#DLcsM

Rodzina mojego narzeczonego ma mega parcie na nasz ślub. Oni ogólnie są typem imprezowym – imieniny to na co najmniej 30 osób, urodziny to na sali itp. My raczej stronimy od podobnej rozrzutności. Nie to, że nas nie stać, oboje spoko zarabiamy, ale po prostu odrzuca nas podobne trwonienie kasy i często nawet jedzenia po to, żeby teściu mógł się napić ze szwagrem.

Tarcia już były, gdy narzeczony kończył 30 lat w zeszłym roku. Nie chciał imprezy w restauracji. Ja to uszanowałam, kupiłam nam wycieczkę i super. Jego rodzina jednak w tajemnicy przed nami zrobiła mu imprezę na sali. Wódka, tony żarcia, dawno zapomniana rodzina, ten klimat. Nie zaprosili żadnego z jego znajomych. Po prostu libacja dla rodziny pod pretekstem wystawienia mu urodzin. Mało tego, po imprezie nagle się okazało, że trzeba pokryć jej koszty. Siedem tysięcy się zebrało. Oni dali dwa tysiące, a pozostałe pięć my musieliśmy dopłacić. Po prostu dramat. Zrobiła się z tego awantura, powiedzieliśmy, że mają nam w ratach oddawać za imprezę, której ani ja, ani on nie chcieliśmy. No i oddają, po 20 zł miesięcznie. Jeszcze mają czelność ubolewać nad faktem, że z nas takie sknery i to oni muszą płacić za NASZĄ IMPREZĘ.

Ostatnio byliśmy na imieninach i zaczął się temat ślubu, bo jak to tak można tylko obiad dla najbliższej rodziny. Przecież nas stać. Ano było nas stać, ale wzięliśmy kredyt na kupno mieszkania i już nasze oszczędności nie są pokaźne. Poza tym w tym mieszkaniu oprócz gołych tynków wypadałoby mieć kuchnię czy łóżko do spania. Tłumaczymy ze spokojem, że dla nas ważniejsze jest własne mieszkanie niż impreza na 100 osób i wywalenie 50k w jeden wieczór, żeby towarzystwo się mogło przy kotlecie swobodnie alkoholizować. I wszystko OK, niby zrozumieli, temat ucichł, niektóre ciotki i wujkowie nawet pochwalili za rozsądek, aż tu nagle teściu wypalił do teściowej:  „Nie martw się, Elżunia, najwyżej im wyprawimy imprezę w tajemnicy, jak w zeszłym roku”. Krew jasna mnie zalała. Zrobiła się z tego awantura na sto fajerek, łącznie z wezwaniem pogotowia dla teściowej, której nota bene nic nie było. Rodzina się do nas nie odzywa. Wszyscy obrażeni.

Ja się cieszę, ale narzeczony chodzi jak struty. Do tej pory nie mogę pojąć, jak można tak z buciorami się ładować w czyjeś życie.
LubieBzy Odpowiedz

W życiu bym nie zapłaciła za taką imprezę. Ani złotówki. Nie Wy podpisywaliście umowy na salę, catering, więc nie powinniście płacić. Ale rozumiem, nie chcieliście dramy. Co do Waszej wizji wesela, ja Was popieram. Sama mam podobną, z tych samych powodów. Wolałabym taką kwotę przeznaczyć na fajny urlop i nadpłatę kredytu, niż robić wielką bibę dla osób, z którymi nie mam kontaktu na co dzień.

Solange

Ja bym nawet na taką imprezę nie poszła.

ohlala

@Solange

Dokładnie. Weszłabym i od razu wyszła. Niestety, ale zostawanie na takich imprezach tylko nakręca organizatorów.

Vito857 Odpowiedz

Wy jesteście normalni, że dołożyliście im do tej imprezy urodzinowej? Sobie zorganizowali, to niech sobie płacą, a nie nagle się z tego robi WASZA impreza.

Pers Odpowiedz

Ja bym odpowiadał, że wesele było rok temu...NIESPODZIANKA!

CentralnyMan Odpowiedz

Nie chodźcie na takie imprezy niespodzianki i niech sami sobie za nie płacą

Postac Odpowiedz

Teraz chcą ślubu. A wyobraź sobie co będzie, jak się pojawi dziecko! To dopiero okazja do udzielania rad i robienia imprez!

Skoro rodzinie najbardziej trzeba okazji do spotkania, to może ma ktoś dom z ogrodem? Wypożyczenie namiotu i krzeseł nie powinno być tak drogie, połowę gości można poprosić o zrobienie czegoś do jedzenia i jest impreza niewielkim kosztem. I z takiej imprezy łatwiej się zwinąć parze młodej, jeśli by się Wam nie podobała, a goście chcieliby jeszcze siedzieć.

Agatorek

Ale po co młodzi mają robić jakąkolwiek imprezę, jeśli jej nie chcą?
Ja bym została przy obiedzie dla najbliższych, a jakby dalej naciskali, wzięłabym ślub tylko ze świadkami nic nie mówiąc rodzinie.

Postac

"Ja się cieszę, ale narzeczony chodzi jak struty". Najwyraźniej narzeczony chce utrzymać kontakt ze swoją rodziną. Jeśli wezmą potajemny ślub trudno będzie dobre relacje odbudować.

ohlala

@Postac

Tyle, że jak zrobią jakąkolwiek większą imprezę (a namiot się do tego zalicza) to po prostu zrobią dokładnie to, czego chce rodzina. I co, całe życie mają im się podkładać, bo inaczej toksyczna rodzina się obrazi? Mąż nie potrzebuje imprezy, mąż potrzebuje zrozumieć, że jego rodzina ma go w głębokim poważaniu, bo warunkowa miłość to nie miłość.

