#HGONt

Moja rodzina nie rozumie, że nie chcę mieć dzieci, a ja nie wyobrażam sobie poświęcić całe życie dla dziecka. Zresztą nie lubię dzieci. Niektórzy mówią, że mi się odmieni, jak będę miała swoje dziecko. Wtedy pytam, czy jak będę już miała swoje i mi się nie odmieni, to mam je wyrzucić na śmietnik? Nie pojmuję tej presji na wydanie na świat potomstwa.
Lonesome Odpowiedz

Trudno, nie muszą rozumieć. Żyjesz w zgodzie z sobą, a nie dla innych.

Spezi Odpowiedz

Na fejsie jest nawet grupa, gdzie sie kobiety dziela tym, jak bardzo sa zmeczone, rozczarowane itd macierzynstwem. Powinno sie o tym wiecej mowic. Macierzynstwo nie jest dla kazdego i tyle.

Ja tez nie mam dzieci i nie zamierzam. Wg mnie trzeba miec po pierwsze bardzo dobrego partnera, ktory bedzie pol na pol bral udzial w wychowywaniu. Do tego dochodza koszty - juz nie mowie nawet o wyprawce itd ale na lekarzy (chyba, ze sie chce czekac x lat na wizyte na nfz), na zlobek, na nianie itd itp to sa dla mnie kosmiczne kwoty a i tak nie ma gwarancji, ze sie "zwroci".

Bezsenne noce, wieczny halas i balagan, wiecznie trzeba odbierac, zawozic, zabawiac... nope, zdecydowanie nie dla mnie

Dragomir

Nie trzeba zawozić. Nie wszyscy mają samochód i nie wszystkie dzieci mają po 15 zajęć dodatkowych. Kiedyś właśnie tak było i to była norma. A korepetycje brały największe osły. Czas wrócić do korzeni :)

LubieBzy

@Dragomir nie zgodzę się z Tobą w kwestii korepetycji. Nie trzeba być osłem by z nich korzystać. Niestety, nie każdy nauczyciel potrafi przekazywać wiedzę. A i nauka w dużej grupie też nie będzie efektywna dla każdej jednostki. Co do dodatkowych zajęć to wszystko zależy od ilości. 15 to za dużo, ale też nie idźmy w skrajność że są totalnie niepotrzebne.

dewitalizacja

Też się nie zgodzę. Ja chodziłam na korepetycje, gdy chciałam dostać się na studia medyczne. Uczyłam się tzw pisania pod klucz, by wymaxować wyniki z chemii i biologii.

Dragomir

Ale w wieku licealnym można samemu już jeździć na korki. A dzieciaki trza wozić. Nie ma przymusu posiadania auta czy zajęć dodatkowych, to jest pewien luksus. Nie wszystkich stać. Tylko to chciałem powiedzieć.

Postac

Mam wrażenie, że posiadanie dzieci teraz to jest wyścig szczurów w zajmowaniu im czasu.
Ale zawożenie to jeden z wielu męczących aspektów, bez niego rodzicielstwo też nie jest łatwe. Jak ktoś nie chce to nie, lepsza świadoma decyzja niż podążanie za tłumem, a potem nieszczęście (swoje lub dziecka).

Dragomir

Z zawożeniem też nie jest łatwo. Szybko przyzwyczajamy się do luksusów, prywatny szofer to jest luksus zwłaszcza jeśli jest darmowy. Wtedy z dzieckiem rośnie przeświadczenie, że się to należy ale spróbuj kiedyś odmówić, to poznasz gorzki smak rodzicielstwa.

Brak firmowego znaczka na ubraniu? Dziś nie do przyjęcia, bo "inni będą się śmiać". Brak korepetycji, samochodu, najnowszego stajfona? Inni mają, też muszę bo będę wyrzutkiem klasowym...itp. Chromolę takich znajomych, którzy mnie oceniają po tym, na jakie buty czy plecak mnie stać (czy tam moich znajomych). Wychowanie bezstresowe nauczyło niekarania za przemoc psychiczną, a ten chory wyścig "zastaw się a postaw się" rozpuścił gównażerię, która dorasta w przepychu, nie mając pojęcia ile co kosztuje i to nie tylko pieniędzy, ale i zdrowia i nerwów, i co drugi się lansuje, a 60% wiąże marzenia o przyszłości z tiktokiem. Nie ma skromności, nie ma ideałów, nie ma pokory, nie ma współczucia. Takie mam odczucia, ale może jedynie wyolbrzymiam jakieś skrajności.

