#XgEu0
1. Sprawdzanie sto razy, czy wszystko mam. Bilet autobusowy, choć zawsze w tym samym miejscu, sprawdzam na przystanku, potem jeszcze w autobusie, w sklepie, na PKS-ie i znowu w autobusie. Tak mam z biletami każdego rodzaju, prawem jazdy, dowodem, portfelem czy telefonem. Boję się, że coś zgubię.
2. Boję się, że jak będę szła, to narobi na mnie gołąb. Zawsze jak idę upewniam się, czy w razie draki mam chusteczki i myślę co zrobię, jeżeli mi się coś takiego przydarzy i czy może powinnam mieć jakieś ubranie na zmianę. Zawsze jak idę pod drzewami, to rozglądam się i zakładam kaptur.
3. Gdy jestem w łazience (usytuowanej na korytarzu), wszystkie drzwi na korytarzu muszą być zamknięte (do kuchni, na strych, do pokoju, do ganku – wszystkie).
4. Nie cierpię, gdy na wannie stoi otwarty szampon lub płyn do kąpieli. Irytuje mnie to okropnie, wszystko muszę natychmiast pozakręcać.
Mam tego dość, ale nie potrafię żyć inaczej.
Masz zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. To można wyleczyć, więc polecam wizytę u psychiatry czym prędzej.
Nie wydaje mi się. Przy OCD powód powtarzania czynności jest związany z poczuciem, że wydarzy się coś strasznego. Jeśli to zwykła irytacja i poddenerwowanie, nie związane z pozbywaniem się natrętnych myśli to raczej nie to...
Nie zawsze powód powtarzania czynności jest związany z poczuciem, że wydarzy się coś strasznego. Czasem to po prostu nieustające uczucie irytacji, podenerwowania i nieulokowanego w niczym konkretnym poczucia niepokoju. Nie zawsze też to "coś strasznego" musi byc irracjonalne. Ciągłe uczucie strachu, że coś się zgubi, czy że zostanie się osranym przez gołębia, to też poczucie że wydarzy się coś strasznego, w czysto subiektywnej skali straszności. Wszystko co opisała autorka, brzmi jak książkowy przykład OCD.
@elbatory jako osoba że zdiagnozowanym OCD nie zgodzę się, ale też każdy przypadek jest inny, nie nam stawiać diagnozę. Powtarzanie czynności lub przymus robienia rzeczy w konkretnym porządku/w dany sposób może być też objawem autyzmu. I do takiej "diagnozy" ja bym się skłaniał. W każdym razie, jeśli autorce te "dziwactwa" przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu to konsultacja z psychiatrą (psycholog to nie koniecznie lekarz i nie każdy może wystawić diagnozę!) nie zaszkodzi
Ja jako dziecko miałam zdiagnozowane OCD. U mnie to nigdy nie wiązało się z poczuciem, że stanie się coś strasznego. Każda z czynności miała tak naprawdę inne podłoże. Jedna z nich była związana z modleniem się. Pochodzę z bardzo religijnej rodziny i od dziecka dużo się modliliśmy, odmawialiśmy pacierz codziennie rano i wieczorem, itd. Na początku modlitwy każde z nas musiało wypowiedzieć swoje intencje. Dla mnie ogromnym problemem był wybór, czy powiedzieć "za mamę i tatę", czy "za tatę i mamę". Kto ma być pierwszy? I dlaczego? Czy ten kogo kocham bardziej, czy ten kogo mniej, żeby nie było mu przykro? Ale przecież kocham ich tak samo i nie chcę wybierać. No to będę mówić na zmianę, żeby każde z nich mogło być pierwsze. Ale przecież za pierwszym razem i tak kogoś muszę wybrać. Czy jeśli wybrałam mamę jako pierwszą, to znaczy, że bardziej ją kocham? Czy tacie będzie przykro? I tak dalej, i tak dalej. Czasem wypowiadałam bardzo szybko "zamamęitatętatęimamętatętatęmamętatęimamęmemętatę" jakby to miało jakoś wyrównać ich wagę. Że nawet jeśli najpierw wypowiem mamę, to jeśli później powtórzę dwa razy tatę, to będzie okej. Chyba wtedy rodzice zorientowali się, że coś jest ze mną nie tak i zabrali mnie do specjalisty. U mnie nie było tego uczucia, że stanie się coś złego, tylko co najwyżej, że jednemu z rodziców będzie smutno, że wypowiedziałam go jako drugie. Oczywiście objawów miałam więcej, dotykałam językiem zębów od lewej do prawej i od prawej do lewej, jeśli coś dotknęłam jednym palcem, to musiałam też dotknąć każdym po kolei, i wiele innych. To zawsze był wewnętrzny przymus, a nie strach, że wydarzy się coś strasznego.
Nie miałam jednak żadnych innych objawów charakterystycznych dla autyzmu. Byłam leczona na OCD i teraz jestem zdrowa, nie mam już żadnego problemu, by wymienić któreś z moich rodziców jako pierwsze.
Ja wciąż uważam, że objawy autorki świadczą o OCD, ale nawet jeśli nie, to wizyta u psychiatry na pewno nie zaszkodzi.
Trzeba było się modlić za Mate (ma+ta) /j /nm ale dobrze dla ciebie, że udało ci się z tym uporać
Przy "mata" wciąż mama byłaby pierwsza, więc nic by to nie dało :P
Moja droga do "normalności" była długa, do dziś zostały mi lekkie symptomy, czasem wciąż dotykam językiem zębów, albo gdy przygryzę jeden policzek, to zaraz i drugi, ale nie są to czynności, które utrudniałyby mi życie czy mnie męczyły.
Wygląda to jak nerwica natręctw. To jest sposób na rozładowanie stresu, jeśli uświadomisz sobie skąd ten stres się bierze to będzie Ci łatwiej znaleźć alternatywne możliwości walki z nim lub jego zapobiegania. Poszukaj terapii ukierunkowanej na leczenie natręctw. Będzie Ci się żyło lepiej
Mówi się na to nerwica natręctw i się leczy. Pozdrawiam
Idź do lekarza. Prawdopodobnie masz ZPN.
Da się żyć inaczej. Dasz radę.
Szukaj pomocy . Psycholog. Nie Ogarniesz sama.
1) Praktyczne - lepiej wszystko sprawdzić, niż zorientować się, że np. nie ma się biletu, stojąc na przystanku.