#m1Qve
Wpadłam więc na super plan... na początku dałam po prostu bilet, on skasował go z uśmiechem i poszedł dalej. Następnie wysiadłyśmy razem z przystojniakiem i „kanareczką” i wsiadłyśmy razem z nimi w następny tramwaj, dbając o to, aby nie zostać zauważone. Podczas kontroli złapali dwie osoby, więc trzeba było wysiąść i je spisać. To dało nam trochę czasu na ustalenie szczegółów. Nadszedł czas na przeprowadzenie akcji. Wsiadłyśmy do następnego tramwaju, ona na sam początek, ja na koniec. W pojeździe rozpoczęła się kontrola biletów. Wtedy ja zaczęłam uciekać wprost sprzed nosa przystojniaka. Chłopak rozpoczął pogoń. Krzyknął za mną kilka razy: „Proszę się zatrzymać, stój, dziewczyno z warkoczem!!!”. W tym czasie zadbałam o to, aby z kieszeni wypadł mi telefon (było to zepsute urządzenie z rozbitym ekranem). Za przezroczystą obudową był umieszczony bilet. Chłopak nie podniósł go. On na niego nastąpił i wtedy dopiero się po niego schylił. Ja zdążyłam przejść cały tramwaj.
Podeszłam do Zuzy i zapytałam, czy może do mnie zadzwonić (miałam torebkę). Nadszedł do mnie mocno wkurzony kanar. Cała roztrzęsiona, tłumaczyłam mu, iż bilet miałam włożony za obudowę telefonu, który najprawdopodobniej zgubiłam i chciałam poprosić znajomą o zadzwonienie do mnie. Zuza powiedziała, iż jej urządzenie się wyładowało i nic z tego. Popatrzyłam więc na kanara i najsłodszym głosem poprosiłam go o to samo, co przyjaciółkę. Podałam mu numer, a on lekko zdezorientowany – zadzwonił. Wtedy w jego ręce odezwał się mój dzwonek. Popatrzyłam na niego i krzyknęłam: „Mój telefon!! Skąd pan go ma?!”. Podał mi go, a ja jako że widziałam, iż na niego nastąpił, udałam wielkie zdziwienie jego rozbiciem. Liczyłam, iż zaproponuje naprawę, ale on tylko się uśmiechnął i nic nie powiedział. Jednak w tak zawiłym planie coś musiało się zepsuć. Otóż brałam pod uwagę opcję, iż mój wybranek nie podniesie telefonu. Kupiłam więc drugi bilet, skasowałam i dałam Zuzie. Gdy ona miała pokazać swój bilet, wyciągnęła przypadkiem dwa. Kanar powiedział: „Masz dwa i nie mogłaś jej dać?”. Potem ją sprawdził i wyszedł.
Akcja była głupia i szczeniacka, ale dzięki niej otrzymałam numer mojego supermena. Napisałam do niego, popisaliśmy i jestem już umówiona na spotkanie! Trzymajcie kciuki :)
Odwalić taki cyrk tylko po to, żeby zdobyć numer. Dużo łatwiej wyszłoby po prostu o niego poprosić. Matko.
Aha. Teraz napisałaś do niego smsa na ten właśnie numer... i nie ma bata, by chłop się połapał, że chciałaś zdobyć jego numer w tym celu. Nie rozumiem tej "strategii". Wstydzisz się poprosić faceta o numer, żeby nie pomyślał, że chcesz go zaprosić na radkę, ale gdy już masz ten numer, to nie wstydzisz się, gdy on po Twoim zaproszeniu na randkę pomyśli, że .... chcesz go zaprosić na randkę? W czym ta cała akcja miała niby pomoc?
Tak szczerze, to nic z tego nie zrozumialam.
Sciemą wali na kilometr.
I dlatego kobiety to skomplikowane istoty.
A lat masz 15?
A co, chcesz zarywać i boisz się czy cię nie zaskarżą?
Nawet jeśli ma 15 to jest odwazniejsza niż nie jeden facet w polowan zdobyczy! Brawo autorko, trzymamy kciuki 💪
Okropnie się to czyta. Poza tym, mam wrażenie, że jakaś małolata wymyśliła sobie taką historyjkę i wyobraża sobie, że tak się jej przytrafi.
Żałosne, dziecinne zachowanie. Nie mogłaś po prostu go zagadać, zaprosić gdzieś? Dziwie się, ze umówił się z taka kretynka.
To już chyba wolę ,,zboczonego tatę", jego zmyślone opowieści nie są aż tak idiotyczne.
Akcja na miarę gimbazy :)