#DEd4z
Pewnego dnia siedzę wieczorem i masuję mu brzuchol po zabawie z piłką. Masuję, masuję, aż w pewnym momencie wyczułem gulkę, najpierw jedną, później drugą. Patrzę, a tu kilka takich krostek... A że jestem trochę przewrażliwiony – pies ma problemy zdrowotne – na biegu się zebrałem i wyleciałem z nim z domu do weterynarza. Jak już dotarliśmy, proszę panią z recepcji, że mój czworonożny przyjaciel ma jakieś krosty na brzuchu i koniecznie muszę się dostać do pani doktor.
Czekałem ze 40 minut, w międzyczasie cały czas przyglądając się tym dziwom. Wchodzę do gabinetu, nakreślam temat, pokazuję, opisuję... I co?
Pani weterynarz patrzy na mnie jak na debila i mówi: „Przecież to są sutki”. Ja na to „Jak to sutki, jak to jest pies, a nie suka?”. Ona odpowiada: „A pan to, przepraszam, nie ma sutków?”.
Spaliłem się ze wstydu i wyszedłem.
PS Nie byłem pijany :/
I tak jesteś w miarę ogarnięty i ostrożny, bo najpierw zapytałeś co to jest. Niektórzy myślą, że to kleszcze i... cóż, starają się je usunąć domowymi sposobami.
Mnóstwo ludzi przychodzi dokładnie z tym samym. Plus dla Ciebie, że w momencie kiedy myślisz, że coś jest nie tak nie czekasz iluś dni tylko po prostu bierzesz psa do weterynarza.
#pjfm0
Moja prababcia uważa, że był to anioł nie człowiek, wszystko załatwił i z każdym się dogadał. Mówi też, że brakuje takich osób w policji, bo z nikim się nie cackał, tylko „lał i patrzył, czy równo puchnie” i że „on by zrobił ze wszystkim porządek”.
Myślę, że nie jest ona do końca świadoma, jak mąż to wszystko załatwiał.
Generalnie w rodzinie mowa jest o nim jako wspaniałym człowieku i milicjancie.
O jego „przygodzie” z UB dowiedziałam się, wpisując jego imię i nazwisko w wyszukiwarkę (bo skoro taki zasłużony, to może coś o nim będzie). Wyskoczyła lista osób poszukiwanych i on na niej figurował. Pokazałam to mamie, a ona kazała nikomu o tym nie mówić. Potem rozmawiała o tym z ciocią, a ta stwierdziła, że takie były czasy.
Głupio mi o tym pisać, bo czuję się trochę jakbym, nie wiem, zdradzała rodzinę? Ale prawda jest taka, że wstyd mi za pradziadka, bo wcale nie był dobrym człowiekiem.
To dobrze, że umiesz spojrzeć na niego krytycznie. Nie każdy potrafi. Mogę sobie zbić z Tobą piątkę. Mam podwójne obywatelstwo - polskie i niemieckie. Dziadek też. On bardzo lubi Niemców, ale przyznaje, że nie mieliśmy niemieckich przodków. U mnie w domu mówiło się, że pradziadek udawał Niemca podczas wojny. Niedawno dowiedziałam się, że było trochę inaczej. Był Volksdeutschem. Ale nawet to nie ocaliło go od śmierci. Zginął, rozstrzelany przez Niemców. Taki paradoks. Całe życie wstydzę się tego obywatelstwa i nie przyznaję się do niego nawet przyjaciołom. Myślę o tym, żeby z niego zrezygnować.
Pradziadek był i się zmył. Gorszym problemem są czczący pamięć takich pradziadków potomkowie, a najgorszym problemem są ci potomkowie, którzy kontynuują "puściznę" pradziadziów-oprawców.
#vLhkf
Idz do specjalisty, to może być depresja poporodowa, nawet jeśli nie widzisz objawow
Masz depresję poporodową. To się leczy. Zajmij się tym szybko, bo krzywdzisz dziecko.
#96eWJ
Ostatnio w ręce wpadł mi wspaniały kawałek drewna i postanowiłem zrobić z niego laskę dla dziadka. Standardowo przed rozpoczęciem roboty szukałem porad technicznych, jak zabrać się do tematu.
Tym razem internet przebił moje oczekiwania. Po wpisaniu pytania „jak zrobić laskę” mocno zdziwiłem się otrzymanymi wynikami.
Gorsze wyniki byłyby jak byś wpisał "jak zrobić laskę dziadkowi"...
Moja nauczycielka kiedyś chciała sprawdzić ile kosztuje laska dla pewnej pani, wpisała "laska cena" i wyskoczyły nagie panie xD
#RyTKI
Teraz mam 22 lata i studiuję w innym mieście. Ojciec co jakiś czas pyta, czy nie potrzebuję kasy, i tyle.
Ostatnio skontaktowała się ze mną za to moja matka. Nie mam pojęcia, jak mnie znalazła. Powiedziała, że wróciła do Polski (chyba cały ten czas mieszkała za granicą, w sumie nie wiem) i chce się ze mną spotkać, żeby naprawić naszą relację. Jaką niby relację?! Nie wiem, czy ojciec o tym wie, ale chyba nie, bo nic nie wspominał. Ja też mu o tym nie mówiłem. Co więcej, matka mi powiedziała, że mam siostrę, która ma teraz 15 lat i też by chciała mnie poznać.
Na początku w ogóle nie brałem pod uwagę spotkania. To dla mnie obca kobieta i w ogóle jej nie pamiętam. No ale mam siostrę... W sumie to nawet chyba chciałbym ją poznać. Sam nie wiem. Właściwie nie mam rodziny, oprócz ojca, z którym gadam raz na miesiąc i to w sumie o niczym. A teraz matka i siostra? No chciałbym mieć z nimi jakieś relacje. Chyba. Tylko to wszystko nie takie proste. Nie wiem, jak one zareagują na mój widok. Nie wiem, jak ja zareaguję. Nie wiem, czy w ogóle da się z tego coś zbudować. Nie wiem, czy warto próbować. Boję się rozczarowania.
