#dSD4e
Sprzątam w gabinecie lekarskim porankami, po dwie godziny dziennie. Nikt mi nie zawraca gitary, nikt do mnie nie mówi, mam swoje klucze, więc przychodzę, kiedy mi wygodnie, pieniążki też dostaję za to fajne, a co najlepsze – mogę sobie śpiewać ile dusza zapragnie i nikomu to nie wadzi.
Na koniec dyżuru, kiedy lekarze zaczynają się schodzić, dziękują mi za to, że im przygotowałam gabinet, życzą miłego dnia, pytają, czy w czymś nie pomóc, czy nie będą przeszkadzać, jak wejdą.
Kurczę, tak z pozoru niewdzięczna praca, a ile zalet, o ile mniej stresu!
Bardzo Wam taką pracę polecam! Zwłaszcza introwertykom ;))
To chyba jakaś prywatna klinika, bo lekarze z NFZ traktują ludzi jak kawał mięsa.
A niekoniecznie, mogą mieć nowy narybek, wielu młodych lekarzy jest spoko. Potem dziadzieją.
Mój okulista na NFZ jest świetnym lekarzem. Ma trochę ponad 30 lat i dba o pacjentów. Jedyna wada leczenia się u niego, jak również pewnie u innych lekarzy na NFZ, to odległe terminy wizyt.
@PeggyBrown2022
Zgadzam się. Terminy są szalone, ale lekarze często są ok. Przy czym trzeba też mieć dobre podejście, bo np. moja była lekarka rodzinna (starsza babka) dla mnie zawsze była miła, ale wiem, że niektórzy na nią narzekali. Teraz mamy fajnych lekarzy w przychodni, właśnie około 30.
Gdyby nie problemy z kostką, to sama chętnie poszłabym w wakacje do takiej pracy. Robisz swoje, widzisz od razu efekt pracy i nikt nie zawraca ci niepotrzebnie głowy. Moja dobra koleżanka, która jest mocno intro pracuje tak od lat i sobie chwali.
W obecnej pracy (zupełnie inny zawód) mam koleżankę, która kiedyś też pracowała sprzątając, tylko u niej to były prywatne domy. Robiła tam wszystko: odkurzanie, mycie podłóg, okien i blatów, pranie i suszenie... pełno innych pierdół, co tam akurat trzeba było zrobić. I też mi powiedziała, że to była najfajniejsza praca jaką miała i żałuje, że ze swoim wtedy-nowym mężem musiała wyprowadzić się do innego miasta, bo przez to straciła tych stałych, zaufanych klientów. Mówiła, że najbardziej doceniała to jak ją traktowali: że wchodziła do domu, a wszyscy witali się z nią jak z dobrą koleżanką, proponowali coś do jedzenia, kawę, herbatę, a wypłata od razu na nią czekała, zanim jeszcze zaczęła pracę. A samo sprzątanie, to przecież wiadomo, że jak się je lubi, jest mega przyjemne i wciągające :)
Praca jako sprzątaczka wcale nie jest taka zła. To stereotypy sprawiły że jako sprzątaczka jawi się osoba na najniższym szczeblu społecznym. Dziś, gdy wielu ludzi jest zapracowanych i nie ma czasu na ogarnianie porządków, można bardzo dobrze wyjść na założeniu porządnej firmy sprzątającej
Dużo zależy od tego, gdzie się sprząta. W bardzo uczęszczanych miejscach, jak dworce, to robota tragiczna, bo ludzie potrafią zostawić po sobie obrzydliwy syf. To samo hotele. Jak się trafi do porządnego miejsca to jedyną wadą jest raczej niskie wynagrodzenie, ale jak jest się na swoim to faktycznie może być ok.
Ja też kiedyś pracowałam jako sprzątaczka i to była moja ulubiona praca
Bardzo pozytywne wyznanie. Fajnie, że znalazłaś pracę, w której czujesz się dobrze, nawet jeśli to tylko tymczasowe. Nie ma co się kierować stereotypami. Nie licząc zbioru owoców u moich dziadków, nie pracowałam w tych "prostszych" zawodach. Gdy w pracy coś mnie bardzo zestresuje, a od czasu do czasu nawet z tego stresu złapie silny ból serca, przychodzi mi myśl, że w zawodach, które nie polegają na pracy umysłowej, może być pod tym względem lepiej. Wiem, że to moje wyobrażenie, bo gdy pytam o stres w pracy osoby z innych branż, to widać, że u nich wcale nie jest tak bezstresowo.
Praca przyjemna pod warunkiem że nie jest zamontowana gdzieś kamera. Najlepiej się zachowywać tak jakby była.
Dobrze Ci idzie. Poszukaj sobie teraz męża pośród tych miłych lekarzy. Powodzenia!