#J08Zi

Cześć!
Jestem w trakcie tworzenia dość nietypowego projektu fotograficznego i mam do wszystkich osób, które to czytają, ogromną prośbę!

Spróbuj sobie mnie wyobrazić!
Będę ogromnie wdzięczna za przesłanie wiadomości SMS na numer 537 887 937, w której podzielisz się odpowiedzią na krótkie pytanie. Możesz napisać wszystko, co Ci przychodzi do głowy!

JAK MNIE WIDZISZ?

PS: Bez obaw, zdaję sobie sprawę, że się nie znamy, ale to właśnie idea projektu.

#9SOjD

Jestem z moim chłopakiem już 1.5 roku niby się dogadujemy ale coś jest nie tak ma takie epizody że jest zimny , próbowałam z nim o tym porozmawiać ale to znowu później się powtarza historia,kocham go ale to boli , też mam wrażenie że mnie tak nie kocha tak jak wcześniej,nie patrzy na mnie już tak jak kiedyś,ja wiem że to mija ale mam wrażenie że jest ze mną już z przyzwyczajenia
Mówiłam mu że gdyby tak było ma mi powiedzieć, powiedział że nie ma problemu ale moje myśli i jego zachowania wskazują na coś innego

#a2u53

W wieku 14 lat zostałam zgwałcona przez 40 letniego mężczyzne



Od tamtej pory czuje obrzydzenie do każdego meżczyzny i wszystkiego co kojarzy mi się z tamtą sytuacja .boję się że niegdy nie uda mi się stworzyć zdrowego stałego związku

Mam w tej chwili 25 lat

#gwlTW

Jestem zazdrosna o związek mojej najlepszej przyjaciółki mimo, że sama jestem w związku. Brzmi dziwnie? Dla mnie tak, ale łapię się na tym, że coraz częściej czuję to ukłucie zazdrości.
Razem z X znamy się od czasów gdy kupowało się Bravo i czytało się z zapartym tchem o ciąży pozamacicznej w kolanie. Czyli, wystarczająco długo by wiedzieć co druga osoba lubi, czego nie lubi, co sprawia u niej wzdęcia i jakie gatki nosi na randki. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko, ale nie mam odwagi jej powiedzieć, że jej związek burzy równowagę mojego.
Dlaczego? X nigdy nie miała szczęścia w życiu, a jej partnerów można było opisać "co następny, to gorszy". Mi się szybciej udało ustabilizować i od siedmiu lat jestem w stałym związku, a od czterech mieszkamy razem. Wszystko to jakoś idzie, ale wróćmy do X. Ta znalazła sobie faceta przez internet, Włocha. Widują się raz na dwa miesiące, czasem rzadziej, wakacje spędzają razem w różnych zakątkach świata. Nie, nie jestem zazdrosna o zawartość jej portfela czy jej umiejętności zarządzania pieniędzmi, ale za każdym razem gdy jej luby przyjeżdża do Polski, mój związek wydaje się być w fazie starego dobrego małżeństwa. I to nie takiego sielskiego, a bardzo monotonnego, wręcz nudnego. Za to związek X wydaje się być od czterech lat być pełną miłości i czułości relacją, która cały czas nabiera rozpędu. Nawet zwykły dym z grilla nabiera jakiejś magii. Patrzą na siebie z taką miłością, którą czuć w powietrzu. Nie ma w tym też nic na pokaz, oni są ze sobą tak szczęśliwi.
Nie, nie jest mi źle w moim związku. Jestem szczęśliwa, ale zwyczajnie czuję zazdrość gdy widzę, że są w siebie tak zapatrzeni nawet podczas zwykłego wspólnego wyjścia do galerii handlowej, czy sprzątania po grillu (co też robią wspólnie...).
Nawet świadomość, że co chwilę X wyję w słuchawkę, bo kolejny raz rozstali się na lotnisku, nie sprawia, że zazdroszczę jej mniej. Zwyczajnie zazdroszczę jej faktu, że od tak długiego czasu, jej związek jest ich silnikiem do życia, gdzie mój to taki domowy kominek, w którym ciągle tkli się żar.
Taka moja mała tajemnica...

