#CHFmf

Od zawsze byłam bardzo nieśmiałą osobą, można wręcz powiedzieć, że bałam się ludzi.

Kiedyś, mając może 8 lat, pojechałam z moją mamą do jej koleżanki. Jako iż bałam się odmówić, piłam olbrzymie ilości soku, herbatki etc. Oczywiście spowodowało to ogromną potrzebę pójścia do łazienki, ale jak to, ludzi zapytać, gdzie mają łazienkę? No nie, na pewno mnie znienawidzą i zjedzą.

Mama i jej koleżanka zaproponowały, żebym poszła z synem owej koleżanki (a chrześniakiem mojej mamy) pobawić się do jego pokoju. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że w pewnym momencie mój pęcherz nie wytrzymał i zwyczajnie zsikałam się w majtki. Co lepsze, postanowiłam udawać, że nic się nie stało. W końcu jednak chłopak zauważył mokrą plamę na podłodze i wszystko się wydało.

A wiecie, co jest najśmieszniejsze? Jako iż nie mam zbyt dużo znajomych, mama zaproponowała, żebym poszła na bal maturalny z jej chrześniakiem.

Dzięki mamo, nie skorzystam.

#Pt2Sk

Ze szpitala przychodzą coraz gorsze wieści. Dziadek w sumie już umiera.
Moja mama rozpacza i ze łzami w oczach wspomina wszystko, co dobre, wszystkie chwile z nim spędzone. Nie potrafię nawet wyobrazić sobie tego, co przeżywa.
A ja... ja nie czuję nic. Nie żeby mnie to zupełnie nie obchodziło, po prostu nie umiem wykrzesać z siebie żadnego smutku, współczucia. Zero.
Bardzo kocham dziadka. Nauczył mnie wielu rzeczy, zawsze był dla mnie dobry. A ja nie potrafię się zainteresować jego chorobą! Wiem, że niedługo umrze, ale...
Długo nosiłam żałobę po zmarłym futrzaku, po ulubionym autorze, po ukochanych bohaterach książek... A kiedy odchodzi tak bliska mi osoba, okazuję się kawałem buca bez uczuć.
Jest mi z tym tak bardzo źle. Nawet nie wiem, w którym momencie schrzaniłam sprawę. Nie wiem jak to naprawić. O ironio, nawet w tym momencie myślę o sobie. Ja. Ja. Ja. Nigdy „dziadek”.
Że też ludzie tacy jak ja chodzą po ziemi.
Solange Odpowiedz

Nic z tobą nie jest nie tak. Są różne sposoby przeżywania żałoby. Piszesz, że kochasz dziadka, więc pewnie pokazywałaś mu to swoimi czynami. Jak mój ukochany dziadek zmarł też nie potrafiłam płakać. Rozklejalam się na widok innych, którzy płakali po nim. Ale byłam z jego śmiercią już pogodzona, gdy dowiedziałam się, że trafił do szpitala, a ja akurat byłam za granicą. Nie zdążyłam go odwiedzić, ale przed wyjazdem zadbałam, by wiedział, że go kocham (babcia naciskała, żebyśmy z rodziną jechali, bo dziadek wychodzi ze szpitala i jest z nim wszystko dobrze, ale w trakcie wakacji się nagle gwałtownie pogorszyło).
Być może pogodziłaś się z jego śmiercią za życia i wiesz, że już tylko cierpi. Być może po prostu tak ci łatwiej to wszystko znieść. Nie jesteś złym człowiekiem! Po prostu chronisz swoje serce przed cierpieniem. A są nawet ludzie, którzy w takiej sytuacji by się śmiali, bo taki jest ich sposób przeżywania żałoby ogólnie lub tej konkretnej.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#iuXel

Udało mi się dostać na 3-miesięczne praktyki, na których czasem mam coś do zrobienia, ale większość czasu się nudzę. Rozmawiając dzisiaj z praktykantami z innych działów zaśmiałam się, że dostałam komputer chyba tylko po to, żebym mogła przeglądać internety. Jestem dość pechową osobą, wiec w tym momencie zobaczyłam mojego przełożonego odwracającego się w moją stronę... Nadzieja, że tego nie usłyszał prysła parę minut później, gdy wróciłam do biurka i dostałam bardzo dużo roboty.
 
