#cdcda

Pracowałem kiedyś w magazynie, gdzie zatrudniłem się 1grudnia a urodziny mam w Mikołajki. Mój kierownik miał tak samo na imię jak ja. Drugiego bądź trzeciego dnia pracy przyszedł chłopak z kartka i mówi że zbiera pieniądze na prezent dla A... Bo zbliżają się jego urodziny. Myślę sobie ze spoko firma, ledwie się zatrudniłem a już prezent chcą mi kupić.
6 grudnia nadszedł, wołają mnie do biura, przygotowuje sobie w głowie podziękowania. Po czym się okazało że mój ówczesny kierownik nie dość że ma takie samo imię to jeszcze urodził się w Mikołajki. I tak co roku, przez 6 lat. Nikt do tej pory nie ogarnął że też miałem urodziny, nawet mój szwagier z którym pracowałem. Kiepsko tak stać i śpiewac kiedy nikt nie śpiewa Tobie. Wikary, to o Tobie jeśli czytasz😁
Evrard Odpowiedz

A skąd mają wiedzieć? A jak ktoś Ci grzebał w dokumentach to i tak się nie przyzna bo by sobie narobił gnoju.

Odpowiedzi (1)

#5Oxrp

Krótka historia o tym, że miłość owszem - jest cudowna, ale przede wszystkim najważniejszy jest szacunek.
Kobiety są silne, to prawda. Mówi się, że dużo wytrzymają, cierpienie "uszlachetnia" itd. W końcu jak kogoś poznajemy to nikt nie ma napisane na czole " mam problemy z emocjami/agresją".

Ja skończony magister, on prawie 10 lat starszy. Na początku było naprawdę dobrze. Po czasie wyszło, że lubi piwo. Ok, niech lubi. Wszystko w rozsądnych ilościach jest dla ludzi. Ja lubię wino od czasu do czasu i co? :)
Potem się okazało, że parę lat zanim mnie poznał co drugi weekend spędzał w klubach z kumplami. Ok. Jazda autem po alkomacie? Ok. Picie z kumplami aż do odcięcia i kaca następnego dnia? Ok. W końcu "był kawalerem" to musiał jakoś spędzać weekendy.

Jak się o tym dowiedziałam poleciłam wizytę u terapeuty, w końcu musi być jakieś podłoże chęci zmiany stanu świadomości. Poszedł. Wszystko okazało się, że ok.

Minęło pół roku spokoju, naprawdę było dobrze.

I nagle ni stąd ni zowąd:
- obrażanie przy kasjerce w sklepie
- zazdrość o mężczyzn wokół
- notoryczne krzyczenie po kierowcach i przeklinanie bez powodu w trakcie jazdy autem
- przeklinanie po ludziach z yt (czasami oglądałam różne kanały)
- i HIT: obgadywanie mnie z tymi imprezowymi kumplami z czasów kawalerskich i pretensje, że ich "unikam". Hmmm ciekawe dlaczego?


Drogie kobietki. Chore emocje mężczyzn to ich chore emocje.
Ja wytrzymałam w tym chorym układzie ponad rok, dając szansę i myśląc, że to wina stresu. Nie. Jest szereg wielu zaburzeń psychicznych i osobowości za które nie musicie brać odpowiedzialności. Życie jest piękne, jest jedno zwłaszcza jak planujecie założyć rodzinę to nie ma przebacz. Dobry mąż to skarb i warto odpuścić "wielką miłość" i podarować sobie święty spokój.

Dodam, że to nie był typ łobuza. Zwykły facet ze wsi, wychowany w pełnej rodzinie. Jego problemy z głową wyszły po drodze.
Hvafaen Odpowiedz

Jak dobrze, że odeszłaś.

ingselentall Odpowiedz

A kto sobie go wybrał? No kto?

