Uniknęłam gwałtu. Było to jakieś 4 lata temu. Wracałam z imprezy w pewnym dużym Polskim mieście. Studiowałam, była Sobota. Godzina coś koło 2 w nocy. Nie miałam daleko więc uznałam, że szybko przejdę. Niestety trafił się jakiś napalony menel. Śledził mnie i dopadł w bramie. Był silny, zaczął mnie obmacywać. Byłam przerażona ze strachu i sparaliżowana. Jęknełam. Bałam się cokolwiek zrobić i powiedzieć. Nagle przyszedł mi do głowy pewien głupi pomysł. Nie wiedziałam czy zadziała, ale gdy poczułam że jego ręka wędruje niżej powiedziałam na cały głos "Och, stanął mi". Gość momentalnie krzyknął, odskoczył jak poparzony z przerażoną miną i zaczął uciekać szybciej niż struś pędziwiatr. Szybko zebrałam się i pobiegłam do domu. Wiem, że z jednej strony miałam mega szczęście bo gość łyknął i nie sprawdził... z drugiej strony jest to na tyle żenujące, że nikomu tego nie powiedziałam.
Dodaj anonimowe wyznanie