#eQ8gy
Wszystko mnie już drażni w tym dziecku. Cały czas biega, krzyczy, chce głośno muzykę, robi po złości i akurat chce do toalety kiedy ja się kąpie. Jeszcze nie wybuchłem, ale już jestem bliski. Muszę się chować we własnym domu z jedzeniem słodyczy i chipsów, ciagle chorujemy z żoną, bo ta mała coś przynosi z przedszkola. Nie dość, że wydaje na leki, to musiałem 2 razy iść na l4 za które dostałem 80% wypłaty i urypali mi dwie nagrody kwartalne.
Rachunki też gwałtownie podskoczyły i oddaje nam niewspółmiernie do tego o ile podskoczyły. Musiałem gdzieś to z siebie wyrzucić. Tracę do tego wszystkiego cierpliwość.
Działaj, bo to zjawisko już pokazało, że są ludzie którzy będą nadużywać Twojej gościnności.
One nadużywają. Z jednej strony rozumiem, że nie ma gdzie pójść i że to siostra i chrzesnica mojej żony, a z drugiej strony nie wyobrażam sobie żeby one tu dłużej mieszkały i rozwalały moje życie. Muszę się podporządkowywać obcemu dziecku we własnym domu. Dla mnie jest to nienormalne.
@Koniak
Te dziecko ma chyba ojca.
Poza tym są domy samotnej matki.
Ojciec dziecka ma ważniejsze sprawy niż własne dziecko. Poza tym okradl je wynosząc z domu i sprzedając złoto które dziecko dostało od babci na chrzcie. Naciągnął własną kobietę na pożyczkę którą miał spłacać, ale nie spłacał i mając swojego czasu dostęp do jej danych i telefonu kupił kilka rzeczy na jej dane przez internet, oszukał kogos na olx z jej konta i wiele, wiele innych. Ma słabość do alkoholu, hazardu, ma komornika, pełno napozyczanych pieniędzy po różnych ludziach, w tym u mnie, problemy z prawem i nie płaci alimentów. Ona mu wybaczała, mieszkali chwile razem, aż znowu czegoś nie odrypał i tak w kółko. Z relacji matki wynika, że nie łożył na dziecko, nie chciał się zajmować, zawsze miał coś pilnego do załatwienia. Zloty chłopak. Nie wiem co kobiety widzą w takich facetach.
@Koniak a na ile czasu się umawialiście i ile już u Was mieszka?
Miał być krótki czas i miała szybko stanąć na nogi, taka była jej deklaracja. Ja natomiast uważam, że ona zamiast stanąc na te nogi jeszcze bardziej uklękła. Są u nas od września zeszłego roku.
Myślałam na początku, że przesadzasz, ale skoro to trwa już 10 miesięcy, to zdecydowanie daliście im wystarczająco dużo czasu na stanięcie na nogi.
@Lipcowa, właśnie dlatego spytałam, bo to, czy jest tam 10 dni czy 10 miesięcy ogromnie zmienia kontekst
Wyprowadź ją. A jak żona będzie marudzić, to daj jej pozew rozwodowy i też wyprowadź.
Dziecko trzeba wychowywać - nie możesz mu się podporządkować. Z drugiej strony musisz zrozumieć, że jest tylko dzieckiem, przedszkolakiem. Jest głośna, bo jest dzieckiem. Testuje granice, bo chce rządzić w domu. Tak to już jest z dziećmi. I to rolą dorosłych jest, aby wychować je tak, aby nie wychodziły dorosłym na głowę - zwłaszcza, jak już będą trochę starsze.
A jak coś Ci nie pasuje, to mów o tym od razu jak się pojawi. Tłumienie w sobie, a potem wybuch - to gorsza opcja. Lepiej spokojnie od razu zakomunikować - "ok, mieszkasz u nas, ale w tym czasie szukamy dla Ciebie czegoś innego ". I ustalić, czego ona potrzebuje, aby się wyprowadzić. I kiedy to osiągnie.
Są pewne sytuację które ciezko przeskoczyć, choćby to, że nie mogę przy niej jeść słodyczy, chipsów itp. bo od razu panika, że ona też chcę, zaczyna się płacz, krzyk i od razu wsiadają na mnie jej matka z moją żoną, że jem, a wiem, że ona nie może. W innych kwestiach zwracam jej uwagę, ale to jak grochem o ścianę. Nie krzycz, i tak krzyczy, nie mogę się rano wyspać w dniu wolnym, albo po imprezie, bo w domu jest jeden wielki hałas. Żona też nie pomaga, bo za każdym razem używa argumentu, daj dziecku, pozwól dziecku, to jest tylko dziecko itp. Szkoda gadać. Przez pierwsze tygodnie starałem się żeby dziecko czuło się tu dobrze, ale ono zaczęło to wykorzystywać i kiedy nazwała mnie tatą, jej matka niewiadomo po co opowiedziała o tym biologicznemu ojcu, a temu uruchomiły się ojcowskie uczucia. Kategorycznie zabroniłem przebywania w moim domu złodzieja, alkoholika i hazardzisty. Niestety i tak zacząl przyłazić bo powiedziała mu gdzie mieszka. O to też byliśmy obrażeni. Piszę to w niedzielę i jeżeli do wieczora żona się nie rozmówi z siostrą, to ja się rozmówię po swojemu.