Dragomir

Ale serio tak jest, znam temat od znajomych, którzy mają dzieci. Musi być metka na ubraniu, musi być dobry telefon, musi być wycieczka choćby matka suchy chleb miała jest do końca miesiąca. Jestem przerażony jak bardzo zmienił się świat w ciągu ostatnich choćby 10 czy 15 lat. Kiedyś po prostu tak nie było, świat był normalniejszy.

Dragomir

*srajfona
*stać moich rodziców

Postac

Znam tylko przedszkolaki, ale widzę, że moje dzieci mają mniej zabawek niż wszyscy ich znajomi. Na razie to nie problem, ale na pewno się zacznie. "Wszyscy mają, ja też chcę". A po co Ci to, co z tym zrobisz, rzucisz na podłogę, bo z szafy się już wysypuje?
Chciałabym wychować dzieci inaczej. Tak, żeby doceniały wartości inne niż materialne. Co z tego, że stać mnie na milionową zabawkę, skoro nie lubię kupować niepotrzebnych rzeczy?

Dragomir

Pewnie musisz od małego temperować charakterki. Nie stawiać na piedestale, nie dawać rządzić i nie usługiwać. Nie traktować jak partnera a tym bardziej jak szefa. Ma coś do powiedzenia, ale Ty decydujesz. Jeśli dostały dobry zestaw genów, a widać po komentarzu że z Twojej strony z dużą dozą prawdopodobieństwa tak, i będziesz konsekwentna to Ci się uda :)

dewitalizacja Odpowiedz

Patrząc z naszej własnej, indywidualnej perspektywy, życie często wydaje się jeszcze zaje.biste w wieku, w którym człowiek decyduje się na dzieci. Najczęściej wszyscy w rodzinie jeszcze żyją, a jak ktoś umarł to dziadek albo babcia ze starości, co tłumaczymy sobie „tokiem życia”, „normalnością” czy inną bzdurą. Zasadniczo ludzie dzielą się na tych, których życie jeszcze nie doświadczyło i takich, których już doświadczyło. Ci pierwsi będą pieprzyć, jakie to życie jest piękne, cudowne i warte tego ciągłego cierpienia, którego tak naprawdę jeszcze nawet dobrze nie posmakowali, a ci drudzy będą właśnie zmierzać mniej lub bardziej świadomie w stronę antynatalizmu.



Moje dzieci nigdy nie zachorują na raka, nikt im nie złamie serca, nie zostaną kalekami po wypadku, nie będą stresowały się edukacją i wyścigiem szczurów, nie będą musiały zapieprzać 8 godzin dziennie, żeby nie umrzeć z głodu i mieć dach nad głową. No i nigdy nie umrą. A co najlepsze, mam 100% pewności, że tak będzie.

Megg16

Jezu, Ty to potrafisz człowiekowi odebrać chęć do życia. Nie, ludzie nie dzielą się na nieszczęśliwych i jeszcze nie nieszczęśliwych. W jakim wieku muszę być, żeby móc już powiedzieć, że oszukałam ten system? Można być szczęśliwym mimo potknięć i przeciwności losu. Jasne, nie 24h na dobę, nie 7 dni w tygodniu, mogę mieć słaby wtorek, ale świetny czwartek. Miałam słabszy okres w latach 2020-2022, ale wcześniej byłam szczęśliwa do porzygu i znowu jestem. Pewnie nie na stałe, pewnie znowu przyjdzie gorszy czas, a po nim lepszy, takie jest życie. Ostatecznie, te szczęśliwe chwile są jak najbardziej warte przejścia przez te gorsze. A Ty mam wrażenie unikasz szczęścia, bo tak bardzo boisz się, że potem je na moment stracisz? To lepiej nie mieć go wcale?
Co do dzieci, autorko, podzielam Twoje poglądy. 30 na karku a ja mam mentalność 16 latki na wakacjach. Nie po drodze mi z poczuciem obowiązku i ograniczeniami. Rodzicielstwo kojarzy mi się z dobrowolnym przykuciem sobie na stałe kilkudziesięcio kilogramowej kuli do nogi - no da się tak żyć, ale jednak komfort i swoboda pozostawiają wiele do życzenia. Potrzebę tworzenia rodziny (do bólu szczęśliwej!) realizuję sobie zwierzakami, które też umrą, o wiele szybciej niż ta prawdziwa, ludzka rodzina, ale nie umniejsza to mojego szczęścia. Cieszę się dzisiejszym dniem, a nie stresuję tym co może (ale nie musi) przynieść mi jutro.

dewitalizacja

Cieszę się, że udało Ci się na nowo odnaleźć spełnienie w życiu. Jestem jak najbardziej za tym, by każdy wyciskał z życia to, co najlepsze i sama staram się to robić. Niestety nigdy nie ma gwarancji na to, że będziemy szczęśliwi. Na świecie jest tyle niepotrzebnego cierpienia, którego można by uniknąć, gdyby dotknięci nim ludzie się nie urodzili. Cmentarze są pełne grobów ludzi, którzy wierzyli w ideologię życia. Rodzili się, wydawali na świat nowych ludzi i umierali, skazując tych, których pozostawili po sobie na taki sam los.

