#ImDkd

Ostatnio pisałem o swoim uzależnieniu, wypadku, terapii w Monarze i roku abstynencji (13.06, jestem dumny). Dodam jeszcze, że przy ostatniej rozmowie z terapeutką doszliśmy do wniosku, że próbowałem celowo odebrać sobie życie doprowadzając się do stanu wycieńczenia i wsiadając za kółko.

Dzisiaj się załamałem. Dawni znajomi się ode mnie odwrócili tuż po wypadku i to przez długi czas mnie napędzało (sama chęć bycia lepszym od nich). Jednak dziś zobaczyłem zdjęcie gościa, który de facto "wprowadził" mnie w ćpanie i to z nim spędzałem najwięcej czasu (dodam, że czułem do niego pociąg, więc gdy też się odwrócił, poczułem "przymus" zaćpania).

Na zdjęciu jest on z dziewczyną. Zdrowy, świetnie wyglądający, szczęśliwy, za nic bym nie powiedział, że wciąż ćpa (wychodzę z przekonania, że bez jakiejkolwiek specjalistycznej pomocy nie da się z tego wyjść). Problem jest właśnie tu. Ja żeby przestać brać otarłem się o śmierć, srałem przez dupę przy pępku, zerwałem z prawie wszystkimi używkami (ogólnie bardzo dużo mnie to kosztowało fizycznie i psychicznie). A on tak po prostu... JEST.

Czyli co? Jestem słaby, bo wplątałem się w to tak głęboko? Bo każdy krok do trzeźwości był ryzykiem, że wrócę do brania i tym samym do grobu? Bo nie potrafię po prostu powiedzieć "nie" i iść dalej? Fakty są takie, że braliśmy równo te same rzeczy, plus on jeszcze częściej pił i to jeszcze zanim w to wszedłem.

A może po prostu chcę żeby cierpiał tak jak ja? A może chcę, żeby mnie przeprosił, żebym mógł zamknąć ten rozdział w spokoju. Kamil, ty ch. Dlaczego nie może raz być łatwo...
aqew Odpowiedz

a skąd wiesz, że on dalej nie bierze. Może to są tylko pozory. Gwiazdy w telewizji na zdjęciach też ładnie wyglądają a ćpają na potęgę . Pewnie kiedyś przyjdzie i kolej na niego.

ananas1ek Odpowiedz

Zdjęcie może pokazywać wszystko i o niczym nie swiadczy...

JeslemKrolem Odpowiedz

To tylko zdjęcie, nie dopisuj sobie całej historii do niego

EvPrKnU Odpowiedz

ludzie potrafia sprawiać pozory. nie marnuj czasu, ani nie niszcz sobie glowy na mysleniu o zyciu innych. skup sie na sobie i na swoim leczeniu. to jest najwazniejsze. wiem, bo jestem w takiej samej sytuacji. pozdrawiam 🙃

Panieneczkamakowa Odpowiedz

Nie patrz na innych. Wiem ze to trudne i bardzo dobrze Cie rozumiem, ale nie patrz. Patrz przed siebie.

BlinkBlink Odpowiedz

Skoro tyle czasu nie macie kontaktu to skąd wiesz, że nie był na terapii? A że ma miłość to może to mu pozwoliło szybciej wyjść z bagna, bo miał go kto dopingować? Strasznie zawistny jesteś.

Rafikkkk Odpowiedz

Czyli jeszcze długo,długo będziesz potrzebował tej terapii jeśli Ty dalej nie kumasz na czym polega Twoje uzależnienie a winisz za to jakiegoś znajomego. Gdzie miałeś swój rozum? Czy ktoś Ci na siłe kazał brać, wciągać czy bóg wie co? Dopóki będziesz rozdrapywał swoje rany to nie zamkniesz w spokoju rozdziału. Przestań rozpamiętywać i winić i zacznij żyć na nowo.

Sus Odpowiedz

Kamil M ? ; )

Lyssa Odpowiedz

Łatwe to nie jest, ale da sie wyjsc samemu. Przynajmniej na jakiś czas. Opcje są dwie - albo ma sie od cholery samozaparcia, albo zwisa już absolutnie wszystko, że nie ma sie sily nawet z domu wyjsc. Pomaga jeśli mieszka sie na zadupiu, gdzie dostep jest ciezki.

