Jestem sfrustrowana. Nie wiem co robię nie tak z facetami. Poznaję normalnego mężczyznę. I z biegiem związku zaczynają się zmieniać w potulne, bezwolne ciapciaki. Kiedy wybieram partnera, patrzę między innymi na to, jak podejmuje decyzje. Czy umie je podejmować samodzielnie i przejąć dowodzenie, ale też bierze pod uwagę zdanie innych, czy ja też mam coś do powiedzenia. I każdy z moich partnerów (trzech ich było) z biegiem związku próbuje zrzucić na mnie wszystkie decyzje. Nie jestem typem kobiety, która się czepia, więc opcja, że robią to dla świętego spokoju odpada. Ze wszystkimi rozmawiałam, pytałam, o co chodzi. Zawsze ta sama odpowiedź. Żeby uczynić mnie najszczęśliwszą, jak najszczęśliwszą, żeby wszystko było takie, jak sobie wymarzę. Mojemu mężowi starałam się nawet odmawiać wprost podjęcia decyzji i zmusić do wybierania samodzielnie, ale ileż można próbować zmusić człowieka do podejmowania decyzji. I odkąd urodziłam bliźniaki, to jeszcze się pogorszyło. Pyta mnie, które spodenki im założyć, którą torbę wziąć na zakupy, czy może zjeść ser, zmienić obrus, ogolić się jutro, a nie dziś. Czy ja mu kiedyś zrobiłam awanturę, że złą torbę wziął? Zjadł ser? Założył im złe spodenki? Nie! Póki coś działa, to jest OK. Czasem zwrócę uwagę, ale to wszystko. Mam zaufanie do niego, że umie zrobić sam i ogarnąć sam. Więc czemu zapomniał, jak się podejmuje decyzje? Już nie wiem jak z nim dyskutować.
Dodaj anonimowe wyznanie
Jeśli chodzi o podejmowanie decyzji dotyczących dzieci, to zauważyłam, że wielu facetów tak ma. Tak, jakby uważali, że kobieta lepiej wie w co ubrać, czym i kiedy nakarmić malucha itd. U nas dużo się zmieniło jak mąż został na kilka dni z dzieckiem sam i okazało się, że świetnie sobie radzi. Mam wrażenie, po tym jest bardziej pewnym siebie i świadomym rodzicem :)
Ja odniosłam wrażenie, że to nie męska wiara w kobiece umiejętności opieki nad maluchami, a niechęć do zastanowienia się. Podczas gdy mama zastanawia się nad posiłkiem i szuka inspiracji, tata czyta interesujące go ciekawostki. Tata się pobawi, a mama się zaopiekuje, wykona większość obowiązków z dzieckiem związanych. A to męskie "Ty wiesz lepiej" to tylko niechęć do obowiązków.
Postac tak szczerze to czasem myślę, że może to po prostu wygodne nie musieć myśleć, zastanawiać się i ponosić konsekwencje wyborów jak można oczekiwać, że ktoś inny weźmie na siebie ten ciężar i podejmie wszystkie decyzje.
" Czy ja mu kiedyś zrobiłam awanturę, że złą torbę wziął? Zjadł ser? Założył im złe spodenki? Nie!"
- Jesteś tego na 100% pewna? On może to trochę inaczej odbierać.
W większości przypadków w ogóle nic nie powiedziałam, bo i po co? Najczęściej jak mąż pyta to mówię wprost, że przecież nie musi mnie pytać o zgodę. Ja wiem? Może to pozostałość po byłej żonie, która zawsze wymagała więcej i więcej?
Mój mąż też ma takie zapędy, a nie ma byłej żony... Ale czy ja wymagam - tak, wymagam. Odnoszenia naczyń do zmywarki, ubrań do kosza na pranie i innych tego typu rzeczy. Na pewno wszystko mi jedno, co on będzie jadł na obiad - czy to co ja zrobiłam, czy coś sobie specjalnie ugotuje, a jednak mnie o to czasami pyta...
W większości przypadków? A w innych? Bo to nie musi dotyczyć konkretnej sytuacji. Wystarczy, że gdy podjął jakąś decyzję, która ci się nie podobała, tak długo wierciłaś mu dziurę w brzuchu, że teraz woli pozostawić decyzję tobie. Moi teściowie mają taki związek, że z jednej strony teściowa chce, by treść podjął samodzielna decyzję w jakiejś kwestii, ale gdy ta decyzja jest niezgodna z jej oczekiwaniami, to mu zatruwa życie.
"Czasem zwrócę uwagę, ale to wszystko"."Czasem zwrócę uwagę" "Czasem zwrócę uwagę" "Czasem zwrócę uwagę"
Nie chcę nawracać, ale Biblia tu doskonale pasuję:
"Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata"
@Solina
Czasami nie trzeba nic mówić.
rocanon - a czasami trzeba. Jak mój mąż ubrał noworodka cieniej niż siebie na spacer, to miałam nic nie mówić? Że dziecko ma body i bluzę, a na dworze w okolicach pięciu stopni?