Minusy tej sytuacji: raczej nie zatrudnią mnie po praktykach.
Plusy: opinię na temat mojej pracy dostałam parę dni temu i już do końca umowy nie będę się nudzić :D
karolyfel Odpowiedz

Nie wyrokuj z góry. Jeżeli swoją pracę będziesz wykonywać dobrze, to dlaczego mieliby cię nie zatrudniać po praktykach? To, że przydzielana praca nie zgrywa się z tym, ile ktoś faktycznie mógłby robić, to wbrew pozorom wcale nierzadki przypadek.
A tego, że w firmie nie kłapie się dziobem bez zastanowienia, to chyba już sama się domyśliłaś.
Powodzenia!

blawatek Odpowiedz

Super, że dają Ci czas, abyś na spokojnie coś zrobiła. Będziesz to wspominać z tęsknotą w wielu przyszłych pracach, wierz mi. Tylko dlaczego nie poprosiłaś o nowe zadania, kiedy skończyłaś robić poprzednie? Z wyznania wynika, że praca jest, tylko szef musi wiedzieć, że praktykant ma wolne moce przerobowe. Wolałaś siedzieć, nudzić się i przeglądać net? W takim razie firma ma świetny test przesiewowy kandydatów. Poczekać i zobaczyć, czy praktykant wykaże się chociaż minimalną aktywnością i zaangażowaniem. Jeśli masz nadzieję na pracę u nich, to kiedy skończysz obecną porcję zadań, a nie dostaniesz następnej - zgłoś gotowość. W ten sposób masz też szansę się czegoś nauczyć, a nie odbędnić tyłkogodziny.

Odpowiedzi (4)
Zobacz więcej komentarzy (2)

#SOIVU

Jak byłam w wieku przedszkolnym, moja mama uwielbiała oglądać „Na dobre i na złe”. Niestety ja nigdy nie mogłam oglądać serialu razem z nią, bo gdy tylko obejrzałam jakiś odcinek, wydawało mi się, że jestem chora, wymyślałam sobie objawy i szykowałam mój testament spisany na różowej karteczce z pamiętnika. 
Ach ta dziecięca wyobraźnia... :D

#2foh0

Mój ojciec to człowiek, który od zawsze ostro harował na utrzymanie rodziny. Straszny choleryk, ale mimo to dobry facet, który pomaga wszystkim w naszej rodzinie. Ma brata, którego robota się nie trzyma, taki typ, co chciałby wszystko mieć, ale nie ciężko na to pracować. Tata we wszystkim musiał mu pomagać, nieraz ratował go z wielkich opresji. 
Tata pracuje w Straży Miejskiej, nie boi się też prac wykończeniowych/remontowych. Zawsze pracował i dorabiał, utrzymywał mnie i moich dwóch braci oraz moją mamę, która się nami opiekowała do czasu, aż mogliśmy sami o siebie zadbać, gdy ona poszła do pracy. Wreszcie po latach harówy tata postanowił, że kupi sobie drugi samochód, tylko dla siebie i mamy (tutaj dodam, że wspólnym autem, rodzinnym, było stare, 20-letnie kombi). Kupił sobie kilkuletnie sportowe auto – chciał, to i kupił, wreszcie spełnił jakieś swoje marzenie.

Pewnego dnia szef zawezwał ojca do siebie i wręczył mu dokument. W owym papierku był donos, niby anonimowy, ale z treści i szczegółów od razu wiadome było, że napisany przez brata mojego taty. Było tam mniej więcej napisane, że ojciec ma dwa samochody, buduje dom na działce pod miastem (tata kupił działkę kilkanaście lat temu i do tej pory jeszcze nie dokończył budowy, wszystko robi tam sam, od zera), wyjeżdża raz w roku na wakacje (tylko Polska, góry lub morze), a przecież ma wielką rodzinę na utrzymaniu i to niemożliwe, by uczciwie na to wszystko zarobił...

Ojcu jakoś udało się z tego wytłumaczyć, bo od 30 lat pracuje w tej firmie i dobrze go znają. Od tamtej pory nie mamy już jednak wujka, bo kto by chciał kogoś takiego zaliczać do członków rodziny... Ludzka zawiść nie zna granic.

