#5lGiE

Opowiem Wam historię o nauczycielce matematyki w technikum.
Początek historii zaczyna się, gdy jeszcze w ostatniej klasie gimnazjum poznałem dziewczynę. Spodobaliśmy się sobie i zostaliśmy parą. Poszliśmy do tej samej szkoły, bo tak jakoś wyszło, że moglibyśmy wtedy spędzać ze sobą więcej czasu i w ogóle - ja mieszkałem w małym miasteczku, a ona we wiosce kilkanaście kilometrów od mojego rodzinnego miasteczka. Sielanka.

Kończąc wstęp, muszę dodać dwa ważne szczegóły.
Pierwszy jest taki, że przez całe technikum mieszkałem sam. Nie jest to normalne, ale rodzice musieli wyjechać za granicę do pracy, gdyż moja mama miała tendencję do zaciągania kredytów bez wiedzy najbliższych, które wydawała na bieżącą egzystencję. W pewnym momencie po prostu została podjęta decyzja, by wyjechać i jakoś zarobić na spłatę wszystkich zobowiązań. Nie byłem zupełnie sam, bo brat mieszkał kilka ulic dalej. Ale miał swoje życie, więc pozostawałem poza jakąkolwiek kontrolą.

Szczegół drugi to to, że zawsze byłem gotów wyrwać sobie serce i oddać mojej lubej na dłoni, jeśliby tego potrzebowała.

Historia właściwa:
Okazało się, że nauczycielką, której przyszło uczyć moją klasę w technikum, jest ciotka mojej oblubienicy. Ciotka często przed lekcją wypytywała mnie jak tam z Anią i co robiliśmy w weekend u niej. Było to dość niezręczne, ale ignorowałem ten fakt.

Po ponad dwóch latach związku dowiedziałem się, że Ania zdradziła mnie z sąsiadem z jej rodzinnej miejscowości. W efekcie czego zaszła w ciążę. Rozstaliśmy się z dnia na dzień. Nie byłem jakimś narwańcem. Bardzo mnie to wszystko zabolało, ale rozstaliśmy się z godnością. Nie ubliżałem jej ani nie krzyczałem, tylko po prostu podziękowałem za te dobre chwile i nigdy już do siebie się nie odezwaliśmy. To było naprawdę trudne, gdy z dnia na dzień, widując się codziennie, staliśmy się sobie obcymi osobami.

Nigdy nie byłem orłem z matematyki, ale zwykle miewałem oceny dostateczne, czasem dobre - jednym słowem "radziłem sobie jakoś".
Natomiast gdy wieść po rodzince rozniosła się, jakoby rozstałem się z Anią, zacząłem dostawać coraz więcej jedynek. Z kartkówek, ze sprawdzianów, ze wszystkiego jak się dało. Przy tablicy ciągle słyszałem, że nie zdam matury, będę nikim i że się nie uczę. Wszystko od razu, zanim zdążyłem pomyśleć o zadaniu.
Później okazało się, że Ania, bojąc się reakcji rodziny na temat naszego rozstania (wszyscy mnie uwielbiali i traktowali jak swojego), powiedziała, że "kopnąłem ją w tyłek bez mrugnięcia okiem". Zostałem tym złym.

Dzięki temu miałem poprawkę co rok, którą przed komisją zdawałem bez problemu.
Od tych wydarzeń minęło 8 lat.
Jestem programistą, zarabiam miesięcznie 5-cyfrową kwotę oraz jestem szczęśliwym mężem.
Faktycznie zostałem nikim.
Nie wybaczę pani vice dyrektor straconych nerwów, nigdy.
czterdziesciicztery Odpowiedz

Taka właśnie jest polska (i nie tylko polska) szkoła. Z jakiegoś nieokreślonego powodu polonistka mnie nie lubiła i wystawiała mi same jedynki. Skończyło się to dopiero wtedy, gdy zostałem finalistą olimpiady przedmiotowej z polskiego.

Mary66

Miałam tak samo. W drugiej klasie liceum polonistka uznała, że musi mnie pytać na każdej lekcji i robiła wszystko, by udowodnić mi, że niczego nie potrafię. Z piątkowej uczennicy stałam się trójową, a ona uporem maniaka powtarzała, że nie zdam matury. Przez bite dwa lata. Maturę zdałam, nawet bardzo dobrze i do tej pory nie rozumiem czemu miało służyć to nękanie, bo mobilizująco zdecydowanie nie działało.

wmw Odpowiedz

Nauczyciele powinni ponosić odpowiedzialność, tak samo jak urzędnicy

Takatamxxx Odpowiedz

A rodzinka nie zorientowała się że ona jest w ciąży z sąsiadem?

TylkoNaChwilke

A skąd mieli wiedzieć, że z sąsiadem? Do łóżka jej zaglądali czy co...

Takatamxxx

To musiałby skłamać i powiedzieć że to jego dziecko...

bylylektor

Obstawiam, że z czasem rodzice (i część wsi) jednak wiedzieli. Plota poszła wcześniej a później nikt jej nie zdementował.

czarnaskorupa Odpowiedz

Nie ma to jak narzekać, że jest problem zamiast go rozwiązać - przepisać się.

erenthar

z opiekunami prawnymi za granicą? na pewno udałoby się od ręki ;)

czarnaskorupa

Erenthar,
Błagam, typ był w szkole średniej, w 2/3 klasie był pełnoletni. Mógł zabrać papiery i się przepisać samodzielnie, nie czekając mamusie, czy tatusia.
Zamiast tego wolał się yebac z tym kolejny rok, półtora.

nictozeniema

czarnaskorupa a kto mówi dzieciakom w szkole o ich prawach, że mogą to zrobić? Albo złożyć skargę? Jak im się nie powie a tylko zastrasza to się ich uczy bezradności.

minuSH

Ale wiesz, że w mniejszych miastach jest np. tylko jedno liceum? Autor chodził do technikum, więc pewnie mu zależało na konkretnym kierunku - a to mogła być jedyna szkoła w okolicy, która go oferowała. Albo miała wystarczająco wysoki poziom. Serio - nie wszyscy mieszkają w dużych miastach i mogą przebierać w szkołach. Autor pisze, że mieszkał wtedy w małym miasteczku - możliwe, że i tak już do tego technikum musiał długo dojeżdżać. Czasami nawet nie ma się innej możliwości, bo np. nie ma autobusów do bardziej oddalonej szkoły.

Dodaj anonimowe wyznanie