Odpowiedzi (9)

#Oj4td

Gdzie popełniłem błąd...
Mam 28 lat. Skończone studia i nadal bez "porządnej" pracy. Brzmi znajomo? Cóż, mój przypadek jest nieco inny. Brak porządnej pracy oznacza dosłownie brak porządnej/normalnej pracy. Aktualnie utrzymuje się z pracy dorywczej gdzie załatwienie jej to też były cuda na kiju i mieszkam z rodzicami. Nie jestem w stanie zarobić i odłożyć w zasadzie na nic, po za marnym wyjściem na zero. Żeby nie było, pracowałem wcześniej w normalnej robocie, ale zmiana miejsca zamieszkania i... no właśnie. W czasie studiów miałem w miarę normalną jak na studenckie warunki dobrze płatną prace. Skończyłem studia, myślę awans. A tu totalna lipa. W zasadzie jest gorzej niż na studiach. Okazało się że przydało by mi się parę kursów do mojego kierunku(No ale żeby je zrobić muszę mieć kasę której nie mam). Zawody na które teoretycznie mógł bym iść po studiach/zgodne z kierunkiem, pozostają dla mnie z pewnych przyczyn niezależnych ode mnie zamknięte. Dosłownie i nie ma się co siłować z koniem. Niestety ogarnięcie tego wszystkiego zajęło mi rok. Teraz jestem w totalnie beznadziejnej i demotywującej sytuacji. Sytuacji nie poprawia brak znajomych (ludzie po studiach się po rozjeżdżali i dziewczyny). Czuje się jak wszyscy poszli do przodu, mniej lub bardziej udanie urządzają się. A ja... czuję się jak bym stał w miejscu. Zazdroszczę ludziom którzy mają nawet niewdzięczną stałą robotę i dostają za to kasę. Wiem, że nie nadrobię już tego poziomu. Próbuje się pocieszać, że są inni, że są ludzie pasożytujący na garnuszku...
Ale jak tak nie potrafię. Chce coś robić, rozwijać się pracować. Ale każda próba jest kontrowana przez życie, coś w stylu "Dobra tu ci sypnę marną kasą ale to nie dla
ciebie/nie nadajesz się/mogło by być ale nie dla pasa kiełbasa/, idź sobie posiedzieć jeszcze u rodziców." Ehh, błagam jest tu ktoś z jakąś shitworking co go całkowicie demotywuje z życia? Ponoć słyszałem, że ludzi narzekają na pracę od 9 do 17. Chętnie wezmę twoją pracę, mogę ci nawet oddawać część zysków. PS: Próbowałem być nawet fizycznym robolem i dwa razy próbowano mnie oszukać wykorzystując moją ciężką prace.
Dantavo Odpowiedz

A jakie konkretnie studia skończyłeś? Dzisiaj ukończenie studiów nie jest żadnym osiągnięciem. Są też tragiczne kierunki, które bez dodatkowej pracy (kursy, drugie studia, jakieś dodatkowe działania i zdobywanie doświadczenia) są bezwartościowe. Niestety wielu ludzi ma podobny problem do Twojego, bo po studiach okazuje się, że tak naprawdę tylko zmarnowali czas. Być może problem jest też w miejscu zamieszkania. Są małe miejscowości, gdzie o pracę jest naprawdę trudno. Być może powinieneś zebrać jakiekolwiek pieniądze i spróbować wyjechać do większego miasta.

Odpowiedzi (1)
Awtroil Odpowiedz

Zaraz po studiach byłem w podobnej sytuacji, tylko realia były gorsze.
Nie szukaj koniecznie pracy w zawodzie związanym ze studiami - na początek byle co. Nie wiem jak to wygląda w Twoich stronach, ale w moich jest całkiem sporo ogłoszeń o pracę, gdzie biorą kogo popadnie - bez doświadczenia, czy umiejętności.
Inna sprawa, że sporo takich firm, to kołchozy, czy inne Januszexy - popracujesz kilka miesięcy i będziesz chciał uciekać.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#MhXcu

