#jrGg7

Nienawidzę swojego psa.

Już od ponad roku nie trzyma mu pęcherz, więc muszę mu zakładać pieluchy. Właśnie ma biegunkę, cholera wie od czego. Po raz setny cały wynajmowany pokój wali psim gównem. Przed wyjściem do pracy chciałam mu jeszcze zmienić pieluchę. Dupa go boli od srania, więc walczy, siadając cały czas w trakcie. Wiecie ja ciężko jest założyć pieluchę kulącemu się uparcie psu? Bardzo. Przy okazji upierdzielił gównem siebie, mnie, podłogę, szafkę, chodnik, wszystko. Tuż przed wyjściem widzę, jak szczy na podłogę. Krzywo założona, udało mu się naszczać bokiem. Cały cyrk od nowa. Pies w gównie, pielucha w gównie, ręce w gównie, życie w gównie.

Ma 18 lat. Uwielbiałam go. Był moim najlepszym przyjacielem przez większość dzieciństwa. Zabrałam go na studia. Zabrałam go, jak się przeprowadzałam za pracą. Gdy dostał padaczki, kupiłam mu leki. Gdy zaczął tracić apetyt, wyszukiwałam mu coraz to nowsze, lepsze karmy. Gdy zaczął popuszczać w domu, nie gniewałam się. Cierpliwie wychodziłam z nim częściej. Najpierw co cztery godziny. Próbowałam nauczyć go, by załatwiał się na maty, a nie na jedyny dywanik. Kupiłam kojec i wyłożyłam mu matami, by nie bałaganił, gdy wychodzę do pracy. Gdy zaczął się załatwiać godzinę po spacerze i sikać pod siebie w łóżeczku, zdecydowałam się na pieluchy. Szybko się przyzwyczaił. Teraz czeka, aż po spacerze zacznę mu zakładać pampersa, by się w niego wysrać.

Nie poznaje mnie nawet. Interesuje go tylko jedzenie i spanie. Jeszcze dwa lata temu prosił mnie, bym go wzięła na ręce, by móc mi spać na kolanach. Teraz, gdy go głaszczę, sprawdza tylko, czy nie mam jedzenia.

Nie zliczę, ile razy płakałam za nim. Za moim psiakiem. Za moim przyjacielem. Ta osrana kupa futra nim nie jest. Ma jego kształty, ale to nie on. To nieudany żart, pusta skorupa, istniejąca tylko po to, by mnie męczyć i przypominać mi o tym, czego już nie ma.

Czasami zastanawiam się, jak by to było, gdyby padł. Ostatnio coraz częściej. Mimo wieku jest bardzo silny. Prawie nie widzi, prawie nie słyszy, ma padaczkę i biegunki bez powodu, ale do śmierci mu daleko.

Jest tyle rzeczy, których nie mogę zrobić przez niego.

Chciałabym wyjechać za pracą z kraju. Z nim nie mogę.
Chciałabym się przeprowadzić z wynajmowanego pokoju do mieszkania. Z nim nie mogę znaleźć nic w normalnej cenie.
Chciałabym, by mój pokój przestał walić gównem. Ha.
Chciałabym po 10h w pracy wyjść sobie na miasto, pochodzić po parku, wypić na spokojnie kawę, odprężyć. Nie mogę. Muszę dać psu leki. Muszę go umyć. Zobaczyć, czy żyje.
Chciałabym pojechać do rodziny na kilka dni. Nie mogę. Wstyd mi go brać ze sobą, a hotele dla psów w takim stanie są za drogie.


Gdyby był bardziej chory, odstawiłabym mu leki. Gdyby bez nich miałby czystą, spokojną śmierć, zrobiłabym to. Zabiłabym swojego psa.
Ale nie mogę.
oldhighhat Odpowiedz

Ale wiesz, że zwierzę w takim stanie spokojnie uśpi każdy weterynarz, bo to co mu fundujesz to znęcanie się nad nim.

Znęcanie? Niczego mu nie brakuje, nie męczę go, nie biję. Wynoszę go na dwór, podaję leki, dobrze karmię. To jak powiedzieć że znęcaniem jest opieka nad staruszkiem z demencją, bo ledwo wstaje z łóżka i nosi pieluchy.

Po prostu mam dość.

nibylung

więc dlaczego go nie uśpisz? zrobisz przysługę i jemu, i sobie.

livanir

@SFG psy są inteligentne jak małe dzieci. A teraz pomyśl o nim jak o dziecku, które ktoś przewija, ale warczy na niego, czuje że sprawia komuś kłopot, kochająca osoba ma na jego widok gorszy humor...

Ja jako staruszka w takiej sytuacji chyba wolałabym eutanazję.