#lNmuL

Nie jestem jakimś wybitnym znawcą finansów. Nie jestem typem guru z YouTube. Ale dam Wam tylko jedną dobrą radę, zwłaszcza dla tych, co pracują na etacie: jeśli zostaje Wam jakakolwiek nadwyżka finansowa, to przez jakiś czas zaciskajcie pasa i zróbcie sobie jak największą poduszkę finansową. Wiem, że wymaga to wielu wyrzeczeń, np. brak podróży na wakacje, oszczędne życie itp. Ale zróbcie to, bo pamiętajcie, że nie zawsze koniunktura musi być dobra, może przyjść recesja, może być redukcja zatrudnienia. Pamiętajcie, że patologiczny polski rynek pracy i cała ta januszerka i psychopaci tylko zacierają ręce i czekają, aż wahadło odbije w drugą stronę. Moim zdaniem życie od pierwszego do pierwszego i życie na łasce czegoś tak porypanego jak polski rynek pracy jest skrajnym brakiem myślenia długofalowego i igraniem z ogniem.

Jeśli przy bezrobociu bliskim zeru (jak u mnie, bo ja mieszkam w jednym z regionów Polski, gdzie totalnie nie ma ludzi do pracy i do wskaźnika bezrobocia wchodzą tylko osoby, które i tak nie poszłyby do pracy, bo nie muszą) właściciele firm i zarządy są przekonani, że ludzie walą drzwiami i oknami, że na pstryknięcie mają tabuny chętnych i warunki są dziadowskie, a wymagają dalej dwóch języków biegle, ścisłych umiejętności, doświadczenia we wszystkim i absolwentów Harvardu za 3,5 netto na czas określony, to co będzie wtedy, gdy bezrobocie wzrośnie do 7, 8 albo 10 procent?

Lepiej miejcie te hajsy, chociaż na pół roku życia, to zawsze jak Wam dokręcą śrubę w robocie, to możecie wyśmiać ich prosto w twarz, bo na zmiany nie ma co liczyć, ten mental się nie zmieni.
vylarr Odpowiedz

1/5 Polaków nie ma żadnych oszczędności, a z tych co mają 1/3 ma oszczędności do 5k, Jednocześnie blisko 40% ludności musi spłacać jakieś kredyty, czy pożyczki, 9% Polaków jest wpisana do rejestru dłużników z powodu zaległego zadłużenia lub opóźnień spłaty kredytu. A dla 40% Polaków utrata pracy i nie znalezienie innej w ciągu miesiąca oznaczała by katastrofę. Jedynie 14% ma oszczędności pozwalające przetrwać ponad rok. Pomimo że 70% Polaków ma możliwości do regularnego oszczędzania, to regularnie oszczędza 20%. - po prostu Polacy nie są nawykli do oszczędności. Duża część społeczeństwa nawet nie zdaje sobie sprawy ile wydaje na duperele - drobne przyjemności, o nałogach nie wspominając, a nie mając oszczędności ludzie sami kręcą na siebie sznur. Oszczędności to nie tylko kasa na "czarną godzinę", to także bezpieczeństwo w sprawie pracy - gdy pracujesz w "Januszexie", wkurza cie szef, albo inni pracownicy, to można spokojnie nie godzić się na takie traktowanie i odejść, bez obawy zdechnięcia z głodu, jeżeli nie znajdzie się szybko innej pracy. Właśnie przez tych 40%, którzy co nie mają/mają niewielkie oszczędności, mogą istnieć "Janusze biznesu" - bo mają kogo wykorzystywać, a taka osoba musi się na to godzić, bo nie ma wyboru.

Postac Odpowiedz

To przez jaki czas mam jak najbardziej zaciskać pasa, żeby stworzyć sobie "jak największą" poduszkę finansową?

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (1)

#J1vO9

Mam 35 lat i nie mam nic. Plan był inny. Miało być piękne życie, wymarzony partner, dwójka dzieci, szczęście i poczucie spełnienia, świetna praca, ciągły rozwój, mieszkanie czy najlepiej dom, dobra okolica, sympatyczni sąsiedzi. Oczami wyobraźni widziałam to. Wiedziałam, czego chcę. Teraz mam 35 lat i nie zostało nic z mych marzeń. I nie zapowiada się, że kiedykolwiek to się zmieni...
Chyba najtrudniej jest ocenić samego siebie, a cudze błędy jest zobaczyć dużo łatwiej, dlatego liczę na konstruktywną krytykę tego, co robię nie tak. Starałam się analizować problem od strony psychologicznej. Czytałam różną literaturę dotycząca związków, tego jak naprawdę wygląda życie we dwoje i jedno co mogę powiedzieć, to że żałuję, że tak późno odkryłam prawdę. Przede wszystkim dostrzegłam różnice między literaturą fachową a bzdurami, jakimi karmią nas media. Jedno nie ma nic wspólnego z drugim. Życie nie ma nic wspólnego z medialną fikcją. Ale lepiej późno się zorientować niż wcale.

