#JWEci

Jestem biedna jak mysz kościelna i mam tego serdecznie dość...
Wychowuję się w ubogiej rodzinie w zapyziałym miasteczku. Moi rodzice przez problemy zdrowotne siedzą na rencie. W dodatku są nieporadni życiowo. Nie mam im nic do zarzucenia, bo głodna nie chodzę, ale no kurcze, po prostu brakuje kasy... Mamy wystarczająco pieniędzy, aby przeżyć, ale nic ponad to. Nigdy nie byłam na wakacjach. Wraz z rodziną spędzamy je przy zbiorach owoców, abyśmy mieli na opał i przybory szkolne. Ubieram się w lumpeksie, bo mnie po prostu nie stać na zakupy w galerii. Nie chodzimy do kina, restauracji. W szkole dostaję paczki żywnościowe z Caritasu. Mam dziadowski telefon i laptop, który muszę dzielić z młodszą siostrą. Ludzie w liceum wyśmiewają się ze mnie. Chciałabym się urodzić w klasie średniej. Chodzić na paznokcie, kupować sobie modne ciuchy. Mieć pieniądze na to, co dla innych jest codziennością. Nawet na głupią pizzę z pizzerii. Często płaczę z tego powodu. Dręczą mnie myśli samobójcze, a nie mam nawet pieniędzy na psychologa. Pedagog w szkole powiedziała mi, abym się nie przejmowała i poszła na spacer do lasu...

Zanim ktoś powie mi, abym poszła do pracy, to już odpowiadam: pracuję. Udzielam korepetycji. Ale te pieniądze w większości idą na bieżące wydatki: kosmetyki, drugie śniadania, doładowania telefonu... Ciężko mi cokolwiek odłożyć, bo po prostu nie mam z czego. A o kieszonkowym mogę sobie pomarzyć. Pewnie będziecie pisać, że mogę się wykształcić i będę miała kasę. Ja to wiem. Ale zanim się wykształcę, powegetuję sobie przez kilka lat na studiach, w wolnym czasie zapierdzielając jak wół, aby mieć co włożyć do gara. Nie chcę takiego życia...
PeggyBrown2022 Odpowiedz

Jesteś dzielna i widać po stylu pisania, a także po tym, że UDZIELASZ KOREPETYCJI, a nie je BIERZESZ, że jesteś zdolna i inteligentna. Możesz dzięki temu daleko zajść. Zdolności i siły przetrwania nikt Ci nie odbierze. Nie ma tego na pewno niejedna dziewczyna z bogatego domu, którą rodzice pchają na byle jakie studia, żeby mogli chwalić się przed znajomymi. Moja mama nie miała pieniędzy, ale dużo osiągnęła ciężką pracą i oszczędnością. Możesz iść na studia, ale nie jest to jedyna ścieżka, aby czegoś się dorobić. Są różne kursy, po których możesz dobrze zarabiać. Są zawody, do których wystarczą dobre chęci i przyuczenie, żeby zarabiać jak człowiek. Na korepetycjach też będziesz mogła zarabiać podczas studiów. Co do nich, to w mieście, w którym studiowałam (dziennie, ale przez większość lat dorabiając), semestr zaocznych kosztował 2 albo 3 tysiące. Opłacało się bardziej pracować w tygodniu i studiować w weekendy, niż studiować dziennie i dorabiać po zajęciach. Znajomymi się nie przejmuj. "Pycha kroczy przed upadkiem". To nie jest ich zasługa, że mają bogatych rodziców, może jeszcze kiedyś to zrozumieją i spokornieją. Nikt nie powinien czuć się lepszym od innych i nimi pogardzać, bo nie wiadomo, jak życie kogo doświadczy. Jeszcze trafisz w miejsca, w których nie będzie się liczył Twój stan konta, a ludzie Cię docenią. Tyle dobrego w Twoim życiu, że nie piszesz o żadnej przemocy w rodzinie. Dobry albo chociaż zwykły, przeciętny dom bez dram i krzywd to podstawa.

Domandatiwa

Hej, wśród biorących korki są osoby bardzo zdolne i pracowite, które chcą dostać się na wymarzony kierunek i biorę te korki po to, żeby być lepszymi niż konkurencja.

