#1LLyO

Dojeżdżam z mojej miejscowości do miasta busem, który zatrzymuje się na głównym dużym przystanku. Jak to na przystankach, można spotkać wielu ludzi. Sporo jest takich, którzy proszą o pieniądze czy jedzenie. Zawsze myślałam o nich jako o przepraszam...nierobach i żulach. Stereotypowo, wiem. Ale pewnego dnia podeszła do mnie taka kobieta ok 40 lat i zapytała, czy nie kupię jej czegoś do jedzenia w knajpce przy dworcu.

Myślę "ok może naprawdę jest głodna".

Idziemy do knajpki i już chciałam poprosić o taką dużą zapiekankę dla niej i herbatę na wynos, ale w tym momencie kobieta mi przerywa i zaczyna dyktować swoje zamówienie, które składało się z zestawu z ryby, ziemniaków, surówki i dużego cappuccino (czy innej kawy nie pamiętam). Może chamsko zareagowałam ale poczułam się trochę wykorzystana i odmówiłam zapłaty.

Usłyszałam od tej kobiety, że jestem ludzkim śmieciem jak obiecuję, robię człowiekowi nadzieję a potem się wycofuję z obietnicy.

No i tak sobie żyję do dziś. Taki ludzki śmieć :)

#QT4K5

Mój koszmar zaczął się gdy miałem 14 lat. Pewnego ranka obudziłem się zlany potem, było mi tak gorąco jak nigdy, a był październik. Ubrałem się, założyłem kurtkę, czapkę i do szkoły dotarłem spocony jakby oblał mnie ktoś wodą.

Tamtego dnia, moja tolerancja na temperatury wywróciła mi życie do góry nogami.

Dziś mam 35 lat. Śpię pod klimą, ktora musi na mnie dmuchać. W aucie klima na 16 stopni. Chodzę non stop bez kurtki, zimą ubieram taką cienką wiatrówkę. 15 stopni na zewnątrz to upał. Czapki, rękawic i szalika nie mam, a buty cały rok to adidaski. Pan gołe kostki.

Latem nie potrafie funkcjonować poza domem. Dojeżdżam autem gdzie się da najbliżej, a każda wycieczka piesza to konieczność wypicia przynajmniej litra wody i zmiany koszulki.

Nie mogę uprawiać latem żadnej aktywności na zewnątrz. Biegam tylko zimą. Byłem u wielu lekarzy. Nikt nie wie co mi jest. Okaz zdrowia. Nie mam nadwagi, rzekłbym że i nawet kilka kilo by mi się przydało przybrać.

Wiecie co jest najgorsze? Że ja sobie życia nie mogę ułożyć. Nawet jeśli kobieta, którą poznałem deklarowała że jest zimnolubna, to nie dorastała mi do pięt. Wszystkie związki waliły mi się przez tą cholerną niekompatybilność cieplną. No bo weź żyj w domu lodówce z gościem, któremu jest wiecznie gorąco, siedzi tylko pod klimą, nawet latem na spacer nie mogę wyjść bo przy dłuższej wyprawie, czytaj pół godziny, wypijam 1.5l wody, puchną mi dłonie i wyglądam jakbym spod prysznica wyszedł. Absurd, że jedna osoba musi siedzieć w domu w kurtce, a druga chodzić w gaciach.

Rownież jestem skazany na pracę zdalną. Kiedy pracowałem w biurze wyglądałem jak spocony oblech, mokre plecy, mokre pachy, mokre włosy. Mieliśmy memową Anetkę w biurze, która już wieszczyła choroby 30 sekund po włączeniu klimy. Niestety uległem i się zwolniłem, bo choćbym chciał to nie da się ze mną wypracować kompromisu. Dlatego pracuję ze swojej chłodni zdalnie.

Rozważam emigrację do Norwegii, Kanady, jak najwyżej. Przez to jaki jestem nie odnajduję się w naszym klimacie, mam doła, wstydzę się siebie, moja przypadłość mnie ogranicza na wielu polach.

#PmVzh

Było to w szkole podstawowej. Pani posadziła mnie do ławki z klasowym rozrabiaką. Rysował mi po zeszytach, wydzielał granicę gdzie mogę położyć książki i wciąż nazywał wiedźmą.
Po jakichś paru miesiącach na jednej z lekcji pani uczyła nas co to są komplementy i że miło jest powiedzieć komuś coś miłego.
Dla przykładu kazała mojemu ławkowemu koledze powiedzieć mi jakiś komplement.

Trochę się kolega zastanawiał, aż padło z jego ust "Nie jesteś wiedźmą".
 
Serdecznie Cie pozdrawiam, jeśli to czytasz :)

#WPUUX

Mój wujek jest jednocześnie moim chrzestnym. Przez całe moje życie nie dostałem od niego ani jednego prezentu. Nic. Absolutnie nic. Zawsze tylko powtarzał, że rola chrzestnego nie polega na kupowaniu prezentów. Niby miał rację. Chrzestny ma dbać o przekazanie wiary, a nie o zaopatrzenie finansowe

Ten wujek ma teraz dorosłą już córkę, która niedawno urodziła dziecko. Oczywiście zostało ono ochrzczone.

Siedzimy razem wszyscy przy stole, a wujek nachyla się do mojego ucha i szepcze: „To żenujące, jak mało pieniędzy dostała moja wnuczka od chrzestnego”.

Co za niespodziewana zmiana poglądów! Powinien zostać politykiem.

#9snCJ

Dzisiaj słowa mojej podopiecznej 90 letniej kobiety uświadomiły mi dlaczego "mój termin" nie może upłynąć tak szybko ze ona naprawdę szczerze cieszy cię jak mnie widzi i pokochała jak swoja córkę, że dla tych ludzi do których chodzę jestem całym jebanym światem, że traktują mnie dosłownie jak swoją wnuczkę lub córkę i tak mnie określają. Jeśli rozmawiają między sobą lub bliskimi podejmując się tej pracy nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo ludzie się do siebie przywiązują. 


