#LVi1g

Paręnaście lat temu walczyłam z otyłością i... anoreksją.
Ale zacznijmy od początku.

W wieku ok. 12 lat ważyłam ok. 70kg.
I skupmy się na razie na tym.
Moi staruszkowie są tymi z rodzaju "przedwojennych", gdzie to lało się dzieci, bo były nieposłuszne. W związku z tym oni wychowywali mnie tak jak oni sami byli wychowywani. Nie mam im tego za złe, przynajmniej miałam wszystkiego pod dostatkiem.
Ale jedna kwestia pozostanie ze mną na zawsze. Zawsze jak nie dojadałam obiadu do końca, to albo mnie lali, albo siedziałam przy stole cała w łzach do północy, albo mnie "karmili", czyli wciskali na siłę widelec z jedzeniem do buzi, i całe moje ubrania były wtedy w jedzeniu.
Już nawet pielęgniarki szkolne zamartwiały się, że strasznie szybko tyję. Po pewnym czasie pielęgniarka zadzwoniła do moich rodziców i powiedziała im, aby pojechali ze mną do lekarza na badania, bo ma podejrzenia tarczycy (chodzi o chorobę).
Oczywiście jak przyjechali po mnie i załadowaliśmy się do samochodu, to wybuchła afera, że ja coś sobie wymyśliłam i nawmawiałam tej pielęgniarce.

Gdy dojechaliśmy do szpitala (bo ostatecznie mama stwierdziła, że pojadą zobaczyć, czy rzeczywiście coś jest nie tak), to musiałam zaliczyć te wszystkie badania kontrolne. I już przy pomiarze wagi i badaniu tętna lekarz zasugerował to samo, więc wypisał nam skierowanie na dokładniejsze badania. Nie jesteśmy zbytnio bogaci i musimy czekać na badania NFZ, więc kolejny problem, bo to wizyta na rano, bo trzeba będzie zwolnić mnie z lekcji i wyrosnę na przygłupa, bo nie chodzę do szkoły. Gdy pojechaliśmy tam, po dokładniejszych analizach i badaniach dowiedzieliśmy się kilku spraw. Pierwsza, to że wcale nie miałam tarczycy, tylko rodzice tuczyli mnie tak, że bardzo mocno rozepchało mi żołądek, co oczywiście nie jest zdrowe. Drugie, to że jeżeli dalej będę tyle jadła, to będę miała problemy z sercem i może dojść nawet do zawału, gdy przejdę z pokoju do pokoju.

Przepisano mi odpowiednie badania oraz wypisano skierowanie do dietetyka, jednak rodzice odmówili badań, "bo oni wiedzą co dla mnie najlepsze".
Jak wracaliśmy do domu, to pojawiły się teksty: "a mówiliśmy ci nie żryj tyle, to co? Doczekałaś się!".
Tyle że ja oprócz obiadów, śniadań, kolacji nic więcej nie jadłam.
Oczywiście ludzie po drodze patrzą i szepczą myśląc, że nie słyszę: "patrz, jaki grubas", "i dlatego nie jemy tyle fast foodów". Wcześniej nie zwracałam na to takiej uwagi, ale teraz?

Po tych wydarzeniach popadłam w paranoję, jadłam zawsze zaledwie kila kanapek i jakieś owoce, przez co trafiłam znowu do szpitala, bo zemdlałam na lekcjach. Teraz jak mam 20 lat i mieszkam bez rodziców, to chodzę cały czas do dietetyka, bo po prostu się boję, oraz psychologa, bo nie potrafię sobie poradzić w życiu. Mam nadzieję, że niewiele osób miało podobny los.
paella Odpowiedz

Dorośli, normalni ludzie patrzący na otyłe dziecko czy nastolatka, nie myślą i tym, że robi sobie krzywdę niezdrowym odżywianiem się a, że to wina tylko i wyłącznie rodziców. Dlatego ogromnie mi przykro, że rodzice doprowadzili Cię do tego stanu.

ohlala

To mało kto jest normalny, bo ciągle pojawiają się głosy, że dzieciaki mają brać odpowiedzialność za własne żywienie :)

paella

Ja się z tym nie spotkałam. Ciężko, żeby 5cio latek brał odpowiedzialność za swoje żywienie.