Faktycznie obecnie znacznie bardziej oceniamy się przez pryzmat posiadania niż dekady temu, kiedy nikt nic nie miał, a jak miał, to pewnie dlatego, że "był czerwony".

Trudno jest przyjąć swoje miejsce, jeśli nie jest ono dostatecznie wysokie, i po prostu robić swoje, być szczęśliwym i nie patrzeć na innych.

Autorko, idziesz do przodu, gratulacje! Wiele osób, które jeszcze w szkole zarabiają na część swoich potrzeb, jest po prostu dumna z siebie. I jest z czego.

Domandatiwa

*Przyjąć swoje miejsce na dany moment, bo to nie musi być rzecz na zawsze.

Dziękuję za miłe słowa :) Pomysł ze studiami zaocznymi nie wydaje się zły, lecz nie jestem pewna, czy kierunki, które by mnie interesowały można studiować w takim trybie. Muszę się zorientować w temacie. Nie, w mojej rodzinie na szczęście nie ma przemocy.

dewitalizacja Odpowiedz

To strasznie przykre, że Twoi rodzice zgotowali Ci taki los. Skoro mieli ze sobą problemy i wiedzieli, że ledwo będą wiązać koniec z końcem, nie powinni nigdy decydować się na dziecko.

PeggyBrown2022

Obiektywnie większość osób nie powinna mieć dzieci. W miejscowości, z której pochodzę, np. pięcioro dzieci mają głównie osoby o obniżonej inteligencji, niekiedy z orzeczeniem o upośledzeniu. Jeśli ja nie mam rodzeństwa i gdybym miała jedno dziecko, a przykładowa piątka rodzeństwa z mojego pokolenia - po piątce, daje to stosunek moich potomków do ich dzieci - 1 do 25. I jak w tym kraju ma być dobrze, gdy osoby wykształcone i inteligentne się nie rozmnażają, a te zupełnie od nich inne - wręcz przeciwnie? Dysproporcja się powiększa. Tyle dobrego, że chowają się rodzinnie (dla mnie duża rodzina to fajna sprawa) i nie widzą tego, w jakim są położeniu.

dewitalizacja

Inteligentni ludzie wiedzą, jak ogromną odpowiedzialnością jest wychowanie dziecka i decydując się na nie, rozważają różne czynniki: finansowe, zdrowotne, psychologiczne. Ludzie prości po prostu realizują swój popęd, a że wiedza o antykoncepcji często u nich kuleje, skutkiem ubocznym takich działań często jest właśnie wielodzietność.

No nie powinni, ale już się nie odstanę :)

dewitalizacja

To prawda, ale przez to, że jesteś będziesz w życiu zmuszona do walki o lepszy byt. Życzę Ci, żeby udało Ci się wyrwać z biedy.

Pers

No patrz, dewi. Twoja teoria zostaję obalona na starcie. Mało inteligentnym rodzicom(tylko pod względem zgotowania biedy dziecku) urodziła się inteligentna i zdolna do przetrwania córka ;)

PeggyBrown2022

Wyjątki się zdarzają. Znam kobietę, która ma obniżoną inteligencję. Nie była badana, ale to albo pogranicze, albo lekkie upośledzenie. Po prostu widać, że odstaje od normy. Ma kilkoro dzieci. Jedno ma średnie wykształcenie i sobie radzi, pozostałe dzieci po studiach. Jedna osoba z nich wręcz błyszczy i ktoś obcy nigdy by nie powiedział, że pochodzi ona od takiej matki. Życie płata różne figle. Czasem porządnym rodzicom trafia się patologiczne dziecko. Cieszmy się życiem. Ja jestem za nie wdzięczna. Możemy być inni niż nasi rodzice, jeśli nie byli dobrym wzorem, to warto chociaż próbować żyć inaczej.

