#7x6Nh
Trafiłem tu kiedyś na post pewnego członka, który opisywał swoją sytuację związaną ze swoim uzależnieniem alkoholowym. Czytałem go jak mantrę każdego dnia. Jak bardzo ja mu wtedy zazdrościłem, że się mu udało... Myślałem, czy ja kiedyś będę miał na tyle wewnętrznej siły i odwagi, aby pokonać głód alkoholowy, aby nie sięgnąć po alkohol, aby następnego dnia obudzić się trzeźwym, aby moje dziecko nie widziało mnie pijącego, aby spojrzeć w lustro i być z siebie chociaż troszkę dumnym, że zrobiłem malutki krok do lepszego jutra, do trzeźwego jutra.
Dzisiaj mija 10 miesięcy, odkąd jestem trzeźwy. Starsze dziecko „odzyskało” ojca. Poświęcam mu więcej czasu na zabawę, spacerki, spędzanie wspólnego czasu. Młodsza urodziła się, jak już nie piłem, więc nie widziała nigdy ojca z alkoholem, z czego jestem cholernie dumny. Bardzo żałuję czasu straconego przy starszym dziecku, że zamiast wspólnie go spędzać, wybierałem alkohol.
Myślałem, że nie ma dla mnie nadziei, że już nie wyjdę z tego gówna. Panowie, walczcie o to, co w życiu ważne. Nie poddawajcie się. Zawsze tli się iskierka nadziei. Ja swoją szansę wykorzystałem. Teraz po czasie uważam, że życie w trzeźwości jest dużo piękniejsze. Świat bez alkoholu jest jeszcze piękniejszy. Dziękuję wszystkim, których posty i komentarze pod nimi motywowały mnie do własnej walki z uzależnieniem. 💪Pozdrawiam
Jesteś bohaterem i super-tatą. Tak trzymaj!
Gratulacje i powonienia w dalszej drodze!
#ZDINk
Zawsze działa :D
To ona ma patent na to żebyś zmywał naczynia wtedy
kiedy chce.
Jak wytresować faceta ^^
#MXJcG
Rozumiem Cię autorze doskonale. Przechodzi przez to przez co przechodzi sporo facetów rozważając kwestie potomstwa.
Dzieci to wydarzenie które z jednej strony jest naturalne i nie wywraca świata do góry nogami, po porodzie dalej będziesz chodził do pracy, dalej będziesz miał znajomych, jak Co się uda logistykę ogarnąć to dalej będziesz miał hobby i zainteresowania. Zasadniczo będziesz tym samym człowiekiem.
Z drugiej strony zmieni się niemal wszystko :) jeśli będziesz je kochał to przede wszystkim zmienią się Twoje priorytety i podejście do opieki nad dzieckiem. Będziesz przemęczony, będziesz zestresowany, będziesz miał na początku taki deficyt snu że je pientole.
Aaaaaale...
... jeśli uda Ci się to przetrwać to nigdy nie zapomnisz jak pierwszy raz usłyszysz "taaaaato!!! Kofam cię!!!"
Obawy i lęk przed tym czy będzie się dobrym ojcem są normalne. Masz prawo się bać. Gorzej by było, moim zdaniem, gdybyś szedł pełen pych na pewniaka, że przecież co? "Ja nie dam rady?!" Taki mindset jest moim zdaniem gorszy.
Tylko pamiętaj też, że to czy chcesz zostać ojcem czy nie powinno być tylko i wyłącznie Twoją decyzją. Nikt, nawet najbardziej ukochaną dziewczyna na świecie nie powinien Cie przymuszać.
Naciski dziewczyny i twój brak wyrażenia swojego zdania ciężko nazwać "ROZMOWĄ o dzieciach w przyszłości".