Mimo nowego spojrzenia na problem, nadal przyciągam do siebie osoby mocno dysfunkcyjne. Nie razi mnie czyjaś niedoskonałość, bo kilka lat temu sama byłam taką osobą. Aczkolwiek najgorsze jest to, że ci mężczyźni nie widzą problemu i nie chcą niczego zmieniać w sobie. Dla własnego dobra ucinam od razu takie znajomości. Ja po prostu nie mam już czasu na męskie gierki, na szantaż emocjonalny, niedojrzałość i nieodpowiednie podejście do pieniędzy. Przesadny materializm w parze z brakiem szacunku do drugiego człowieka albo kolejna skrajność – niechęć do pracy zawodowej i myślenie, że bez pralki i lodówki są się żyć. Następny typ osób, który przyciągam, to wszelkiej maści napaleńcy, którzy myślą tylko o seksie. Kiedyś usłyszałam, że sama jestem sobie winna z powodu ostrego makijażu. Przyznaję, że kiedyś tak się malowałam, ale to już przeszłość. Teraz postanowiłam zmienić swój image na bardziej stonowany. Obecnie jedynie delikatnie podkreślę oczy, ubieram się skromnie, żadnych głębokich dekoltów, a mimo to nic się nie zmieniło. Wszyscy, którzy mnie zaczepiają nawet nie ukrywają, że chodzi im o szybki numerek. Sorry, ale nie mam czasu na takich ludzi. 
Naprawdę nie wiem dlaczego tak się dzieje, że przyciągam jakiś margines. To samo jest w internecie. Na portalu zamieszczam opis swojej osoby, swoje liczne zainteresowania, jak medycyna, kinematografia, muzyka, nawet astronomia, zaznaczam, że moim ideałem jest mężczyzna inteligentny, empatyczny, o dobrym sercu, ale też dojrzały emocjonalnie i mający odwagę założyć rodzinę. Jednak efekt jest odwrotny od założonego i w zasadzie nie różni się od tego, z czym co wieczór spotykam się w klubie. Mam już dość takiej rzeczywistości. Liczę na Waszą konstruktywną krytykę. Co robię nie tak?
Pozdrawiam.
ingselentall Odpowiedz

Masz szczytne hasła, ale Twoje wnętrze jest wciąż dysfunkcyjne, więc wciąż przyciągasz podobnych sobie dysfunckjonałów. Nie musisz dziękować.

Postac Odpowiedz

#tPHXq
Proszę, oto wyznanie faceta szukającego związku.

Zobacz więcej komentarzy (7)

#VzL1P

Sponiewierany przez życie... na własną prośbę.
Przez 3 lata 5 miesięcy i 11 dni byłem bezdomny. Niestety nie z wyboru, no może nie do końca, ale od początku.

Mając lat 16-17, byłem tym typem młodzieży, której nikt nie cierpiał. Dresy, bluzy z kapturem... Zacząłem (wtedy to było bardzo dochodowym zajęciem) kraść radia samochodowe, potem inne fanty. W wieku 18 lat wpadłem. Dostałem 3 lata w zawieszeniu na dwa i 180 godzin prac społecznych. Oczywiście zawiasy złamałem, trafiłem na 1,5 roku za kratki, gdzie niczego się nie nauczyłem. Wyszedłem, mając 20 lat. W gazecie była oferta pracy u gospodarza w Niemczech. Wyjechałem, to były złote czasy na takie wyjazdy. W trzy miesiące zarobiłem tyle, co w Polsce w półtora roku. W Niemczech trafiłem na grupę polskiego pochodzenia i ponownie kradłem, radia i inne fanty, łącznie z ciuchami, sprzętem RTV i tak dalej. Namierzyła nas policja i uciekłem do Polski.
Miałem około 40 .tys marek w kieszeni i jakieś drugie tyle w innych walutach. Wynająłem mieszkanie w Poznaniu i żyłem jak król.
W wieku 26 lat pieniędzy brakło i trafiłem na ulicę... To były najgorsze 3 lata, 5 miesięcy i 11 dni. Żyłem w brudzie i zimnie, jadłem, co było i spałem, gdzie się dało. Wyjechałem do Warszawy, tam spędziłem kolejne miesiące i lata, tułałem się, szukałem pracy, kradłem jedzenie oraz wszystko, co się dało sprzedać.
W wieku 28 lat trafiłem przed sąd. Wyszedłem, mając 30 lat na karku. Postanowiłem zmienić swoje życie, bo byłem zakałą i patologią. Nie mając wykształcenia i kompetencji, trafiłem na pracę przy naprawie dróg. Ciężka i męcząca praca, ale nie zadawali pytań, a wypłata była co tydzień. Zamieszkałem w hostelu z innymi ludźmi w pokoju. Potem wynająłem kawalerkę za ogromną część wypłaty, ale bez papierów i wymagań – poza pieniędzmi. 
Tak spędziłem trzy lata, zmieniłem pracę i mieszkanie. Życie potoczyło się jakoś do przodu. Bez większego ekscesów.
Teraz jestem w wieku średnim. Teraz śpię w czystej pościeli, obok mnie żona, a w mojej głowie sny. Jak kradnę, jak niszczę życie swoje i innych... I najstraszniejszy koszmar – budzę się, czując, jak małe łapki drepczą po moich śmierdzących spodniach, a szczur próbuje wepchnąć się pod kurtkę, gdzieś tam, na końcu świata. Wtedy budzę się ponownie już naprawdę, ale i tak słyszę w głowie to charakterystyczne chrobotanie szczurzych łapek, ten pisk, ten smród, gdy przeszedł po twarzy, stając akurat na bluzkę. 
Czy żałuję? Zawsze. Czy patrzę w przód? Tylko tam, za mną nie ma nic dobrego.

