#YrsqB
Od teraz nazywam się wróżka Salmonella :)
#Kte1b
Twierdzisz, że on wkłada podsłuchy w zabawki dziecka?? Brzmi to niesamowicie absurdalnie, badałaś się u psychiatry? Skoro we wszystko wmieszane były jeszcze narkotyki, to mogłaś dostać jakiejś manii prześladowczej albo początków schizofrenii, współczuję, jeśli tak jest, ale dla dobra dzieci należałoby to leczyć, jeśli mam rację.
#HqvKz
Może coś ze mną jest nie tak , juz sama nie wiem ?
Kiedyś miałyśmy dobry kontakt ale zauważyłam ze jej kontakty z moim partnerem sa zbyt zażyłe niby sie nie wtrąca a ciagle wbija jakąś szpilkę.
Partner pracuje, a po pracy jest na budowie gdzie ciagle pomaga mu jego matka ( ja nie mogę bo jestem w domu na macierzyńskim) i jak widzę jak oni sie świetnie dogadają i spędzają ze sobą cały czas to mnie krew zalewa bo dla nas ma tylko niedziele w którą zazwyczaj się pokłócimy. Przez ten brak czasu trochę pogorszyły się nasze stosunki. Kiedyś zarzuciła mi ze ją odseparowałam od wnuczki a jeździliśmy z partnerem do niej w odwiedziny co prawda nie za często ale ona tez ma samochód i gdyby chciała drzwi sa otwarte ( tak tez jej powiedziałam ) ona poszła a partner nie zareagował. Prowadzimy z partnerem domki letniskowe i przy wyposażeniu kłuciła się ze mną co powinno być a co nie bo ona wie lepiej bo przy tym robi czyli sprząta z reszta tak jak ja od paru ładnych tez lat. Była tez sytuacja gdzie przygotowywałam córki chrzciny i wpieprzyla mi się do garów żeby doprawić po swojemu po czym później się okazało ze to co przygotowywała było tak słone ze nie dało die zjeść. Jestem chyba w sytuacji bez wyjscia bo mojemu partnerowi pomaga na budowie a nie stać nas aby komus płacić , całkiem inaczej by było gdyby pomagał mu brat czy ojciec ale niestety nie żyje. Oczywiście jak tam są robi mu jedzenie , sprząta i traktuje go jakby miał 15 lat.A za każdym razem jak trzeba jej pomoc to ciagle mój partner musi jej pomagać a ma jeszcze dwóch synów .
Wiem ze wcześniejszy związek partnera tez rozpadł się przez nią .
#7dcw5
Nie, nie przesadzasz. Co innego wyżalić się przyjaciółce z problemów w związku, a co innego naśmiewać się ze swojego chłopaka - nieważne, z kim.
Nie musisz lubić przyjaciółki swojej dziewczyny, ale w takim razie po co się z nią spotykasz? Powiedz swojej lubej jak jest i tyle, niech się z nią spotyka sama.
Ale dlaczego to do przyjaciółki swojej dziewczyny masz pretensje, że cię obrażają i wyśmiewają przy każdym spotkaniu, a nie do swojej dziewczyny? To przede wszystkim twoja dziewczyna powinna być lojalna i traktować cię z szacunkiem, więc to jej powinieneś w tej sytuacji nie lubić.
#7JckT
traktowała nas sprawiedliwie nigdy na nas nie podniosła głosu, no po prostu idealna babcia. Mama mojej mamy też była dobrą babcią w przeszłości nie dogadywała się z moją mamą ale potem tak jakoś wyszło, że się pogodziły. Zawsze przychodziła przypilnować mnie i mojego brata zawsze się z nami bawiła w wakacje zawsze zabierała na spacery jedyna jej wada, to wtrącanie się do wszystkiego, ale tak to kolejna super babcia. Tylko z mamą mojego Taty nie było tak kolorowo nie tolerowała mojej mamy, a od kiedy się urodziłam nie lubiła mnie. wiecznie udawała przy rodzicach że jest super, a sama ze mną darła się na mnie kłamała, że niby jej coś zrobiłam. Potem urodził się mój brat. Jego od razu pokochała a mnie nie tolerowała nigdy. Aż pewnego dnia odcięła się on nas na rok. Mój brat miał wtedy 5 lat. Nie rozumiał czemu nie ma babci. Potem nagle wróciła, z większą nienawiścią do mnie i lekką do mojego brata. Gdy wcisnęła rodzicom, że psuje jej życie moja mama nie wierzyła, ale mój tata za każdym razem. Wieczne dramy i wymysły, z czasem coraz bardziej mnie nie tolerowała zaczęła nienawidzić. W końcu i tata staną po mojej stronie, bo to niemożliwe, żebym codziennie jej coś robiła. Nie wiem po dziś co jej zrobiłam że mnie znienawidziła. Jej mąż tata mojego taty kochał nad życie mnie i mojego brata. Dziadka straciłam przez cukrzycę, a ona została. Potem znowu się ożeniła dziadek zmarł na raka. A ona została. I gdzie tu sprawiedliwość?
złego diabli nie biorą
#PSOgh
Któregoś dnia postanowił wystartować do mnie i tutaj zaczyna się...
