#CkMt8
Kiedy mój mały braciszek był w tym wieku, po długiej chorobie, w kalendarz kopnęła nasza ukochana ciocia. Na pogrzeb zjechała się cała rodzina. Spotkaliśmy się później wszyscy na stypie. Wujek trzymał się dzielnie i wszyscy staraliśmy się zadbać o to, aby atmosfera nie była zbyt dołująca. Tymczasem moja mama, której czasem brakuje taktu, wykorzystała ten smutny moment do dania wychowawczej lekcji młodemu. Delikatnie popchnęła go w stronę wujka, który akurat jadł szarlotkę i teatralnym głosem szepnęła:
„Chodź, Krzysiu. Powiedz wujkowi, że mu współczujesz i że ci przykro. Tak wypada...”.
Dzieciak spojrzał oburzony na rodzicielkę, następnie na wujka, po czym znowu na matkę, a następnie głośno i stanowczo rzekł: „Ale czemu? Przecież to nie ja ciocię zabiłem!”.
Wujek zadławił się szarlotką i prawie zaliczył zgon na pogrzebie. Mimo wszystko żałobnicy uznali to za przykład wyśmienitego czarnego humoru i zamienili tę niezręczność w szczery rechot. Na szczęście...
Ja pamietam jak byłam na pogrzebie Babci(około 10 lat). Zanudziłam sie po czym wpadłam do mieszkania dziadków i wołam "Cześć Babciu! Wróciliśmy z pogrzebu!"
Myslalam wtedy, ze tak o taka ceremonia i nikt nigdy nie odchodzi ;-;
Pierwszy raz na pogrzebie byłam w wieku 19 lat gdy zmarł mój przyjaciel. Mama nigdy mnie nie zabrała na pogrzeb nikogo z rodziny, a tego było sporo.
Przynajmniej atmosfera nie była sztywna hehe :D
W przeciwieństwie do cioci