#d5c5f
Niedawno miałam z nim spięcie w SMS-ach, bo napisałam mu życzenia imieninowe, a on odpisał, że po co piszę, przecież się nim nie interesuję. Od słowa do słowa pokłóciliśmy się o to, że jest leniwy, nic nie robi, że nawet na ślub mi nie pomógł deski przyciąć i musiałam czekać dwa tygodnie, aż narzeczony wróci z delegacji. Mniejsza o to. Dwa tygodnie później pojechałam do nich i od progu awantura, ciężka atmosfera. Potem wieczorem ojciec się napił ze swoim bratem i zaczął ryczeć, że on nie chce żyć, że jemu może i by się chciało, jakby miał wnuki (mam dopiero 24 lata, w tym roku biorę ślub), że on się powiesi itp.
Z początku to mną wstrząsnęło i się poryczałam. Błagałam tego starego pierdołę, żeby tego nie robił. Mama była niewzruszona. W końcu, po 3h rozmów, zgodził się na wizytę u psychologa. Poszłam spać, a raczej ryczeć w łóżku i z dołu słyszałam, jak chrapie. Nazajutrz pytam, czy pamięta, co mówił. Potwierdził, po czym powiedział, że on to sobie tak tylko gadał i mam mu dać spokój. Kiedy wkurzona zaczęłam się pakować, bo mam dosyć takiej atmosfery i szantażu emocjonalnego z ich strony, znowu zaczął grozić, że się zabije, bo on nie ma wnuków i jedyna jego radość w życiu to wędkarstwo. Nie rodzina czy przyjaciele, tylko ryby, co skutecznie udowodnił, pakując się i jadąc nad wodę. Dodatkowo był wielce zdziwiony, czemu ja się denerwuję.
Już mnie to wykańcza psychicznie. Mieszkam 70 km dalej i w dni robocze mam względny spokój, a potem zaczynają się telefony i płacz, że czemu nie przyjeżdżam, nie dbam o starych rodziców itp., na dodatek jestem jedynaczką, więc nawet nie mogę na nikogo zwalić odpowiedzialności. Obydwoje ryją mi głowę strasznie. Mam takie traumy już, że nie mogę spać w nocy, jednak urwanie kontaktu nie wchodzi w grę. Wielokrotnie próbowałam, zawsze potem były groźby samobójstwa, płacz przez telefon albo nawet przyjazd do mnie do mieszkania z awanturą. Narzeczony zachęca mnie do wyprowadzki, szybkiego ślubu bez rodziny i życia na nowo i mocno się nad tym zastanawiam, ale no... To jednak rodzice. Kocham ich pomimo wszystko, choć wiem, że nie powinnam.
Skoro wiesz, że szantaż jest tylko szantażem to się dajesz im urabiać. Niestety niektórych ludzi trzeba odciąć stanowczo. Nie będzie lepiej, nie zmienią się, nie po takim czasie. Do tego trzeba chęci a wątpię, żeby były z tego co piszesz. Im dłużej będziesz im dawać atencję tym dłużej będą się nakręcać.
Jedyna dobra rada: zerwij kontakt z tymi wariatami DO ZERA. Powodzenia!
#pzbm1
Spojrzałam na niego zdziwiona, bo co prawda ostatnio mieliśmy kilka spięć, ale nic wielkiego, więc odpowiedziałam, że nie.
Wtedy usłyszałam: „Ale ja chcę...”.
I w tym momencie pękło mi serce... Tak bardzo, że nawet płakać nie potrafię.
Masz kilka opcji.
1. Postarać się naprawić związek.
2. Pozwolić mu odejść.
3. Nie przyjmować do wiadomości, może jakoś to będzie.
4. Zmienić się w zawistną jędzę i wszystko utrudniać.
Co za koszmarny brak komunikacji :( Żeby robić do krytycznego momentu w związku, nawet o tym nie wiedząc? Rozmawialiście kiedykolwiek o swoich problemach? Próbowaliście je rozpracować?
#28RI5
Nigdy nie przyznam się do tego, że to byłam ja...
