#wZ2jk
Otóż siedzę sobie z moimi trzema kumplami, z którymi razem mieszkam, w moim pokoju, jest po 23:00, rozwiązujemy wspólnie piątą już krzyżówkę, a to milcząc, a to gadając o wszystkim.
Po prostu.
Jeden w garniaku, bo właśnie wrócił z pracy, drugi w piżamie, trzeci w samych majtkach, czwarty w dresach.
Tak wygląda jak z kimś mieszkasz i macie dobre relacje. Zdarzają się wam takie zwykle sytuacje. Przyjaźń myślę, że jednak tak jak miłość weryfikują trudne sytuacje i czas. Jak za 10 lat, każdy z was pójdzie w swoją stronę, a wy znajdziecie mimo pędu życia dla siebie chwilę, żeby się spotkać to znaczy, że rzeczywiście jesteście przyjaciółmi, a nie byliście tylko współlokatorami.
Zgadzam się z tym, co napisała karlitoska.
Z tym, że nawet jeśli za 10 lat kumple będą się spotykać, to nadal nie będzie świadczyło o przyjaźni. Jedynie o tym, że... lubią się ze sobą spotykać. :)
Tak jak napisała karlitoska - przyjaźń weryfikują dopiero trudne sytuacje. Gdy potrzebujesz pomocy a przyjaciel leci na złamanie karku, by pomóc; gdy możesz do przyjaciela zadzwonić w środku nocy w bardzo pilnej sprawie, a on zamiast wydrzeć pyska z pretensjami - przejęty zapyta, co się stało; gdy jest z tobą wtedy, kiedy obrobiono ci dupę i wszyscy inni się odwrócili; gdy straciłeś pieniądze i mieszkanie a przyjaciel znajduje ci kąt we własnym pokoju; gdy...
Często nadużywamy słowa przyjaźń wobec ludzi, których lubimy i z którymi dobrze się czujemy. Dopiero po latach okazuje się, czy to byli po prostu dobrzy kumple czy prawdziwi przyjaciele.
A prawdziwy przyjaciel to bezcenny skarb.
Ja się trochę nie zgodzę z karlitoską i czaroit. Przyjaciel, który za Tobą skoczy w ogień, z którym beczkę soli zjadłeś to skarb. Ale to nie znaczy, że osoba, której nie miałeś okazji sprawdzić, nie jest przyjacielem. Jeśli ktoś przy tobie trwa, interesuje się twoim życiem, dobrze ci życzy, czujecie się przy sobie dobrze i swobodnie, to jak najbardziej możecie się nazywać przyjaciółmi. Uważam, że żadna przesada nie jest dobra, ani szastanie tym słowem, ani traktowanie jak trofeum przyznawanego tylko za heroiczne wsparcie albo coś takiego. Bo zwyczajnie możemy nie docenić osób, które są nam bliskie i zamknąć drogę do pogłębienia relacji.
MaryL2
Jasne, że niesprawdzony jeszcze przyjaciel może być faktycznym przyjacielem. Może, nie musi. I w tym rzecz.
Niestety, aż za dobrze wiem, jak te "przyjaźnie" sprawdzają się w praniu. Ileż się nasłuchałam od ludzi, jak to ukochany "przyjaciel" wbił komuś nóż w plecy. Albo zwyczajnie olał, gdy ktoś potrzebował pomocy.
Na swoich "przyjaciołach" też się przejechałam. Dla mnie nie było problemu brać w nocy taksówkę i lecieć z pomocą. Ale moim "przyjaciołom" niemożliwym było podjechać i zrobić mi zakupy, gdy przez parę tygodni nie mogłam wychodzić.
Póki nie zjesz tej beczki soli, zwyczajnie nie wiesz, ile ta przyjaźń jest warta. To, że lubię spędzać z kimś czas, że się sobie zwierzamy i pieczemy razem ciasteczka, że znamy się jak łyse konie od 15 lat, czyni nas jedynie świetnymi kumplami. Nic ponad to.
Natomiast przyjaciel to tylko ten, kto nie zawodzi w potrzebie.
Przynajmniej dla mnie. :)
Rozumiem, znam to :( masz racje z tym co piszesz. Myślę, że tak samo rozumiemy to zjawisko, tylko nomenklatury używamy innej. Bo dla mnie słowo „kumpel” jest słowem potocznym. Więc pozostaje mi do wyboru „przyjaciółka” albo „koleżanka, znajoma”. Pytanie, do której grupy wrzucimy tą osobę co znamy 15 lat i pilnujemy sobie nawzajem dzieci: czy nazwiemy ją koleżanką, tak samo jak nowo poznaną osobę w pracy, czy przyjaciółką, mimo, że wiemy, że by nam nie pomogła w razie co. To i to nie oddaje znaczenia tej relacji, ale kogoś bliskiego wolę awansować niż degradować, więc wybieram przyjaciółka.
MaryL2
Mam podobnie. Też nadużywam tej przyjaciółki, bo nie ma formy pośredniej. A kumpela to jakoś za mało, by oddać moje uczucia. Jednak wewnętrznie doskonale wiem, że to robię. I że nie jest to żadna przyjaźń a fajne koleżeństwo.
Tak jeszcze odnośnie przyjaźni mi się przypomniało. Kiedyś tu już o tym pisałam. Kumpela miała przyjaciela. 25 lat razem, wspólne wychowywanie dzieci, przyjaźń z jego żoną, wyjazdy, biznesy. Na jednym z biznesowych wyjazdów podał jej tabletkę gwałtu, bo to przepiękna kobieta, a on zawsze miał na nią chrapkę...
Ani czas, ani wspólne doświadczenia, ani nawet wspólne udane biznesy nie czynią jeszcze z innych ludzi naszych przyjaciół. :(
- Alez dzisiaj piekny dzien!
- Czego sie cieszysz, i tak masz raka.
Wszystkie pięknie o tym napisałyście 😍
Przyjaźnicie się, bo jesteście na siebie skazani. Wyprowadź się od nich i wtedy zobaczysz, czy to prawdziwi przyjaciele, czy tylko znajomi.