ScreamIWannaGo

Napisałam dawno wyznanie o tym, że mój ojciec ma cechy psychopaty i że boję się mieć dzieci, bo mogą to odziedziczyć. Nie napisałam, że jest psychopatą. Bo nie chciałam, żeby anony się przyczepiły, że mu to stwierdziłam. A oni zaczęli mnie pocieszać, że te cechy to nie musi być nic złego, bo w pracy w korpo się przydają. ;) Nie zależy mi na tym, żeby moje dziecko pracowało w korpo. Chcę, żeby było normalne i miało uczucia. Mój ojciec nie ma poczucia winy i wstydu. Rozmawiał przy mnie o swoim życiu erotycznym, gdy tylko podrosłam. Jest: bezduszny, wyprany z emocji i empatii. Wyzywa od najgorszych nawet własnych rodziców. Swojemu ojcu groził pobiciem, ze swoją matką potrafi się bić i szarpać. W moim domu dochodziło do szarpanin. Kilka razy podniósł na nas rękę. Zazwyczaj przemoc psychiczna. Wyzywał nas od najgorszych, wyśmiewał, poniżał, mówił, że do niczego się nie nadaję. Groził mamie śmiercią, gdy miałam kilkanaście lat. Stosował wobec niej przemoc seksualną. Mama nie odeszła od niego, bo gdy byłam mała mówił, że nie będzie płacił alimentów. Kilka razy zastosował przemoc wobec zwierząt. Uwaga, drastyczne szczegóły - jeśli jesteście wrażliwi, nie czytajcie. To cud, że nie udusił albo nie zmiażdżył kota, którego babka przyniosła nam bez jego zgody. Próbował zabić kreta, wlewając wrzątek do jego nory. Nie wiem, czy kret tam wtedy był, oby nie. Zabił też lisa. Więc brzydzę się każdymi cechami psychopatycznymi. Na biedę nie cierpiałam, ale odkąd zauważyłam zachowania ojca, uważałam, że nawet najgorsza bieda jest lepsza od niego

dewitalizacja

Pers, ale ja nie zaprzeczam, że są takie przypadki. Rozmnażanie płciowe generalnie na tym polega, że potomstwo nie jest wierną kopią rodziców. Po prostu wyjaśniłam czemu inteligentni ludzie mają mało dzieci albo w ogóle, a biedni wręcz przeciwnie.

Tydyt Odpowiedz

Ja miałam podobną sytuacje, ale nigdy na to nie narzekałam. Na pierwszych wakacjach byłam jak miałam 23 lata i sama sobie na nie zarobiłam. Nie jedliśmy krewetek czy innych rarytasów tylko zwykle domowe jedzenie. Czesto i duzo warzyw z ogródka, ktore uprawialiśmy. I dziękuje za taki żywot, bo nauczyłam się szacunku do jedzenia, pracy i ludzi i zwierząt. Wiem, ze na wszystko trzeba sobie zapracować i nie ma nic za darmo. Sama tez sobie dorabiałam od 14 roku życia. Zawsze chcemy mieć coś czego nie mamy, bo wydaje nam się to lepsze, fajniejsze. Uwierz mi, ze ważniejsze jest to jaka jesteś niż to co masz. A to ze się w szkole śmieją olej, bo widać, ze to jeszcze mentalnie dzieci.

Dragomir Odpowiedz

To znajdź bogatego frajera, który za miło spędzony czas kupi Ci jeansy w galerii.

PS - miałem tak samo, tyle że komputer kupiłem sobie jak poszedłem na staż, prawo jazdy to samo. I oczywiście nie miałem wtedy telefonu. I takie biadolenie mnie wkurza jak nie wiem co. Pieniądze biorą się z pracy, jeśli uważasz swoich rodziców za nieporadnych to będziesz miała szanse się sama wykazać jak pójdziesz na swoje. Nie piszesz nic o przemocy ani patologii więc zakładam, że Twoi rodzice są porządni i dbają o Ciebie. A Ty chcesz się przypodobać koleżankom, które pewnie same śmieją się z biednych? Zaleciało pustactwem i chęcią szpanu.