#tPHXq

Jestem trzydziestoparoletnim facetem od kilku lat będącym singlem. Po ostatnim rozstaniu zrobiłem sobie przerwę od relacji, przemyślałem wszystko, wyciągnąłem wnioski.

Jakiś rok temu wróciłem na „rynek matrymonialny”. Pomyślałem, że szybko kogoś poznam – w końcu stolica Polski, wiele kobiet. I wiecie co? Jest dramat. Problem tkwi w tym, że kobiety są mną naprawdę zainteresowane, ale nie takie, którymi ja jestem zainteresowany. Wśród wzdychających do mnie królują samotne matki (założyłem, że nie jestem takimi zainteresowany – każdy ma prawo do własnych wymagań) oraz dziewczyny w jakiś sposób dziwne lub z problemami. Miałem już przypadek, gdzie na umówione spotkanie dziewczyna przyszła totalnie pijana, w innej sytuacji po obiecującym spotkaniu dziewczyna przyznała się do poważnych zaburzeń psychicznych. Nie wspomnę już o przypadkach, w których na żywo kobieta wyglądała totalnie inaczej niż na zdjęciach. Tak jakbym miał zmienić zdanie na żywo, mimo tego że czułem się oszukany.


Każda kobieta, która mi się spodoba okazuje się mną niezainteresowana lub bardzo szybko mnie spławia. A kobiety, którymi ja nie jestem zainteresowany? Szczerze rozmawiam z taką, informuję, że jednak nie jest w moim typie. Efekt? Z jedną musiałem po kilku dniach porozmawiać po raz drugi, bo myślała, że zmienię zdanie i wręcz zamęczała mnie wiadomościami. Ostatnio inna po spotkaniu, po którym również stwierdziłem, że to nie to, proponowała mi, żebyśmy się chociaż na seks umówili. 
Czy Wam również jest tak trudno znaleźć kogoś, z kim wzajemnie poczujecie „to coś”?
Postac Odpowiedz

Masz ponad trzydzieści lat. Pary często się dobierają wcześniej. Poznanie kogoś, kto jest "normalny", bezdzietny, otwarty na związek zwyczajnie z wiekiem robi się trudniejsze. Co nie znaczy, że niemożliwe i mam nadzieję, że trafisz na kogoś, z kim będziesz szczęśliwy.

Anonimowe6669 Odpowiedz

Może szukasz nie na swoim poziomie i musisz obniżyć wymagania żeby kogoś znaleźć? Albo, jeśli korzystasz z aplikacji randkowej, możesz mieć np. źle skonfigurowany profil. No i z wiekiem jednak jest coraz trudniej kogoś znaleźć, także facetom, bo wiele kobiet w Twoim wieku jest zajętych, a młodsze niekoniecznie są zainteresowane taką różnicą wieku (noe wszystkie przynajmniej). Możesz tez rozszerzyć zakres poza Warszawę, może ktoś będzie chciał się przeprowadzić albo znajdziesz kogoś, dla kogo Ty będziesz chciał.

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (3)
Dodaj anonimowe wyznanie