#CcLVW

Czy ktoś z was w pobliżu matury miał takie wrażenie, że życie ludzkie jest bez sensu? No bo w gruncie rzeczy nieważne, co człowiek robi i co osiągnie, i tak skończy w piachu. Ludzie zapomną i będzie tak, jakbyś nigdy nie istniał.

W dzisiejszych czasach prawie niemożliwym jest znalezienie prawdziwej miłości.
Nie mówiąc już o utrzymaniu się w tym kraju i założeniu rodziny. A nawet jeśli jakimś cudem się uda, prędzej czy później pojawia się zdrada i rodzina się rozpada.

Nawet jeśli skończysz studia, to i tak nie daje ci to gwarancji, że znajdziesz pracę w zawodzie. Ba, jeden durny test może przekreślić wszystkie twoje plany.

A w tym wszystkim najgorsze jest to, że koniec końców wszystkich nas czeka to samo.

Nie wiem, czy ze mną coś jest nie tak, że tak mnie to dręczy? Po prostu nie mogę pozbyć się myśli, że moje życie jest bezcelowe i tak naprawdę nie potrafię skupić się na niczym innym niż nauka i praca. Bo tylko wtedy potrafię nie myśleć o tym, co tak bardzo mnie przeraża.
Anonimowe6669 Odpowiedz

Przekraczanie kamieni milowych, wyznaczających kolejny etap w życiu (matura, koniec studiów, przejście na emeryturę) zawsze wiąże się z takimi depresyjno-egzystencjalnymi przemyśleniami. Powiedziałabym, że każdy kolejny kamień milowy jest pod tym kątem coraz gorszy. Np pokolenie moich rodziców nie wspomina w ten sposób końca studiów, ale przejście na emeryturę jest dla nich depresyjne. Większość mojego pokolenia po skończeniu studiów szło na terapie, bo nie wiedzieli co ze sobą zrobić, mimo pracy, stałych związków i pozornie ułożonych planów na życie. Zakończenie pewnego etapu prowokuje przemyślenia i podsumowania - co osiągnęłam do tej pory, ile mi jeszcze zostało czasu, czy rzeczywiście osiągnę cokolwiek na następnym etapie. Był taki meme o dorosłym życiu, który to dość dobrze sygnalizował. „Zrób pranie. Wyjmij naczynia ze zmywarki. Zignoruj lęk przed bezsensowną egzystencją. Po prostu zignoruj. Odkurz dywan”. Niestety, trochę na tym polega, żeby te lęki odrzucić i po prostu żyć dalej i robić swoje. Poruszasz ciekawy temat - niemożliwości znalezienia prawdziwej miłości w dzisiejszych czasach, ale to błąd myślowy. „W dzisiejszych czasach” ludzie rzeczywiście szukają miłości i dlatego widać jak trudno ją znaleźć. Mentalność zmieniła się na tyle, że już mało kto tkwi na sile w związku, te dawne związki były bardziej trwałe, pewnie była to na swoj sposób miłość, ale czy taka, jak sobie wyobrażasz? To co rozumiemy przez prawdziwa miłość to związek wymagający dużo obopólnej pracy i znalezienie odpowiedniej osoby do tego może nie być tak trudne, jak się wydaje. Musisz tylko znaleźć kogoś kto będzie mieć podobne oczekiwania jak Ty. Pracą się tak nie martw - ludzie robią kariery w zaskakujących kierunkach, których by się po sobie nie spodziewali, zupełnie niezwiązanych ze studiami, zupełnie przypadkowo i się w tym odnajdują. I jeden egzamin tez nie zawali Ci życia. Wiem, że teraz tak się wydaje. Bo musisz zdać maturę, teraz, od razu, bez poprawek żeby nie tracić czasu…

Anonimowe6669

Ale znam ludzi, którzy po 5 latach studiów inżynierskich nagle pisali maturę z biologii i chemii i szli na medycynę. Mi się powinęła noga na studiach i przedłużyłam je o rok, a idzie mi zawodowo lepiej niż większości moich rówieśników ze specjalizacji. W pewnym momencie zdasz sobie sprawę, ze etapy które wydawały się takie kluczowe, aż tak kluczowe nie są.

TylkoRaz Odpowiedz

Twoje życie ma jeden cel: musisz je przeżyć miło, w miarę ciekawie i bezpoleśnie. Jesli jednocześnie zrobisz czyjeś życie trochę lepszym do dodatkowy atut. To wszystko. Nie ma nic wiecej, ale to w cale nie jest tragedia. Masz jakiś tam okres czasu i możesz w tym czasie czuć się dobrze, albo źle. Co do tego czym się martwisz: nie musisz zostawać w tym kraju, nie musisz pracować tutaj, nie musisz już dzis decydować kim będziesz. Możliwości jest million i większości sam sobie nawet nie wyobrażasz. Co do miłości- myślisz, że kiedyś było inaczej? W jakich czasach przychodziła łatwiej? W tych gdzie małżeństwa były aranżowane? Gdzie kobiety umierały masowo podczas porodów, gdzie były własnością męża i były zdane na jego łaskę? Te czasy gdzie za mąż wydawano nastolatki, a w śród niższych klas społecznych gwałty i przemoc, nawet na dzieciach, były normą? Miłość to coś co zdarza się generalnie rzadko i żyjesz w najlepszych czasach by ją spotkać- pierwszy raz w historii masz szansę spotać kobietę równą sobie społecznie, ktora nie będzie z tobą tylko dlatego, że inaczej nie może mieć nawet konta w banku, rodzice ją sprzedają twoim starym, nie będzie miała praw i życia jeśli zostanie "starą panną". Tylko w takich warunkach można powstać prawdziwa, bezinteresowna miłość wynikająca z wolnej woli. Wszystkie czasy były dziwne i trudne. Nasze nie są jeszcze najgorsze.