Brzmi jednak, jakbyś podświadomie dobierała typ miękkich mężczyzn, których potem łatwo zdominujesz. No i dla mnie jest dość czytelne, że skoro oddają ci pełnię decyzji "żebyś była szczęśliwa", to ewidentnie nie mając pełni decyzji, okazujesz, że szczęśliwa nie jesteś. Prawdopodobnie wydaje ci się tylko, że się nie czepiasz, a jednak w jakiś sposób czytelnie okazujesz niezadowolenie, jeśli wszystko nie jest po twojej myśli.
Jak dla mnie brzmi troche jak "To ty masz podjac decyzje, ale tylko taka jakiej ja od ciebie podswiadomie oczekuje - i bede tak dlugo i czesto wracac do tego tematu az w koncu to zrobisz"
Nie, skąd. Jeśli mam jakieś preferencje, to mówię, że wolałabym to i to, bo to i to, ale nie zależy mi i niech sobie wybierze co chce. A jak już wybierze to gdzie logika, żeby mu teraz wiedzieć dziurę w brzuchu? Gdyby mi na czym zależało, to bym powiedziała "zrobimy tak i tak, dobrze?".
Nie umiesz w mężczyzn. Ale ja Ci przystępnie wyjaśnię: najpierw, jak Dżyngis Chan wpadasz w zycie mężczyzny i wszystkim starasz się dyrygować (nie zaprzeczaj, jesteś kobietą, to Twój instynkt). A kiedy mężczyzna skapituluje przed Twoim najazdem i pozwala Ci na domową "tyranię" to nagle Ty zaczynasz płakać, że on nic nie robi.
Porada udzielona na podstawie obserwowania tego samego nudnego zjawiska w dziesiątkach odsłon wśród par młodych i starych.
A czy gdy twój partner podjął jakąś decyzję, która ci się nie podobała to nie robiłaś mu awantur albo nie męczyłaś uwagami? Bo to ewidentnie tak wygląda. Szczególnie fragment "Czasem zwrócę uwagę, ale to wszystko" sprawia wrażenie, że wcale twoje zachowanie nie jest tak niewinne jak opisujesz oraz to, że mówią, że zachowują się tak, byś była szczęśliwa. Znam takie związki, gdzie tak to niestety wygląda.
Zwrócę uwagę typu "kotek, tylko pamiętaj wziąć też coś ciepłego do ubrania, bo mieliśmy wstąpić do znajomych wieczorem".
No i masz odpowiedź. ON JEST DOROSŁY. Dlaczego zwracasz mu uwagę jak dziecku? To jego sprawa czy wziął sweter, to jemu będzie zimno. Ja wiem, powiesz, że to troska. Że się o niego martwisz, że chcesz, żeby mu było komfortowo. Rozumiem to, ale też ludzie są różni i mnie na przykład takie "uwagi" kompletnie deprymują i sprawiają, że czuję się jak z rodzicem, a nie osobą partnerską.
No i to twoje zwracanie uwagi sprawia, że zawsze woli zostawić decyzję tobie. Daj mu się nawet czasami pomylić. Traktuj go jak dorosłą osobę.
Może spojrzenie masz jakieś wybitnie krytyczne?
podziękuj Polskim matkom. One często już w dzieciństwie odbierają młodym chłopcom wolność, możliwość podejmowania za siebie decyzji i brania odpowiedzialności(no przecież mama wie LEPIEJ co dziecko chce jeść, co czuje i do jakiej szkoły chce iść), robiąc z nich służalczych i zależnych od nich simpów:)
no i tatusiom, za nieobecność i brak wyciągania syna z tego syfu.
W Polsce chłopców wychowuje sie na sługusów, a dziewczyny na księżniczki. No i mamy efekt ;]
Wystarczy że brwi uniesiesz i już każdy z nich wie, co go czeka. Babie to jednak nie dogodzisz...
Ale znam rozwiązanie. Powinnaś zwiazac się z badboyem, który za każde samowolne otworzenie ust do czegoś innego niż do loda będzie Cię poniżał, a może i bił. Wtedy poczujesz, że to nie żadne ciepłe kluchy tylko prawdziwy męski samiec alfa-alfa, który wie jak traktować kobiety.
A moze odwrotnie - nie tylko nie krytykuj jego wyborow ale pochwal go za dobry wybór, ze sie na czyms zna, ze jakies rzeczy robi to lepiej od Ciebie, mezczyzni sa mega wrazliwi. To go moze zachecic do wiekszej autonomii
Yhym...pewnie...bo faceci to przecież bezmózgie ameby, które trzeba chwalić jak pięciolatka i głaskać po główce za każdą samodzielnie wykonaną czynność - ale broń boże nie krytykować! (nawet jeżeli wybitnie coś sp*e*d**i!) żeby się czasem nasz misio nie zraził do OBOWIĄZKÓW DOMOWYCH!