Historię tą wielokrotnie opowiadała mi moja babcia, dotyczy ona jej dziadków, a moich prapradziadków, ale dla ułatwienia rozumienia historii będę ich nazywał po prostu "babcia" i "dziadek".
Dziadkowie przeprowadzili się na pewien czas do Francji (do Carmaux), razem z ich małymi jeszcze dziećmi, w poszukiwaniu dobrej pracy i zarobku, za namową braci dziadka, którzy również tak postąpili.
Mieli oni zamieszkać w domu o numerze 13, co już babci nie za bardzo odpowiadało, gdyż była ona nieco przesądna, tak samo jak innym osobom, którzy właśnie z tego powodu nie chcieli tam zamieszkać. Obawy babci okazały się jednak słuszne...
Dziadek pracował na kopalni, zawsze na drugą zmianę, zatem w domu pojawiał się dopiero późnej nocy. Babcia zostawała zawsze sama z dziećmi przez ten czas. Chyba codziennie, dokładnie o północy z piwnicy dochodziły dziwne, niezidentyfikowane dźwięki, trwające nieprzerwanie przez parę minut, coś jakby ciągłe stukoty, połączone z dźwiękami łańcuchów. Dzieci przez ten czas spały, więc babcia była jedyną osobą, która to słyszała. Kiedy powiedziała to dziadkowi, ten oczywiście jej nie wierzył. Nie było go w domu o tej porze, więc nie miał tego jak zweryfikować. Po kolejnych próbach przekonania go, postanowił, aby jego przyjaciółka została z nią na noc i sprawdziła, czy coś będzie się działo.
Nie wiem, jak to możliwe, ale właśnie tej nocy nic się nie zdarzyło. Żadnych dźwięków. Po tym dziadek całkowicie zbagatelizował sprawę, tłumacząc to jakimiś urojeniami i wymysłami babci. Czy cokolwiek znajdowało się w tej piwnicy, nie chciało, aby wiedział o nim ktokolwiek inny?
W pewien dzień jednak, na kopalni była awaria windy, przez co pracowników wypuszczono wcześniej. Dziadek wrócił przed północą, dlatego podczas jedzenia posiłku po powrocie, sam był świadkiem tamtych dźwięków dochodzących z piwnicy. Zszedł tam, co prawda już po fakcie, i sprawdził, wszystko było na swoim miejscu, nic nie wyglądało, jakby miało powodować takie odgłosy. W każdym razie uwierzył już babci.
Dźwięki te pojawiały się podobno w ten sam sposób aż do czasu ich późniejszej wyprowadzki. Nie znali oni historii tego domu, ani czy ktoś w nim umarł. Ale czy numer 13 miał z tym jednak coś wspólnego czy to tylko zwykły przypadek?
Nie wiem, czemu nie próbowali bardziej zweryfikować tego zjawiska, ale może po prostu sami się tego bali...
AvusAlgor Odpowiedz

