Zawsze byłam dobrą uczennicą. Same piątki, wyróżnienia, ratowanie honoru szkoły na przeróżnych jasełkach bo ktoś zachorował i trzeba było nauczyć się tekstu w kilka godzin itd. Sytuacja, która opiszę wydarzyła się w maju czyli miesiąc przed skończeniem gimnazjum. Pewnego dnia dostaliśmy w domu wiadomość że szwagier mamy się powiesił. Od razu pojechaliśmy do ciotki z pomocą. Po całym pogrzebie wróciłam do szkoły, a ze był to czas, w którym internet nie był wszędzie a mieszkamy na kompletnym zadupiu, na lekcji języka niemieckiego zgłosiłam nieprzygotowanie. Następnego dnia pani od Niemca podczas dzwonka na lekcje coś do mnie powiedziała a ja nie bardzo usłyszałam co. Po wejściu do klasy pani przy całej klasie zapytała mnie: co masz na swoje usprawiedliwienie? Całe twoje życie jest jednym wielkim kłamstwem…. Po czym gdy się rozpłakałam, nazwała mnie księżniczką i upokarzała mnie tak do końca lekcji. Po dzwonku wybiegłam z płaczem do toalety a ona zaraz za mną… zapytała skąd ta histeria.
Wiecie jaki był powód? Podobno podczas tego dzwonka powiedziała zebym podniosła jakiś papierek z podłogi. A tak właściwie że zgłosiłam nieprzygotowanie…. Musiałam jej przysiądz, ze z nikim się nie kontaktowałam. Po czym powiedziała ze mnie przeprasza. Upokarzała mnie przy wszystkich przez 45 minut a przeprosiła na osobności w damskim kiblu. Do końca szkoły miałam wywalone na ten przedmiot, z którego miałam przez całe życie same piątki.
Od tamtej chwili nie mogłam spać po nocach bo bałam się ze sobie coś zrobię…. Do dziś mnie to trochę prześladuje choć wiele rzeczy przepracowałam… Mam 32 lata a te słowa: „twoje życie to jedno wielkie kłamstwo” prześladują mnie do dziś…. Jak można powiedzieć tak do dziecka?
Dodaj anonimowe wyznanie