#XCHxF
Od kiedy pamiętam zawsze chciałem gdzieś jakiś grosz zarobić. W domu nie było czegoś takiego jak kieszonkowe, ale było wszystko od puszek, makulaturę po butelki. Gdy miałem 11 lat, matka pozwoliła mi w końcu sprzedawać gazetę mojego miasta. W pierwszy dzień byłem tak podniecony, licząc zarobione pieniądze, których jeszcze nie miałem... Gazety sprzedawały się najlepiej w centrum, więc podekscytowany sprzedawałem tam kolejne egzemplarze. Nagle przychodzi wielki ból brzucha... Myślę sobie, że przejdzie i będzie OK. Nie przeszło... Ja z 20-30 gazetami w ręku, jakieś 3 km od domu, a tu czuję ogromny nacisk! Panika w oczach, ale gdzie załatwić sprawę, kiedy wszędzie spacerują ludzie? Prawie pobiegłem do najbliższego parku. Puściłem pośladki – poszło rzadko, z nogawki trochę też... Wkurzony na maksa na siebie myślę sobie, że kasa potrzebna, więc dalej sprzedaję, ale teraz po blokach. Pewien pan otworzył mi drzwi. Uśmiechnięty mówię, że sprzedaję gazetę, on odpowiada, że weźmie, a po chwili marszczy nos i z obrzydzeniem pyta, co tu tak je.ie. Na to ja, z największą pewnością siebie w głosie, odpowiadam: „Nie wiem, ale to chyba od sąsiadów”. Chyba uwierzył :D
Nerwica natręctw. Lecz. Psycholog, leki uspokojakace, bo cie wykończy.
Dlaczego autor wyznania raz pisze "miałam" a później "byłem"?
Przynajmniej miałeś pod ręką coś do podtarcia się.
Jakoś nie chce się w to wierzyć. Pieniądze w sumie nie takie duże a jakbyś przypadkiem spotkał jakiegoś kolegę do końca szkoły miałbyś przydomek Zashaniec.
A ja wierzę. Był dzieckiem, miał do sprzedania gazety, co miał zrobić? W życiu bym nie poszła i nie powiedziała że nie sprzedam połowy bo się.... Zwłaszcza że kiedyś się o takich rzeczach nie mówiło, bo to wstyd.