#NFfTT
Czują się urażeni, że na Netflixie w ogóle istnieje opcja wyboru języków - głosów i napisów. Uważają, że to żałosne i że każdy w Polsce powinien znać angielski na tyle, by bez problemu zrozumieć każde zdanie wypowiadane przez aktorów.
W swoim gronie często chwalą się, że bez najmniejszego problemu rozumieją długie polityczne debaty z brytyjskiego parlamentu. Ba, coraz częściej mówią do siebie po angielsku. Zaczęło się od prostych wyrażeń typu "are you kidding me?", ale obecnie na naszym grupowym czacie trudno znaleźć choćby jedno normalne zdanie napisane po polsku.
Jedna z koleżanek ma młodszą o dziesięć lat siostrę i z dumą ogłasza, że w domu nigdy nie mówi do niej po polsku, bo chce ją nauczyć angielskiego już teraz, póki jest w podstawówce i wszystko chłonie. Myślałam, że żartuje, ale niedawno byłam świadkiem jak dzwoniła do niej i kazała sprawdzić, czy ich mama nie zostawiła kluczy w kuchni.
Mówiła przy tym z silnym brytyjskim akcentem i wściekała się na małą, że ta nie rozumie polecenia.
Kiedy planujemy wypad do kina, muszę liczyć się z tym, że bez wątpienia pójdziemy na seans po angielsku i bez napisów. Raz wymknęło mi się, że kiedy sprzątam w domu albo gotuję, to mam włączony w tle jakiś serial, ale często jest z lektorem. Powód jest bardzo prosty - nie rozumiem wszystkiego co mówią aktorzy i robiąc coś innego chcę mimo to nadążać za akcją. Zostałam zjechana i porównana do opóźnionego dziecka.
Najgorsze jest to, że ci ludzie nie dają sobie niczego wytłumaczyć. Szanuję, że tak angażują się w naukę języka, ale chyba istnieją jakieś granice. Szczególnie gdy po cichu nabijają się ze swoich rodziców czy dziadków, którzy nie rozumieją jakiejś angielskiej gry słów albo hasła z reklamy. Tak jakby oni, jako młodsi i zaznajomieni z nowym językiem, byli od nich lepsi i mądrzejsi.
Jako wzór stawiają sobie youtuberów "nauczających języka z ekranu", powtarzają jak mantrę wszystko to co im powiedzą i za najlepszy żart uznają moment, gdy któreś z nas nie radzi sobie z jakimś zagadnieniem. No i gdy ktoś jest tak głupi jak ja, by przyznać się przed grupą, że czegoś nie rozumie i prosi o pomoc.
Ja rozumiem autorkę bo wszystko jest ok gdy ma swoje granice. Wyśmiewanie kogoś nie jest fajne... Ja jak coś robię to raczej wybieram coś lekkiego do oglądania a nie psychologiczne filmy nad którymi trzeba pomyśleć a bez patrzenia trudno wyłapać kontekst szczególnie gdy jest po angielsku. Uczymy się angielskiego a istnieje pełno slangu o którym mało kto mówi w szkole.. Autorka nigdzie nie mówiła, że jej to nie interesuje a według mnie ma zdrowe podejście. Gdy dziadkowie uczyli się Rosyjskiego to małe szanse, że będą rozumieć angielskie śmieszki.
Ciekawe jaka byłaby ich reakcja, gdyby rodzice/dziadkowie zaczęli do nich nawijać po rosyjsku.
"Szczególnie gdy po cichu nabijają się ze swoich rodziców czy dziadków, którzy nie rozumieją jakiejś angielskiej gry słów albo hasła z reklamy."
Ciekawe, czy oni wiedzą cokolwiek o branży którą np. studiowali rodzice.
Albo o języku, którego rodzice się uczyli zamiast angielskiego (wiele strarszych osób miało w szkole rosyjski).
Kiedyś już chyba o tym pisałem, ale nie zaszkodzi napisać ponownie. Kolega z drogówki, pewnego razu zatrzymał samochód z niemiecką rejestracją. Mężczyzna z samochodu nie rozumiał nic po Polsku, czy Angielsku. Mówił coś po niemiecku, ale koledzy nie rozumieli. Znajomy nie dawał za wygraną, i dalej próbował dogadać się po Angielsku. Co najwyraźniej zdenerwowało kierowcę gdyż powiedział dobrze nam wszystkim znane ,,qwa'', a wtedy podobno poszło już z górki.
