#bcT6X
Minęło 7 lat. W tym czasie zdążyłam poznać świetnego faceta, wyjść za mąż, ułożyć sobie życie i nauczyć się nim cieszyć.
W mojej historii jest coś anonimowego. Mój były doprowadził mnie do takiego stanu, że zaczęłam się modlić o to, aby któreś z nas trafił szlag. Nie potrafiłam sobie wyobrazić tego, że mogłabym od niego po prostu odejść. Tak bardzo się go bałam. Próbowałam popełnić samobójstwo, dosłownie w ostatniej chwili się zawahałam. Kiedy wszedł do łazienki, zaczął mnie nagrywać telefonem, żeby mieć dowody na to, że jestem niezrównoważona psychicznie. Nagrywał mnie też w czasie kłótni. To była jego gwarancja na to, że nie odejdę. Groził mi, że pokaże te nagrania w sądzie i odbierze mi dzięki temu władzę rodzicielską. Moja nienawiść do niego zaczęła znacznie przeważać nad miłością. Urosła do takich rozmiarów, że już nie tylko myślałam o jego śmierci. Po tylu latach nadal wstyd mi się do tego przyznać, ale zaczęłam mu dosypywać do jedzenia i picia tabletki na podniesienie ciśnienia (przepisał mi je lekarz, bo miałam za niskie). Niestety (albo stety) ilość ta była na tyle mała, że go to nie zabiło, ale za to potwornie się czuł. Kiedy wychodził wieczorami na piwo z kolegami, miałam nadzieję, że alkohol w połączeniu z lekami zrobi swoje, ale najwyraźniej złego diabli nie biorą. Na szczęście udało mi się od niego odejść, a była to spontaniczna decyzja, bo miałam tylko pojechać w odwiedziny do rodziców. Zostałam u nich i już do niego nie wróciłam. Odebrałam mu władzę rodzicielską, wywalczyłam alimenty. Okazało się, że nagrania, którymi mnie tak szantażował, są dowodami przeciwko niemu.
Nienawidzę go za to, że doprowadził mnie do takiego stanu, że nie tylko modliłam się o jego śmierć, ale próbowałam go zabić. Po tylu latach ciężko mi sobie wyobrazić jak bardzo zniszczonym musiałam być człowiekiem, skoro dopuściłam się czegoś takiego.
Opisałaś to w taki sposób, że naprawdę bardzo można się w czuć w sytuację, za co ci dziękuję. Zostaje nam wszystkim tylko ci współczuć za to, co musiałaś przeżyć. Podziwiam i gratuluję że udało Ci się z tego wyjść. Mam nadzieję, że dzięki Tobie, wielu kobietom wróci nadzieja.
polecam książkę Rose Madder S. Kinga
Też jestem teraz w toksycznym związku i coraz częściej myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie samobójstwo, tylko jak do tego namówić żonę? :/
aborcja postnatalna, polecam ;p
no do okna zycia moze sie nie zmiescic ;)
@ bazienka: Robisz blad myslowy. W jednym kawalku moze i sie nie zmiesci. Na 2 lub 3 razy juz raczej tak.
Samobójstwo worzszerzone może
rozszerzone jest z innymi ofiarami
no chyba ze jeszcze kogos Corazwiecej nie lubi ;p
Nie, no spoko. Z Tobą jest wszystko ok, to wszystko jego wina. Jak zwykle na tej stronie.
nie wyobrazam sobie, co musialaby zrobic, by zasluzyc na przemc- psychiczna, ekonomiczna, fizyczna
nagrywanie podczas klotni tez nie jest normalne
normalni ludzie zamiast odstawiac takie cyrki sie rozwodza a nie gnebia partnera latami
Nie, z autorką nie jest wszystko "ok". Za to jemu nie współczuję. Jeśli ktoś stosuje wobec drugiego człowieka nieuzasadnioną przemoc to jak dla mnie może go szlag trafić.
Widzę ze ironia wam obca.
doge nie, zrozumialysmy, o co chodzilo
to nie jest pewne, ze wszystko z jej strony bylo super, ale co by nie zrobila, reakcja nie powinna byc przemoc, mozna sie rozstac a nie gnebic
jestem z ciebie dumna, ze jednak znalazlas sile na to, by odejsc
moze twoja historia doda jej innym kobietom w takiej sytuacji, szantazowanym przez takich gnojkow
z drugiej strony moze to nie jest dobra opcja sama juz nie wiem
Mam nadzieje, ze ktoś cię zidentyfikuje i zgłosi usiłowanie zabójstwa.
@Doge2 to jego wina że doprowadził ją do takiego stanu psychicznego
W Polsce władz nie rusza to że próbowałeś się bronić, ale żeby zwykły człowiek życzył tskiego czegoś. Doge2 zastanów się nad sobą.
Mam bardzo ambiwalentne odczucia. Probowalas zabic - OK. Modlilas sie o jego smierc - nie OK. Wygralas - OK. Masz z tego powodu wyrzuty sumienia - nie OK.
Czy ty naprawde wiesz czego chcesz?
Ale czy wyrzuty sumienia są czymś złym? Kiedyś musiałam wytłumaczyć coś bardzo dobitnie mojej matce, sprawiłam jej dużą przykrość, ale wiem że to było konieczne. Czy to, że po jakimś czasie nie czułam się dobrze z tym co jej powiedziałam, oznacza że nie wiem czego chcę?
To jest co innego. Raczej nie nienawidzisz (zasluzenie) swojej matki. Skoro musialas wyjasnic cos z duzym naciskiem, to musialas wlasnie. Nie chcialas. To oczywiste, ze po czyms takim nie czujesz sie dobrze. Moim zdaniem, nie ma tu sprzecznosci.
Chęć zabicia kogoś, nie ważne kogo, to bardzo drastyczne posunięcie, dla wielu osób niemoralne, a do tego nielegalne. Może gdy autorka wyprowadziła się i ochłonęła, to zdała sobie sprawę z tego co planowała zrobić i czuje się źle sama ze sobą. W końcu wyszło na to, że nie musiała posuwać się aż do morderstwa, żeby się od niego uwolnić. Wystarczyły wyprowadzka i rozwód.