#gb7lb

Po roku starań o dziecko udało się! Zaszłam w ciążę. Przed narodzinami malucha kupiliśmy dom, zaczęliśmy kompletować wyprawkę itd. Cieszyłam się! W trzecim trymestrze czułam się tak źle, że niemal nie wstawałam z łóżka. Wyglądałam i czułam się fatalnie, ale wiedziałam, że dla naszego malucha dam radę. Często leżałam w łóżku, słuchając muzyki, i po prostu głaskałam swój brzuch, napawając się jego ruchami. W końcu wyznaczono mi termin na wywołanie porodu (dziecko było duże, ja miałam cukrzycę ciążową i nie można było zbyt długo czekać). W wyznaczony dzień pojechaliśmy do szpitala. Niestety mąż musiał iść do pracy, więc zostałam sama. Dzień później przeniesiono mnie do sali, w której miałam rodzić. Zadzwoniłam po męża i zaczęło się. Co działo się później, wolę pominąć, ponieważ był to bardzo trudny i drastyczny poród. Koszmar, o którym staram się nie pamiętać... Ostatecznie leżąc na łóżku, pod wpływem morfiny, usłyszałam płacz dziecka. Położono mi moje dziecko na piersi i... No właśnie. I nic. Zero uczuć. Patrzyłam na mojego syna, całego zakrwawionego, brudnego i płaczącego i jedyne, na co się zdobyłam, to pogłaskanie go po główce. Chciałam, żeby go zabrali... Chciałam zasnąć i nigdy się nie obudzić. Jednak przed mężem i lekarzami udawałam, że jestem szczęśliwą mamą.
W szpitalu musiałam pozostać przez kilka dni, sama. Mąż codziennie wpadał na 15 minut przed pracą, ponieważ urlop miał zacząć dopiero pięć dni później. Byłam zdana sama na siebie, zmęczona (przez cztery dni spałam zaledwie pięć czy sześć godzin i bardziej przypominało to omdlenia niż sen). Dziecko cały czas płakało, a we mnie z powodu irytacji, bólu i zmęczenia ciągle narastała agresja do tego malucha. Raz z bezsilności potrząsnęłam nim mocno i krzyknęłam... Na szczęście nic mu się nie stało, a ja się rozpłakałam. Ostatecznie okazało się, że nie miałam wystarczająco dużo pokarmu. Dostał sztuczną mieszankę. Oboje w końcu odpoczęliśmy. Dwa dni później wróciliśmy do domu.
Nie kochałam swojego dziecka. Zajmowałam się nim automatycznie. Powoli jednak zauważyłam, że robię to chętniej i już się tak nie boję. Ciągle jednak był między nami dystans, który mnie dołował. I właśnie wtedy, po karmieniu, małemu po raz pierwszy się ulało, prosto... Na moją twarz. Wybuchnęłam wtedy śmiechem, a mały obserwował mnie swoimi sennymi oczkami, aż zasnął. To właśnie przez ten głupi incydent w końcu obudził się we mnie instynkt macierzyński. Przytuliłam swoje dziecko i płacząc, przepraszałam je za całą niechęć i agresję, która wcześniej we mnie była. Od tego czasu stał się moim oczkiem w głowie i nauczyłam się go kochać. Nad życie.
Nadal jednak nie wybaczyłam sobie naszych początków i tego, że zachowałam się wobec niego agresywnie.
anper Odpowiedz

Nie rozumiem, dlaczego w Polsce wciąż depresja poporodowa jest tematem tabu. Zdarza się ona naprawdę często i jest problemem, którego nie powinno się bagatelizować.

Frimes

Bo jej istnienie rujnuje światopogląd prolajferów i ich "urodzisz, pokochasz", "przecież można oddać, poród i ciąża to nic wymagającego, pff", a przede wszystkim ten mityczny "syndrom poaborcyjny", który to miałby zrujnować doszczętnie psychikę kobiety, która zdecydowała się uchronić siebie przed czymś, co przeżyła autorka (a tu i tak skończyło się pozytywnie, w dodatku ona chciała tego dziecka! A co by z nią się działo, gdyby nie chciała?). Niektórym widać ciężko zaakceptować, że ludzie nie są klonami, różnią się od siebie, inaczej przechodzą takie doświadczenia.

imtoooldforthisshirt

Skoro ludzie się od siebie różnią i inaczej przechodzą takie wydarzenia, to może ten syndrom poaborcyjny nie jest jednak mityczny? Chyba, że mityczne są argumenty niezgodne z Twoją tezą, a te, które ją popierają to już absolutna prawda?