Znam podobny przypadek. Pewna doktorantka filologii romańskiej i nauczycielka języka polskiego cierpiała na zaburzenia snu. Ciągle przeszkadzały jej jakieś szmery, źródła których nie potrafiła ustalić. Początkowo myślała, że jest to wina zmęczenia i stresu w pracy. Zakup wspaniałego, komfortowego, solidnego i bardzo ciężkiego dębowego łóżka na ozdobnych nóżkach też nie pomógł.
Szukając przyczyn, wymyśliła, że dręcząca ją bezsenność i omamy słuchowe są wynikiem braku partnera, którego nie miała od III roku studiów. Zainstalowała Tindera, ale szczęście jej nie sprzyjało. Kolejni kandydaci nie spełniali oczekiwań, bo albo mieli za kiepski samochód, albo za niskie wykształcenie, albo nie znali się na polskich serialach, albo lubili herbaty smakowe, których doktorantka z kolei nienawidziła. Dodatkowo żaden nie był podobny do jej matki, którą to szczerze podziwiała.
Przedłużający się brak snu co raz poważniej dawał jej się we znaki. Którejś nocy, gdy nie mogła zasnąć, usłyszała szczególnie wyraźny szmer dobiegający spod łóżka. Zajrzała pod nie, ale niczego nie zauważyła. Wiedziona ciekawością wlazła tam i wtedy wydało jej się, że ktoś jest na górze. Wygramoliła się czym prędzej, lecz nikogo nie było. Znów jednak miała wrażenie, że ktoś jest pod łóżkiem. Rzuciła się pod nie, ale było pusto, natomiast z pewnością ktoś był na wierzchu. To ganianie się z duchami trwało do rana, kiedy wreszcie zmęczona zasnęła na fotelu. Wtedy uknuła plan. Podpiłowała nogi od łóżka i obwiązała je sznurkiem tak, że wystarczyło jeno pociągnąć, aby rozleciały się na wszystkie strony. Położyła się na pościeli i nasłuchiwała. Gdy dobiegł ją szmer spod łóżka, złapała sznurek i energicznie pociągnęła. Nóżki się rozjechały a ciężki, dębowy stelaż pozbawiony filarów runął z łoskotem na podłogę przygniatając i uśmiercając na miejscu ukrywającego się tam Mariusza, jej kolegę z podstawówki, zakochanego w niej bez pamięci, który to od lat nieprzerwanie śledził każdy krok swej miłości.

Odpowiedzi (5)
Zobacz więcej komentarzy (2)

#QfoxU

Zrezygnowałem z poszukiwania partnerki. Może to ze mną jest coś nie tak i to moja wina, źle do tego podchodzę, sam nie wiem. Faktem jest że to ja kończyłem część znajomości z kobietami. Mam za wysokie wymagania jeśli chodzi o drugiego człowieka. Tyle jest biadolenia w przestrzeni publicznej o równym traktowaniu, parytetach, zrównania płac itp. więc dlaczego panie milczą o związkach? Bo tak wygodnie? 90% kobiet z jakimi miałem do czynienia w swoim życiu od samego początku stawiały się wyżej w hierarchii i w roli nagrody ostatecznej. Do tego dochodziły różne sposoby manipulacji, np. żeby wymusić pewne zachowanie z mojej strony - atak i wypominanie mi jakiś moich błędów, albo milczenie. Wyobraźcie sobie że wracacie z pracy zadowoleni po udanym dniu, ładna pogoda, wchodzicie do domu a tutaj Wasza "druga połówka" nie odzywa się do Was. Nie powie Wam o co chodzi tylko milczy. Albo w innej konfiguracji zaczyna Was atakować wytykając jakieś błahostki typu nie włożone mleko do lodówki, pozostawiona gąbka w zlewie itp. I to w taki sposób jakbyście byli najgorszymi ludźmi na świecie. Ale to przecież nie jest przemoc, kobiety mają do tego prawo! Poza tym jak można ciągle zapraszać kogoś w jakieś miejsce i wymagać płacenia od tej osoby? 100% kobiet tak robi. Tutaj równouprawnienie też nie dociera.

Niestety, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to że na starość nie będzie miał kto podać mi szklanki wody. Nie będę w stanie samodzielnie wstać z łóżka. Aż w końcu padnę z wygłodzenia, wycieńczenia i wyczerpania. Co więcej, nawet nie będzie miał kto mnie pochować. Nikt nie wejdzie do domu zamkniętego na klucz. Moje ciało zacznie się rozkładać, na całą chałupę smród rozkładającego się ciała, ściany i wszystko w domu czarne z brudu i zakurzenia, prąd, woda i gaz wyłączone z niezapłaconych rachunków a przez wszystkie robaki i szczury która zakocą się w domu zostanę zeżarty łącznie ze szkieletem.
MaryL2 Odpowiedz

Przykro mi, że takie coś cię spotkało :/ spróbuj poanalizowac czym się kierujesz przy wyborze, że na takie kobiety trafiasz. Jeśli denerwuje cię płacenie za kobietę, to może szukaj wśród bardziej wykształconych, lepiej zarabiających kobiet?