Chemka Odpowiedz

Nie masz przemocy w domu, masz co jeść- masz za co być wdzięczna. Wdzięczność poprawia nastrój i zdrowie, są na to badania, więc zacznij to stosować jako darmową terapię.
Ciuchy z galerii są przereklamowane, płacisz za metkę i za czynsz najemców miejsca w galerii, nie za jakość. W sh możesz kupić te same ciuchy i lepsze dużo taniej. Poza tym jeszcze rośniesz, zmienia Ci się figura, po co Ci drogie ciuchy na jeden sezon? Lepiej kupić tańsze i zmienić bez wyrzutów sumienia jak się znudzą albo zrobią za małe.
No i jesteś eko i prawie-zero-waste, a to też dziś MODNE 😉

Pers Odpowiedz

Nie dramatyzuj aż tak. Dla studentów są stypendia socjalne i naukowe. Spokojnie możesz dostać akademik i dodatkowo sobie dorabiać, w wakacje iść do porządnej pracy. Moja narzeczoną tak przetrwała studia i w sumie dzięki temu, że była na tych studiach to się poznaliśmy. Ucz się ucz, jeszcze się dorobisz. No albo wyjedź na zachód za granicę, tam się dorobisz szybciej. Polecam nawet pracę jako kelnerka w barze, ale poświęć się temu na całe wakacje żeby zarobić na calu rok do przodu. I moc skupić się na studiach wtedy ;) glowa do góry. Ja też za dzieciaka miałem paczki żywnościowe z Caritasu, i czasem mama się zastanawiala któremu z nas najpierw kupić buty na zimę i jakoś żyje ;)

TakaOna100 Odpowiedz

Wszystkie pieniądze zarobione na korepetycjach wydajesz na kosmetyki, drugie śniadanie i doładowania do telefonu?
Przecież teraz abonament można kupić bez umowy w cenie 20 zł miesięcznie, czemu kupować drugie śniadanie zamiast je przygotować? Będziesz miała na kino czy pizzę
A jeśli chodzi onosycjologa to wystarczy skierowanie od lekarza rodzinnego i możesz iść za darmo

615rano Odpowiedz

u mnie w domu nie było kasy na takie bzdety jak “dziadowski telefon i laptop”. Na szczoteczkę i pastę dla mnie nie było też kasy. Na okulary korelcyjne też nie. Jestem już dorosła i właśnie kończę kompleksowa naprawę zębów, która pochłonęła kilkadziesiat tysięcy złotych. Potem zbieranie pieniędzy na operację dużej wady wzroku. Cieszę się, że starcza mi na włożenie czegoś do gara i używane ubrania. Serio, zazdroszczę Ci autorko.

RozaCiemnosci Odpowiedz

"chciałabym mieć pieniądze na to co dla was jest codziennością". Ach 🤦🏻‍♀️🤦🏻‍♀️ są biedniejsze i bogatsze rodziny, nic nie poradzisz, niektórzy mają gorszy start i muszą bardziej zapierdalać.

Co do wakacji, na pierwsze wakacje zabrała mnie siostra która już dawno wyszła z domu. Nigdy nie dostałam kieszonkowego, na paznokcie, pizze telefon itd. Pierwszy telefon kupiłam sobie w 3 klasie gimnazjum używany z pieniędzy które zarobiłam, na wszystkim oszczędzałam. To samo z wyjściem na pizze (moje pierwsze było w liceum za zarobione przeze mnie pieniądze, w McDonald byłam raz i kupiłam sobie tylko frytki), laptop mama nam kupiła na 3 dzieci gdy poszliśmy do liceum.
Na głupie lody w wakacje szkoda mi było pieniędzy, drugie śniadanie szykowałam w domu bo nie było by mnie stać na bułkę w sklepiku, do szkoły dojeżdżalam rowerem, kosmetyki zaczęłam sobie kupować gdy poszłam na studia (miałam wtedy więcej pieniędzy przedtem zwyczajnie nie było mnie stać). Dodatkowo mam zjebaną sytuację rodzinną i depresję i też wegetowałam.

Jak mówiłam niektórzy mają gorzej na starcie, nie chcesz takiego życia, trudno, nie bardzo masz wybór.. Chyba że jesteś ładna i chcesz zarabiać dupą, ale jeśli nie to trzeba zakasać rękawy i ciężko pracować bo czasami ma się pecha i do wszystkiego trzeba dochodzic samemu

Masz przynajmniej ten plus że nie masz złych rodziców, moi zawiedli na wielu płaszczyznach skutek taki że od lat choruje na depresję. Co prawda dalej nie mam nie wiadomo ile kasy ale idę do przodu (28 lat, studia skończone, mam pracę) i staram się każdego dnia iść do przodu. Tobie też to radzę, nie żyj żalem czego nie masz a tym co dzięki swojej pracy możesz mieć

Postac Odpowiedz

A Twoi rodzice nie mogliby jakoś dorabiać?

