#yCmMv
Od 3 miesięcy trwa niekończące się rozwożenie CV, składanie aplikacji przez internet, oficjalne strony sklepów itd.
Kilka razy ktoś się odezwał przeprowadzić krótką rozmowę, a na koniec: „Mamy panią w systemie, jeśli będzie oferta, to się odezwiemy”. W końcu po raz kolejny zadzwonił telefon, tym razem większe konkrety, umówiona rozmowa o pracę na następny dzień, ja cała podekscytowana, że w końcu coś znalazłam. Cała rozmowa przebiega fajnie, pani opowiada, jak wygląda praca na sklepie itd. Zapytanie: „Ma pani jakieś doświadczenie?.” Czar prysł... Otóż nie mam. Skończyłam dopiero szkołę, szukam pracy od paru miesięcy i bardzo mi na tym zależy. Usłyszałam tylko, że się odezwą, kiedy będzie skierowanie na badania itd. Dwa dni później widzę w tym oto sklepie nową pracownicę już na przyuczeniu.
Naprawdę nie rozumiem polskiego pracodawcy, który oczekuje od każdego doświadczenia. Ludzie po szkole, wyuczeni, gdzie mają zdobyć to doświadczenie? I co mi po tych wszystkich stażach, umowach zleceniach, jak na to nawet nie patrzą...
Zaraz, zaraz piszesz, że nie masz doświadczenia, a potem, że staże i umowy zlecenia nic nie dają. To w końcu jak? Nawet jak nie masz doświadczenia w danym zawodzie, zawsze możesz mówić o tym, że jakiś staż pozwolił Ci na zdobycie umiejętności, które przydadzą się w pracy o którą się starasz. Pracowałaś w gastronomii, a teraz starasz się o pracę w sklepie? Mów, że nie masz doświadczenia w sprzedaży, ale praca w gastronomii nauczyła Cię pracy pod presją czasu, wykonywania sumiennie swoich obowiązków i tak dalej. Najgorsze jest jak powiesz, że nie masz doświadczenia i koniec tematu. Dla mnie wygląda na to, że źle wypadasz na rozmowach i nie umiesz się sprzedać. Też tak miałem zaraz po skończeniu studiów.
No właśnie. Praca w gastronomii jako kto? Bo jeśli jako kelnerka to przecież jest bardzo podobne do pracy w sklepie odzieżowym czy z innymi towarami, bo masz przekonać klienta żeby kupił obiad i dokupił napoje i deser. Tak samo ma kupić ubrania i dodatki. Praca w sklepie spożywczym a gastronomia na kuchni - duża presja czasu, wszystko ma się dziać jak najszybciej.
Rozmowy kwalifikacyjne to nie wywołanie do tablicy w szkole, gdzie nauczyciel ciągnie Cię za język.
Tutaj to Ty się musisz sprzedać i najmniejsze zalety opowiadać jakby to było coś najlepszego, a wady niwelować.
Jak wspomniano wcześniej, nie masz doświadczenia w danej branży? Wykorzystaj czego nauczyłaś się w innej.
Robiłaś w gastronomii? Czyli umiesz współpracować w grupie, realizować powierzone obowiązki, obsługiwać klientów, pracować pod presją czasu, obsługiwać kasę, obsługiwać kilku klientów jednocześnie itd.
Przedstaw to jako zalety przy sprzedaży, a już spojrzą na Ciebie inaczej.
Zresztą jak chcesz pracować w sprzedaży jak nie potrafisz sprzedać nawet siebie?
Pomyśl nad jakimiś stażami, czy kursami. Szukaj na początek pracy, w której masz jakieś doświadczenie (gastronomia), a nie zgodnej z wykształceniem.
Swoją drogą dziwne, że nawet w marketach Ciebie nie chcą.
Nie mam doświadczenia w handlu, a dostałam pracę w Biedronce od ręki. Mam wykształcenie średnie, skończyłam liceum. Kierowniczka mi powiedziała otwarcie, że dość łatwo dostać się do pracy w sklepie tej sieci, bo mają duże braki kadrowe. I to znalazłam pracę w małej miejscowości, nie w mieście.
Jak się przeprowadzałam na koniec kraju to w ramach tymczasowej pracy również poszłam zatrudnić się w sklepie. W malutkiej mieścinie w małej lokalnej sieci minimarketow. Przyjęli mnie z zerowym doświadczeniem w branży. Po pedagogice 🤣 pracowałam krótko ale bez problemów.
Czytałam, że już prawie nie ma rynku pracownika, coraz trudniej znaleźć pracę. Powodzenia życzę. Nie poddawaj się, kiedyś znajdziesz.
