#RAoZf

Krótka historia o wychowaniu...
Kiedyś uwielbiałam dzieci. Potem byłam nianią przez czas jakiś i zaczęłam lubić je mniej. Swoich chrześniaków toleruję (rozwydrzone przez mamuśkę gówniarze, którym wszystko się należy), synka koleżanki kocham (uroczy maluch, mały gentleman), córka kolegi była słodka do czasu „otrzymania” siostrzyczki. Ale wszystkie traktuję jednakowo, do wszystkich michę cieszę i cały świat uważa, że to dzięki nianiowaniu mam tak wspaniałe podejście. Pytają, kiedy z mężem będziemy mieć własne.
Otóż decyzja ta bardzo oddaliła się w czasie za przyczyną bachora sąsiadki. Chłopczyk ma obecnie 7 lat, wprowadzili się piętro niżej, jak miał dwa. 5 lat katorgi. Ja nie wiem, czym on się bawił – brzmiało jak koszykówka kowadłem – i w czym biegał po mieszkaniu – brzmiało jak podkowy. Od, trawiasta nać, szóstej rano dzień w dzień bez przerw w weekendy. Dodam, że wcześniej mieszkała tam rodzina z dwójką małych dzieci i takich odgłosów nie produkowali. No OK, dzieci są różne. Miał ten zasrany rowerek na plastikowych kółkach, a przed kamienicą kostka brukowa... I od szóstej rano w wakacje jakby ktoś napieprzał kamieniami o blaszany dach...
Wszystkim mieszkańcom to przeszkadzało, ktoś poszedł do jego matki. Darła się tak, że było ją słychać cztery przecznice dalej – że jej synuś ma się prawo bawić czym chce i jak chce, a wszyscy mogą ją w broszkę cmoknąć. Słodziutka... Ludzie nie chcieli wdawać się w szarpaniny, zagryźli więc zęby, stopery do uszu kupili, skutkiem czego szczyl dorastał w przekonaniu, że wszystko mu wolno.

Dwa lata temu mąż kupił sobie autko. Takie wymarzone, z drugiej ręki, pięknie utrzymane. Puchł z dumy. A ja się cieszyłam, że on się cieszy.
Miałam urlop i postanowiłam umyć okna. Szoruję, patrzę – idzie Książę Siuśmajtek z piłką. I zaczyna... odbijać tę piłkę o nasz samochód! Mąż do pracy jeździł autem służbowym. Uporczywie i z satysfakcją. Ochłonąwszy, wrzasnęłam z okna, że ma przestać. Uciekł.
Drugi dzień – to samo. Zwiał, zanim zdążyłam zejść do niego. Postanowiłam, że jeśli sytuacja się powtórzy, idę do jego matki. Powtórzyła się – poszłam. Takiej wiąchy to mi nikt jeszcze nie puścił. Jak gówniaka zobaczyłam następnego dnia z piłką, nie darłam się, tylko spokojnie zeszłam na dół. Podeszłam do niego cichaczem, złapałam za kark i wysyczałam szeptem: „Jeszcze raz będziesz walił piłką w nasz samochód, nogi i ręce ci połamię...”. Bachor szok, zamarcie, potem bek. 
Mamusia u mnie była, a jak... Zapewniłam ją, że absolutnie wszystko stało się dla mnie jasne po naszej ostatniej rozmowie i nie zbliżam się do jej dziecka.

Ja wiem, że za wychowanie tego dzieciaka należy obwiniać matkę, ale człowiek nie rodzi się nijaki, ma jakieś uwarunkowania charakteru. Z bachora rośnie serio psychopata. A mamusia jest nauczycielką. Tak btw.
Kasjer204 Odpowiedz

U mnie w rodzinie jest pewna Kamileczka. Mała ma 4 lata a diabeł z niej jak nie wiem co. Ostatnio będęc u rodzinki, widziałam jak mała kopie kota, wyrzuca go z balkonu z 2 metrów, bierze go, rzuca nim.. Tym bardziej nie mogłam na to patrzeć że jestem straszną kociara. Także złapałam ją i zaczęłam głośno tłumaczyć, że to jest zwierze, też czuje i co ty wgl robisz mały bachorze. Zrobiła obrażoną minę, powiedziała że idzie do babci. A co kochana babunia ? KAMILECZKA SIE TYLKO BAWI. NIC KOTU SIE NIE STANIE. No myślałam że obie udusze. Nie chce wiedzieć jak ona będzie sie bawiła za 10 lat. I wstyd mi, że mam taką rodzine. Najchętniej bym tą małą skopała kilka razy, rzuciła tak o i zobaczyła jaka jest jej reakcja na moją zabawę z nią.

