#DWMlI
Moja ciocia ma dwie córeczki: 6-letnią Agę i 3-letnią Kamilkę. Starsza ma celiakię, co jest ważne w tej historii.
Osobiście nie lubię dzieci, zwłaszcza małych dziewczynek – ich widok i słuchanie jazgotu to dla mnie antykoncepcja silniejsza niż tabletki. Więc wyobraźcie sobie mój wewnętrzny wkurw, gdy rodzinka postanowiła w pewien weekend urządzić zjazd rodzinny (wynajęcie kilka kempingów), a ja wylądowałam w domku razem z nimi.
Wujostwo robi z dzieciaka kalekę. Nie rozumiem, jak można stać nad 6-latkiem i mówić „Agnieszko, jaka ty jesteś biedna... jaka ty słoneczko biedna jesteś...” – smuteczek, żal itp. Codziennie padają do tego dziecka takie słowa. Kiedy Aga chce do kibelka, to stoi pośrodku pomieszczenia i potrafi przez dwadzieścia minut wołać: „Mamo, ja chcę kupę. Mamo ja chcę kupę!”. Nie wytrzymałam raz i zapytałam małej: „Jesteś już duża, nie potrafisz sama iść?”. Na co najmłodsza Kamila z bananem na gębie: „A ja potrafię!”.
Nie rozumiem, jak 3-letnie dziecko jest bardziej zaradne niż 6-latek.
Rano o 6 ta sama śpiewka, biedna Agusia woła na kemping: „Ja chcę kakałko!”. Tak długo, póki ciotka/wujek nie wstaną i tego kakao jej nie zrobią. Młoda siedząc na huśtawce woła mamę, by ją pohuśtać, bo inaczej siedzi nieruchomo. Rodzice robią za nią wszystko, dzieciak potrafi stać przy półce z naczyniami i krzyczeć o talerzyk. A wystarczy sięgnąć ręką.
Aga w przedszkolu nie potrafi sama jeść, a ciocia zawsze krzyczy na spotkaniach, jakie te przedszkolanki są wredne, bo zwracają uwagę na to, że dziecko jest niesamodzielne!
Krzywdzą dzieciaka tak, że pali w oczy i uszy, a każda uwaga jest odbierana jako akt przemocy psychicznej w ich stronę. Bo ja nie mam dzieci.
Szkoda mi tylko kuzynki, która pójdzie do podstawówki za rok, a dzieci są niestety okrutne. Ciekawe co ciotka wtedy zrobi, bo oczu raczej nie otworzy za szybko.
Mój kuzyn ma 10 lat, a zachowuje się tak samo (no dobra, sam je, co prawda, ale w reszcie z niczym się nie wyróżnia). Nie widziałam w życiu, żeby kiedykolwiek samodzielnie wziął talerz bądź chociażby nalał sobie głupiego napoju do szklanki. Nie mówię nawet o kąpaniu go przez mamusię, co już dla mnie podchodzi pod chorobę.
Kąpanie dziesięciolatka to pedofilia
Moje dziecko miało przez rok dietę bezglutenową ze względów zdrowotnych. Miało wtedy 5 lat i specjalnie zakazałam "jojczenia" nad nim żeby nie czuło się gorsze. Piekłam normalnie ciastka, placki, tyle że w wersji bezglutenowej. I pokazywałam mu że można normalnie żyć. Moja mama ma celiakię i wiem jaka ta dieta jest ciężka, ale mimo to nie użala się nam sobą, mimo że w małym mieście dostęp do takich produktów jest ograniczony. Nie rozumiem po co na siłę robią z dziecka kalekę. I potem takie dziecko podrośnie i będzie myślało, że mu się wszystko należy z racji choroby, z którą da się normalnie żyć i nie upośledza ona normalnego funkcjonowania w społeczeństwie.
pamiętam, że gdy chodziłam gdzieś do 1-2 klasy na zajęciach gimnastycznych byłam jedyną osobą, która ubierała się sama, to smutne
No cóż.. Te dzieci w szkole, które zaczną jej dokuczać przynajmniej w jakimś stopniu przyczynia sie do tego , ze dziewczę bedzie choćby ze wstydu trochę samodzielniesze.
Może i tak, ale po co dziecku cierpienia dokładać :( nie jego wina, że ma takich rodziców. Jak ta dziewczynka ma filtrować sygnały, które od nich dostaje? Najlepiej jakby autorka sama nakierowała dziecko na właściwe postępowanie, zanim zrobi to dużo brutalniej reszta świata. Po sposobie pisania wnioskuję, że autorka jest młoda - nastolatka, początek studiów? Więc byłaby dobrym autorytetem. Jej zdanie wypowiedziane raz może więcej znaczyć niż zdanie rodziców wypowiedziane 20 razy.
Ale nie czepiaj się! Przecież - oni majom horom curke!
Porozmawiaj z dziadkami (rodzicami cioci), może oni przemówią jej do rozumu.
Przecież teraz jest trend nie słuchanie rodziców. Jeszcze się obrażą, jak dziadkowie będą się wtrącać w wychowanie.