc? Moze czas rozliczyć go z przeszloscia?

Zobacz więcej komentarzy (5)

#wdGQQ

Znacie to uczucie, gdy rano zrywacie się z łóżka, bo wiecie, że rodziców nie ma w domu?
Nie, nie robicie od rana imprezy. Sprzątacie cały dom na błysk, żeby rodzice ten jedyny raz byli  zadowoleni. Po kilku godzinach sprzątania postanawiacie sobie usiąść na chwilę i wypić herbatę czy kawę, bo w sumie to czemu nie. Nagle wracają rodzice i robią wam awanturę o to, że nie pozmywaliście naczyń...
Cała sterta wyprasowanych, wypranych ciuchów, poodkurzane i pozmywane podłogi nie mają znaczenia...
Znacie to uczucie?
Ja tak.
Rodzice nigdy nie będą ze mnie zadowoleni. Zawsze zostaje coś, czego nie zrobiłam.
Gosik Odpowiedz

Też tak miałam. Przestałam robić cokolwiek.

Pers Odpowiedz

Jak zrozumiesz, że życie polega na dogadzaniu sobie, a nie innym to będziesz szczesliwszy/a

Zobacz więcej komentarzy (8)

#NupUO

Uwielbiam chorować. Jest to dla mnie czas odpoczynku.
Jestem na wychowawczym. Moje dziecko jest wyjątkowo wymagające, pierwszego roku nie chcę pamiętać, tak dało mi w kość. Teraz jest lepiej, ale nadal czuję koszmarne zmęczenie. Do żłobka nie dało się go zaciągnąć, a dwie próbne nianie nie wytrzymały z nim (jakby ktoś się martwił, to przebadaliśmy go, włącznie z autyzmem).
Gdy zachoruję, mąż bierze wolne w pracy albo ściąga teściową. Wieczorami bierze małego gdzieś na wycieczkę „żeby mama miała spokój”. To jest wspaniały czas bez wrzasków, leżę po prostu w ciszy. Przedłużam tę chorobę jak najdłużej, czasem specjalnie leków nie biorę, żeby jeszcze tej ciszy zaznać.
Mój mąż jest wspaniały, pomógłby mi nawet gdybym powiedziała, że jestem zmęczona, ale mi jest głupio, że on tyle pracuje. Przeważnie wolny czas spędzamy razem w trojkę, żadne nie chce zostawiać tego z drugiego samego na polu bitwy. Choroba to super wymówka.
Postac Odpowiedz

A moim zdaniem powinniście zostawić to drugie z dzieckiem i wychodzić gdzieś bez niego. Albo odpoczywać w domu, jeśli się da. Raz Ty, raz mąż. Ja mam dzieci normalne, ale dwoje rok po roku. Męczące strasznie, ale jeden wieczór bez nich wart jest męczenia się jeden wieczór samej z nimi.

Proponuję psychologa dziecięcego - może pomóc Wam zrozumieć zachowania małego i jakoś do niego dotrzeć. Książka Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały też jest fajna.

Odpowiedzi (14)
Zobacz więcej komentarzy (3)

#JWEci

Jestem biedna jak mysz kościelna i mam tego serdecznie dość...
Wychowuję się w ubogiej rodzinie w zapyziałym miasteczku. Moi rodzice przez problemy zdrowotne siedzą na rencie. W dodatku są nieporadni życiowo. Nie mam im nic do zarzucenia, bo głodna nie chodzę, ale no kurcze, po prostu brakuje kasy... Mamy wystarczająco pieniędzy, aby przeżyć, ale nic ponad to. Nigdy nie byłam na wakacjach. Wraz z rodziną spędzamy je przy zbiorach owoców, abyśmy mieli na opał i przybory szkolne. Ubieram się w lumpeksie, bo mnie po prostu nie stać na zakupy w galerii. Nie chodzimy do kina, restauracji. W szkole dostaję paczki żywnościowe z Caritasu. Mam dziadowski telefon i laptop, który muszę dzielić z młodszą siostrą. Ludzie w liceum wyśmiewają się ze mnie. Chciałabym się urodzić w klasie średniej. Chodzić na paznokcie, kupować sobie modne ciuchy. Mieć pieniądze na to, co dla innych jest codziennością. Nawet na głupią pizzę z pizzerii. Często płaczę z tego powodu. Dręczą mnie myśli samobójcze, a nie mam nawet pieniędzy na psychologa. Pedagog w szkole powiedziała mi, abym się nie przejmowała i poszła na spacer do lasu...

Zanim ktoś powie mi, abym poszła do pracy, to już odpowiadam: pracuję. Udzielam korepetycji. Ale te pieniądze w większości idą na bieżące wydatki: kosmetyki, drugie śniadania, doładowania telefonu... Ciężko mi cokolwiek odłożyć, bo po prostu nie mam z czego. A o kieszonkowym mogę sobie pomarzyć. Pewnie będziecie pisać, że mogę się wykształcić i będę miała kasę. Ja to wiem. Ale zanim się wykształcę, powegetuję sobie przez kilka lat na studiach, w wolnym czasie zapierdzielając jak wół, aby mieć co włożyć do gara. Nie chcę takiego życia...
PeggyBrown2022 Odpowiedz

Jesteś dzielna i widać po stylu pisania, a także po tym, że UDZIELASZ KOREPETYCJI, a nie je BIERZESZ, że jesteś zdolna i inteligentna. Możesz dzięki temu daleko zajść. Zdolności i siły przetrwania nikt Ci nie odbierze. Nie ma tego na pewno niejedna dziewczyna z bogatego domu, którą rodzice pchają na byle jakie studia, żeby mogli chwalić się przed znajomymi. Moja mama nie miała pieniędzy, ale dużo osiągnęła ciężką pracą i oszczędnością. Możesz iść na studia, ale nie jest to jedyna ścieżka, aby czegoś się dorobić. Są różne kursy, po których możesz dobrze zarabiać. Są zawody, do których wystarczą dobre chęci i przyuczenie, żeby zarabiać jak człowiek. Na korepetycjach też będziesz mogła zarabiać podczas studiów. Co do nich, to w mieście, w którym studiowałam (dziennie, ale przez większość lat dorabiając), semestr zaocznych kosztował 2 albo 3 tysiące. Opłacało się bardziej pracować w tygodniu i studiować w weekendy, niż studiować dziennie i dorabiać po zajęciach. Znajomymi się nie przejmuj. "Pycha kroczy przed upadkiem". To nie jest ich zasługa, że mają bogatych rodziców, może jeszcze kiedyś to zrozumieją i spokornieją. Nikt nie powinien czuć się lepszym od innych i nimi pogardzać, bo nie wiadomo, jak życie kogo doświadczy. Jeszcze trafisz w miejsca, w których nie będzie się liczył Twój stan konta, a ludzie Cię docenią. Tyle dobrego w Twoim życiu, że nie piszesz o żadnej przemocy w rodzinie. Dobry albo chociaż zwykły, przeciętny dom bez dram i krzywd to podstawa.

Odpowiedzi (3)
dewitalizacja Odpowiedz

To strasznie przykre, że Twoi rodzice zgotowali Ci taki los. Skoro mieli ze sobą problemy i wiedzieli, że ledwo będą wiązać koniec z końcem, nie powinni nigdy decydować się na dziecko.

Odpowiedzi (8)
Zobacz więcej komentarzy (17)
Dodaj anonimowe wyznanie