Hvafaen Odpowiedz

Dobrze, że nie żyjesz w gniewie, ale to twoi rodzice byli wobec ciebie agresywnymi potworami. Męczyli cię fizycznie i psychicznie. Jesteś bardzo silna i mądra skoro chodzisz do psychologa i trzymam kciuki :)

bazienka Odpowiedz

moi rodzice tez zmuszali mnie-niejadka do jedzenia, bo przez bicie pasem po plecach rozszerza sie zoladek dziecku, nie?
nie ogarniam co siedzi w glowach takich ludzi, z enie potrafia dzieciom zostawic dowolnosci w odzywianiu i jesc tyle, ile potrzebuja? jak dziecko nie zje calej porcji to nie wiem, gotuj mniej? pozwol samemu sobie nakladac? jak nie jest glodne to pozwol, by pryzszlo jak zglodnieje zamiast karmic na sile ( jak mnie babcia twarogiem ze smietana, do porzygu nosem, do dzis chce mi sie rzygac na sam zapach serka wiejskiego cyz widok sernika)?

paella

O kuwa bazienka, współczuję. We mnie też wymuszali czasem ale nie tak drastycznie. Babcia była najbardziej "liberalna" - jedz co ile chcesz, z głodu nie umrzesz mając pod ręką pełną lodówkę ale to chyba z racji posiadania mnóstwa wnucząt.

bazienka

wiesz dzis jak przyjezdzam do mamy czy dziadkow ( z drugiej strony) to wiem,z e kochanie przez gotowanie i sobie poskubie wsyzstkiego, czym babcia chce mnie uszczesliwic, bo oczywiscie co chwile pytanie cyz nie jestem glodna
ostatnio byl zloty dialog
- zjadlabys cos?
- babciu jest 8 rano, dopiero sie obudzilam...
- ale dziecko, ty przez cala noc nie jadlas! ;)
tylko teraz moge sobie dozowac porcje
a rodzice nie ogarniali chyba,z e dziecko z glodu nie umrze, szczegolnie takie "samobiezne" i po prostu przyjdzie i powie, ze chce jesc
to jest straszne, bo po 1 powoduje nadwage, za ktora sie obrywa od rowiesnikow, po 2 utrwala zle nawyki zywieniowe przez rozpychanie zoladka, po 3 powoduje choroby typu refluks, eating disorders, zajadanie stresu...
to ejst szkodliwe na tak wielu poziomach :(
nie robcie tego dzeciom

Odpowiedz

Jak co to z tątarczycą chodzi o nadczynność lub niedoczynność tarczycy...

bazienka

niedoczynnosc raczej, przy nadczynnosci jest sie chudym

Czaroit Odpowiedz

Nóż się w kieszeni otwiera a siekiera w piwnicy sama ostrzy, gdy się czyta takie rzeczy...
Nie masz rodzicom tego za złe? No cóż. Powinnaś. Zniszczyli Ci zdrowie i psychikę, nie radzisz sobie w życiu. Samo się zrobiło? Ano nie, mamunia i tatuś Ci to zafundowali. I to nie jest kwestia tego, że oni byli tak wychowywani. Nie są robotami, mają też mózgi, których powinni używać. Nie mówiąc już o sercu... W dodatku zamiast wziąć odpowiedzialność za swoje błędy, winę zwalili na Ciebie.

Nie ma co wybielać rodziców. Zamiatanie gniewu pod dywan i udawanie wdzięcznej córeczki i tak prędzej czy później źle się skończy. Można udawać i 30 lat i 50, ale któregoś dnia cały ten syf i zgnilizna i tak wyjdą na wierzch. W miedzy czasie prowadząc do zgorzknienia, frustracji i bólu.

Skoro chodzisz do psychologa, to warto wydobyć na wierzch ten gniew i przepracować go na sesjach. Bo, że on w Tobie siedzi, czuć na kilometr. Zresztą każda ofiara dusi w sobie gniew. Ale niestety, o wiele łatwiej jest być ofiarą. Prawie wszyscy boją się dopuścić do siebie gniew, ponieważ od dziecka uczy się nas, że nie wolno nam go czuć. Rachunek jest prosty: czujesz gniew - jesteś złym dzieckiem, a idąc dalej, złym człowiekiem. I pozamiatane. Dlatego wielu ludzi miota się między złością a rozpaczą, nigdy nie otwierając się na gniew.

I nie. Złość i gniew to nie są synonimy. Pierwsze to tylko powierzchowna emocja, drugie to głębokie uczucie.

Doge2 Odpowiedz

„wcale nie miałam tarczycy” no przykro mi, miałaś i pewnie nadal masz. Rodzice mieli rację z tym niechodzeniem do szkoły i przygłupem.

Czaroit

Proponuję zapoznać się z pojęciem "skrót myślowy".
Na powyższym przypadku doskonale widać, że dowartościowywać się kosztem innych też trzeba umieć.

TylkoRaz Odpowiedz

Tak w ramach uściślenia: tarczyca to gruczoł, część ciała, ma go każdy, tak jak żołądek czy wątrobę. To nie choroba, chorobą mogą być zaburzenia funkcjonowania tarczycy np. Niedoczynność czy nadczynność. Ja mam na przykład hashimoto. No ale to tylko taka dygresja.
Autorko, poradzisz sobie w życiu. Jesteś młoda, pod opieką specjalistów, opanujesz w końcu swój organizm. Powodzenia.

Dodaj anonimowe wyznanie