#D5sUr

Teraz wiem dlaczego większość osób ukrywa depresję na ile się da. Depresję zdiagnozowano u mnie jakoś 8 lat temu. Od tego momentu było różnie, raz dobrze, raz źle. Ale pod koniec zeszłego roku zwaliło się po prostu za dużo i takiego nawrotu się nie spodziewałam. Nie byłam w stanie przez tydzień się umyć, jadłam raz dziennie jak ktoś mi zrobił, przy próbie włożenia kubka do zmywarki trzęsły mi się ręce i po prostu płakałam. Byłam pod opieką lekarza, ale leki nie działały, pojawiły się też lęki, miałam schizy,że ktoś wchodzi do domu jak jestem sama itp. okropne uczucie, nigdy wcześniej tak nie miałam. Ciężko było zacząć funkcjonować normalnie. Postanowiłam,że nie będę się ukrywać, będę mówić otwarcie o tym,że chodzę do psychiatry i się leczę. Myślałam,że ktoś zrozumie.... No cóż, bardzo się przeliczyłam. Dostałam grupę inwalidzką to się dziwią,że jak to? Przecież mi nic nie jest... Teksty typu "ja też tak miałem, ale wyszedłem z tego sam bez żadnych leków" wcale nie pomagają. Ktoś, kto miał jakiś epizod i wizytę u psychiatry sam sobie diagnozuje depresję i chwali się,że sam z niej wyszedł.... Nie chcę opowiadać o chorobie dokładnie, jest zbyt dużo problemów, które mogą ją powodować, ale po mobbingu w pracy jest naprawdę źle. Są osoby, które potrafią zrozumieć czym jest depresja i starają się pomóc, nie wprost, tak po prostu będąc obok, jest to fajne uczucie wiedząc,że możesz na kogoś liczyć. Najgorsze jest,że ci, na których mi zależy nie potrafią mi pomóc. Zrobiłam się wredna, mam taką nerwę,że muszę ugryźć się 10 razy w język zanim coś odpowiem, stałam się egoistką, zaczęłam myśleć o sobie, próbuje coś zrobić dla siebie, ale nie bardzo to wychodzi, w momencie gdy czuje,że jest lepiej, coś sprawia mi radość, przyjdzie ktoś kto powie,że jestem do dupy. Nie zdaje sobie sprawy jakie to skutki wywołuje. Mimo,że nie jestem głupia, potrafię wiele rzeczy zrobić, zawsze szybko się uczyłam nowych rzeczy czuje się jak debil... Jestem wrakiem, który po prostu wegetuje. Nie mam odwagi żeby z tym skończyć, nie mogę zostawić samego dziecka. Mam wrażenie,że całe życie przelatuje obok mnie a ja nie potrafię sobie z tym poradzić. Myślałam,że wygadanie się coś pomoże, myliłam się. Ciągle słyszę "a myślisz,że ja mam kolorowo?" "Inni mają gorzej" "weź się w garść" albo,że leki ogłupiają, kiedyś tak myślałam i potrafiłam sobie sama poradzić i odstawić leki, w tym momencie bez leków nie mogę wstać z łóżka później słysząc w domu "znowu cały dzień nic nie robisz" chciałabym coś zrobić dla siebie, próbuje małymi krokami, ale ktoś z każdym krokiem podstawia mi nogę a ja nie jestem w stanie już więcej się z ziemii podnosić.

#6iG25

Moją największą tajemnicą jest fetysz łaskotek. Gilgotki uwielbiałem odkąd pamiętam. Od wczesnego dzieciństwa prowokowałem rodzeństwo do różnych zabaw z łaskotkami. Później zacząłem odkrywać filmiki, które do dziś oglądam. Często wyobrażam sobie, że leżę związany, a jakaś dziewczyna łaskocze mnie, skupiając się na bezbronnych stopach. Później z chęcią zemściłbym się w ten sam sposób ;). W podstawówce kładłem nogę na krześle koleżanki przede mną, żeby łaskotała mnie po kostce. Niestety od jakiegoś czasu nie miałem okazji nikogo łaskotać, ani być łaskotany. Moim marzeniem jest spotkanie dziewczyny, która podzielałaby mój fetysz i moglibyśmy wspólnie realizować nasze fantazje.

#bGweX

Mam 29lat, biorę antydepresanty i jestem po psychoterapii. I wszystko było już dobrze, a dziś... Dziś mam tylko żal do siebie, że zawsze byłem zbyt słaby to zakończyć. Wiecznie tylko cicha nadzieja, że może jakiś wypadek albo choroba... Jak bardzo miałem żal do Boga, kiedy w wypadku zginęła moja siostra... No bo czemu zabrał osobę, która tak mocno żyć chciała i żyć potrafiła... A mnie tu zostawił... Nie potrafię już znosić małych problemów, a od tygodnia doszedł strach, że w każdej chwili mogę stracić rodziców. I mimo tego, że jestem żonaty i kładziemy się razem spać, śpię sam już od wielu miesięcy. Już nie pamiętam nocy kiedy by się do mnie przytuliła, kiedy ja to robię, odsuwa się bo jej niewygodnie. Przykro mi, bo sobie z tym nie radzę. Przykro mi, bo choć uważam, że jestem dobrym człowiekiem, bardzo chciałbym zniknąć. Przykro mi, że jestem bezradny jak bobas, choć marzyłem kiedyś o tym by w miejscu, w którym dziś jestem, być po prostu szczęśliwym z własną rodziną. Dziś to marzenie jest daleko jak nigdy dotąd. A ja już nie mam choć odrobiny sił by do niego dążyć.
I to wyznanie to tez chyba jeden z ostatnich podrywów mojej desperacji.

