Wiecie, jakie to uczucie być grubasem? Mam 176 cm wzrostu, a ważę 110 kg. To jest grubo ponad 30 kg nadwagi. Zresztą tego już nie można nazwać nawet nadwagą. To już jest otyłość. Mam 23 lata. Otyłość niszczy mnie psychicznie i fizycznie. Brzuch jak betoniara, d*** jak stodoła. Gdy jest bardzo gorąco, pocę się jak świnia. Obcierają mi się pachwiny, wrastają mi paznokcie, chodzenie sprawia mi ból. Sapię jak jakiś staruch. Nie mogę znaleźć żadnej odzieży, a w szczególności spodni. A jak już znajdę, to zawsze rozdzierają się na d****, i to momentalnie. Moje sadło jest nieestetyczne. Cycków może mi pozazdrościć niejedna dziewczyna. Mam ogromny kałdun, nie widzę mojego ptaka. Jestem po prostu paskudny. Doprowadziło mnie to depresji. Dobrze, że chociaż robotę mam. A tak to zero znajomych. Cały wolny czas siedzę w domu przy kompie. Każdy wolny dzień samemu. Nikt mnie nie lubi. Nikt się nie odezwie. Zero imprez. Na jakąkolwiek dziewczynę żadnych szans. Mam wysokie ciśnienie krwi. Ciężko mi się oddycha. Brak kondycji. Ciężko mi się chodzi po schodach. To wszystko dlatego, że się obżeram. Żrę bez opamiętania. Nie mogę przestać, wiecie? To taki przymus, takie uzależnienie. To jest jak alkoholizm, narkomania…
Dodaj anonimowe wyznanie
To jest zaburzenie odżywiania. Znajdź terapeutę, który tym się zajmuje. Jesteś młody, daj sobie szansę.
Dobra, aż sobie wygooglowałam, jak to wygląda, bo opisujesz siebie, jakbyś był jakimś potworem. Oczywiście waga różnie się rozkłada u każdego, ale po przejrzeniu zdjęć tym bardziej uważam, że przede wszystkim potrzebujesz pomocy specjalisty, żeby poukładać sobie w głowie. To nie waga sprawia, że nie masz znajomych, tylko to, jak postrzegasz samego siebie. Leć po pomoc!
A może na początek znajdź sobie coś, żebyś nie myślał o jedzeniu? Jakieś hobby? Cokolwiek? Psa weź i będziesz musiał spacerować?
Grubi też mają znajomych. Waga nie jest zaporą. Mam koleżankę ważącą ponad 100 kg, a jest niższa ode mnie.
Na fejsie jest grupa "Keto z jajem". Wejdź sobie na nią i pooglądaj chwaliposty. Zobacz, jak ludzie się zmieniają, jak chudną po 30, 50 a nawet 100 kg. Tak, rekordzistka schudła 102 kg. Bez lekarzy i dietetyków, sama, tylko na diecie keto. Normą jest chudnięcie 10-15 kilo w dwa miesiące.
Jeśli Cię to zainspiruje, poczytaj o tej diecie. To dieta zdrowotna, ale jej skutkiem ubocznym jest chudnięcie. Chudną i zdrowieją cukrzycy, Hashimoto, insulinooporni itd.
Możesz jeść do oporu, byle nie węglowodany. Odpadają bułeczki czy cukiereczki. Ale najadasz się po kokardę, wcinasz tłuste goloneczki, a i tak chudniesz. Jeśli musisz jeść słodkie, są keto-zamienniki słodyczy, początkowo mogą ratować dupę. Potem już się ich nie potrzebuje.
Czasem bywa tak, że u niektórych po zrzuceniu 10-20 kilo chudnięcie ustaje. Wtedy trzeba już zacząć liczyć kalorie, wprowadzić post 16/10. Ale nie zawsze tak jest, nie u każdego. Zresztą wtedy masz już kompletnie inny stosunek do jedzenia, bo keto zmienia psychiczne postrzeganie odżywiania.
Jakby co, polecam jeszcze Ketokocura i Braci Rodzeń na youtube.
A terapia swoją drogą by się przydała. Zajadasz emocje. Jeśli przestaniesz to robić a nie nauczysz się radzenia sobie z emocjami, wpadniesz w inne uzależnienie. Od gier, sportu, używek, seksu, czegokolwiek. Nauka odczuwania emocji to podstawa, niestety, nikt nie uczy nas tego w szkole. Musisz nauczyć się tego we własnym zakresie. Na youtube jest zresztą zatrzęsienie filmów na ten temat. Wystarczy poszukać. Zainteresuj się tematem, posłuchaj o metodach uwalniania i przeżywania emocji, To może być najważniejsza inwestycja w Twoim życiu. A jeśli zaczniesz keto już teraz, za pół roku możesz być zupełnie innym facetem i sam siebie nie poznawać w lustrze. Bez wyrzeczeń, walki i bez głodu. Decyduj.
Niemal każdy Twój komentarz trafia w punkt, jest dojrzaly, świadomy i pozytywny. Brakuje takich ludzi na tym świecie.
