Od zawsze byłam szczupła, ale przez ostatnie parę lat wyglądałam jak patyk. Do pewnego momentu wmawiałam sobie, że wyglądam ładnie, idealnie, że mam figurę idealną, w końcu takie panują kanony piękna. Ważyłam wtedy 55 kg przy 175 cm wzrostu. Parę miesięcy temu urodziłam dziecko. Przytyłam w ciąży prawie 30 kg. Aktualnie ważę 70 kg. I czuję się z tym świetnie. Patrzę w lustro i podoba mi się, co widzę. W końcu czuję się jak kobieta. Podobają mi się krągłości, których nabrałam.
Może nic niezwykłego, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Piszę to tutaj, bo mam wrażenie, że koleżanki obrażają się za to, że nie narzekam na figurę i nie dążę panicznie do powrotu do wagi sprzed ciąży.
Jedno wyznanie zmotywowało mnie do opisania zdarzenia z młodości, jak byliśmy w 7 klasie.
Za dziecka często bawiliśmy się w piwnicy z dziewczynami i niekiedy pokazywaliśmy sobie nawzajem nasze miejsca intymne. Ot, takie niewinne igraszki.
Raz młodszy kolega rozebrał się do naga i z penisem w zwodzie tańczył do piosenki ABBY, śpiewając: „Honey, honey, dup do ściany, oo, honey, honey”. Do tego za każdym razem majtał swoim sprzętem koło nosów tych dziewczyn. Dziewczyny były przy tym czerwone jak buraki.
Nic by się nie stało, jakby nagle matka jednej z dziewczyn nie wleciała do piwnicy ze względu na głośną muzykę... Zrobiła straszną awanturę. Potem nasi rodzice w domach jeszcze nam wszystkim dołożyli. I te krzyki: „Co z was wyrośnie?!”...
Każdy jakoś wyszedł na ludzi, zdobył wykształcenie itd. Ale wspomnienia pozostały. 😁
Od trzech lat nie kochałam się z mężem. Wielokrotnie sugerowałam mu, że mam ochotę, ale zawsze tylko wymówki, że jest zmęczony. Mówi, że mnie kocha i nie wyobraża sobie beze mnie życia, ale za każdym razem mnie odtrąca. Podejrzewam, że to wszystko przez ciążę i karmienie piersią syna – nie jestem już dla niego atrakcyjna. Przed snem wyobrażam sobie za to dziki seks z... kolegą z pracy. To moje jedyne pocieszenie i sposób na samotność. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek moje marzenia się spełniły, kolega ma narzeczoną, planują ślub i dzieci, ale gdyby jednak nadarzyła się okazja, to z niej skorzystam. Tak oto dochodzi do zdrad. Z samotności.
Masz męża, czyli uprawiałaś seks z tym człowiekiem. Mieszkasz z nim, wychowujesz dziecko. Ale potrafisz tylko "sugerować, że masz ochotę"? Rozważasz zdradę, ale szczera rozmowa wprost z mężem Cię przerasta?
Nie brzmi to jakbyś w ogóle próbowała kiedykolwiek porozmawiać z mężem o tej sytuacji. Jeśli nie umiecie sami o tym gadać, rozważcie terapię. Terapeuci z reguły mówią, że życie seksualne jest odzwierciedleniem tego, jak Wam się układa w związku, więc powód może być zupełnie inny niż Ci się wydaje. Możesz tez spróbować wykazać więcej inicjatywy, niż tylko „sugerować, że masz ochotę” i stworzyć warunki, które go zrelaksują. W ciągu tych trzech lat wyjezdzaliscie gdzieś na jakieś wakacje? Mieliście jakakolwiek przerwę od dziecka, choćby na weekend, ale tak żeby w tym czasie nie mieć mnóstwa pracy? Może to rzeczywiście przemęczenie.
Cena masła Cię przeraża?
Słyszysz, że to przez to, że nie ma mleka?
Teść jest producentem mleka. Dzień w dzień oddaje zakontraktowanych 750/800 litrów. W ostatnim czasie miał nadwyżkę, w skali miesiąca okazało się, że wyszło 800/850 litrów i nie dość, że mleczarnia nie odebrała w ostatnich dniach miesiąca mleka, ponieważ „zostały przekroczone ustalone w umowie ilości mleka zakontraktowanego na miesiąc xxxxx”, to teściu nie mogąc oddać mleka ani sprzedać lub rozdać tych nadmiarowych litrów, wykorzystał ile mógł, a resztę wylał. Tak. Wylał na łąkę. Wylał tak ponad 3 tysiące litrów mleka.
W międzyczasie próbował sprzedać mleko do innych mleczarni, ale żadna nie była zainteresowana, nawet za połowę wartości rynkowej mleka (dla ciekawych, między 35 gr a 50 gr za litr to standardowa cena).
Przyznał, że takiej sytuacji nie miał od lat. Próby zwiększania zakontraktowanych litrów mleka również spotkały się z odmową, więc obecnie szuka mleczarni, która łaskawie zgodzi się zakontraktować mleko w przedziale 750/850 l.
