#odzct
Jako iż byłam dosyć pomysłowa i nie chciałam przysparzać zmartwień mamie i tacie, postanowiłam, że skoro oni nie znaleźli odpowiedniej motywacji dla mnie, to sama sobie poradzę i będą ze mnie dumni (jakby jedzenie było jakimś nadzwyczajnym dokonaniem). Wyobraźnia pracowała wtedy na najwyższych obrotach, więc przy każdym posiłku wyobrażałam sobie, że jedzenie, które znajduje się przede mną, to ludzie zamknięci przez Hitlera, których muszę uratować jedząc, zanim zjawi się ten okrutny człowiek. Ostatni kęs był zawsze pełen emocji, bo wtedy już Adolf zbliżał się do drzwi i po zobaczeniu pustego talerza doznawał ogromnego szoku, a ja w duchu triumfowałam.
Ot, takie wspomnienie z dzieciństwa. Zawsze pomagało i zjadałam wszystko do końca :)
PS O Hitlerze słyszałam z opowieści babci, gdyby kogoś interesowało, skąd małe dziecko wiedziało o jego istnieniu i roli, jaką odegrał w jej życiu.
Ja miałam podobnie z płatkami. Płatki to byli ludzie, a miska z mlekiem to basen. Ludzie sobie w nim spokojnie pływali, a kiedy ktoś chciał pozjeżdżać na zjeżdżalni, jeździł na windzie (łyżce) dopóki nie dojechał do zjeżdżalni, która była przełykiem.
Ja z siostrą nie miałam problemu z jedzeniem, ale jak jadłyśmy płatki to wyobrażałyśmy sobie, że to ludzie tonący po katastrofie Titanica, a mleko to ocean. Każdy został uratowany :D
Najlepsze wyznanie jakie tutaj czytalem! Dziekuje za uśmiech :)
Od dziś moje posiłki nie będą wyglądały juz tak samo XD