@scor taka ciekawostka, Kurve to po niemiecku zakręt
miałam do czynienia z takimi ludźmi, dopóki nie wyemigrowałam do anglojęzycznego kraju, miałam barierę żeby mówić po angielsku, bo czułam się ciągle oceniana, a że akcent nie ten, a że jakiegoś wyrażenia nie rozumiem, a że to, a że tamto. Za granicą okazało się, że mój angielski jest na tyle dobry żeby pracować z klientami, nigdy nie miałam też większych problemów z komunikacją. Myślę, że Twoi znajomi budują na tym swoje poczucie wartości, być może nie mają innych zainteresowań i to jest jedyna rzecz, która daje im siłę i poczucie, że są lepsi od innych.
Mieszkam w Anglii i zawsze śmieszy mnie to, że jedynie Polacy krytukują Polaków jeśli chodzi o znajomość angielskiego, o akcent, czy rozumienie. Nigdy nie słyszałam, żeby jakikolwiek inny obcokrajowca, ani tym bardziej Brytyjczyk, krytykował kogokolwiek, nawet jeśli ten ktoś mówi "me no speak london", za to wielu Polaków wyśmiewa, krytykuje, bo JAK MOŻNA NIE ZNAĆ ANGIELSKIEGO???
Ano można.
Ja jestem kompletnym głupkiem z angielskiego, bardzo ciężko jest mi sobie go przyswoić, ale zaczęłam chodzić na zajęcia z grupy a1, idzie mi coraz lepiej. Zaczęłam tez ogladac filmy i seriale z napisami, ale jednak bardzo ciężko jest mi się zmusić do mówienia, macie jakiś sposób który możecie sami polecić? Wstyd się przyznać ale mam 24 lata..
Hmmm, fajnym sposobem jest poprosić jakiegoś znajomego, co ogarnia w miarę angielski i zacznijcie rozmawiać 5 minut po angielsku. Po jakimś czasie próbujcie przedłużyć czas i starajcie się rozmawiać o tym jak wam dzień minął itd. Jak jakiegoś słowa zapomnisz, to spróbuj iść okrężną drogą, albo spójrz sobie w słownik podczas rozmowy. Szybciej się tak nauczysz i będziesz miał kontekst, kiedy użyć danego słowa. Możesz podczas oglądania jakiegoś serialu/filmu powtarzać jakieś zdanie, samemu do siebie na głos, które uznasz za przydatne No niestety nie ma jednej metody na oswojenie się z mówieniem. Jedno jest pewne, musisz zacząć mówić, reszta przyjdzie sama. Nie bój się błędów, to normalna sprawa ;) Powodzenia
Polecam też na początku gadać do siebie :D Sama sobie nie wyłapiesz błędów, ale trochę przyzwyczaisz się do samego mówienia, popracujesz nad wymową itp. Mi to pojawiło się tak samoistnie (oglądam i czytam sporo rzeczy po angielsku, dlatego często się na ten język przedstawiam, kiedy myślę), ale zupełnie niechcący sprawiło, że mówienie przestało być takie straszne, bo się po prostu do tego przyzwyczaiłam :)
Ja zaczęłam od śmieszkowania po angielsku. Np. powtarzając po anglikach z filmu "Astelix i Obelix w służbie jej królewskiej mości"(czy jakoś tak).
Potem pytałam znajomych znających świetnie angielski o trudne słówka. Powtarzałam po nich, bo skoro trudne, to co za wstyd mieć problem z ich wymówieniem.
Teraz choć dalej mi trudno, to już lepiej :)
Moja rada to korzystać z tego, co już masz w głowie, nie układać zdań po polsku i nie tłumaczyć na angielski. To najgorsze, co możesz zrobić ucząc się języka obcego.
Mam nadzieję że gdy któraś z tych twoich koleżanek urodzi dziecko, nie będzie mówiła do niego po angielsku od pierwszych dni jego życia.
Akurat urodzenie się w rodzinie dwujęzycznej to właściwie błogosławieństwo.
Ale zasada jest taka, że jeden rodzic powinien mówić zawsze w jednym, a drugi w drugim języku.
Jeszcze jakby jako dzieciak mogło trafić do obcojęzycznego przedszkola, czy żłobka, to nie ma nic lepszego.
Pod warunkiem że rzeczywiście zaczyna rozumieć, i nie doprowadza to do konsekwentnego wyobcowywania się w środowisku.
Zapomnialas dodac "a po studiach przyjezdza taki do anglojezycznego kraju i wielce zdziwiony ze musi tyrac w knajpie, albo na budowie bo niczym tak naprawde sie nie wyroznia" XD Ja pierdykam co to za czasy, kazdy jeden sie czuje lepszy bo cos tam sie nauczyl albo cos mu sie tam udalo.
Studiowałam anglistykę. Jedyne, co z tych sytuacji widziałam, to lekkie podsmiewanie z oglądania seriali z napisami pl. Masz dziwnych ludzi na roku. Z drugiej strony, na każdych studiach mogą się zdarzyć oszolomy.