Po prostu postanowiłam, że nie chcę być za to odpowiedzialna.

Domandatiwa

@dewitalizacja Są ludzie po ogromnych cierpieniach, którzy się decydują na dzieci. Dziadkowie, a nawet pradziadkowie, chcą też widzieć kolejne pokolenia.

Rozumiem, że wkurza Cię, kiedy ktoś potrafi się cieszyć życiem i widzi je takim, jakim może chciałabyś, żeby było, a czujesz i wiesz, że nie jest i nie może być. Znam to z doświadczenia.

Na to, jakie życie jest w naszym odbiorze, ma ogromny wpływ chemia w naszym mózgu, kondycja i warunki, w jakich się znajdujemy. Podobnie jak na odbiór obrazu ma wpływ oświetlenie, kąt patrzenia i przedmioty go przysłaniające, a na odbiór dźwięku - dźwięki współwystępujące i przeszkody, od których się on odbija w różnym stopniu, a także, rzecz jasna, zmysły odpowiednio wzroku lub słuchu oraz przetwarzanie bodźców przez nas mózg, zależne od naszych doświadczeń i predyspozycji.

Rozumiem także, że osoby, które nie chcą patrzeć na życie w sposób, który Ty uważasz za słuszny, denerwują się, kiedy twierdzisz, że dla człowieka najlepszym jest nie narodzić się nigdy, podczas gdy one widzą i chcą widzieć własne życie jako warte życia oraz chcą i robią wszystko możliwie najlepiej dla swoich dzieci, kieując się, rzecz jasna, własnym uznaniem.

Cmentarze są też pełne ludzi, którzy widzieli w życiu sens i wartość, i po prostu lubili żyć.

Widzę w Twoich wypowiedziach wiele emocji, ale też agresję. Nie mówię, że nie masz prawa do takich wypowiedzi, po prostu to obserwuję.

Przekazuję wyrazy wsparcia i chętnie także przyjmę podobne.

Selevan1

Pewnie, niech dzieci wychowują się z ludźmi, którzy mają niewielkie szanse na dalsze, szczęśliwe życie, dlatego, że pradziadek chciałby zobaczyć.

dewitalizacja

Nie jesteśmy w stanie przewidzieć czy dzieci będą takie jak rodzice. W tym właśnie rzecz, że prokreacja to loteria i ktoś, kto dobrze radzi sobie w życiu, może mieć mniej zaradne dziecko, które będzie cierpieć. Decydując się na dziecko, narzucasz mu w przyszłości pewne rzeczy, które może znieść, ale nie musi.

Życie jest wartością dla tych, którzy uważają je za warte przeżycia. Nie ma w tym nic złego - przeciwnie - to dobrze, że taka osoba znajduje w nim sens i się nim cieszy. Wiadomo jednak, że życie nie składa się tylko ze szczęśliwych chwil - jest pełne trudów, konkurencji w szkole i na rynku pracy, nieszczęść, takich jak wojny czy kataklizmy.

Po co się z tym wszystkim mierzyć, skoro można sobie chillować w nicości? (żeby była jasność - piszę o tym w kontekście posiadania potomstwa, nie sugeruję odbierania sobie już istniejącego życia, by trafić do nicości)

Domandatiwa

dewitalizacja, oczywiście, kwestia posiadania dzieci, podobnie jak wejścia w jakąkolwiek relację, jest wielką niewiadomą. Ryzykiem, które się podejmuje lub nie. Fakt, wpływa się kosmicznie na życie człowieka, który nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie. Na ten moment w żadnej społeczności nie stwierdzono, że życie jest tak żałosne, że należy zabronić rozmnażania się. Być może kiedyś takie prawo gdzieś zostanie ustanowione, ale dotychczas nie zostało. Uważasz, że moralnie najlepszym wyjściem byłoby, gdybyśmy się, jako ludzkość, unicestwili, w imię dobra przyszłyvh pokoleń, które unikną w ten sposób konieczności życia?