#woz5a

Całe liceum byłem grzecznym chłopcem. Mam 25 lat, jestem po studiach, mam zrobiony kurs maklerski, dobre perspektywy na życie. Ale w liceum i na studiach byłem z jedną dziewczyną... Nigdy nie sądziłem, że się rozstaniemy, a ona zerwała ze mną po 9 latach, bo chce dzieci, a ja nie...
I teraz od kiedy to się stało, myślę tylko o tym, ile straciłem w liceum...
Pierwszy raz alkohol bez rodziny miałem w ustach, mając 18 lat. Byłem niewidzialny dla innych zarówno w liceum, jak i na studiach, zawsze czułem się nieco samotny, ale miałem swoją dziewczynę i byliśmy samotni razem. Teraz to już nie wróci...
Mam dosyć swojego „idealnego” życia. Rodzice są dumni, ja mam „super” pracę, a jedyne o czym myślę, to wszystkie imprezy, pocałunki, seks i błędy, których nie było mi dane doświadczyć... Czuję, że ten związek był na nic, zrujnował mi życie, a teraz nie mogę już do tego wrócić... Mam dosyć, chcę zacząć od nowa, wyjechać z tego kraju, powiedzieć rodzicom, że ich nienawidzę, powiedzieć mojej byłej, że odebrała mi najpiękniejszy i najbardziej ekscytujący czas w życiu.
Mam 25 lat, a spałem tylko z jedną kobietą, jak w tym momencie mam zacząć od zera, skoro jedyna osoba, dzięki której przetrwałem ten czas powiedziała, że generalnie to prymitywna potrzeba posiadania potomstwa jest warta więcej niż bycie z kimś przez 9 lat, wybaczenie zdrady, miłość, wspieranie, bycie przy tej osobie w każdej szczęśliwej i smutnej chwili jej życia? Po co ja mam teraz żyć, żeby nie bawić się i nie cieszyć życiem przez kolejne 25 lat? Przecież nie zacznę pić w piątki i soboty, nie zacznę tańczyć w klubach czy organizować domówek... Błagam, niech ktoś mi pomoże.

#OmCH2

Z góry przepraszam za te emocje ale mam nadzieję że ktoś mi coś doradzi. Bo tak szlag mnie już trafia że nie jestem w stanie powstrzymać się od bluzgów.

Pracuję na magazynie. Jestem osobą starającą się jak najlepiej wykonywać swoją robotę i dbającą o to żeby wszystko w magazynie funkcjonowało jak najlepiej. Dlatego niesamowicie mnie w........ ludzie którzy za c.... nie potrafią tego uszanować. U nas w firmie jest podział na magazynierów zajmujących się uzupełnianiem towaru itp. i osoby zajmujące się kompletacją zamówień. I o tych drugich mi chodzi. To nie są żadni przyzwoici pracownicy! Zachowują się jak j..... dzicz która tylko zostawia wszędzie po sobie totalny śmietnik i r.......... Ktoś k.... się stara, wkłada mnóstwo wysiłku żeby wszystko ładnie poukładać, a oni jedyne co potrafią zrobić z tego to jeden wielki burdel. Dwa przykłady z dzisiaj, które już sprawiły że miarka się zaczęła przebierać. Była dostawa spodni pakowanych w kartonach. Każdy karton dość ciężki. Wraz z kumplem spędziliśmy parę godzin harując jak woły żeby to ładnie i sensownie poukładać. Robiiśmy to rano. Przychodzę za kilka godzin na koniec dniówki: I WSZYSTKO JEST P.............. No k.... mać! Tyle godzin naszej roboty a oni w takim samym czasie to wszystko r........ Zgłosiłem kierownikowi, kierownik zapytał się kto to zrobił i oczywiście nikt się k.... nie potrafi przyznać! J..... c.... potrafią tylko robić a przyznać się to nikt nie potrafi! Za chwilę przechodzę do innego obszaru magazynu. Leżało tymczasowo na palecie kilkanaście pudełek z butami. Kilka dni temu je tam ustawiałem. Myślałem że jak komuś będą przeszkadzały to normalnie jak człowiek je przestawi. Ale k.... przecież nie u nas! Przerzucali jak p....... z jednej strony na drugą c... wie ile razy w ogóle nie patrząc jaki śmietnik robią. Te kartony po kilku dniach wyglądają jakby zostały co najmniej z 5 razy stratowane przez pędzące stado słoni Jak takie coś teraz wysłać do klienta? To jest jakiś dramat. S......... p......... z.......! No myślałem że mnie c... strzeli! A to tylko 2 przykłady z dzisiaj. Raz po raz gdzie się człowiek nie obejrzy to towar r........ po całym stanowisku gdzie dopiero co ktoś się starał godzinami żeby ładnie ułożyć wszystko. Jak tu k.... dalej pracować z takim bydłem? To jest k.... niepojęte tak się zachowywać. Co za niewychowane ciemniaki. Jeszcze trochę i chyba się zwolnię i będę szukać innej roboty. Może trafię na kogoś normalniejszego do współpracy. K.... zero szacunku dla czyjejś ciężkiej roboty!

