#571HQ

Jestem mieszkanką jednego z największych miast w Polsce. Prowadzę działalność, mam wspaniałego męża, kształcę się. Jestem szczęśliwa, jednakże na to szczęście musiałam zapracować sobie dużą dozą samozaparcia, terapią i odrobiną farmakologii.

Jestem dzieckiem alkoholików i lekomanów. Kiedy byłam mała, jako dziecko wykazywałam oznaki, że coś jest nie tak (kłopoty w szkole, ciemne rysunki, wycofanie z życia szkolnego). Zarówno pedagodzy, jak i nauczyciele ignorowali te symptomy, sąsiadki z kolei plotkowały na temat awantur i kolejnych wizyt policji u mnie w domu. Moi dziadkowie woleli zalewać mnie pytaniami o sytuację w domu, a następnie oznajmić mi, że mam wyciągnąć rodziców z alkoholizmu. Ja. Dziecko, które było pozostawione samo sobie miałam zgrywać bohaterkę i nieść ten krzyż.

W pewnym momencie, mniej więcej jako dziesięciolatka, zdałam sobie sprawę, że jestem skazana na życie z tą patologią i nikt mi nie pomoże. Zebrałam się w sobie, zaczęłam się uczyć i planować przyszłość. Każdy dzień był walką z niemocą, wstanie z łóżka graniczyło z cudem. W międzyczasie moi rodzice się rozwiedli, ojciec nadal chleje, a matka ma epizody lekomanii. W czasie studiów poznałam mojego obecnego męża. I wiecie co? To była pierwsza osoba, która zainteresowała się tym, jak ja się czuję. Nie tym, czy któryś rodzic pije, ile pije i kiedy. Nie tym, dlaczego nie mam kontaktu z ojcem (to, że jest alkoholikiem i damskim bokserem mnie nie usprawiedliwia), tylko tym, czy to ze mną jest w porządku.

Życie w domu rodzinnym odcisnęło na mnie duże piętno. Od wczesnego dzieciństwa walczyłam z bezsennością (kilka bezsennych nocy pod rząd było standardem), licznymi lękami, zaburzeniami nerwicowymi, zespołem stresu pourazowego, miałam też duży problem z kontaktami z ludźmi. Męża jednak to nie zraziło, trwał przy mnie i motywował do walki o siebie. Od trzech lat chodzę na terapię, która bardzo mi pomogła. Mimo to, że każdy dzień jest dla mnie walką z własnymi ograniczeniami i słabościami nie poddaję się, ponieważ wiem, że mojego szefa nie interesuje, że w dzieciństwie ojciec bił mnie w pijackim amoku, a pani w restauracji nie wie, że panicznie boję się widelca, który spadł i gwałtownie uderzył o podłogę. Ode mnie zależy, czy poddam się przeszłości, a życie przeleci mi przed oczami, czy będę pokonywać moje bariery i lęki i będę żyła na własnych warunkach.

Nieważne jak jest źle, nigdy nie zapominajcie o sobie i o tym, że jesteście wartościowymi ludźmi, którzy mają prawo do szczęścia. Mi ta wiara uratowała życie i nie pozwoliła pójść w ślady rodziców.


Pozdrawiam.
Risha Odpowiedz

Ważne że walczysz o Siebie. Tak trzymaj.

Abigaila37 Odpowiedz

Wałcz o siebie i się nie poddawaj, bo warto. Cieszę się, że masz wsparcie bliskiej osoby - męża który cię kocha i troszczy się o ciebie.
Ja też pochodzę z domu, gdzie był i nadal jest alkohol, pije ojciec, a matka jest bardzo obojętna na wszystko. Dodatkowo ojciec jest agresywny, a oboje bardzo toksyczni. Przeszłość utrudnia mi życie, ale nikomu o tym nie mówię, co przeszłam... Bo ludzi to nie obchodzi, a ja nie chcę mieć łatki wariatki i córki alkoholika.

monzStanu Odpowiedz

Gratuluję samozaparcia i męża :}

Arazel Odpowiedz

To nie jest twój pamiętnik, tylko anonimowe wyznania. Wklej to na inną stronę a tej nie spamuj żalami.

Dodaj anonimowe wyznanie