Nie chce sobie nawet wyobrażać co musiałaby poczuć taką staruszka, która z dnia na dzień dowiedziałaby się, że jej ulubiona "wnuczka" nie przyjdzie już, bo popełniła samobójstwo ta myśl wręcz nie daje mi spokoju telefony, które otrzymuje od bliskich moich podopiecznych, że zjedli cały posiłek, który im przygotowałam i mówią jak bardzo im smakuje, że są bardzo szczęśliwi że spędzam z nimi czas.

#EsQcL

Pewna pani niedawno odeszła w naszej firmie na emeryturę. Bardzo ją lubiliśmy wszyscy. Zawsze też pomagaliśmy. Do jej obowiązków należało między innymi rozdzielanie wody pracownikom w gorące dni oraz dostarczenie tej wody z magazynu na poszczególne działy. Jeździła wózkiem elektrycznym, ale przy załadunku i rozładunku wyręczały ją chłopy z produkcji, choć nie należało to do naszych obowiązków, no ale przecież nikt nie będzie kazał nosić starszej pani ciężarów. A taka zgrzewka półtoralitrówek trochę jednak waży.

Ta starsza dobrotliwa pani została niedawno zastąpiona młodą, energiczną, pewną siebie i zadziorną feministką. W dodatku mocno wojującą. Sama się chwaliła, jak bierze udział w marszach, a niekiedy przemawia do mikrofonu, zagrzewając inne silne, niezależne kobiety do walki z przemocowym patriarchatem. Po okresie próbnym, jak już dostała umowę na stale, zupełnie jej odbiło. Stwierdziła mianowicie, że ona zrobi porządek u nas w firmie i skończy się wyzyskiwanie kobiet. Popatrzyliśmy po sobie, pokręciliśmy kółka na głowie i rozeszliśmy się, bo co tu gadać.

Dziś wypisywali wodę. Niby wiosna, niby kwiecień dopiero, a jednak słońce potrafi przygrzać przez szybę. Zadzwonił telefon. Odebrałem, bo miałem akurat najbliżej. Zgłosiła się nasza wojująca feministka i tak po prostu oznajmiła: „Chłopaki, jest woda do zabrania z magazynu”. Nie żadne „proszę”, nie żadne „czy zechcielibyście mi pomóc”, tylko suche oznajmienie faktu, że wózek już czeka pod magazynem i trzeba go załadować. Odparłem taktownie, że chyba pomyliła numery. Że dodzwoniła się na dział mechaniczny, a ja jestem tokarzem i nie zajmuję się wodą. Nikt z nas się nie zajmuje. Po czym odłożyłem słuchawkę na widełki.

To nie jest złośliwość z mojej strony. Ja po prostu nie chcę przemocowo rugować koleżanki z jej obowiązków. Wszak byłaby to dyskryminacja ze względu na płeć. Wszak ona walczy właśnie o równouprawnienie. Staram się zatem dostosować do jej celów.

#lMriP

Mam dość swojej siostry. Wyżywa się na na mnie i moich rodzicach tylko dlatego, że nie lubi swojej pracy. Jakbyśmy kazali jej tam iść. Jedyny ton głosu jakiego używa to krzyk. Krzyczy na nas o wszystko np. o głupie gumki recepturki, bo ich nie umiała znaleźć. Nawet krzyczy jeśli "grzecznie" się jej o coś zapytamy. Czepia się nas, a szczególnie naszej mamy. Bo to źle zrobiła, to źle położyła. To naprawdę jest wkurzające. Boję się zapraszać kogokolwiek do domu, bo nie chce, żeby słyszeli jak ona krzyczy i się wyżywa. Ja wiem że jest zmęczona ale to ona sama sobie wybrała takie życie. Cały czas mówi, że ma dość tego domu, nas i że się wyprowadzi, ale jakoś od tylu lat nie potrafi się wyprowadzić. Dziwię się, że rodzice nie wyrzucili jej jeszcze z domu. Ja wiem, że ona ma jakiś problem z sobą i powinna iść do psychologa, bo jak tak dłużej będzie to prędzej ja tam trafię.

#KzR2Z

Gdy byłam w podstawówce obok naszego mieszkania wprowadziła się rodzina z dziećmi w moim wieku. Rodzice alkoholicy (mieszkanie było socjalne) i często nie mieli co do gara włożyć. Nasza sytuacja materialna była o niebo lepsza. Tata dużo zarabiał (mieszkanie było nasze, kupione zaraz po wojnie przez prababcie, reszta była przerobiona na mieszkania socjalne). Nieraz kradłam chleb z domu, żeby dać koleżance albo dawałam im kieszonkowe, żeby mogły sobie kupić leki, gdy były chore. Do czasu.

Pamiętam, jak robiłam koleżance kanapki. I to koleżance, która nie jadła od dwóch dni, bo rodzice przechlali hajs. Moja mama zrobiła mi o to karczemna awanturę. Miałam zakaz wynoszenia jedzenia z domu. Mój tata stał twardo za mama i nie obchodziło ich to, że za ścianą 10-letnie dziecko chodzi głodne. A naprawdę było nas stać.

Ja wyrosłam na inną osobę i odkąd zarabiam staram się pomagać innym, w miarę własnych środków. Z rodzicami mam ok kontakt, ale chyba nigdy nie zapomnę krzyku mamy jak mówiła, że nie obchodzi jej że moja koleżanka jest głodna i to nie nasz problem.
Dodaj anonimowe wyznanie