Postac

I odciąć się od rodziny z powodu jednej imprezy. To łatwo powiedzieć, zwłaszcza komuś, kogo to nie dotyczy. A jeszcze łatwiej ocenić rodzinę osoby, której się nie zna, nie mówiąc już o tej rodzinie... Autorka nie mówi, że cała rodzina narzeczonego jest zła, a przeszkadza jej upodobanie do imprez. Dałam pomysł na załatwienie sprawy bez wydawania dużej ilości pieniędzy i żeby nikt się nie kłócił.

ohlala

To byłaby kolejna impreza, a nie jedna. Na jedną dali już przyzwolenie, ślub byłby kolejną. Partner autorki będzie miał jeszcze sporo urodzin w życiu, a jak będą chcieli mieć dzieci to już w ogóle będzie tragedia. Wg. tego, co mówisz, autorka i mąż powinni robić dokładnie to, czego chce toksyczna rodzina. Dla podtrzymania relacji. A to rodzina jest problemem, nie autorka i partner. Dla Ciebie rozwiązaniem jest uleganie rodzinie, ja uważam, że mąż powinien zrozumieć, że rodzina nim manipuluje. Jeśli relacja rodzinna rozwali się, bo ktoś nie chce robić wielkich imprez, to co to za relacja? Jak to jest miłość rodzinna, to Boże broń przed takimi ludźmi. (Zerwałam kontakt z rodziną, która wiecznie próbowała nas wykorzystać, więc wiem, jak to jest.)
Autorka napisała, że WSZYSCY się obrazili.

Postac

Widziałam, co napisała. Pisze zdecydowanie krytycznie na temat rodziny narzeczonego pod kątem imprez. Okrągłe urodziny wcale tak często nie wypadają, zresztą za jedną niechcianą imprezę już płacili. W ten sposób niejako dali przyzwolenie na tego typu akcje. Autorkę boli najbardziej wydanie kasy na imprezę, więc dałam pomysł na zorganizowanie wszystkiego tanim kosztem. Niektórzy przywiązują dużą wagę do okrągłych rocznic czy np ślubów. W teorii to jedno wydarzenie w całym życiu. Dla rodziny narzeczonego jest to na tyle ważne, że trzeba uczcić imprezą.

Moja rodzina chciała, żebym wzięła ślub kościelny i 3 miesiące się do mnie nie odzywali. W końcu zaczęli. Ale widziałam, jak mocno mnie to męczyło, więc zrozumiem ludzi, którzy dla podtrzymania dobrych relacji czasem ustąpią. Jeśli to miałoby być mocno sprzeczne z przekonaniami, to mimo wszystko nie warto ustępować. Ale może da się znaleźć kompromis?

Agatorek

@Postac

Obiad dla najbliższej rodziny wystarczy. To w sumie można nazwać kompromisem, bo ani nie jest weselem na minimum kilkadziesiąt osób, ani nie jest ucieczką i „cichym” ślubem.

Z takimi osobami, które organizują imprezy na koszt innych, trzeba niestety „krótko”.

Postac

Ja w ogóle nie wiem, jak udało się komuś wrobić Autorkę i jej narzeczonego w płacenie za imprezę. I jeszcze plan na coś podobnego. Jak chcą wielkiego wesela, to niech sami za nie zapłacą.

A jak na "obiad dla najbliższej rodziny" nagle zjedzie się kilkadziesiąt osób, zaproszonych w tajemnicy? A raczej jest takie ryzyko. Wtedy to już w ogóle niewypał, wszyscy niezadowoleni.

Agatorek

Ale oczywiście, że nikt z rodziny narzeczonego nie będzie płacił, czy dokładał do kosztów wesela. Byłoby tak, jak z urodzinami. Czyli później oddawanie po śmiesznej kwocie.

Pomysł z namiotem i tym, że goście sami przynieśliby jedzenie (i alkohol), też by raczej nie wypalił, skoro rodzina ze strony narzeczonego woli się bawić na cudzy koszt.
Jakby to zresztą miałoby wyglądać?
Np. Jedna para robi kotlety dla wszystkich? Kolejni przynoszą wielkie gary ziemniaków? Czy każdy przynosi jedzenie dla siebie?

Wiem, nie ma idealnego rozwiązania. Ale jeśli autorka i jej narzeczony nie są rozrzutni i nie chcą wielkiej imprezy, to powinni pozostać przy ich planie, czyli tym obiedzie.
A jeśli ktoś niezaproszony zjawiłby się w restauracji, to przecież można powiadomić obsługę, że ich stolik płaci za siebie.

Postac

3 pary robią kotlety, 3 pary krokiety, 3 pary przynoszą ziemniaki, 3 pary bigos - i nagle są 3 ciepłe posiłki dla wszystkich. 5 par piecze ciasta, kolejne 5 robi przekąski lub sałatki. Para młoda kupuje picie, alkohol, chleb, wędliny, warzywa i owoce.

Byłam na takjej imprezie i była całkiem udana. Para młoda zwinęła się przed 22, dużo gości zaraz za nimi albo i przed - a kto chciał siedzieć i pić, to siedział. A koszt na pewno się zwrócił.

Zobacz więcej odpowiedzi (1)
Dodaj anonimowe wyznanie