To kobiety nawalają. To "tylko dziecko" urośnie i nadal będzie się źle zachowywało, bo tego jest nauczone. Brak słów. Przedszkolak już nie powinien wymuszać płaczem słodyczy. Inna sprawa, że można nie jeść przy niej, bo czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. A krzyki i hałas są naprawdę normalne przy dziecku. Nie non stop, najlepiej wychodzić z ruchliwym dzieckiem tam, gdzie może zużyć energię. Siostra żony w ogóle ją zabiera na dwór? I Ty byś odpoczął, i dziecko skorzystało.
Ojciec dziecka niech się z nim spotyka na placu zabaw, a nie w Twoim domu, skoro tego nie chcesz. Trochę słabe to wszystko, bo gościnność swoją drogą, ale nie powinno się gospodarzowi wchodzić na głowę.
Ale dlaczego ja mam się chować we wlasnym domu po kątach jeżeli mam ochotę na grześka w czekoladzie z kawą? Chce usiąść jak człowiek przy stole, albo na kanapie przed telewizorem i się przy tym zrelaksować. Krzyki może i są normalne przy dziecku, ale to nie jest moje dziecko i mieszkają u mnie, a ja mam już dość, bo nie w sposób normalnie funkcjonować. Dziecko nie wyraża chęci spędzania czasu na dworze, bo wokół domu nic nie ma i jej się tam nudzi. Mieszkamy na wiosce. Wczoraj najpierw pokłóciłem się z siostrą żony i kazałem się im wynosić do domu samotnej matki jak nie maja gdzie, a później pokłóciłem się z żoną.
Dlaczego masz się chować - bo zaproponowałeś pomoc, zgodziłeś się, masz dodatkowych domowników, w tym dziecko, za które też przejąłeś część odpowiedzialności. Nie chciałeś kłopotów, nie trzeba było siłę zgadzać. Nie ustaliłeś warunków tej wyprowadzki, nie określiłe, jak długo mogą mieszkać. Na początku byłeś ciepłe kluchy, a teraz wszystko Ci nie pasuje i krzyczysz.
Wokół domu nie ma nic - zawsze jest coś. Tylko trzeba poświęcić czas na zabawę z dzieckiem. Chociaż jak wychowane ciągle w domu, to pewnie trudniej.
Nie ja zaproponowałem pomoc, tylko ona przyszła z prośbą o pomoc. One są u mnie jako goście i to one powinny się dostosować, a nie ja. Miały być na krótki czas a krótki czas to nie cała jesień, zima, wiosna i końca nie widać. Miała też zrobić wszystko żeby szybko stanąć na nogi, a tu widzę do niczego się jej nie spieszy. Zużycie wody 3 razy większe. Koszty prądu w górę, ogrzewania w górę, bo nie dość, że dziecko większość czasu jest chore i siedzi w domu zamiast przedszkolu i w związku z tym nie można przykręcić ogrzewania co zawsze robilismy jak byliśmy w pracy. Do tego dziecko jest roszczeniowe i niewdzięczne. Przykładów można mnożyć. Raz zabrałem ją do wesołego miasteczka. Wydałem na nią ponad 200 zł, nawet się nie pytała czy może iść na atrakcje, po prostu wsiadała i do mnie - idź zapłać. Myślę sobie dość, to zrobiła mi scenę, bo chciała jeszcze na kolejną karuzelę. Wydaje mi polecenia, że mam jej kupić, że mam coś zrobić, że mam posprzątać. Robię sobie kanapkę, odwracam się do lodówki po pomidora, a kanapki już nie ma, bo patrzę ona już mieli. Kupuje sobie domowe rogaliki, kładę na stole, ją oczywiście czestuje jednym, obracam się żeby zrobić kawę a ona zawija rogaliki i pcha do buzi na siłę jakby chodziła głodna. Nie zapyta się czy może. Nie rozumie, że to nie jej. Gdzie była matka kiedy trzeba było wychować? Nie mam zamiaru żyć w takich warunkach we wlasnym domu.
Mimo wszystko zgodziłeś się na obecność kogoś w Twoim domu. To nie tak, że Ty jesteś panem i władcą, bo zgodziłeś się pomóc. Mieszkacie razem, to oni powinni się trochę dostosować do Ciebie.
