#fX3EL
Wracam z pracy tramwajem, zmęczona jak sto pięćdziesiąt. Wchodząc, zajmuję ostatnie wolne miejsce. Przystanek dalej do wagonu wchodzą dwie dziewczyny, które stają centralnie nade mną. Jedna z nich dziwnie się zachowuje, chyba nie najlepiej się czuje, druga próbuje pomóc. Po chwili dziewczyna w lepszej formie pyta, czy mogę ustąpić miejsca jej chorej koleżance. Naprawdę jestem zmęczona, już mam powiedzieć NIE... ale altruistyczna postawa wygrywa, więc niechętnie wstaję i przesuwam się do przodu tramwaju, żeby sprawdzić, ile przystanków będę się męczyć na stojąco.
Zdążyłam odejść może ze trzy metry, kiedy dziewczyna, siedząca już na „moim” miejscu, puściła taki haft, że otaczających ją pasażerów zarzygała do suchej nitki. Siła rażenia jak w azjatyckim horrorze, zapach sugerował nieudolny powrót po tygodniowej imprezie.
Czuję się, jakbym oszukała przeznaczenie.
Ja zawsze wychodzę z założenia, że jak ktoś prosi o ustąpienie miejsca, to nie bez powodu. Czyli samo zmęczenie nie jest dla mnie powodem, by odmówić.
Postac, zmęczenie zmęczeniu nierówne. Jeden człowiek będzie w momencie ogromnego zmęczenia silniejszy niż inny w momencie szczytu swojej kondycji.
Posprzątała?