Ty mogłabyś wziąść kredyt studencki, jeśli planujesz studiować. Albo po szkole od razu pość do pracy, a jeśli Ci będzie kiedyś potrzebne wykształcenie, to skończyć coś zaocznie.

ohlala

Ale po co jej kredyt studencki? Ledwo wejdzie w dorosłość i ma się już obciążać kredytem? Lepiej, żeby poszła do pracy lub na studiach postarała się o akademik + stypendium socjalne, do tego jakaś praca weekendowa i powinno być ok. Myślę, że kluczowy będzie tu wyjazd z zapyziałego miasteczka i wyrwanie się z depresyjnego domu, bo widać, że dziewczyna jest zaradna.

Postac

Po co kredyt? Bo ciężko się utrzymać ze stypendium i pracy weekendowej. Nadal będzie biedna.

Moim zdaniem lepiej w ogóle zrezygnować ze studiów dziennych i od razu iść do pracy.

ohlala

A sprawdziłaś, ile wynosi kredyt? Bo to jest maksymalnie 1000 zł miesięcznie. Tymczasem obecnie stypendium socjalne wynosi ponad 1000 zł, co spokojnie pokryje akademik. To, co autorka zarobi, będzie na jedzenie i inne wydatki, więc biedować nie powinna. Oczywiście kredyt stanowiłby jakąś dodatkową kasę, ale to nadal coś, co trzeba potem oddać.

Pójście tylko do pracy ma sens jedynie w momencie, gdy autorka nie ma szansy na socjal, ale ma za to konkretne umiejętności i będzie dzięki temu w stanie znaleźć porządną pracę. Bo jak pójdzie do sklepu czy na produkcję to znowu utknie.

Z rodzicami jest taki problem, że są po prostu nieogarnięci życiowo. Nie widzą nic złego w naszej sytuacji, bo również pochodzą z biednych domów. Im się po prostu nie chce niczego zmieniać. W dodatku są strasznie leniwi, więc jakiekolwiek dorabianie sobie odpada. Tym bardziej, że w moim miasteczku nie ma pracy. Jak już coś jest, to tylko na cały etat i z kolejką chętnych.

Wolałabym nie brać żadnych kredytów w swojej sytuacji. Do pracy przed studiami też nie wyjadę, bo przekroczy nam dochód i nie dostanę stypendium socjalnego. Chyba po prostu pójdę na studia dzienne i będę sobie dorabiać.

Postac

Wiem ile wynosi kredyt, bo mąż z takiego korzystał. Do tego pracował 2 weekendy w miesiącu na magazynie i miał stypendium socjalne. I wtedy żył na takim zwyczajnym poziomie: czasem gdzieś wyszliśmy, trochę odłożył na wszelki wypadek.

Nie każde studia gwarantują dobre zarobki, więc nad tym też trzeba się zastanowić przed wyborem. Biedować przez kolejne 5 lat, żeby później żyć za minimalną to się trochę mija z celem. Sprawdzałaś jakie masz możliwości, do czego się nadajesz, myszka?

ohlala

Co kto lubi, ja nigdy nie wzięłabym kredytu, jeśli nie miałabym konkretnego celu, a już na pewno nie w wieku 18 lat. Jeśli mieszka się w akademiku to socjal + praca nie są żadnym biedowaniem w tym okresie.

Postac

Cel jest - skończyć studia. Ja się utrzymywałam z pracy i stypendium naukowego i dawałam radę na dziennych 🙂 ale rozumiem, że ktoś może się bać wydawać każdy grosz.

Megg16

Ale studia nie są obowiązkowe i No sorry, ale nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko. Albo autorka chce przedłużać sobie dzieciństwo, albo mieć pieniądze. Też mi się marzyło bycie studentka ale kasa z nieba nie spada, więc zaraz po szkole poszłam do pracy. Dziś zarabiam bardzo dobrze, sporo ponad zarobki swoich znajomych, w zawodzie który nie wymaga żadnych specjalnych kwalifikacji a jedynie chęci i samozaparcia. I wiem, że podjęłam wtedy dobrą decyzję.

Zobacz więcej komentarzy (7)
Dodaj anonimowe wyznanie