#eue8c

Mam 47 lat i jestem kierowcą ciężarówki z ponad 20-letnim stażem.

Co jest najtrudniejsze w mojej pracy? Niektórzy powiedzą, że zmęczenie wielogodzinnym siedzeniem za kierownicą, inni, że rozłąka z rodziną czy strach przed wypadkiem. A ja? Nie mogę przywyknąć do widoku rozjechanych zwierząt na trasie, za każdym razem mam łzy w oczach i nie mogę się uspokoić.
Vstorm Odpowiedz

Nie tylko ty tak masz.

PieknaDziewczyna

I ta kropka nienawiści 😂

Czaroit Odpowiedz

Napiszę Ci, co mi pomogło, może skorzystasz i też Ci pomoże. Często się tym dzielę w necie, bo metoda jest prosta i skuteczna. I doskonale rozumiem ten ból, bo ja też kiedyś rozpadałam się na widok każdego cierpiącego stworzenia. Nie byłam w stanie pójść nawet do ZOO, bo widok tych smutnych zwierzaków chodzących tam i z powrotem z obłędem w oczach, rozwalał mnie na kawałki.

Dziś spokojnie patrzę na rozjechane zwierzęta, oglądam programy przyrodnicze i chodzę do ZOO. Nadal odczuwam współczucie, ale jest ono zupełnie inne - delikatne, czułe i pełne miłości.

Zatem jak to w sobie przetransformowałam? Po pierwsze, uzmysłowiłam sobie, że moja litość i rozpacz w żaden sposób nie są cierpiącym stworzeniom potrzebne. Że nic im dobrego nie dają. Nie służą nikomu, ani mi, ani innym. Wręcz przeciwnie nawet. Takie użalanie się i rozpaczanie to bardzo ciężka energia cierpienia, którą dodatkowo wysyłam tym, którzy JUŻ CIERPIĄ. Tak naprawdę tylko im DOKŁADAM.

Po drugie, zastanowiłam się, co JA bym chciała dostać w podobnej sytuacji? Na pewno nie cudzą litość, na pewno nie łzy i darcie szat. Zatem co? SZACUNEK. Szacunek dla mojej drogi życia, dla moich wyborów, dla mojego bólu. Zaczęłam więc świadomie wzbudzać w sobie szacunek na widok cierpiących bądź martwych istot. Nie użalałam się więcej: "jakie biedactwo, jaka straszna ofiara". Nie dowalałam swojego syfu do cudzego nieszczęścia, ale z głębi serca, całą sobą szanowałam los tej istoty. A wówczas cała moja rozpacz i ból odchodziły same. Ponieważ nie da się czuć szacunku i miłości równocześnie z rozpaczą i litością. To jest albo-albo.

A wiesz, jaki był nieoczekiwany skutek uboczny? Niechcący nauczyłam się szanować samą siebie. :)

bydzia18 Odpowiedz

Też nie mogę patrzeć na rozjechane zwierzątka bo mi przykro, a jakbym przejechała jakieś to nigdy bym sobie nie wybaczyła :c

Postac

Też tak myślałam. Póki pod koła na drodze ekspresowej nie wbiegło mi coś małego. Kot? Kuna? Droga w oddaleniu od lasu, wokół pola. Śmierć na miejscu, nawet hamulca nie zdążyłam nacisnąć.

Dodaj anonimowe wyznanie