Selevan1 Wspomniałam o pradziadkach w odpowiedzi na stwierdzenie Dewitalizacji o tym, że:

"Patrząc z naszej własnej, indywidualnej perspektywy, życie często wydaje się jeszcze zaje.biste w wieku, w którym człowiek decyduje się na dzieci. Najczęściej wszyscy w rodzinie jeszcze żyją, a jak ktoś umarł to dziadek albo babcia ze starości, co tłumaczymy sobie „tokiem życia”, „normalnością” czy inną bzdurą. Zasadniczo ludzie dzielą się na tych, których życie jeszcze nie doświadczyło i takich, których już doświadczyło"

Absolutnie nie twierdzę, że pradziadkowie mają mieć coś do powiedzenia w kwestii prokreacji kolejnych pokoleń. Jednak stwierdzam, że nie może być prawdą, że ludzie po dożyciu do pewnego wieku muszą uznać, że życie jest bezwartościowe, skoro są tacy, którzy po dziesiątkach lat własnych doświadczeń uważają, że to dobre dla kolejnego człowieka, żeby się narodzić, a inni zdążą umrzeć, zanim dożyją podobnego wieku. Przy czym śmierć zdarza się zaskakująca i nie prowadząca do cierpień. Do tego wielu ludzi, którzy są zagrożeni zbliżającą się śmiercią robi wszystko, żeby pożyć jak najdłużej, wydaje na leczenie fortunę, a nie dycyduje się spędzić za tę sumę świetnie kilkanaście dni, na koniec których odwiedziliby Holandię w wiadomym celu.

dewitalizacja

Takie prawo nigdy nie zostanie wprowadzone, bo do funkcjonowania społeczeństw potrzebne są kolejne pokolenia. Potrzeba rąk do pracy, więc posiadanie dzieci zawsze będzie promowane i pożądane, a antynatalizm wyśmiewany i nie traktowany poważnie

Uważam, że dopóki w społeczeństwie istnieje cierpienie i różne formy ucisku, nie powinno się skazywać na to drugiej, czującej istoty, jeśli mamy możliwość tego nie robić.

Zgadzam się, że istnieją ludzie, którzy pomimo cierpienia cieszą się ze swoich ostatnich dni. W większości jednak, cierpienie odczłowiecza i sprawia, że człowiek pod koniec życia staje się workiem kości, który błaga o kolejną dawkę morfiny, by uśmierzyć ból. Nie wiemy, w której grupie znajdzie się kiedyś człowiek, którego mamy zamiar stworzyć.

ravageuse

@ dewitalizacja: Odnosze sie tylko do pierwszego akapitu Twojej powyzszej wypowiedzi.
W tej chwili masz racje. Byc moze jednak za 10 lat racje miec przestaniesz. SI plus automatyzacja procesow produkcyjnych doprowadzi do bezuzytecznosci przewazajacej wiekszosci pracy ludzkiej. Rzesza nowych bezrobotnych stanie sie dla istniejacego systemu bezuzyteczna. Bedzie tylko obciazeniem zarowno dla gospodarki jak i planety. Jak sadzisz, jaki wplyw bedzie mialo to na prawodawstwo?

Iguannna

Nie dewi. Każdy jest kowalem swojego losu. I mimo choroby czy śmierci można być szczęśliwym. Mimo olbrzymiego codziennego cierpienia można być szczęśliwym. Trzeba pracować nad tym a nie oczekiwać ze ktoś poda ci pod twarz na tacy. I nie oglądać się na innych, zazdroszcząc, zalewając dusze jadem. Odkąd pamietam moja choroba to ból. Nie pozwolę mu się pokonać. W tym bólu skończyłam studia, realizuje marzenia, zarabiam dobry hajs który umożliwia mi podróże po całym świecie. Moje ciało nie będzie mi dyktowało warunków. Nikt nie będzie mi dyktował warunków. Ja decyduje o samej sobie. Obiecałam sobie ze nie będę się bać. Udało się. Kiedy umierałam na podłodze a lekarz krzyczał ze nie zdąży dojechać pogotowie, ja się nie bałam. Żałowałam tylko ze nie mogę mówić i pożegnać się z rodzina. Powiedzieć im żeby nie płakali bo ja umieram szczęśliwa. I trzymając się tej myśli dałam radę. Żyje. Wytrzymałam. Pokonałam to gowno. To któregoś dnia powróci ale ja jestem gotowa. Pomału spełniam wszystkie swoje marzenia. Jestem szczęśliwa. Tylko dzięki swojej ciężkiej pracy nad swoim umysłem. Moje kolana nigdy sie nie ugną przed nikim i przed niczym.

dewitalizacja

ravageuse, AI może doprowadzić do tego, że wiele ludzi będzie mieć kiedyś problem ze znalezieniem pracy, co też nie jest dobre, bo żeby żyć na godnym poziomie, trzeba mieć pieniądze. Gdy ktoś nie istnieje, niczego mu nie potrzeba. Nie musi się on szarpać o pracę, bo nie ma potrzeb, które muszą zostać zaspokojone.