SokoliWzrok

Tak, najlepiej wszystkich pozabijać. Pieprzona cywilizacja śmierci.

dewitalizacja

Gdybym miała leżeć w łóżku i robić pod siebie przez resztę życia to tak, chciałabym żeby mnie zabito. Życie polega na doświadczaniu różnych rzeczy i osiąganiu wyznaczonych celów. Jedyne, czego można doświadczyć będąc przykutym do łóżka to żal, smutek i upokorzenie. Zwierzak też odczuwa cierpienie tak samo jak człowiek, a skoro jest możliwość uwolnić go od tego cierpienia, nie widzę sensu tego odwlekać.

KajKoLukx

SokoliWzrok: Pieprzona katolicka obsesja, utrzymywania życia za każdą cenę. Najgorsze jest to,że to nawet nie jest obsesja ochrony życia jako takiego, tylko
patologiczny strach przed ubrudzeniem sobie rąk.

Kobieta umiera w imię jak najdłuższego noszenia płodu, który nie miał żadnych szans przeżycia? Trudno, najważniejsze, że nie musieliśmy tej ciąży osobiście usuwać i rączki mamy czyste, bo to się liczy najbardziej.

Staruszka błaga o śmierć? No nie, jakże to tak babcię zabić, pomęczy się jeszcze parę lat w imię mojego czyściutkiego sumienia.

Jeśli bardziej cię obchodzi to czy nie popełnisz grzechu, niż to czy komuś faktycznie pomogą twoje działania, to jesteś najgorszym rodzajem hipokryty.

SokoliWzrok

Taa, strasznie ze mnie zły człowiek, bo nie chcę zabijać starych ludzi i dzieci.

dewitalizacja

Eutanazja to nie zabójstwo, tylko samobójstwo. Chory człowiek sam wypija truciznę. Na temat zabijania dzieci się nie wypowiem, bo trzeba być naprawdę niedouczoną osobą, by uważać embrion za człowieka.

jakosbedzie

@SokoliWzrok
Tak, najlepiej niech wszyscy cierpią. Pieprzona cywilizacja cierpienia.

vampiregrin95

SokoliWzrok, miałam znajoma staruszkę która znałam odkąd miała jakieś 88 lat. Jak umarła, była grubo po 90. Obserwowałam jak traci zdolnośc chodzenia, traci wzrok. Tak staruszka mając 90-kilka lat mówiła mi przez telefon, że chciałaby popełnić samobójstwo, ale nie ma jak, nie widzi, nie chodzi, nie ma kontroli nad niczym. Płakała, że chce umrzeć. Tak, cywilizacja śmierci chciałaby móc spełnić jej prośby. Wręcz BLAGANIA. Słyszałeś kiedyś jak ktoś błaga, by pomóc mu umrzeć, bo tak bardzo już cierpi? Może wtedy mówiłbyś inaczej.

Zobacz więcej odpowiedzi (1)
Frog Odpowiedz

"Muszę.... Muszę.... Muszę......"
Musisz to Ty zrozumieć, że fundujesz udrękę psu - a przy okazji sobie.

Garrett (według mnie słusznie) zauważa, że sprawa ma jakieś drugie dno, że nie chodzi tylko o utrzymanie zwierzęcia przy życiu.
To jakiś Twój pieprzony masochizm, połączony w sumie z sadyzmem - ten pies naprawdę się męczy, a Ty brniesz w to wszystko coraz głębiej i coraz bardziej bez sensu.

W moim dawnym ogrodzie spoczywają truchła kilku psów. Każdy z nich żył u nas naprawdę długo i szczęśliwie. Ostatni, w wieku 14 lat zachorował na coś w rodzaju psiego stwardnienia rozsianego (nie znam nazwy) - żył tak długo, dopóki godnie dawał radę sam, dopóki nie cierpiał i nie motał się w nieznanych mu wcześniej sytuacjach (paraliż, niemożność chodzenia, nietrzymanie moczu i kału). Cały czas był pod opieką weterynarza - gdy przyszedł kolejny atak, pozbawiający psa mocy i możliwości poruszania się, lekarz tylko rzekł: "Słuchajcie, już czas." Płakaliśmy równo - teraz też mam łzy w oczach - ale wiedzieliśmy, że każdy następny dzień to będzie większe cierpienie dla tego stworzenia.

Jesteśmy psychopatami? sadystami? Bo nie pozwoliliśmy psu cierpieć?