Podsumowując, mleczarnie odmawiają przyjęcia większej ilości mleka, ceny masła (które produkuje się z mleka) lecą w górę... Mleko świeże musi zostać odebrane max na drugi dzień, bez możliwości odebrania nomen omen małych ilości nadmiaru mleka, producent jest zmuszony na jego wylanie, co sprawia, że ma stratę.
Bez względu na podejmowane działania i próby okazuje się, że mleczarnie w promieniu ok. 100 km nie chcą więcej mleka niż mają zakontraktowane.
Województwo wielkopolskie na pograniczu z łódzkim.
Teść chyba umysłowo został gdzieś w PRL-u i nie wie jak funkcjonuje współczesna gospodarka. Nie wiem jak to sobie wyobrażacie, ale jak teść ma zakontraktowane dostawy określonych ilości produktu, to mleczarnia nie ma obowiązku wykupić nadwyżki. Mleczarnie z reguły mają też zakontraktowane dostawy mleka w określonych ilościach i często nie mają możliwości przerobienia/magazynowania większych ilości. To teść sam jest winien tej sytuacji, to z powodu jego niegospodarności ma stratę. Teść może zmniejszyć produkcję, ew. wyrobić sobie stosowne zezwolenia i np. samemu produkować i sprzedawać masło/inny nabiał jako np. produkt regionalny czy ekologiczny. Ale nie, lepiej produkować coś, na co nie ma zbytu i narzekać.
Jestem psychologiem i noszę w sobie tajemnicę, która nie daje mi normalnie funkcjonować. Rok temu uwiodłem kobietę, która była moją pacjentką. Przyszła do mnie z powodu pojawiających się stanów depresyjnych i problemów w relacjach. Od pierwszego dnia, gdy przyszła do gabinetu, zafascynowała mnie. Przez cały czas terapii, gdy ona mi się zwierzała, myślałem tylko o tym, jak by to było z nią w łóżku. To było silniejsze ode mnie, zwłaszcza że z żoną od 10 lat prawie ze sobą nie sypiamy. Niestety pominąłem tę kwestię na superwizji i zamiast przekazać ją komuś innemu, brnąłem w to. Zacząłem ją komplementować, mówić, jaką jest cudowną i wartościową osobą i coraz bardziej się do niej zbliżałem. W końcu wylądowaliśmy w łóżku. Ona była skołowana, miała wyrzuty sumienia, ale przekonałem ją, że nie robimy nic złego. To trwało kilka miesięcy. Czasem pojawiały się wyrzuty sumienia, ale odsuwałem je od siebie. W końcu ona sama to zakończyła, mówiąc, że to nigdy nie powinno mieć miejsca, a ja jestem okropnym manipulantem, który wykorzystał to, że ona była w depresji i odechciało jej się relacji z mężczyznami na długo. Wtedy dopiero do mnie dotarło. Przeprosiłem ją i prosiłem, żeby tego nikomu nie mówiła, ale obawiam się, że może nie posłuchać. Jeśli to wyjdzie na jaw, mogę stracić pracę, a rodzina i bliscy się ode mnie odsuną. Teraz też widzę, jak okropnie się zachowałem i mam duże wyrzuty. Nie miałem prawa tknąć pacjentki, bo to wbrew etyce, ale czasu nie cofnę. Dotarło też do mnie, że sam mam nieprzepracowane problemy, bo inaczej do tego by nie doszło.
Nie dość że się puściłeś zdradzając żonę, to jeszcze z premedytacją wykorzystałeś zły stan psychiczny pacjentki.
Ona wręcz powinna wszystkim o tym powiedzieć, a Ty powinieneś stracić pracę.
Wiadomo, teraz to do Ciebie dotarło, więc masz prawo uniknąć wszelkich konsekwencji : > A nie, czekaj. Gdybyś coś zrozumiał, to miałbyś świadomość, że powinieneś stracić uprawnienia do wykonywania zawodu za coś takiego.
Jakiś czas temu przeprowadziłam się 300 km na studia do miasta, którego całkowicie nie znałam. Po około roku mieszkania w nowym miejscu moja mama nawiązała kontakt ze starym znajomym, który przez kilka miesięcy mieszkał w tym samym mieście, gdzie studiowałam. Z kolei on zapoznał mnie ze swoimi przyjaciółmi (ja mam 22 lata, oni są dobrze po 30), z którymi udało mi się złapać dobry kontakt. Mogę na nich zawsze liczyć, wspierają mnie bardzo, gdy tego potrzebuję. Mają dwójkę dzieci. Jakiś czas temu poprosili mnie o korepetycje z angielskiego dla ich córki i teraz widujemy się kilka razu w tygodniu.
A. jest bardzo miła, zawsze pomocna, zaprasza mnie na obiady, gdy muszę się wygadać, to zawsze jest. Ale tu się zaczyna problem. Już na samym początku gdy ich poznałam, bardzo spodobał mi się P, mąż A. Przystojny mężczyzna, dobry ojciec, bardzo dba o A, która zawsze mówi o nim w samych superlatywach. A ja przepadłam. Zakochałam się w nim po uszy. Fantazjuję o nim, myślę jak się pozbyć jego żony, żebyśmy mogli stworzyć razem rodzinę.