Nie mów mu bo i Ciebie wyrzuci xd
Ciekawe co by było, gdybyście nie mieli psa 😏
#fdi6v
Jestem zwyczajną, młodą kobietą. Mam 21 lat, cudownego męża i najcudowniejszego (dla mnie rzecz jasna) syna. Syn urodził się (co ważne) 5 miesięcy po ślubie. Był planowany, starania zaczęliśmy jeszcze przed ślubem ze względu na małe szanse na potomka z mojej strony, jednak mieliśmy już ustaloną datę w urzędzie. Nie chcieliśmy hucznego wesela, jedynie malutkie przyjęcie dla najbliższych (max. 15 osób), co dla niektórych jest równoznaczne z tym, że była wpadka, a my zginiemy marnie. Zdecydowana większość ludzi wie, że zmarnowałam sobie życie, bo na 100% będę chciała jeszcze poszaleć na dyskotekach (wtf?! nie znoszę dyskotek), a mąż mi zabroni. Dom? Jaki dom, on nie może mieć dobrej pracy i was nie stać! Ma dobrą pracę? Pewnie ktoś mu załatwił! Nowe auto?? Po co wam to! Widzieliśmy za 1000 zł, Niemiec płakał, jak sprzedawał, rocznik 1990, no nówka sztuka! Ty do pracy, jak mały będzie miał 2 lata? W domu siedzieć, rodzeństwo małemu zafundować, zająć się domem! Te karierowiczki...
Hitem było to, jak pół rodziny obraziło się na mnie, że do naszego mieszkania (jeszcze wynajmujemy, chcemy spokojnie uzbierać na część domu i resztę na kredyt) nie zaprosimy połowy rodziny na wakacje, przecież mamy gdzie przenocować i nas stać (dwa pokoje, pracuje tylko mąż, a cenimy sobie nasz spokój), bo mieszkamy za granicą!
Do tego opowiadania skłoniły mnie wczorajsze wydarzenia. Zadzwonił jeden ze znajomych i poprosił o pożyczkę na samochód, blisko 6000 zł, bo my na 100% mamy taką kwotę na teraz, a on byle czym nie będzie jeździł, bo wstyd. Ten sam, który wtórował złotym myślom opisanym wyżej...
Pomagamy znajomym, rodzinie tyle, ile możemy. Chcemy wziąć kredyt, kupić dom, wziąć auto na raty, jak tylko wrócę do pracy; jednak większości się w głowie poprzewracało i myślą, że mamy kokosy i mamy dawać im kasę bo tak, bo skoro my mamy na normalne życie, a nie biedowanie, to im się należy. Nie mamy 6000 zł do pożyczenia ot tak, tym bardziej komuś, kto jest taki wobec nas.
Btw. narzekającym na ciężkie życie w Polsce oferowaliśmy pomoc w znalezieniu tu pracy, nawet zamieszkanie u nas na jakiś czas za symboliczne pieniądze. Nie chcieli, bo to za daleko od rodziny, bo wiecznie coś im nie pasuje. Spośród około 10 takich propozycji zero osób wyraziło jakąkolwiek chęć ich przemyślenia.
Narzekać jest komu, robić – niekoniecznie.
Zauwazyłam u mnie w rodzinie też coś takiego, jak mówią o kimś, kto po prostu mieszka w innym kraju, że on by mógł te 20€ podesłać, bo nie zbiednieje, a tu komuś w Polsce pomoże. Być może, ale na te 20€ też się człowiek musi napracować i za taką cenę też może zrobić zakupy. Zawsze mnie szlag trafia, jak ktoś u mnie wylicza im, że jadą na wakacje do Hiszpanii, że niby tak żyją od pierwszego do pierwszego, a jednak stać na wakacje i że po co im to. Takie wtrącanie się w to, w jaki sposób ktoś wyda pieniądze, bo panuje u nas (w rodzinie) przekonanie, że najpierw trzeba w dupę napchać innym, skoro się "powodzi", a potem sobie.
No to dosyć przykre, ale "ludzie mówio" i gadać będą, zawsze. Zawsze bedą wiedzieć lepiej.
#HUKNo
Dziś odkryłam, że jakby „skończyły mi się łzy” – nie jestem w stanie już płakać.