skurwinator Odpowiedz

Nie daj sobie wmówić, ze od matury zależy całe Twoje życie, ale pamiętaj też, że samo nic nie przychodzi. Możesz zdać mature świetnie, pójść na prestiżowe studia jak medycyna, prawo czy jakaś inżynieria, ale to wcale nie znaczy, że je ukończysz bądź że będziesz szczęśliwy. Ja pracuję w automotive i na produkcji mamy mnóstwo lekarzy, prawników i innych specjalistów, którzy mieli dość stresującej pracy i nieustannego obciążenia psychicznego. Rzucili wszystko w pizdu i poszli na produkcje. Hajs się nawet zgadza, idą na 8 godzin, robią swoje, wracają do domu z czystą głową, elo. Mam tez znajomych, którzy na pewnym etapie swojego życia rzucili wszystko w pizdu, nie podeszli do matury, robili to w czym sie czuli dobrze i teraz zarabiają taki hajs, ze głowa mała. Po prostu kolega zamiast ryć do matury z matmy cisnął kursy z projektowania graficznego do gier. Inny znajomy uczył się pythona kiedy ja ryłam biologię :) I jak ja dopiero zaczynałam prace na etacie za jakieś 2000zł [lata temu] to on już miał pensję pięciocyfrową.

Ale to tez są pojedyncze przypadki. Wiele osób rzuca argument o tym, że steve jobs i bill gates też rzucili szkołę i o proszę jak sobie superowo żyją. No tak, tylko że oni, podobnie jak moi znajomi, znaleźli swoją 'niszę' w której czuli się dobrzy i cisnęli te tematy dzień i noc. Nic nie przychodzi samo. Jestes kowalem swojego losu i nigdy nie jest za późno na nic. Jeżeli chcesz iść na konkretne, wymagające studia, no to nie da rady, musisz się do matury przysiąść. Niemniej jeśli Ci nie wyjdzie tak jak chciałeś, to zawsze możesz poprawić. Raz, drugi, trzeci, piąty, dziesiąty. Pytanie czy się w międzyczasie nie poddasz? Albo czy Ci się nie odwidzi? Jak się poddasz lub zmienisz zdanie, to hej - też się świat nie zawali.

Uwaliłam studia na drugim roku, powtarzałam go. Moja mama się załamała, taką mi awanturę zrobiła że hej. No było nerwowo, ale koniec końców studia zrobiłam, teraz mam dobrą pracę. Bardzo dobrą.

Olenka0123456789 Odpowiedz

Ja mam inną rozkmine. A propos podstawówki. Czemu w podstawówce zamiast uczyć się czegokolwiek praktycznego, uczymy się pod egzamin,który ma być po to by sprawdzić naszą wiedzę. Czy nie jest to trochę absurdalne?

imtoooldforthisshirt

Pisac, czytac i liczyc tez uczymy sie w podstawowce, tylko latwo zapomniec, ze musielismy sie tego kiedys nauczyc. Nie zrozum mnie zle; uwazam, ze obecny system edukacyjny jest beznadziejny, ale nie domonizowalbym szkoly az tak, zeby twierdzic, ze niczego przydatnego sie tam nie nauczylem.

Oprocznieba Odpowiedz

Znalezienie celu i sensu życia to chyba najtrudniejsza rzecz dla każdego człowieka. Niektóre cele i sensu się zmieniają wraz z czasem albo przemijają. Najważniejsze to znaleźć coś co sprawia że masz ochotę wstać rano z łóżka. Coś co napędza i pasjonuje, sprawia że żyjesz.

Frog Odpowiedz

Leopold Staff
Odys

Niech cię nie niepokoją
Cierpienia twe i błędy.
Wszędy są drogi proste
Lecz i manowce wszędy.

O to chodzi jedynie,
By naprzód wciąż iść śmiało,
Bo zawsze się dochodzi
Gdzie indziej, niż się chciało.

Zostanie kamień z napisem:
Tu leży taki i taki.
Każdy z nas jest Odysem,
Co wraca do swej Itaki.

psychodreamer Odpowiedz

U mnie takie myśli pojawiły się, kiedy skończyłam 30 lat.

Postac Odpowiedz

Tak, umrzesz. Ja też umrę. I mój mąż, i moje dzieci. Więc żyję tak, aby być szczęśliwa teraz. Staram się czerpać radość z samej drogi do celu, a nie z osiągnięcia celu. Staram się robić wszystko tak, aby nie żałować bezczynnści.
Jak pisałam maturę, to miałam za sobą nieudany nastoletni związek. Poszłam na studia, znów nieudany związek. Ale poznałam obecnego męża i się zakochałam z wzajemnością. Na wszystko przyjdzie czas. Tylko trzeba próbować, działać, robić coś. Jak Ci się podoba dziewczyna, to nie wzdychaj z ukrycia. Zaproś na kawę czy spacer. Może coś z tego wyjdzie, może nie - ale spróbujesz. Zrobisz coś. Warto.

Dodaj anonimowe wyznanie