Zależy gdzie, czy w jakich działach gospodarki.
Fakt, że osoby z pewnymi umiejętnościami i większym doświadczeniem mogą przebierać w ofertach, a takie bez doświadczenia mają trudniej.
Zależy oczywiście gdzie i w jakiej branży. Dalej są miejsca, gdzie o pracę trudno, to i pracodawcy są bardziej wybredni i wymagający. W miejscowości z której pochodzę (na szczęście dla mnie już w niej nie mieszkam) pracownicy mają naprawdę ciężko. Niepłatne nadgodziny i beznadziejne umowy to niestety norma, a jak się ktoś nie zgodzi to jest wielu innych chętnych jego miejsce. Nawet do naprawdę kiepskich, prostych prac często przeprowadzane są rozmowy, jakby kandydat się starał o posadę w kierownictwie. Jedną z trudniejszych rozmów kwalifikacyjnych jakie miałem w życiu to była rozmowa, gdy chodziłem do średniej szkoły o wakacyjną pracę telemarketera, gdzie płacili praktycznie tylko wtedy, gdy się naciągnęli klienta. Przemęczyli mnie tam o wiele bardziej, niż teraz, gdy staram się o poważne posady. Niestety takie uroki niektórych rynków pracy.
Zarządzam zespołem sprzedażowym na terenie kilku dużych miast w Polsce. Wchodzą w to też małe miasteczka od 15tys mieszkańców. Zatrudniam wszystkich, nie trzeba mieć żadnego doświadczenia, wystarczy chęć i komunikatywność żeby umieć rozpoczynać rozmowy. Grafik totalnie elastyczny, można pracować gdzie sie chce, w godzinach jakich chce, od 60 do 180h miesięcznie. Kasa? Podstawa kilka złotych na godzine wyżej niż minimalna z premie do kilku tysięcy. I tak mam dużo osób w zespole które pracują 100-130h i mają 6-8 koła brutto wypłaty.... i nie ma ludzi do pracy :) Nie chce mi się tego już słuchać bo młodzi ludzie są strasznie leniwi i oburzaja się na jakiekolwiek wymagania. Jak sie dostać? Każdy kto złoży cv ma rozmowę ok. 20 minutową i 50% osób propozycję pracy dostaje..
A mimo to chętnych ciągle brakuje
Z doświadczenia wiem, że jak ludzie gdzieś nie chcą pracować, mimo pozornie dobrych warunków, to znak, że w tym miejscu pracy jest coś naprawdę źle. To nie kwestia tego, że młodzi są leniwi. I co to znaczy zespół sprzedażowy? Sprecyzuj proszę. Równe dobrze może to oznaczać chodzenie po domach i wciskanie ludziom bezużytecznych śmieci albo jakichś ubezpieczeń? Jeśli tak, to się nie dziwię, że nikt nie chce pracować.
Spokojnie, dopiero wchodzisz na rynek pracy :) za rok dwa będziesz się śmiała z tego, jak bardzo stresowała Cię ta sytuacja :) spróbuj popytać znajomych i rodziny, czy mogliby Cię gdzieś polecić. To jest dużo szybsza droga
Sprawdz dokladnie CV - moze tam jest problem
Idź sobie gdzieś popracować na słuchawce. Tam przyjmują niemal każdego, w wielu firmach z marszu. Bez żadnego doświadczenia.
No ale czego nie rozumiesz? Bo sytuacja, mimo że przykra, jest dość łatwa do pojęcia - pracodawca ma do wyboru dwie osoby, jedną z doświadczeniem, drugą bez, wybór jest oczywisty.
Fakt że temat jest z perspektywy świeżaka na rynku pracy bardzo trudny i mi samej też "wieki" zajęło znalezienie pierwszej pracy. Jak już mnie gdzieś chcieli przyjąć, to były to jakieś totalne januszexy, praca po 10-12h dziennie od poniedziałku do niedzieli za żałosne pieniądze na śmieciowych umowach.
Ale "najlepsza" propozycja jaką dostałam to był jakiś sklep papierniczy/antykwariat - miejsce sprzedaży i skupu podręczników szkolnych. Praca tam to właśnie 11h dziennie, codziennie, za połowę minimalnego wynagrodzenia. Druga połowa miała być wypłacona dopiero po zakończeniu pracy tego miejsca, czyli miało to być bodajże od czerwca do końca września. Gdybym po miesiącu pracy tam uznała że jest to jednak wyzysk i chciała odejść, to wtedy tej drugiej połowy za ten miesiąc nie wypłaciliby mi wcale. I co najlepsze - nie dostałam tej pracy. Znaleźli na to innego jelenia.