Iguanna, podziwiam Cię za wolę walki i za siłę ducha. Życie to jednak ruletka i są losowe zdarzenia, na które nikt nie ma wpływu, a które potrafią zniszczyć życie w jednym momencie. Co byś, przykładowo, zrobiła, gdyby zdarzył Ci się jakiś nieszczęśliwy wypadek, w którym nie umarłabyś, tylko stałabyś się warzywem - zależnym od innych, leżąca całymi dniami wpatrzona w sufit? Czy dalej twierdziłabyś twardo, że każdy jest kowalem swego losu i czułabyś szczęście?

Zobacz więcej odpowiedzi (12)
ohlala Odpowiedz

Lepiej nie mieć dzieci i w razie czego żałować, niż mieć dzieci i żałować. Rodzenie dziecka "bo może coś się zmieni" to głupota. Nie zawsze się zmienia. Rób swoje, nie słuchaj rodziny.

Selevan1 Odpowiedz

Yup, wyrzucić na śmietnik. Większość z tych ludzi tak zrobiła.

Ja też nie widzę siebie w roli ojca. Pomijając że bardzo nie lubię dzieci, nie mógłbym świadomie powołać na ten upadający świat kolejnej istoty, która na dodatek zapewne byłaby obciążona genetyczne. To czysty egoizm.

dewitalizacja

Sprowadzanie na ten świat dzieci, które mają duże szanse na jakąś okropną, genetyczną chorobę jest okrutnie egoistyczne.

Selevan1

Ale może wyleczo mnje z deprezjiiiii albo na nowo siem pokohamy z menszem!!!!

Selevan1

A tak bardziej serio, choć trochę późno, podałaś bardzo jaskrawy przykład, a przecież genetyka to także choćby cechy charakteru czy wygladu fizycznego.

W moim przypadku, moj ewentualny męski potomek zapewne spędziłby życie z fobią społeczną, depresją, skłonnością do uzależnień, wysoką wrażliwością, pragnieniem ochrony i bliskości oraz nieciekawą powierzchownością. No, ale chociaż długość członka i jakość owłosienia (tylko na górze głowy, sorry) byłaby zadowalająca.

No, chyba żeby podchwycił więcej cech po dziadku. Wtedy ewentualnie mógłby być idiotą, cholerykiem, gburem, i prostakiem.

GoMiNam Odpowiedz

Niech każdy decyduje za siebie, niech każdy żyje własnym życiem. Każdy ma prawo realizować się na swój sposób. I nic nam do tego.
Ty nie chcesz dzieci - OK. Szanuję Twoją decyzję. Rozumiem, że masz swoje racje.

Jednak jeśli zdarzy się, że pojawi się dziecko - antykoncepcja, którą stosujesz nie zadziałała (zdarza się), nie udało Ci się wziąć tabletki "po", nie dokonasz aborcji - to szukaj innego rozwiązania aniżeli wyrzucenie na śmietnik.
Możesz zrzec się praw rodzicielskich, zerwać wszelkie więzy - niech się ojciec dziecka zaangażuje w wychowanie. Albo Twoi rodzice, którzy tak ochoczo Cię namawiali na poród. Oczywiście przykładowo, bo nie znam dokładnie Twojej sytuacji.

StaryCap Odpowiedz

Jak będziesz mieć swoje, to swoje polubisz, ale cudze nadal będą wku*wiać.

Megg16

Może w dalszym ciągu nie polubić nawet swoich. Trzeba być mało inteligentnym, żeby na siłę ludziom wmawiać, że macierzyństwo na pewno jest dla nich (no bo jak to nie jest dla każdego?). Mało Wam historii takich jak Madzia z Sosnowca?

Massovsky Odpowiedz

Nie daj się. Samemu umiera się dokładnie tak samo jak w otoczeniu najbliższych. Ojciec zmarł sam w szpitalu na covid, nie słyszałem żeby się żalił

Postac Odpowiedz

Do okna życia możesz wrzucić.

Dodaj anonimowe wyznanie