To, ze po gosciu nie widac to tylko kwestia tymczasowa. środki uzależniające mają ciekawą własciwosc, że jesli nie przestanie się w odpowiednim czasie - to w koncu zakonczy sie to w grobie. Niewazne co sie bierze, za to pojawia sie kwestia - wazne dlaczego - bo to moze zadecydowac o byc albo nie byc.

Czemu? Otóż w przypadku kazdej substancji jest coś takiego jak dawka minimalna, która działa i która zalezy od tolerancji danej osoby. Dodatkowo jest rowniez dawka smiertelna. Wyglada to tak, ze im dluzej sie bierze, tym wieksza staje sie dawka minimalna. Granica dawki smiertelnej rowniez sie przesuwa - ale wolniej. Az w koncu dochodzi do sytuacji, ze dawka minimalna przekroczy smiertelna. Tu pojawia sie wlasnie kwestia "dlaczego" - jest podgatunek cpunow, ktoremu nie zalezy na dzialaniu - tylko na tym by nie bbylo objawow odstawiennych Ci jada na dawkach podtrzymujacych - w zależności od osoby - może to być nawet i 1/5 dawki minimalnej. U tego podgatunku granice tez sie przesuwaja - ale mniej wiecej rownolegle - bo jest to o wiele bardziej rozciagniete w czasie.

Przykladowo - znam osobe, ktora jest uzalezniona od opioidow - od morfiny, hery przeszla na srodek w tabletkach na kaszel. Na poczatku 10 prochow - i byl efekt, potem 20, 30,40 itp. - czas - kilka miesiecy. aktualnie zezrec musialaby ponad setke, zeby COS poczuc. U niej dawka podtrzymujaca na pocztku to byly 3 prochy, aktualnie jest 20, ale wzrost w ciagu 10 lat. Widac po tej osobie, ze jest cpunem? Nie. Byłoby widać gdyby nie wziela, a bierze, zeby czuc sie normalnie.

Lunathiel Odpowiedz

Po pierwsze: cieszę się, że już rok nie ćpasz. Też jestem dumna (uwierz, wiem, jaki to może być nadludzki wysiłek). Ale muszę ci napisać coś co może cię zmartwi. Otóż chyba zapominasz o jednej bardzo ważnej rzeczy - że każdy jest inny. I każdy inaczej sobie poradzi/nie poradzi w takiej sytuacji. U ciebie wyglądało to tak jak wyglądało (o ile dobrze pamiętam: w dość krótkim czasie zacząłeś ćpać, zaraz po tym już mocno przesadzałeś i poleciałeś w ciągu, z wypadkiem jako punktem kulminacyjnym - tak?). No i to są twoje doświadczenia. Ale to nie znaczy, że u wszystkich innych to będzie wyglądało podobnie. To, że twój znajomy brał tak samo dużo jak ty nie znaczy, że jego organizm identycznie to znosił. Tobie te ilości wyniszczyły organizm, a po nim mogły spływać jak po kaczce. Każde ćpanie, każdy lek, może różnie działać na dwie różne osoby (nawet relatywnie podobne, np. o tej samej wadze).

Czy to znaczy, że "jesteś słaby"? Oczywiście, że NIE :) Wręcz odwrotnie. Skoro ciebie cała ta historia tak poturbowała fizycznie i psychicznie, to właśnie świadczy o tym, że masz zajebiście silną wolę, skoro udało ci się naprawić swoją sytuację. To tak działa - w im głębsze bagno się wpakujesz, tym większy respekt potem zbierasz, jak się z niego wygrzebiesz.

Co do twojego znajomego. Może wyglądać zdrowo z różnych powodów.
Wariant A - przestał ćpać. Tak, to jest możliwe. Napisałeś, że "bez jakiejkolwiek specjalistycznej pomocy nie da się z tego wyjść", ale to nieprawda. Owszem, pewnie w przypadkach tak ciężkich jak twój to byłoby prawie niemożliwe. Ale tak jak mówiłam, są różne przypadki. To jak bardzo ktoś jest uzależniony ma się nijak do ilości i częstotliwości ćpania. Więc może było mu zwyczajnie łatwiej (I know, życie nie jest sprawiedliwe).
Wariant B - ćpa dalej, ale nie wyniszcza go to tak jak wyniszczało ciebie. Może lepiej się odżywia. Albo ograniczył się w dawkach i po prostu żyje jak człowiek, a nie jak stereotypowy dworcowy ćpun. Serio, to robi kolosalną różnicę :)

Zobacz więcej komentarzy (6)
Dodaj anonimowe wyznanie