Straszny przykład rodzicielskiej dbałości o uczucia. Szczerze współczuję.
Masz traumę. Czas na psychologa i terapeutę. Z powodu "rodziców" składam szczere kondolencje. Niech płoną w piekle.
#tRgFJ
Odeszłam od niego, kiedy mnie drugi raz uderzył. Czemu go nie zostawiłam, kiedy zrobił to po raz pierwszy? Byłam młoda, głupia, naiwna i, szczerze mówiąc, w szoku. Zupełnie się tego po nim nie spodziewałam, aż nie mogłam uwierzyć, że to się w ogóle wydarzyło. Na szczęście mi przypomniał, kiedy zrobił to drugi raz. Dobrze, że miałam możliwość odejść.
Od tamtej pory minęło kilka lat. Ostatnio widziałam go w markecie spożywczym. Stał na środku alejki i darł się na jakąś dziewczynę (to najprawdopodobniej była jego dziewczyna, bo tak to wyglądało). Ona miała spuszczony wzrok i nic nie mówiła. Ludzie omijali ich szerokim łukiem i nie reagowali. Nie szarpał jej ani nic, więc może nie chcieli się wtrącać. Ja stałam za regałem i mnie jakby sparaliżowało. Sam ton jego głosu. Wystraszyłam się potwornie i też nie zareagowałam na to, co on robił. Po prostu szybko uciekłam, zanim mógł mnie zobaczyć.
Trochę mi wstyd, że nic nie zrobiłam, ale z drugiej strony co miałam zrobić? Powiedzieć mu, że tak nie wolno? Bałam się. A jeszcze bardziej przeraziło mnie to, jaki on nadal ma na mnie wpływ. Naprawdę wystarczył tylko jego głos, żebym zamarła. A myślałam, że zostawiłam to już wszystko za sobą. Zapomniałam i nic mi nie jest. No chyba jednak nie do końca. Pewnie nie pomógł fakt, że nigdy nikomu nie powiedziałam, dlaczego się z nim rozstałam. Wstyd mi było. Sądziłam też, że nikt mi i tak nie uwierzy, bo wszyscy go uwielbiali i bardzo się dziwili, jak mogłam go zostawić. Wstyd mi też, że nigdy nie doniosłam na niego na policję, ale tłumaczyłam sobie, że tylko mnie uderzył. To za mało, żeby iść na policję, przecież mnie nie skatował. No i powtarzam – wstyd mi było. Udawałam więc, że nic wielkiego się nie stało. Teraz widzę, że to był błąd, a on nie poniósł żadnej kary i się nie zmienił. Mam jednak nadzieję, że tej dziewczyny nie bije. Tyle że pewnie zaklinam rzeczywistość.
Ktoś kto tak się drze publicznie na swoją partnerkę a ona nie reaguje na pewno ją bije. Możesz dziewczynę odnaleźć w mediach społecznościowych i napisać do niej, że Ciebie też bił i odeszłaś i niech szuka pomocy dla siebie.
Uwierz że jak ostrzeżesz w jakiś sposób tą dziewczynę to jej pomożesz . Ja wyszłam właśnie za identycznego człowieka i niestety pokazał to dopiero po ślubie Kiedy urodziłam mu dwójkę dzieci. A był taki kochany i miał wiele byłych dziewczyn , bardzo żałuję że rządna z nich mi nie powiedziała co to za człowiek . Gdy wraca z pracy do domu to ja boję się mebel przestawić bo wiem co to będzie później . Teraz zbieram dowody aby jak najdalej od tego człowieka być i aby rodzina i przyjaciele mi uwierzyli bo wiem że każdy go lubi i uważają go za mega kochającego ojca i męża , który jest poprostu ideałem . Przez niego mam stany depresyjne , gdy mam bardzo złe myśli to myślę o dzieciach ale jest już coraz trudniej . Także pomyśl , może w jakiś sposób tej dziewczynie to przekażesz . Bo szkoda jej .
Jakby pracownik obserwował dwunastolatki to za długo by tam nie popracował.