A jeśli chodzi o gąbki w zlewie i takie tam, to też często się o takie rzeczy czepiałam. I mam pytanie, bo zawsze mnie to zastanawialo: czemu po prostu nie możesz tej gąbki odkładać na miejsce? Powiem ci mój punkt widzenia: wracam z pracy, słońce świeci, myślę sobie co fajnego w domu porobię i wchodzę, a na chacie smród gąbki gnijącej w zlewie. Pełno wiórów z herbaty w odpływie. W odpływie, który wczoraj 2h szorowałam, aż porozdwajaly mi się paznokcie. A 100 razy prosiłam, żeby tak nie robić. Czy on mi to robi specjalnie? Czy traktuje mnie jak śmiecia? Wraca chłopak, pytam o gąbkę, a on „znowu ci coś nie pasuje? Czy nigdy nie może być dobrze?”.

Odpowiedzi (3)
K19922023 Odpowiedz

A może zmień swoje preferencje? Bo coś widzę że szukasz pustych lal a potem się dziwisz że odstawiają fochnięte księżniczki

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (6)

#uyeGp

Mam pewną koleżankę, nazwijmy ją Ola. Jest ode mnie dwa lata młodsza, ale mieszkamy po sąsiedzku w małej miejscowości i zawsze dobrze się dogadywałyśmy. Kilka domów dalej mieszka, nazwijmy ją Magda. Magda jest w wieku Oli i razem chodziły do klasy do podstawówki. Z Magdą takiego dobrego kontaktu nigdy nie miałam. Ma rodziców, którzy próbują się przed wszystkimi pokazać, kim to oni nie są. Po prostu kreują się na lepszych i bogatszych od innych, a poza tym mają krewnych pracujących w okolicznych urzędach.

Kiedy spotykałam się z Olą, za każdym razem mówiła, jak ta Magda się zachowuje - wyśmiewa się z innych, że mają mniej pieniędzy, mówi tylko o tym, co ma i ile to kosztowało, na jakich wakacjach była, co robiła i za ile. Ola mówiła, że w pewnym momencie cała klasa miała dość Magdy i finalnie nikt nie chciał się z nią kolegować. Doszło do tego, że mama Magdy płaciła mamie innej dziewczynki, żeby się z Magdą zadawała. Chore, prawda?

Jakiś czas później zauważyłam, że Ola zaczyna się spotykać z Magdą, ale kiedy są gdzieś razem, np. na spacerze, Ola nie mówi mi nawet "cześć". Dopiero jak Magda się odwraca, Ola dyskretnie mi macha na powitanie. Wiele razy zdarzyła się ta sytuacja, a ja coraz bardziej miałam wrażenie, że Ola się mnie wstydzi i nie chce źle wypaść przy tej "lepszej" koleżance.

Ola i Magda poszły do szkoły średniej, na jeden profil. To znaczy, Ola chciała iść na coś innego, ale Magda jej to wybiła z głowy, i tak Ola wylądowała na niechcianym profilu tylko ze względu na zdanie Magdy. Czasem wychodziłam z Olą w weekendy na jakiś spacer po miejscowości. Z jej opowieści wywnioskowałam, że daje się wykorzystywać Magdzie. Na przykład, kiedy wychodzą z grupką ludzi z klasy, kiedy Magda rzuci hasło: "Ola dzisiaj stawia wszystkim jedzenie", to Ola się nie sprzeciwia. Magda, mając chłopaka, spotykała się przy okazji w ukryciu z innym chłopakiem, a Ola miała jej bronić i mówić, że wcale nie spotyka się z innym. I wiele podobnych sytuacji.