Matka powinna wychowywać dziecko, a Ty powinieneś zrozumieć, że to tylko dziecko. To Ty musisz wyznaczyć granice w relacjach z Tobą. Skoro pozwalałeś na początku, żeby mała "poczuła się swobodnie" - to się poczuła. I ona nie rozumie, jak powinna się zachowywać - dlaczego wcześniej na coś pozwalałeś, a teraz nie? A histeria? To mała dziewczynka, zdarza się. I wtedy dorosły nie powinien ulegać. Rozumiem, że nie Twoje dziecko, ale masz relację z tym dzieckiem, za którą jesteś głównie odpowiedzialny Ty. Matka może wychowywać, ale ma ograniczony wpływ na relacje swojego dziecka. Skoro ono jest w Twoim domu, jest w danym momncie z Tobą - to Ty wyznaczasz granice w tej relacji. Ale nie za 10-tym razem, krzykiem. Tylko za pierwszym. "To moje rogaliki, dałem Ci 1. Reszty nie bierz". I powtarzasz od pierwszego razu. "To moja kanapka, wołaj mamę, niech Ci zrobi Twoją". I od pierwszego dnia tak powinno to wyglądać. Komunikujesz, co Ci przeszkadza, a nie oczekujesz od przedszkolaka, że się domyśli.
Jeśli kiedyś chcesz mieć swoje dzieci, to masz dobrą praktykę teraz. A z siostrą żony ustalaj jak najszybciej, kiedy się wyprowadzi.
Co z tego, że ja coś mówię, skoro to odbija się od niej jak grochem o ścianę? Ona się nie słucha, ignoruje dorosłych. Nie skacz po łóżku - skacze. Proszę Cie ścisz TV - brak reakcji, trzeba jej wyrwać pilot. Posprzątaj po sobie zabawki - ignoruje mnie. Wujka boli głowa - nie krzycz przez chwile - krzyczy. Jest zlosliwa. Zakaz dotykania moich rzeczy też ją nie obchodzi. Tłumaczyłem jej: ta półka jest wujka, jeżeli coś chcesz powiedz mi wcześniej. Nie wchodz do garażu, nie wchodz sama do samochodów. Wywalone ma w to. To dziecko ma w głębokim poważaniu moje granice. Byłem dobrym wujkiem, ale przez pierwsze kilka tygodni, dopóki nie spostrzegłem co to jest za dzieciak. Powtarzałem i powtarzam jej co wolno, a czego nie. Ona nie ma szacunku, nie jest tego nauczona. Rogaliki chwycila kiedy nie widzialem, uciekła z nimi i pchala do buzi tak szybko jak sie da prawie sie nimi dlawiąc. Mialem je wyrwac jej z buzi? W moim domu powinny panować moje zasady, a nie żebym ja sobie pozwalał na głowę wchodzić. Już im to jasno zakomunikowałem, że mają się wynosić, bo jej córka rujnuje mi relacje z żoną, moje zdrowie, finanse, spokój i harmonię tego domu. I nie obchodzi mnie gdzie się wyniosą, po prostu maja do końca miesiąca opuścić mój dom, a jak nie to ja spakuje im rzeczy do worków na śmieci i wystawie za bramę
Dodam, że jeżeli poszła charakterem po tatusiu który okradł, oszukuje i zaniedbuje własną rodzinę i potrafił zmanipulować matķę w taki sposób że ta nie chce zgłosić zaległości alimentacyjnej, wróżę jej na pewnym etapie życia ośrodek wychowawczy.
Postac on wcale nie musi rozumieć że to dziecko jest tylko dzieckiem, bo nie jest jego dzieckiem a wywraca życie do góry nogami w jego domu. Facet ma prawo do spokoju i nie ma obowiązku ponosić konsekwencji błędów innych ludzi. Bardzo ładnie ze strony jego i jego żony że pomogli siostrze, ale myślę, że taka pomoc powinna trwać miesiąc, max 2. Tym bardziej, że z tego co autor opisuje nie wynika żeby ta kobieta się nauczyła na błędach, więc ich pomoc idzie na marne. Nie pomagają jej ogarnąć swojego życia, bo ona tego nie chce zrobić, skoro do ich domu zaprosiła swojego patologicznego ex.
Autorze, nie bawiłabym się dalej w bycie wspaniałomyślnym męczennikiem. Wyrzuć ją. A jeśli Twoja żona będzie Cię szantażować, to mocno zastanowiłabym się nad tą relacją. Nie może być tak, że Twoja żona w dupie ma Twój komfort w Twoim domu.
Megg - on przyjął dziecko do swojego domu, więc tak, powinien rozumieć, że dziecko nie zachowuje się jak dorosły. To z żoną i jej siostrą powinien ustalać zasady wspólnego mieszkania oraz czas, na jaki została udzielona pomoc. Ale dziecka w to nie mieszajmy, bo ono nie jest winne, jest najbardziej poszkodowaną osobą w całej tej sytuacji.