Solange

Żałuję, że gdy mój pies zachorował, to nie zdążyliśmy podjąć tej decyzji. Wiem, że cierpiał, ale my dalej czekaliśmy na diagnozę i odpowiedź, czy będzie mógł z tego wyjść. Poczułam, że chyba zbliża się koniec i lepiej go nie męczyć mniej niż godzinę przed jego śmiercią. Żałuję, że cierpiał, ale wiem, że sam zrezygnował z ostatnich chwil z kroplówką i ułożył się w ramionach mojego taty. Umarł w ramionach kogoś, kto go kochał z całego serca.
Odkąd zauważyliśmy, że coś jest nie tak był pod opieką weterynarza.

Frog

@Solange
Są różne sytuacje. Współczuję Ci /Wam.

Inny z naszych psów, mimo szczepienia, miał parwowirozę i po prostu się dusił. Szukał już schronienia, żeby odejść (zwierzolubni wiedzą, o czym mówię). Trzylatek, przed chorobą radosny, mocny pies.
Wet powiedział, że być może pomogłaby operacja tchawicy /płuc / oraz ogarnięcie wymiany krwi (czy coś w tym stylu) ale bez gwarancji sukcesu. Odpuściliśmy, uznając, że to niepotrzebne męczenie stworzenia - pies odszedł w spokoju.

Solange

Czasem lepiej pozwolić odejść, nawet jeśli nam to sprawi ból. W głębi serca odetchnęłam z ulgą, że to już koniec jego cierpienia (i nie ważne, że początek mojego). Młody nie był, ale do starości mu było daleko. Ból po stracie jednak był niczym w porównaniu z bólem jego i patrzeniem, jak się męczy ktoś, kogo kocham. Też ci współczuję. Jednak na to są po trochu skazani ludzie, którzy mają zwierzę i naprawdę je kochają. Też mam już łzy w oczach.

Tylkopoco

Frog, Solage, a z psami też tak jest, że jak są gotowe by odejść to się chowają po kątach, jakby unikając opiekunów? Bo jak tak miałam z kotem i po tym poznaliśmy, że to już czas...

Autorko, powiem ci jedno. Mój kot pod koniec już bardzo cierpiał i do tej pory sobie wyrzucam, że byłam samolubna i odwlekałam decyzję o uśpieniu. Z resztą mama do tej pory mi wyrzuca że zabiłam kota, a powinien sam umrzeć, z czym ja się kategorycznie nie zgadzam. Bo brałam za niego odpowiedzialność i miałam się troszczyć o niego i jego komfort życia. Co innego jest uśpienie zwierzaka, bo szczeka/miauczy, czy "bo nie chce się bawić z dziećmi", a co innego bo cierpi i nie ma szans na poprawę. Naprawdę przemyśl to i przegadaj z weterynarzem.

Solange

Tylkopoco, mój wręcz przeciwnie, ale też zanim go wzięliśmy w ogóle nie znał bliskości drugiego człowieka i przez to bardzo się do nas zawsze kleił. Nie wiem, co będzie z kotem, bo już stara jest (16 lat), ale nic się z nią nie dzieje. Będę ją obserwowała też pod tym kątem.

Frog

@Tylkopoco
Tak, właśnie najlepiej było to widać u tego mlodego, z parwowirozą - był już na lekach, po kroplówkach, ale to nic nie pomagało (parwowiroza = wirus, a stan choroby był już zaawansowany) - chował się po kątach, uciekł do piwnicy, potem zakopał się w krzakach w ogrodzie - a gdy się go brało na ręce i nioslo na jego posłanie, mieliśmy wrażenie, że patrzy takim wzrokiem "no dajcie mi wreszcie spokojnie odejść". Wtedy podjęliśmy decyzję, że nie ma sensu stworzenia męczyć, skoro ono samo już czuje, co i jak.

WrozkaSmierci Odpowiedz

Zaniosłabym takiego psa do uśpienia. Z tego, co piszesz, pies jest już stary i schorowany. Męczycie się we dwójkę... no i co powie właściciel mieszkania na syf, który robi ten pies z mieszkania

tramwajowe Odpowiedz

Nienawidzisz tej skorupy która wyglada jak Twój pies. Mialem tak z babcią. Stała się obcym człowiekiem. Moją kochaną opiekunkę i towarzyszkę dzieciństwa zabrała demencja i Alzheimer. Ale to człowiek, trzeba czekać.
Eutanazja zwierząt jest legalna, pomóż sobie i temu psu którego kochałaś.

tramwajowe

Jeszcze dodam jedno. Jak już Ty lub lekarz zdecydujecie o uśpieniu, to go nie opuszczaj. To będzie dla Ciebie mega ciężkie. Ale go przytulaj do końca, nie zostawiaj w gabinecie z obcymi.