W końcu wyjechałam na studia i bywałam w domu rodzinnym tylko na weekendy. Oczywiście, chociaż w soboty chciałam się widzieć z Olą. Dzwoniłam, nie odbierała. Kiedy pisałam, czy się spotkamy o danej godzinie, zawsze były wymówki. "Nie mogę, bo pomagam rodzicom" - a wysyłała na snapchacie zdjęcia, jak leży i ogląda netflixa. "Jestem chora" - a godzinę później widziałam, jak z Magdą jeździły na rowerach. "Jak Magda nie będzie mogła to z tobą wyjdę", albo "Nie wiem, co o tej godzinie będę robić".

Wydaje mi się, że Ola się mnie wstydzi przed Magdą, bo ja nie udaję kogoś "lepszego". Chciałabym to z Olą jakoś wyjaśnić, ale ona coraz rzadziej mi odpisuje, nie wspomnę o tym, że nie chce się nawet ze mną spotkać.
ingselentall Odpowiedz

Zajmij się swoim zyciem. Jak na razie żyjesz cudzym.

StaryCap Odpowiedz

To smutne jak ludzie zabiegają o przyjaźni u ludzi, którzy na ich przyjaźń nie zasługują. Znajdź sobie inną ekipę, bo tutaj miejsca dla ciebie nie ma.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#SKYeP

Tak, przyznaję, że ból tyłka pościanowych bab sprawia mi przyjemność. Bo niby dlaczego miałbym sobie odmawiać tej przyjemnostki? Ja im tego bólu nie sprawiam. No chyba, że za sprawienie bólu uznamy odrzucenie takiej pościanowej, średnio atrakcyjnej już baby na rzecz dużo młodszego i piękniejszego dziewczęcia. Ale czy ja nie mam prawa do własnego zdania? Do własnych preferencji? Dlaczego niby mam musieć chcieć pościanowe babsko po 30-stce? Nie chcę. Wolę swoją 19-letnia dziewczynę zza wschodniej granicy.

- Przejdźmy na drugą stronę ulicy – poprosiłem ciągnąc swą Ukrainkę za rękaw.
- Za ciem? - odpowiedziała i wskazując brodą na pobliski sklep dodała: - Ja haciu w magazin.
- Zaraz pójdziemy do twojego magazynu ale najpierw skoczymy szybko na druga stronę póki zielone światło jest.

Przeszliśmy, a raczej przebiegliśmy po pasach, bo zielone światło już migało. Po drugiej stronie wziąłem swą 19-latkę pod rękę i paradowałem dumnie. Ona nie bardzo wiedziała o co chodzi. Ale za to doskonale wiedziała idąca naprzeciw nam pewna 35-letnia kobieta idąca do której kiedyś startowałem i od której dostałem kosza. Okej, miała prawo. Miała prawo woleć przystojniejszego i wyższego ode mnie czada. Czad chętnie ją wychędożył, bo przecież wtedy też była młoda i ładna. A kiedy się przestała być już tak młoda i tak ładna to czad odszedł woląc chędożyć prawdziwie młode i ładne. No więc owa pani wóczas nagle przypomniała sobie o mnie. Nagle odżyło w niej zapomniane uczucie jakim nigdy mnie nie darzyła. Problem w tym, że było już za późno. Cel sprzed nosa kobie został sprzątnięty przez 19-letnią Ukrainkę. Obruszyła się wtedy na mnie. Jak śmiałem nią wzgardzić? Co ja sobie w ogóle wyobrażam? A w ogole to aż nieprzyzwoite żeby stary 40-letni łysiejący pryk z brzuszkiem brał sobie za partnerkę takie młodziutkie dziecko. Toż to prawie pedofilia!