I zasady powinien ustalać od samego początku, a nie najpierw nic, a później wrzaski.
Nie wiem jak inni ale ja czekam na wieści. :) A jak ktoś uważa, że powinieneś się godzić na taki stan bo pozwoliłeś im się u ciebie zatrzymać to niech je weźmie do siebie. Pewnie wtedy już nie będzie takiego zrozumienia. ;)
Obiecałem im i sobie, że z dniem 1 czerwca pakuje ich rzeczy w worki i wystawiam za brame jeżeli do tego czasu się nie wyniosą, a już wiem, że się nie wyniosą.
Naprawdę trzymam kciuki żebyś się trzymał tego postanowienia. Możesz w ramach dobrej woli przygotować i wręczyć spis ośrodków pomocy w waszej okolicy.
Mam nadzieję, że wyjdą po dobroci.
@MalinoweGofry Ja myślę, że czas na jakiekolwiek "gesty dobrej woli" już minął ;)
Zgodziłeś się przygarnąć siostrę żony, a ustaliłeś zasady i czas? Usiadłeś z nimi wspólnie i omówiłeś co Ci nie pasuje, jaki ma plan na rozwiazanie sytuacji? Kiedy planuje się wyprowadzić?
Jak czytam drugi raz, że nie możesz jeść słodyczy i chipsów to zastanawiam się ile tak naprawdę jest dzieci w tym domu
Jak pisałem wyżej, jej pobyt umownie miał być krótki. To co mi nie pasuje omawiam już od dłuższego czasu. Ona sama z siebie szybko się nie wyprowadzi, bo niewiele robi w tym kierunku. Od września wyrzucili ją 3 razy z pracy, nikt też nie jest samobojcą żeby jej nie wynająć mieszkania z dzieckiem, bo ryzyko, że nie będzie płaciła i nie będzie można jej eksmitowac jej ogromne.
Wytłumacz mi czy dorosłym zabronione jest jeść słodycze i chipsy?
Umownie krótki czyli jaki? Chodzi o ramy czasowe, żeby była świadoma, kiedy zaczyna się odliczanie.
Możesz jeść słodyczy i chipsów ile chcesz, po prostu to marudzenie akurat na tą kwestie jest dla mnie dziecinne. Ale rozumiem, że jak masz niechcianego gościa to już wszystko wkurza
Ram czasowych nie było. Powiedziane było, że krótko. Tak jak zauważyłaś, wszystko już mnie irytuje w tym dziecku i znów z żoną jesteśmy chorzy, bo przywlokła coś z przedszkola. Atmosfera w moim domu jest już naprawdę nieprzyjemna.
Masakra, potwornie współczuję sytuacji. Nie wyobrażam sobie w dorosłym życiu nie czuć się komfortowo we własnym domu... Z tego co przeczytałam to i tak bardzo cierpliwie podchodzisz do tego dziecka, zabierasz je nawet do wesołego miasteczka itp szczerze ja już bym dawno wybuchła. Nie znam się na dzieciach bo rzadko mam z nimi styczność, więc nie będę bawiła się w idealnego wychowawcę, ale z tego co widzę dziewczynka potrzebuje więcej stanowczości i stawiania granic. W ogóle straszne jest to, że siostra Twojej żony, dorosła kobieta nie widzi w tym nic złego i nie czuje żadnego wstydu czy dyskomfortu. 10 miesiecy pod czyims dachem to zdecydowanie za dużo
Siostrą mojej żony jest nieudolna życiowo i jeszcze zmanipulował ją jakiś patus. Żyje z dnia na dzień, nie ma żadnych aspiracji i celów w życiu. Nie potrafi się odnaleźć, ale gdyby ona sama u mnie mieszkała, bez dziecka to mogłaby sobie mieszkać ten dłuższy czas. Problemem jest jej dziecko. Nieulozony, roszczeniowy, krzykliwy, wymagający i stwarzajacy problemy mały bachor.
Bardzo rozumiem autora i współczuję - kim dla niego jest dziecko siostry żony? Praktycznie nikim, żonę się pogoni i nigdy już się kogoś takiego nie zobaczy, leniwy pasożyt (siostra żony) wykorzystał okazję i będzie siedzieć ile się tylko da, dodatkowo nie wychowuje swojego bachora, a skoro żona tego nie widzi, to warta swojej siostry i tak jak piszą inni, jeżeli to ma psuć atmosferę w domu, to trzeba się poważnie zastanowić nad całą sytuacją i nad żoną.
Dziecko siostry żony jest dla mnie horrorem.
Spakuj się i wyjedź za granicę do pracy, będziesz miał spokój i sobie odłożysz trochę kasy ^^
Nie ustępuj bo będą sobie pozwalać na coraz więcej
I jak tam?