Serwatka31

Może to nieadekwatny komentarz ale:
Też czasem rzucam kotem :D
Tylko, że u mnie to takie bardziej markowane podrzucenia (tak, że niby lekko podrzucam go w górę i do przodu ale wciąć nie odrywam rąk) i robię to gdy jest rozbawiony, w stronę jego ukochanej ścianki wspinaczkowej. Nie wiem czy to uwielbia czy tylko toleruje ale niezadowolony napewno nie jest. Za bardzo lubi się wspinać i za dziki i gwałtowny jest w tym rozbawionym stanie.

OMBoze

Gdyby to był mój kot to ja bym chyba tak zrobiła jak w ostatnim zdaniu.

MaryL

@Kasjer, proszę, zrób coś, żeby tego kota stamtąd zabrać. Błagam, jak go wyrzuci przez okno, będzie na dworze, to cichaczem go ukradnij i oddaj w dobre ręce. Ostatnio nasłuchałam się historii jak zginęły zwierzęta w rodzinie jednej znajomej. To naprawdę były tortury :/ a ona uważa, że a tam, dziecka nie upilnujesz, jak straci jednego czy drugiego kota to się nauczy. I co gorsza wszyscy uważają ją za super wrażliwą, empatyczna osobę. :/ czasami wydaje mi się, że w naszym społeczeństwie wystarczy być ładnym i trochę pick me, a ludzie będą ci wszystko wybaczać.

Postac Odpowiedz

A wygadam się, co tam.
Z mojego jednego dziecka rośnie jeśli nie psychopata, to człowiek bardzo trudny w pożyciu. Drze japę bez przerwy, od urodzenia (tzw high need baby). Pomimo regularnej pracy z psychologiem wieczna skłonność do agresji. Brak poszanowania cudzej własności, celowe sprawianie bólu innym. Tylko ja jestem bezpieczna, bo mnie kocha. Całego świata nienawidzi, a przynajmniej tak się zachowuje. Swoje rodzeństwo doprowadza do płaczu, celowo.
Jak kiedyś ktoś mu zrobi to co Autorka tamtemu dziecku, to nie będę miała żadnych pretensji. Wieczne tłumaczenia, spokój, nie dają nic. Żadnych zaburzeń nie stwierdzono, tylko charater ma okropny.
Drugie dziecko mam przeciętne. Wychowywane tak samo. Ale jak z jednym przyjemnie się spędza czas, tak z drugim często się zmuszam.

Frog

@Postac
Starsze dziecko, czy młodsze?
Pytam, bo różne badania (psycho, socjo) wykazują pewne zależności między kolejnością urodzenia się a stosowanymi przez dziecko sposobami na funkcjonowanie w rodzinie.

(Pytam z ciekawości - Ty pewnie już wszystko w tym temacie przerobiłaś.)

Postac

Starsze dziecko jest bardziej problematyczne. Różnice były bardzo wyraźne już w szpitalu, świeżo po urodzeniu. Starsze przepłakało, młodsze przespało. Czytałam trochę badań na ten temat, ale to moim zdaniem powinno się ujawniać trochę później. Chociaż chętnie posłucham innego punktu widzenia, bo kocham swoje dzieci i chciałabym je wychować na normalnych, porządnych ludzi.

Frog

"high need baby"
Ok, poczytane.
Czyli mój pomysł, że (mówiąc w skrócie) starsze, więc wszystko można zwalić na schemat starsze/młodsze - nietrafiony.

Chyba trochę współczuję, bo istotnie pozostaje tylko ekstremalna cierpliwość i nadzieja, że Twoje starania oraz kolejne etapy dorastania, zmienią aktualne "ustawienia".

Z doświadczeń własnych oraz rodziny i otoczenia - istotne jest naprawdę wszystko. Genotyp. Różne nietolerancje i nadwrażliwości (nie alergie). Predyspozycje psychiczne i fizyczne.

Najświeższy przykład, z tego roku.
Znajoma dziewczynka, z Holandii, (6 lat, starsza w rodzeństwie) stwarzała rodzinie kosmiczne problemy (agresja, nadpobudliwość, zero skupienia w szkole). Okazało się, że przyczyną jest cukier (znana sprawa) oraz mniej oczywisty - gluten. Nie celiakia, a właśnie przedziwna postać nietolerancji. Po wprowadzeniu odpowiedniej diety dziecko w przeciągu kilkunastu dni zmieniło się nie do poznania (są dowody - filmy rejestrujące jej zachowanie przed i po rozpoczęciu diety, oceny nauczycieli, ogromne postępy w nauce i w kontaktach społecznych, pochwały od nękanego wcześniej, młodszego braciszka).

Każde dziecko jest inne, wiadomo. Do przeciętnych, zwykłych cech charakteru, dochodzą np alergie, wysoka wrażliwość, niewypowiedziane potrzeby (choć dziecko już się dobrze porozumiewa, to przecież nie zawsze będzie potrafiło precyzyjnie powiedzieć, jak się czuje, co mu dolega, itp).