A niech sobie gada. Ja jestem szczęśliwy ze swoją 19-latką, a ona została sama. Zgorzkniała stara panna bez perspektyw i bez marzeń o księciu z bajki. Lecz ja, ilekroć widzę ją na ulicy, nie mogę oprzeć się pokusie przejścia obok niej. Przejścia dumnego, w asyście mej pięknej długonogiej 19-stki. Nawet gdybym musiał szybciutko przebiec na druga stronę jezdni to przebiegnę. Przyjemność sprawia mi moment jak pościanowa baba nas także dostrzeże. Nagle zmienia się jej twarz, nagle tężeją rysy, nagle jej oczy wbite we mnie nienawistnie kierują się po chwili gdzieś w bok, na witrynę sklepową, jakby zainteresowane podgardlaną w promocji na 16,99zł/kg.

Wiem, że nasz szczęście ją boli i ta świadomość sprawia mi dziwną satysfakcje. Takie odegranie się za dawne lata.

Czy jestem okrutnikiem?
Hyopyu Odpowiedz

Chłop 40 lat i daje się na "zakochaną" nastolatkę. Typowy kryzys wieku średniego.
Rany, chłopie... co mam Ci powiedzieć? Smutno mi za Ciebie, ale Twoje życie to tylko i wyłącznie Twoja wina i wina Twoich głupich decyzji.
Jeżeli do 40 roku życia nie znalazłeś sobie żadnego materiału na żonę, to znaczy, że to z Tobą niestety jest coś nie tak. Może gustujesz w takich odrzucających Cię pannach? To tak samo jak baba, która wybiera samych przemocowców - to jest jakiś wzór, który podświadomie wybiera i takie rzeczy się przepracowuje ze specjalistą.
Ja nie uderzałem do księżniczek, uderzyłem do takiej samotnej panny na którą nikt nie zwracał uwagi. Taki z niej był klasowy wyrzutek. Okazało się, że panna, mimo, że cicha, była bardzo interesująca. Ale tego dowiedziałem się już później, gdy trochę się do mnie przekonała. Z przyjaźni wyszła miłość, wspólne zamieszkanie na studiach, a panna z biegiem lat wypiękniała. A że przy okazji jest mądrą kobietą, to żyjemy sobie razem spokojnie już dobre 14 lat. I musiałbym być głupi, żeby myśleć o innych babach, choćby miały i 18 lat. Ale to właśnie dlatego, że to ja już w liceum pomyślałem o poszukaniu sobie dobrej dziewczyny, ewentualnej przyszłej żony, a nie latałem za aż zbyt wypacynkowanymi babami. Które owszem, ładne, ładniejsze i bardziej "zrobione" niż ówcześnie moja panna, ale w porównaniu do niej miały (przynajmniej dla mnie) siano w głowie.
Druga sprawa: nie zwodziłem dziewczyny, bo się może znajdzie lepsza, jak wielu moich obecnie samotnych kolegów, tylko jeszcze w trakcie studiów się oświadczyłem i zaraz po nich wzięliśmy ślub. A to wszystko dzięki temu, że patrzyłem na podobieństwo charakterów, a nie wygląd.
Jak wybrzydzałeś zamiast poszukać odpowiedniej, może nieco mniej umiejącej w kosmetyki, to teraz jesteś skazany na takie, co chcą tylko hajsu. Przykro mi.

Odpowiedzi (17)
Dantavo Odpowiedz

Nie jesteś okrutnikiem, chciałbyś taki być. Tak naprawdę jesteś małym sfrustrowanym, mentalnym dzieciakiem. Nieważne czy twoje wypociny są prawdziwe czy nie. Nawet, jeśli są prawdziwe, to naprawdę żałosne jest to jak bez przerwy je wrzucasz. Dowodzi to tylko, że to ty masz ból tyłka.