Otóż byłam uważana za miłą i przyjacielską dziewczynkę, chciałam tylko bawić się z rówieśnikami i dobrze spędzać czas w przedszkolu.
Ten chłopczyk zaczął od przeszkadzania w moich codziennych zabawach i starał się odizolować od reszty dzieci. Nie zwracałam na to uwagi, co powodowało wymyślne pomysły, żeby wyprowadzić mnie z równowagi.
I wtedy...
Nadmienię, że w tamtych czasach byłam dumną posiadaczką długich, kasztanowych włosów i moja mama spinała je w warkocze. Ten nieznośnik któregoś dnia postanowił ciągnąć mnie za nie tak mocno, że myślałam zaraz urwie mi dosłownie głowę z zawiasów. Miarka przebrała się. Ale po co skarżyć do pań przedszkolanek to nic nie da!
Byłam rezolutnym dzieckiem i moim autorytetem był tata, dlatego poszłam po poradę w tejże trudnej sprawie. Oczywiście jak zawsze nie zawiodłam się i po dokładnym wysłuchaniu co mnie trapi odpowiedział:
- Po prostu mu oddaj.
W moim małym móżdżku zaświtała wtedy myśl, że powinnam zachować się jak Chuck Norris lub Jackie Chan (byłam pasjonatką sztuk walki) i wymierzyć sprawiedliwość w ich niepowtarzalnym stylu.
Następnego dnia jak tylko mały usmarkaniec wyciągnął brudne łapy do moich pięknych loków przeszłam do działania. Dałam ''z półobrotu'' kopniaka w same krocze. Chłopczyk natychmiastowo zgiął się z bólu i piszcząc niczym syrena runął jak długi na podłogę. Było trochę zamieszania, ale koniec końców sprawa ucichła w przedszkolu. Obyło się bez wzywania rodziców za moje karygodne zachowaniu i dostałam tylko pogadankę na temat tego, że nie wolno tak robić.
Powiedzieć co dalej? Okey.
Tego samego dnia, jak już wróciłam do domu i zajmowałam się swoimi sprawami typu oglądanie bajeczek w TV, do drzwi ktoś dzwoni. Mój tata jako jedyny dorosły w domu podszedł z głębokim westchnięciem i po szybkim zerknięciu w oko Saurona otworzył. Ciekawa ja podbiegłam bliżej i zza progu pokoju obserwowałam co się dzieje. Tak, przyszedł ojciec z tym chłopczykiem.
- Pana córka to jakaś patologia! - krzyczy od razu,widać w bojowym nastroju
- O co w ogóle Panu chodzi? - odpowiada mój tata, nie rozumiejąc o czym mówi do niego przybyły mężczyzna
- Jak wychowujecie tego bachora!! Powinno się ją zamknąć! - ciągnie dalej, chłopczyk zadowolony rechocze schowany za jego nogami - Nie wolno bić bezbronnych dzieci!!
- Widzę, że Panu także przydałby się taki edukacyjny kopniak - mój tata skwitował
- Jak Pan śmie..!
- Proszę najpierw zająć się swoim zakazanym owocem, a potem innych pouczać - i drzwi zamknął
Facet chwilę postał, a w końcu poszedł z podkulonym ogonem, mały czort drepcząc za nim.
Potem miałam spokój
Jak tylko ktoś napisze "byłam rezolutnym dzieckiem" to przestaję czytać.
Miałam podobną sytuację. Byłam nieśmiała jako dziecko, ale miałam silne poczucie sprawiedliwości i pewnego dnia nie wytrzymałam, gdy klasowy łobuz męczył kolejną ofiarę. Nikt mi tego nie doradził, ale walnęłam go w twarz (chyba zabawką, nie pamiętam). Od tego czasu był spokój, wystarczyło, że ktoś się łobuzowi postawił.
Nie wiem, czy rodzice łobuza w ogóle się o tym dowiedzieli, ja żadnych problemów z tego powodu nie miałam.
#GxRPB
Dodam jeszcze, że ze względu na decyzję moich rodziców nosiłam ubrania po starszym o trzy lata bracie. Nie przeszkadzało mi to, nie byłam jakaś gorsza. Przecież te ubrania były w całkiem dobrym stanie i szkoda było wyrzucać, aby kupić nowe. Dlaczego powinny iść na zmarnowanie? Bezsensu. Nie oznacza to, że nie dostawałam od czasu do czasu nowych ubrań tak dla urozmaicenia mojej garderoby.
W początkowych latach podstawówki miałam również obcięte włosy na krótko, gdyż mojej mamie nie chciało się ogarniać ''lwiej grzywy'' jak je zwała. Nie czułam urazy, byłam dzieckiem i sprawy związane z wyglądem nie liczyły się w tamtym czasie.