Jakiś czas temu późnym wieczorem zepsuł mi się samochód i P. przyjechał i pomógł odholować do mechanika. Miałam ochotę się na niego rzucić i wyznać, co czuję. Wiem, że on też coś musi czuć, inaczej nie zostawiłby rodziny i nie leciał do mnie o 22 na drugą stronę miasta i nie tracił dwóch godzin, gdybym mu się nie podobała.
I był przy tym niezwykle miły.
Myślicie, że powinnam powiedzieć mu, co czuję?
Jego żona jest otyła, brzydka. Ja jestem młoda, szczupła i mam duże ambicje (studiuje medycynę). Widzę, że P. się marnuje przy niej. Przy mnie miałby dużo lepiej, ale trochę mi szkoda A. Jest miła i chyba nie chciałabym jej zranić, ale z drugiej strony ja cały czas cierpię, bo nie mogę ogarnąć swoich uczuć. I P. też mógłby być w końcu z atrakcyjną kobietą.
Hormony Ci mózg zalały. Facet Ci pomógł, bo jest miłą osobą. Wykorzystaj swoją wiedzę z medycyny i poczytaj dlaczego teraz logicznie nie myślisz studentko medycyny.
Boję się psów...
Nieważne, czy labrador, czy jakaś rasa łagodna czy nie, jestem przerażony.
Szczególnie stresujące są np. owczarki...
Kontakty bliskie są najgorsze albo gdy pies biegnie w moja stronę lub zaczepia – czuję się wtedy okropnie, porównywalnie do uczucia choroby. Nikomu nie życzę takich wrażeń.
Mąż namawia mnie do zdrady kontrolowanej.
Marzy o tym aby patrzeć, jak uprawiam seks z kilkoma facetami. Dla mnie to niedopuszczalne. To tak jakbym go zdradziła. A on ciągle o tym mówi i nawet był na takiej imprezie. Dla mnie to brak szacunku do drugiej osoby.
Częsta fantazja, ale głupia. Bazuje na atawistycznych, męskich lękach. Większość związków po takiej akcji (A robią to tylko bardzo nieliczne) się rozpada. Faceci zwykle okazują się nie zdolni do zaakceptowania świata po zdradzie.
Najważniejsze: mąż musi odstawić porno. To stamtąd te pomysły. Wymuś to na nim. Jak mówi, że nie ogląda, to kłamie.
Mam problem z utrzymywaniem znajomości. Ogólnie lubię ludzi, przeważnie też jestem lubiana, ale jakoś nie umiem często inicjować kontaktu. Potrafię nie odzywać się całymi miesiącami, nawet jeśli kogoś bardzo lubię. Mam osoby, które mimo to wciąż się ze mną przyjaźnią i żyjemy w dobrych relacjach, ale dużo ludzi po prostu uznaje, że to koniec znajomości. Właściwie trudno im się dziwić. Niejeden raz jest mi z tego powodu przykro i mam żal do siebie. Już wielokrotnie obiecywałam sobie, że teraz zacznę częściej pisać do ludzi albo zapraszać na spotkania, ale zawsze udaje mi się tylko przez chwilę, a niedługo wszystko wraca do stanu wyjściowego. Z drugiej strony częsty kontakt z ludźmi mnie męczy, więc ostatecznie nie umiem powiedzieć, czy jest mi z tym dobrze, czy źle.
A te osoby dlaczego same nie zainicjują kontaktu? Jeżeli same nie są zainteresowane utrzymywaniem kontaktu i czekają na Twoją wiadomość, to podtrzymywanie na siłę takiego kontaktu nie ma sensu.
Mieszkam na strasznym zadupiu, więc do najbliższego miasta dojeżdżam „wsiobusem”. Wszyscy znamy nasze polskie drogi, bus też starszy, więc telepie w nim strasznie. Akurat wracałam z miasta do domu. Podróż trwa tak do 40 minut. Przed przyjazdem busa wypiłam kawę... i to był błąd. Niemiłosiernie siku zachciało mi się podczas pierwszych 15 minut, jazdy ale sobie myślę, że wytrzymam. Bus się wlecze, bo przystanek co chwila, ktoś wsiada, ktoś wysiada, a czas leci i zawartość mojego pęcherza zaraz prawie też wyleci. Skrzyżowałam nogi i dziękowałam bogu za miejsce siedzące, bo na stojaka to bym się na bank zlała. Obok mnie siedzi młody mężczyzna. Dojeżdżamy już do mojej miejscowości, a ja ze szczęścia... lekko popuściłam. Było cholernie zimno, ale zdjęłam kurtkę, żeby nie było widać plamy na jeansach. Facet spojrzał się na mnie zdziwiony, ja zażenowana jak nigdy wstaję, zasłaniając się torbą i kurtką, i przeciskam do wejścia.
Najgorsze, że facet przesiadł się na moje miejsce, żeby zwolnić swoje dla innego pasażera. Zdążyłam zobaczyć jego lekkie zdziwienie, kiedy siadał na obsikanym miejscu...