#noUuP
W grupie mamy pewne małżeństwo, Pawła i Marzenę. Są naprawdę super, bardzo się kochają i co tu ukrywać, Paweł jest naprawdę przystojny i podoba się wielu kobietom. Wierny jest jak pies, na inną nawet nie spojrzy, ale Marzenka czasami czuje się mniej pewnie i niewiele jej trzeba, aby zwątpiła w wierność męża – nie za fajna postawa, no ale to ich sprawa.
Kasia wiedziała, jak się sprawy mają, dzięki siedzeniu na imprezach i podsłuchiwaniu, co w trawie piszczy. No i sobie sprytnie wywnioskowała, że jeśli skłóci Pawła i Marzenę, to może ten chłop jakoś sam się znajdzie. Wykradła numer telefonu do Pawła z mojego albo męża telefonu, no i zaczęła do Pawła pisać teksty typu „ostatnio było cudownie”, „nie mogę się doczekać następnego spotkania” itp. Marzena jak to zobaczyła, to tłumaczenia Pawła nie pomogły, przyznam, że i mi by było ciężko uwierzyć w niewinność męża na jej miejscu. Po tygodniu kłótni i awantur w domu, Paweł przyszedł do męża na piwo i postanowił się wygadać. Mąż, długo nie myśląc, wziął od niego numer i postanowił zadzwonić do osoby, która wysłała mu te wiadomości. I co się okazało? Odebrała siostrzyczka. Wzięła sobie inny numer w sieci, ale numer brata do niego wpisała i odruchowo odebrała telefon.
Nigdy w życiu nie było nam tak głupio, chociaż i Paweł, i Marzena zapewniali, że to przecież nie nasza wina. Siostra nawet nie przeprosiła, a teściowa stwierdziła, że to dobrze, że jej córka taka zaradna jest.
Szwagierka ma teraz bana na wizyty u nas. Kontakt z nią jest jako taki, raczej marny. Obydwie ubolewają (mama i córka), że dla Kasieńki się skończyły imprezki we Wrocławiu i gdzie ona teraz chłopa znajdzie. Zero skruchy, że niemal rozwaliła małżeństwo dobrych ludzi, i to takich, którzy zawsze byli wobec niej mili.
Teściowej też należy się ban. Obie siebie warte.
A może ksiądz potrzebuje gospodyni albo pomocy przy sprzątaniu plebanii?
A niech jej dziupla zarośnie i nigdy już wiecej nie zapuka.
Przynajmniej można się domyślić czemu szwagierka nie ma koleżanek
To niezwiązane z tematem, ale to super, że macie coś poza rozmowami o kimkolwiek. Od momentu w którym zaczęłam bardziej obserwować dorosłych ludzi jestem zawiedziona. Z nastolatkiem pogadasz o tym, co go interesuje, modzie, grach komputerowych, filmach, jest w stanie coś Ci polecić, nawet są osoby, które mogą wiele powiedzieć o jakimś przedmiocie, jeszcze na przykład możecie obejrzeć cokolwiek i pogadać o tym. 90 procent rozmów, których byłam świadkiem, polegało na gadaniu o innych osobach. Zauważyłam jeszcze coś okropnego. Ludzie narzekają na samotność, ale żeby się przed kimś otworzyć, to nie, po co. Ja tam nie mam z tych jakimś problemów, bo po prostu, jak już uznałabym za kogoś choć trochę fajnego, to rzucałabym mu jakimiś ciekawostkami z mojego życia. A później dowiadywałby się ode mnie więcej i więcej, jeśli czułabym się z nim super. Jeśli na przykład chciałabym się odezwać do jakiejś na przykład trzydziestolatki, nawet na ulicy, to też bym to zrobiła (nie chodzi mi o to o zdobywanie koleżanek, tylko chodzi mi na przykład o to, że mogła mieć super bluzkę i dałaby mi namiar). Życie jest za krótkie, żeby żyć w samotności bez żadnych znajomych i zajmować się aż tak bardzo czyimś życiem.
Reasumując, do gościa przychodziły z jakiegoś nieznanego numeru jakieś dwuznaczne wiadomości. Na które nie było z jego strony żadnej odpowiedzi. Zauważyła to żonka i zrobiła mu "jesień średniowiecza". Ok, bratowa może i jest "walnięta", ale żonka dużo jej nie ustępuje. Przecież to równie dobrze mógła być pomyłka. Ja bym nie chciał być z kimś, komu do rozbicia małżeństwa wystarczą SMSy jakiejś napalonej siksy, która źle zanotowała numer w klubie, a później wysłała parę sprośnych SMSów, tyle że nie do swojego sebka, tylko do jakieś Bogu ducha winnego męża.
Czyli nie było umbrieliady.