Proszę sobie teraz wyobrazić sytuację jak taka mała ''chłopczyca'' na sąsiednim osiedlu przy placu zabaw wchodzi na drzewa, aby zerwać na dziko jabłka. Tak, dostałam wyzwanie i musiałam wykazać się przed gromadą chłopców, że jestem jedną z nich..
Nie obyło się bez pilnującego ogólnego porządku monitoringu, tj. kobiety w średnim wieku, która obserwowała poczynania dziecka skaczącego po gałęziach z drzewa na drzewo i wesoło zrzucającego jabłka dla wiwatującego tłumu żarłoków.
- Co Ty wyprawiasz chłopczyku?! Złaź natychmiast!! - wrzasnęła na cały regulator i podbiegła z pianą w ustach
Chłopcy w jednej chwili zamilkli i zapartym tchem wyczekiwali mojej odpowiedzi i oczywiście mała ja nie zawiodłam ich:
- Ale po co, dobrze mi tu na górze.
Kobieta cała czerwona zaczęła wyklinać jakie te dzieci są niekulturalne, jednak nikt nie przejął się jej gadaniem i w końcu sobie poszła. Mogliśmy dzięki temu spokojnie wrócić do zabawy :)
Ale jej powiedziałaś! :o
A tak serio, to jest to raczej anegdotka do opowiedzenia znajomym, niż anonimowe. Co w tym jest wstydliwego albo tajemniczego?
#k1KmN
Biorąc pod uwagę, że trzeba było utrzymać porządek to zatrudniali u siebie osoby ze wsi i nie była to przymusowa praca, tylko jak ktoś potrzebował zarobku to chętnie przyjmowali. Tak, o dziwo, płacili za wszystko.
Jedną z osób, która postanowiła pójść do nich była moja babcia. Nie zwracali uwagi na jej młody wiek, jeśli dawała radę to czemu nie przyjąć. Dostała ona rolę takiej zwykłej pokojówki i miała za zadanie ogarniać wyznaczoną część domu. Nie miała ona najmniejszych problemów ze sprzątaniem pokoi, ale starała się unikać bliższych kontaktów z niemieckimi żołnierzami. Zawsze było ich kliku i krążyli po całej posiadłości sprawdzając czy wszystko jest w porządku. Nie zdarzyło się jednak, aby kogoś zaczepiali dla zabawy czy też w ogóle nie zagadywali personel jeśli nie chodziło o sprawy służbowe. Wszyscy zachowywali do siebie dystans, niemieccy żołnierze i polska służba.
Do czasu.
Któregoś dnia moja babcia tak jak zawsze co rano szła przez leśną drogę, która prowadziła w stronę wspomnianego domu Nic nie byłoby w tym dziwnego gdyby nie mężczyzna w wieku około trzydziestu lat stojący nieopodal. Pojawił się on nagle, jakby znikąd. Babcia nie kojarzyła go, był jej całkowicie obcy i dlatego też przystanęła utrzymując bezpieczną odległość pomiędzy nimi. Nie minęło dużo czasu jak nieznajomy zaczął zagadywać do niej w jeżyku rosyjskim. Babcia bardziej znała niemiecki ze względu na swoją pracę, ale połączyła wszystko całość, gdyż większość słów brzmiało znajomo. Mężczyzna centralnie przystawiał się do niej, nastoletniej dziewczyny. W pierwszej chwili strach, bo przecież są w lesie i gdzie szukać pomocy. Może uciekać? Ale moja babcia zanim cokolwiek zadecydowała to nieznajomy praktycznie znalazł się tuż obok niej. Ogarnęło ją momentalnie przerażenie i sparaliżowało całe ciało. Słuchała jak tamten gada i patrzyła jak wyciąga do niej dłoń z obleśnym uśmiechem. Wtem, za drzew pojawił się niemiecki żołnierz, którego moja babcia poznała. Połączył on fakty i pogonił mężczyznę ze słowami: ,,Ta polska dziewczyna należy do III Rzeszy''.
Koniec? Otóż nie.
Po pracy on czekał na babcię i chciał dokończyć co zaczął, ale nie spodziewał się jednego. Ten sam niemiecki żołnierz powstrzymał go i wyjmując pistolet wysłał babcię dalej, bo on miał sprawy do załatwienia. Słyszała tylko strzały.
W ten właśnie sposób moja babcia przeżyła.
Warmińsko-Mazurskie do 1945 to część Prus wschodnich - czyli prowincji III Rzeszy, to nie były tereny okupowane, a ludność Polska (autochtoniczna) miała inny status, niż Polacy z terenów należących do 1939 do Polski.
Inna sprawa, dlaczego ten żołnierz nie aresztował tego ruska za pierwszym razem?
#qiCJG
Sprzęty, w sesnie że komputery?
Typowa, homoseksualna rozwiązłość.