#tKC8b
Czujesz, że sraczka nadchodzi. Wracasz z parku, musisz jeszcze wstąpić do apteki. Zdążyłaś wejść do klatki. Nikogo nie ma w pobliżu. Poszło w gacie. Dziecko płacze, bo głodne, pies piszczy, bo stoimy za długo w jednym miejscu. Bierzesz leki w jedną rękę, torbę zarzucasz na ramię. Smycz w drugą rękę, ale jak wziąć dziecko? Jednocześnie modlisz się, aby nic ci nie wyleciało nogawką. Pies i dziecko piszczą dalej. Rzucasz leki w kąt, kij z nimi. Leki da się odkupić. Godności nie. Bierzesz dziecko na ręce, kurna, pasy się nie chcą odpiąć, zaplątały się.
Wyciągasz dziecko, idziesz na górę modląc się, żeby nikt się nie krzątał po klatce, bo śmierdzi, ale stwierdzasz, że masz dziecko na rękach, jak coś, to ono śmierdzi.. Udaje ci się wejść do mieszkania. Dziecko do bujaczka, pies nieodpięty. Trudno, niech se radzą. Idziesz do kibla robisz swoje, szybki prysznic. Robisz dziecku jeść, bo piszczy, odpinasz psa, bo piszczy. Schodzisz po porzucony wózek i leki. A wszystko dlatego, że nie mogła się obudzić i wypiłaś kawę z mlekiem, doprawiłaś sałatką z serem kanapkowym. Zapomniałaś, że masz nietolerancję laktozy.
Leki da się odkupić. Godności nie. - padłam 😂😂😂
I śmieszno, i straszno.
Tylko... co z tym dzieckiem było nie tak, że mogło wylecieć nogawką? 😂
Pewnie wcześniak.
Nie no tutaj akurat pasuje taki zabieg gdzie trzeba dobrze rozeznać kto jest podmiotem
W takich chwilach nie wchodzi się do tej apteki.
Mleko bez laktozy polecam.
"Leki da się odkupić" no tak. Albo kupić w innym terminie, choćby za godzinę czy dwie. Ale były tak ważne, że nawet nadchodząca sraczka z nimi nie wygrała i to przez nie poszło w gacie. Ale co tam, kij z lekami, można je rzucić w kąt i przecież kupić jeszcze raz innym razem. Ach ta logika
Nie to brązowa strona macierzyństwa
Czemu w połowie wyznania uznałam, że na kupę mówiłaś "dziecko"?