Potraktuj to jak jakąś znajomość. Tak jakbyś poznał kogoś w necie, albo gdzieś tam. Spotkacie się, a potem zobaczycie co dalej. Nie musisz czuć się do niczego zobowiązany, w sumie to po tym jak matka cię zostawiła, masz prawo nie chcieć jej znać.
Może jest dobrym człowiekiem, może złym, nie dowiesz się jak się nie spotkasz. Tak samo z siostrą.
Nic nie szkodzi Ci spróbować. Uważam, że warto się z nimi spotkać chociażby z ciekawości. Niektórzy ludzie po latach żałują i chcą naprawić błędy. Ja mam trochę krewnych, ale z niektórymi nie idzie się dogadać. Rodzeństwa nie mam, z najbliższym kuzynostwem (skromna liczba), nie mam relacji, a to dalsze ma swoje życie. Zastanawiam się, czy nie masz żadnego dalszego kuzynostwa. Twoi dziadkowie na pewno mieli jakieś rodzeństwo, które ma potomków. Mógłbyś próbować nawiązać z nimi kontakt. Sama mam zamiar mieć kilkoro dzieci, wychować je na zgodne i rodzinne osoby, żeby miały siebie nawzajem. Bardzo dużo zależy od wychowania. Życzę Ci, żebyś nie czuł się w życiu samotny, bo to jedna z najgorszych rzeczy. Można też trzymać się z obcymi, w jakimś stopniu mogą zastąpić rodzinę.
#955qB
Czytając to wyznanie cieszę się, że nie umarłam młodo, przez co się zestarzeję i nie będę wiecznie młodym materiałem na pamięciówki dla jakiegoś onanisty...
Spokojna twoja rozczochrana, jeśli fantazjujesz o osobach, które podobały ci się za życia i fantazjujesz o nich jak o żywych a nie o trupach to nie ma to nic wspólnego z nekrofilią.
#lhczj
To samo co zawsze: nie nauczyłeś się stawiać granic, byłeś dawcą, nie oczekując nic w zamian, więc wlazła Ci na głowę i tyle. Uważa Cię za zdobytego i usidlonego, a Twoje problemy nie są istotne, bo co z tego, że je masz? Jej sytuacja się nie zmienia. A jeszcze sam piszesz, że przecież i tak nie odejdziesz.
Zaprzestań być taki nice guy i zobacz w którą stronę to zacznie zmierzać.
Nie marnuj sobie życia, rzuć wariatkę i poszukaj sobie normalnej, zdrowej psychicznie samicy. Powodzenia!
#ktjht
Ze względu na ograniczoną powierzchnię sklep jest dość mocno zastawiony sprzętami. Podczas zakupów usłyszałem dochodzące gdzieś z góry:
– Czy mógłby mi pan pomóc?
Spojrzałem w tamtą stronę i krzyknąłem zdziwionym głosem:
– Gdzie pani tam weszła?!
Aż inni klienci zaczęli się oglądać.
Okazało się, że nigdzie nie weszła, po prostu pani miała dwa metry, a ja niecałe metr siedemdziesiąt, i w dodatku nie widziałem całej sylwetki. Pani miała jakiś problem ze smartfonem i podejrzewała, słusznie zresztą, że może sobie z nim poradzę :)
W sumie śmieszne.
#tOpTK
Pamiętam ten moment, kiedy to będąc lekko przeziębiony, zostałem w domu sam. Rodzice nie mogli wziąć zwolnienia, bo praca itd. Mając 7, może 8 lat, leżałem w łóżku, a ponieważ w telewizji były tylko dwa programy, szybko znudziło mi się oglądanie obrad sejmu. Co by tu zrobić? Czym się zająć?
O, lampka stoi na stoliku z abażurem i przełącznikiem na kabelku!
Pstryk – świeci, pstryk – gaśnie... Ładnie świeci, ale co tam jest pod tym abażurem?
O, żarówka! A co się stanie, jak tę żarówkę się wykręci? Gaśnie!
Aha, czyli wyłączyć lampkę można albo przełącznikiem, albo wykręcając żarówkę.
No OK, ale co powoduje, że żarówka świeci? Co jest tam w środku? W oprawce?
Wykręciłem więc żarówkę i włożyłem palec do środka.
Wtedy jeszcze 220 V przeleciało przez mój organizm niczym tajfun, stawiając mnie do pionu na łóżku. Szybko pozbyłem się znudzenia, choroby i można powiedzieć, podładowałem baterię do pełna.
A lata potem ostałem elektrykiem i elektronikiem. Pozdrawiam kolegów po fachu.
Równie interesująco przebiega badanie (gwoździem) dziurki w gniazdku elektrycznym XD
Jak widać żyję, jedynie dość solidnie odrzuciło mnie od ściany.
Nie, nie jestem elektrykiem - ale to zdarzenie nauczyło mnie szacunku do wszelkich elektro-urządzeń ;)
"Jestem z pokolenia, które wychowywało się samo. To było normalne, że po szkole robiliśmy sobie sami obiad"
Wbrew temu, co tutaj sugerujesz, to było o wiele lepsze wychowanie, niż wiele dzieci otrzymuje dzisiaj... O ile dobrze rozumiem - bo jeśli miałeś w domu składniki na obiad i instrukcję od rodziców (przynajmniej na początku) co z nimi zrobić, żeby obiad powstał, to jest to pełnowartościowy element nauczenia dziecka samodzielności i odpowiedzialności.