masloorzechowe3

W Korei Południowej bodajże jest zwyczaj pomagania mamom po porodzie. Są to najczęściej kobiety z rodziny lub Panie do wynajęcia, które robią wszystko by mama mogła wypocząć, dobrze i zdrowo zjeść póki nie ogarnie się po porodzie. Bardzo fajna rzecz moim zdaniem

SortujmySkarpetki Odpowiedz

Miałam podobnie. Czułam pretensje do dziecka że płacze, złościłam się nawet w duchu że Mała jest podobna bardziej do męża niż do mnie. Trwało to miesiącami. Teraz Mała ma 10 miesięcy i do tej pory czasem miewam takie nastroje, ale jest już o niebo lepiej. Najciekawsze jest
to, że ja zawsze marzyłam o tym żeby być matką, zaskoczyły mnie moje uczucia po porodzie.

malinowalejdi Odpowiedz

Bo to nie jest tak, że kładą Ci bobaska na piersi po porodzie i zalewa Cię fala miłości. Nie, to tak nie działa. Miłości do własnego dziecka trzeba się nauczyć. Najpierw jest konfrontacja wyobrażeń o byciu mamą i faktycznym nią byciu. Zazwyczaj jest to zupełnie coś innego. Na początku są same obowiązki, zmęczenie i brak widoku na zmianę na lepsze. Później wszystko się normuje, a Ty pomału zakochujesz się w dziecku. Te wszystkie matki, które krzyczą że już na porodówce kochały swoje dzieci i marzyły tylko o tym by je tulić i karmić i przewijać chyba nie są takie prawdziwe. Przynajmniej ja im nie wierze :-)

Maks123

Sorki. Pójdę pod prąd. Mi położyli bobaska i pokochałam ❤️

Anonimowane

O tym się właśnie nie mówi. Wszystkie matki w mojej rodzinie (z moją włącznie) potrzebowały ok 3 tygodni na pokochanie swojego dziecka. A kobietom się wmawia, że od momentu porodu powinny być wniebowzięte.

LustrzaneOdbicie Odpowiedz

Współczuję 😞 ale i tak wielki sukces, że przezwyciężyłaś to sama - bez pomocy specjalistów. Zakładam, że duży wpływ mógł mieć Twój ciężki poród. Wybacz sobie te pierwsze chwile z dzieckiem - to nie Twoja wina.

ArcyCiekawaNazwa Odpowiedz

Wiele kobiet ma depresję poporodową.To nie twoja wina.

Nicbardziejzludnego Odpowiedz

Nie istnieje coś takiego jak instynkt macierzyński i możne by było w końcu skończyć z tą 'ludowa madroscia'. Między matką a dzieckiem, tak samo między tatą i dzieckiem, tak samo jak między obcymi ludźmi - musi minąć czas, aby więź się nawiązała. Fora sa pełne matek, które sądzą, że coś z nimi nie tak, bo nie zapomnialy o ogromnym bólu i zmęczeniu na dźwięk płaczu dziecka, jak to się kobietom wmawia.

Lolek88

Bzdury piszesz. Instynkty oddziałują na nas bardziej niż cokolwiek innego. To właśnie dzięki nimi podejmujemy decyzję i kierujemy się w życiu. W dobie naszych czasów są bardzo stłumione ale gdy gdy czegoś nam zabraknie to budzą się ze snu. Instynkt macierzyński oczywiście że istnieje debilu jeden...

Remirar Odpowiedz

Ty go olewałaś to w końcu i on Cię olał :p

piankalawendowa

Dosłownie

TakaOna100 Odpowiedz

Wybacz sobie, to są hormony, bardzo silne emocje, ciężko nad tym zapanować. I porozmawiaj z mężem, żeby był częściej przy Tobie i dziecku, bo tego potrzebujecie. Może źle go odbieram, ale wydaje się być mało obecny

Mng Odpowiedz

Jak mnie irytuje wmawianie kobietom, że dziecko kocha się od pierwszej minuty... Później młode matki mają wyrzuty, że coś jest z nimi nie tak. Ja jeszcze nie rodziłam, ale WSZYSTKIE moje dzieciate znajome zgodnie twierdzą, że nie kochały dziecka na samym początku. Oczywiście nie chciały go skrzywdzić czy coś, opiekowały się, bo małe i bezbronne, ale NIE KOCHAŁY. Miłość to przywiązanie, które nie pojawia się od tak po prostu nagle. Jeśli ktoś to tak pamięta, to fajnie dla niego, ale sorry, zupełnie nie wie jak funkcjonuje pamięć xD

Cleo1976 Odpowiedz

Miałaś depresję poporodową.Nie rób sobie wyrzutów.

Zobacz więcej komentarzy (7)
Dodaj anonimowe wyznanie