Frog

@tramwajowe
"Ale go przytulaj do końca"

Tak jest.
I muszę przyznać, że, jak do tej pory, są to dla mnie najtrudniejsze doświadczenia życiowe - odprowadzanie bliskich mi istot "na drugi brzeg".
Mimo 100% świadomości, że każdy musi, że każdy kiedyś odejdzie, pies, kot, człowiek.
Wiemy o tym i jesteśmy tego świadomi. Ale gdy widzisz, że to naprawdę Już...

bazienka Odpowiedz

no to skroc mu cierpienia, to, co robisz to tylko uporczywa terapia, ktora kompletnie nic nie daje, a tylko sprawia, ze coraz bardziej go nienawidzisz
on cierpi, ty cierpisz, uspienie jest tu najlepszym rozwiazaniem

Dragomir

Niech przyjmie 3 dawki na kowida naraz, to go powinno wzmocnić :)

Fenestra Odpowiedz

Skoro to według ciebie już 'nie twój pies' Uśpij go albo oddaj do schroniska, nie wiem czemu macie się męczyć.

Hvafaen

Ludzie są straszni. Co to wgl za komentarz

PeggyBrown2022 Odpowiedz

Autorko, na pewno bardzo cierpisz. Trochę przypominasz mi typ matek, zajmujących się nieuleczalnie chorym i konającym dzieckiem. Twój pies to - niestety - żywy trup. Nie da się mu pomóc w taki sposób, żeby stał się tym, kim był w czasach Twojego dzieciństwa. To już nie wróci. On nie będzie miał ani zdrowia, ani sił witalnych. Myślę, że i bez uśpienia niedługo pożyje. Zwróciłam uwagę na coś, o czym myśli tutaj niewiele osób. Mieszkasz w wynajętym pokoju. Czy właściciel zgodził się na psa w Twoim pokoju? A jeśli tak, to czy zgodził się na psa, którego fekalia będą brudzić mu meble, a odór będzie wchodził we wszystkie elementy pokoju, na przykład w ściany? Wątpię. Wiem, jak śmierdzi w mieszkaniu, w którym ktoś umarł. Znaleziono go po kilku dniach. Nie pomogła do końca nawet wizyta specjalnej ekipy sprzątającej. Po wielu miesiącach, nawet przy otwartych oknach, nadal było czuć dziwny smród. Wiem, bo oglądałam to mieszkanie. Było wystawione na sprzedaż, cena podejrzanie niska. Właściciel mieszkania, w którym mieszkasz, pewnie będzie musiał po Was malować ściany, wymieniać meble i podłogę. Oby wystarczyło mu na to kaucji. Gdybym była wynajmującym, czyli właścicielem, spisałabym umowę z krótkim okresem wypowiedzenia. Do tego rygor z najmu okazjonalnego u notariusza. Podpisanie umowy też najlepiej u notariusza, tuż przed rygorem z najmu. W umowie zrobić zapis, według którego właściciel może od czasu do czasu sprawdzić stan mieszkania. Żeby ludzie nie robili takich numerów. Należy szanować prawo własności i cudze mienie. Właściciel (albo jego rodzina) prawdopodobnie musiał napracować się, żeby mieć to mieszkanie i szkoda, żeby ktoś to tak łatwo zniszczył. Znam osobę, która wzięła sobie bez pozwolenia 3 psy do pokoju, w tym 2 szczeniaki. Aż szkoda mi właściciela. To już małe dziecko narobi mniej szkód.

honey100 Odpowiedz

Ze starymi ludźmi jest podobnie, a jeszcze cię nawyzywa lub uderzy..

jakosbedzie Odpowiedz

Jeśli jego stan jest taki jak opisujesz, to zwierzę się męczy.
Przychodzi taki czas, gdy TRZEBA zwierzęciu pomóc godnie umrzeć, a nie podtrzymywać życie ślepego, głuchego, załatwiającego się pod siebie psa, którego przy okazji znienawidziłaś.
Jeśli był (sic!) twoim przyjacielem, to powinnaś zrobić to co słuszne. Nie wiem po co fundujesz i jemu i sobie cierpienie.

zimoidzjuzstad Odpowiedz

Rozumiem Cię. Miałam podobną sytuację, tylko z kotem po wypadku - jego tylnia część ciała nie miała połączenia z mózgiem i żyła swoim życiem - w efekcie cały czas zaszczane mieszkanie. A że kot był akurat z tych, co to nie bardzo lubią być głaskane, to zakładanie mu pieluchy, czy jakiekolwiek próby rehabilitacji były udręką, bo się wyrywał i się nie dało. Efekt? Coraz większa złość. W końcu została podjęta ciężka decyzja o uśpieniu - odszedł w kilka sekund, tak był wyczerpany.

Zobacz więcej komentarzy (10)
Dodaj anonimowe wyznanie