Mam nadzieję, że znajdziesz optymalne sposoby na mocne wsparcie zarówno dla Młodego, jak i dla siebie/reszty rodziny. Powodzenia 💫

Postac

Powiem, co zrobiliśmy. Przy niemowlaku sprawdziliśmy napięcie mięśniowe i zaburzenia integracji sensorycznej. Cukier tylko w owocach, do 1,5 roku. Karmione piersią, gluten próbowaliśmy wyeliminować na 3 tygodnie, bez zmian. Telewizji zaczęła się trochę później niż 1,5 roku, bajki do 30 minut dostosowane do wieku. Ciągle tak ma, zresztą ani do TV, ani do cukru go nie ciągnie.
Ze mną w domu do 2,5 roku, wtedy do przedszkole na parę godzin dziennie, ja byłam w domu z młodszym i to przedszkole nie było zbyt regularne, też ze względu na choroby. Przedszkole zapewnia super opiekę, zresztą dziecko nigdy nie powiedziało, że coś się złego dzieje. A mówić zaczęło szybko i dużo, opowiada o wszystkim, o przedszkolu również.

Frog

@Postac
"Powiem, co zrobiliśmy."
Czyli zrobiliście w zasadzie wszystko, o co można by chcieć Was, rodziców, zapytać.

Przychodzi mi na myśl jeszcze coś - przestudiowanie charakterów Waszych przodków, czyli - co najmniej - Waszych rodziców i dziadków. W splotach DNA Młodego, może się "wybić na niepodległość" jakaś totalnie Wam obca cecha charakteru / sposoby reagowania - mające swoje źródło w trzecim-czwartym pokoleniu wstecz. Może też warto zrobić drobny wywiad z Waszymi rodzicami - czy gdzieś, w czyimś dzieciństwie, nie pokazywały się podobne cechy (które z biegiem lat minęły lub znacząco się zmniejszyły).
Domyślam się, że próbowaliście już wszystkiego - ale może akurat w tych rozważaniach znajdziecie choć jeden punkt zaczepienia, który da pomysł na działanie w celu złagodzenia sytuacji.

Na przykład jedna z moich córek zsumowała w sobie agresję mojej babci i mamy.
My, oboje rodzice - cichutkie szare myszki :) a ona, łomatko, huragan, wiecznie jakieś akcje, zero spokoju. Wiele pracy kosztowało nas ukierunkowanie jej energii na pozytywy - na szczęście udało się wychować owszem totalną buntowniczkę, ale już nie rozwalającą świata za jakieś/czyjeś jedno nietrafione słówko (a jeśli już się na coś wścieka, to idzie sprzątać, działa w ogrodzie albo robi 20 km na rowerze ;)

Frog

@Postac
Nie dawało mi spokoju to:
"celowe sprawianie bólu innym"
"rodzeństwo doprowadza do płaczu, celowo"

Mądrzejsi ode mnie ludzie, w swoich rozmowach ze mną niejednokrotnie przekazywali mi informacje o tym, że małe dziecko nie potrafi _świadomie_ zrobić krzywdy, ani sobie, ani komuś. Nie pamiętam już, jaka jest granica wiekowa tego "świadomie", wiem natomiast, że dzieci (niezależnie od wieku, więc także i nieświadomie) często badają naszą wytrzymałość na ich pomysły / sprawdzają czujność i zakres możliwego działania. Starsze dziecko, przy pojawieniu się młodszego rodzeństwa, może już "połączyć kropki" - nic nie da spokojne tłumaczenie, ono (na swój 'pokrzywdzony' sposób) 'wie', że rodzic dłużej zajmuje się młodszym. Ono 'wie', że młodsze zabrało mu jego ukochaną mamusię.

Ja ogólnie miewam tendencje do tłumaczenia jakichkolwiek niefajnych uczynków (coś w stylu "każdy rodzi się dobrym człowiekiem"), stąd moje wątpliwości co do cytowanych słów. Natomiast absolutnie nie poddaję w wątpliwość Twoich obserwacji i doznań - to Ty wybierzesz z tego wszystkiego najbardziej przydatne dla Was pomysły.

Bardzo ciekawy artykuł:
nebule.pl/dlaczego-dzieci-bija-innych

Frog

Świetny przykład:
"Kora przedczołowa u 4-latka nie pozwoli mu zwerbalizować komunikatu: Mamo, kocham Cię, ale chciałbym Cię uderzyć, bo zabrałaś mi zabawkę."

Postac

Niestety mamy w rodzinie, po obu stronach, przypadki ludzi... Podobnych. Już jako dorosłych. Mój dziadek i brat agresywni. Dziadek męża znany w całej jego rodzinie jako osoba z bardzo trudnym charakterem.