#FG9dk

Dzisiaj przebudziłam się około 5 rano. Było bardzo jasno i padał deszczyk. Jakoś mi się wtedy lżej zrobiło, no bo wiecie, tak orzeźwiająco to wyglądało. Zasnęłam i wstałam z budzikiem. Od rana miałam świetny humor. Na uczelnię wybrałam się rowerem, bo nie mam zaś aż tak daleko. Od samego początku oznajmiłam dziewczynom, iż mam dobry humor i mi tego nic nie zepsuje. Były trochę zdziwione, tak jak w sumie ja sama. Na starcie był angielski, a później o ósmej wf. Nigdy go nienawidziłam, bo kto widział tak wcześnie wf. Ale dzisiaj było inaczej. Nauczycielka postanowiła, że będziemy ćwiczyć na polu. Był to świetny pomysł. Po rozgrzewce zaczęliśmy skakać w dal z miejsca. Wyszło mi najlepiej z moich rówieśników. Byłam bardzo z siebie zadowolona. Następnie był język polski, później fizyka, na której nic nie rozumiałam, ale to mnie nie zniechęciło do uczenia się i być dobrze nastawioną do tego dnia. Przyszedł czas na następne lekcje. Jedną z nich była owa chemia. Szczerze bardzo jej nienawidzę i w ogóle nie czaję. A właśnie trafiłam na to, iż był sprawdzian. Stwierdziłam, że jeśli tylko uwierzę w siebie to wszystko mi wyjdzie. Nie jestem pewna czy mi wszystko wyszło, bo wyników jeszcze nie ma, ale mniejsza o to. Następna była matematyka i niezapowiedziana kartkówka. Nie rozumiałam nic z tego tematu, ale zrozumiałam, że tak musi być i że dlatego jest świetnie. Napisałam tę kartkówkę na 5. Nauczycielka już od razu oddała. Bez błędnie. Na długiej przerwie zagrałam z dziewczynami w siatkę i zostałam za ciągnięta przez moją przyjaciółkę do mojego, tak zwanego crusha, czyli osoby w której się bujamy, tak dla osób, które by nie zrozumiały:). Pogadaliśmy chwilę i zadzwonił dzwonek. Gdy już wszystkie lekcje minęły, a w tym dniu miałam ich najwięcej, wyszłam z koleżankami na lody. Pogoda wciąż cudna. Ciepło bardzo, lecz był miły chłodny wiaterek. Gdy przyjechałam do domu skończyłam malować swoje buty (postanowiłam pomalować sobie buty, bo miałam zwykłe białe), wyszły bardzo kolorowo i ładnie, w mojej opinii.
Moja mama miała gorszy dzień, co mi powiedziała już przez telefon. Gdy wróciła do domu, opowiedziałam jej co mnie dzisiaj spotkało. Od razu się zaczęła uśmiechać i kaprys zniknął jej z twarzy. Nawet zaczęła robić swoje hobby, na które bardzo długo nie miała czasu.

Podsumowując, bo już mi się słowa kończą haha, optymizm bardzo ułatwia życie, jak sami widzicie. Trzeba to sobie wmówić do głowy, że jest świetnie, że dam radę, a nasza podświadomość już wszystko załatwi. Uwierzcie mi na słowo<3
Dodaj anonimowe wyznanie