Dieta Keto poza tym, że jest skuteczna ma też całą masę skutków ubocznych. Problemy z trawieniem, ciągłe zmęczenie i spadek energii. Pojawiają się problemy z koncentracją i ciągła chęć na słodycze. I taka wisienka na torcie to nieprzyjemny zapach tak i z ust jak i całego ciała.
Spadek energii w momencie adaptacji. Chęć na słodycze też, zależy jak bardzo jesteś uzależniony. Reszta nie wiem.
Typowa reakcja na stres to jedzenie.
Bo organizm się cieszy jak dostaje jedzenie. A szczególnie takie z duża ilością cukru. Nawet jeżeli za dwie godziny będzie zdychał, robił armagedon w kiblu to dla organizmu liczy się pierwszy efekt.
Więc nie jesteś uzależniony od jedzenia, ale masz problem z emocjami. Stąd terapia nie byłaby złym pomysłem.
Po drugie przydałby się jakiś ogarnięty dietetyk, weź sobie na Youtube znajdź sylwester Kłos. Fajny kolo co własnie wie, że to nie jest tak że w tydzień wszystko zmienisz tylko spokojnie jedno po drugim, będzie rozwiązywał.
Na początek radzę Ci pić więcej wody. Kup dzbanek dafi i filtry co jest kosztem 20zł i jakieś 15zł/msc. Po prostu miej kubek z wodą na biurku. I pić po łuku. W 3-4 tygodnie dojdziesz do tych 2-3 litrów dziennie. Po drugie ogarnij pory chodzenia spać. I to też rozłożyć na kilka tygodni. Że co tydzień chodzisz 20 minut wcześniej spać. I żeby dojść do tej 23 najlepiej 22.
Warto też zacząć robić spacery. Choćby 5-10 minut. Słuchawki, podcast i idziesz.
I na samych spacerach na 7 dni byłeś raz czyli 6:1. No to honory gol jest. Ale Już przy 3:4 to by nie wyglądało tak źle.
I powodzenia w walce. Najtrudniej zacząć. I nie zadręczaj się. Zaczniesz pić wodę, chodzić odpowiednio spać i choćby drobne wyjścia to już może ci parę kilo zejść. I zamiast 110 może być 105. To nie będzie tak mało. A jak już zaczniesz coś robić to warto ogarnąć specjalistę, może żywienie pudełkowe. Nawet jeżeli ci dojdziesz do dobrej wagi w 2-3 lata. To nadal będzie super niż nie robiąc nic.
A jak się humor poprawi to zacznij patrzeć na jakieś grupy planszówkowe.
A do psychologa i dietetyka jeszcze nie poszedłeś bo?
Bo może nie stać go na to? Uwielbiam takie gadanie osób, które żyją w bańce, bo dobrze zarabiają i nie zdają sobie sprawy z tego, że nie każdy może sobie pozwolić na wyłożenie ot tak, beztrosko kilku stów na specjalistów. Czasami trzeba zacząć walczyć samemu, co jest niezwykle trudne, ale nie niemożliwe. Natomiast takie "mądre" pytania jak to zadane przez ciebie warto sobie darować, nic nie wnoszą, a wręcz mogą zirytować.
waga to nie wszystko, moja przyjaciolki waza ponad 100 kg, a nadal sie przyjaznimy
mam kolege, ponad 150 kilo, piszemy ze soba (mieszka 600 km dalej), czasem sie odwiedzamy
pomysl moze, co w twoim zachowaniu moze odpychac ludzi
a moze po prostu sam sie izolujesz, bo myslisz, ze przez wage nie mozna cie polubic?
co do wagi to moze dietetyk/psychodietetyk? Silownia, rower?
Może zamiast tak siedzieć zacznij się ruszać. Polecam też drastyczne ograniczenie węglowodanów. W razie konieczności jakaś terapia na łeb. Nie ma za co.
Psycholog/terapeuta/psychiatra a potem dietetyk i trzymanie się ustalonej diety. Nie będzie łatwo ale jeśli chcesz zmian, to jest to najlepsza droga.
Przejdź NA diete KETO...
Jeśli będziesz się jej trzymać skrupulatnie to nie będziesz musiał kontrolować ile jesz a jesz głównie tłuszcze więc jest to smaczna dieta...
Kolega z pracy poleciał 22 kg, ja 18 w 4 miesiące. To żadna ściema, działa na 100% jeśli tylko będziesz pilnować aby nie jeść żadnych węglowodanów
A aktywistki od podypositive dalej będą ujadać, że otyłość jest ok i nikogo nie krzywdzi.
Nie poddawaj się tak. Jesteś młody, masz przed sobą całe życie. Jeśli dalej będziesz spędzał je tylko przed komputerem, to waga ruszy, ale w górę. Idź do psychologa (masz do siebie bardzo negatywne nastawienie, z Twojego opisu aż bije nienawiść) i o ile masz na to fundusze, do dobrego dietetyka. Poczytaj sobie o ćwiczeniach bezpiecznych przy Twojej tuszy i małymi krokami zacznij zmieniać swoje życie. Nie będzie wielkich efektów od razu (sama chudłam z 90, więc wiem), ale naprawdę warto przez to przejść.