Znam "obciążenie" przeszłością, dlatego wdrożyliśmy pracę z psychologiem tak wcześnie. Niestety obawiam się, że nic to wielkiego nie da, skoro rezultaty na razie marne.

Frog

@Postac
"Niestety obawiam się, że nic to wielkiego nie da, skoro rezultaty na razie marne."

Wasza miłość, ogrom Twojej cierpliwości i wszystkie starania na pewno finalnie przyniosą poprawę. Tyle, że to "finalnie" może potrwać miesiące czy lata. Dlatego mówię o cierpliwości.

Wracając do mojej córki - widoczny przełom nastąpił po okresie dojrzewania. Jednak już wcześniej można było z nią sensownie pogadać, choć zawsze był znak zapytania - czy może przytaknęła dla świętego spokoju, a i tak zrobi po swojemu.

Trzymajcie się dzielnie. Mam nadzieję, że ten problem nie będzie się rozwijał, a wręcz przeciwnie - z biegiem lat złagodnieje. Powodzenia 💫

Postac

Frog - dziękuję. Już któryś raz tutaj mam za co 🙂

Patience Odpowiedz

Ja pierdziele, nade mną też mieszka nauczycielka z dwójką bachorów, cała ich rodzinka jest jakaś popieprzona, że to zasługuje na własne wyznanie. Może kiedyś napisze. Chociaż tutaj to bardziej o rodzicach niż o dzieciach. Nie ma dnia, żeby tatuś nie darł sie na dzieci w stylu "co ty ku*wa robisz", ale to nie miejsce na opisywanie wszystkich sytuacji.

Patience

Dodam jeszcze, że dzieciaki jeszcze małe, okolo 3/4 lata

indianka Odpowiedz

Skoro myłaś okna, mogłaś wylać na niego wodę. Wredne i chamskie ale jaka satysfakcja ;)

Dragomir

Samochód mógł stać 15 metrów dalej, a nie pod oknem.

SorryEverAfter Odpowiedz

Totalny brak wychowania, ja to bym chyba tą mamusię postraszyła pogotowiem opiekuńczym. Takie dzieci później wyrastają na pasożytów i gnidy.

Filio123 Odpowiedz

Kazde dzieci nauczycielek jakie znam są zle wychowane, serio niby pedagog uczy i wychowuje w szkole a swoich dzieci nie potrafi wychowac. Wiem, że nie wszystkie takie są, ale te które znam tak. To trochę przykre, bo zamiast strac sie wychowywać inne dzieci powinny lepiej dobrze wychowac swoje.

luckygirl17

Zdarzają się wyjątki, bo moja kuzynka ma mamę nauczycielkę, a małego jest miłą i dobrze wychowaną osobą :) teraz już jest dorosła i jej się nie odmieniło ;)

Cystof

Mój bliski przyjaciel jest synem nauczycielki także raczej bym nie wrzucał wszystkich do jednego wora.

anakonda257 Odpowiedz

Mogłaś go nagrać, i jak coś się stanie z autem ubiegać się o odszkodowanie.

vvanonimowy Odpowiedz

To nie jest wychowywanie tylko chów. Jak dorośnie to będzie miał matkę za służącą. Gdzie jest ojciec? Zostawił ich czy tak głęboko pod pantoflem siedzi?
Namierz jego rówieśników że szkoły, za kilka paczek chipsów...
Kup pistolet na wodę taki mały, napełnij rozcieńczonym ostrym sosem chili albo czymś z dużą zawartością kapsaicyny, psikaj w niego, nie koniecznie w twarz bo wystarczy w ręce, nikt ci nie uwierzy jak cię nie złapią. Wyparcie działa doskonale u kobiet.
Opcją droższa zamontuj kamery z mikrofonem i nagrywaj. Do tego ubezpieczenie i wystarczy go sprowokować aby coś zdewastował i się mamusia nie wypłaci.

Cookie15 Odpowiedz

Pełno takich bachorów wokół, co na pstryknięcie palcem dostają wszystko co chcą. Miałam taką jedną w klasie w podstawówce. Nigdy nie byłam osobą, która lubi ustępować. Tylko zawsze był dość gruby problem jej matką była szkolna pedagożka. I codziennie na dywaniku w jej gabinecie. I zawsze biedna córusia mamusi była oczywiście nie winna, zawsze ofiara..... Jasne😒

Econiks

U mnie w klasie była córeczka wicedyrektorki :/

myszka2508 Odpowiedz

Autorko tez bylam niania.. i odechcialo mi sie rowniez na razie dzieki temu dzieci

Zobacz więcej komentarzy (3)
Dodaj anonimowe wyznanie