Odpowiedzi (5)
Zobacz więcej komentarzy (21)

#bXWcc

Większość moich rówieśników, nie może się doczekać swoich 18-stych urodzin, a ja nie wiem... Wszystkiego się boję i z każdym dniem bliżej tej "dorosłości" co raz gorzej się czuję. Wszyscy oczekują, że zrobię od razu prawo jazdy, a mnie przeraża wizja wsiadania za kółko. Wszyscy oczekują, że będe pic alkohol, a ja się boję stracić nad sobą panowanie... Możecie mnie wyzywać, ale naprawdę przerażają mnie te urodziny. A najbardziej boję się, że wybuchnie wojna, a mnie zmuszą do służby w wojsku... Wiem, że zachowuję się jak dziecko, ale to sprawia, że naprawdę słabo się czuję,
Postac Odpowiedz

Twoje otoczenie wywiera na Tobie bardzo dużą presję. Współczuję.

StaryCap Odpowiedz

Chciałbym Cie pocieszyć, ale z kazdymi kolejnymi urodzinami będzie gorzej:)

Zobacz więcej komentarzy (5)

#vnzeY

Kilka lat temu gdy chodziłem do szkoły, niezależnie czy to podstawówka, gimnazjum czy liceum nigdy nie cieszyłem się uznaniem rówieśników. Nie wiem z czego to wynikało, ale mimo że zawsze na każdym etapie diametralnie zmieniałem środowiska, ludzie zachowywali się jakbym coś im co najmniej zrobił albo był winny. Wszystko diametralnie się zmieniło gdy poszedłem na studia, każdy zaczął mnie odbierać normlanie, akceptować takim jakim jestem. Nawet poznałem fajnych przyjaciół. Zmierzając do meritum wyznania, więc szczerze mówiąc nawet już zapomniałem jak to jest być tym marginesem i nawet o tym już dawno nie myślałem, ale niedawno zdarzyła mi się według mnie śmieszna sytuacja. Istotny jest tu jeden szczegół gdy chodziłem do liceum była grupka osób, które lubiły się ze mnie pośmiać, może myślały, że z tego powodu będę chować się przed nimi, bo żarty do miłych nie należały, ale charakteryzuję się dużym dystansem do siebie. Nigdy szczególnie się nimi nie przejąłem, zazwyczaj kończyło się tym że sam z siebie się śmiałem, wspominam to z uśmiechem. Było to już ładne 6/7 lat temu, więc sporo czasu. Jakiś miesiąc jadąc pociągiem do innego miasta zauważyłem, że kojarzę jedną twarz. Po chwili namysłu zorientowałem się że to jeden z tych kolegów z liceum. Nawet nie pomyślałem, tylko uśmiechnąłem się w jego stronę i wstałem idąc w jego kierunku, nawet chyba machnąłem, ale mój kolega chyba się mnie wystraszył, bo szybko odwrócił się w innym kierunku i poszedł do łazienki, a potem wrócił na miejsce, zabrał torbę i poszedł na drugi koniec pociągu.

To wyznanie jest z morałem, a nawet dwoma. Po pierwsze zachowuj się jak człowiek, nawet jak kiedyś za młodu popełniłeś błędy to trudno, pewnie twoja ofiara już dawno o nich zapomniała, pewnie ty nigdy jej nie przeprosiłeś, ale chociaż ukaż jej swój szacunek teraz, nie traktując znajomego człowieka jak powietrze.
Po drugie - do tych ofiar - nie wierzcie we wszystkie słowa, które ludzie wypowiadają, wiem co człowiek czuję wewnątrz, ale to są puste słowa najprawdopodobniej równie pustych ludzi.
lodowatawata Odpowiedz

Ale jemu nie było wstyd za jego wcześniejsze zachowanie wobec ciebie, on cię po prostu nadal nie lubił i uciekł, widząc, że do niego idziesz, bo nie chciał spędzać podróży w niemiłym mu towarzystwie. A że zachował się znów niekulturalnie, to inna sprawa. Ludzie się nie zmieniają. A ty wyciągasz błędne wnioski, dużo błędnych wniosków, ale szkodzisz tym tylko sobie samemu

Odpowiedzi (1)
Hyopyu Odpowiedz

Nie, ofiara nie zapomniała. Pamięta i nienawidzi oprawców całe życie.

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie