#emgQc
Zaszłam w ciążę i urodziłam dziecko. Rodzina i najbliżsi przyjaciele wiedzieli. Na social mediach w tym czasie wstawiałam zdjęcia od biustu w górę albo siedząc za stołem, tyłem itd., więc jak ktoś nie wiedział, to i by się nie domyślił. Mam interesujący profil, bo dużo podróżuję i chodzę po fajnych restauracjach i miejscówkach, sporo ludzi mnie z tego względu „podgląda” (nie, nie jestem żadną influencerką ani nic w tym stylu).
Po porodzie nie zasypałam mojego profilu milionem zdjęć dzidziusia. Na dobrą sprawę kontynuowałam ten sam kontent co przed porodem.
Niedawno, po ponad roku od urodzenia, wstawiłam jedno zdjęcie z moją córeczką (dziecko tyłem, bo nie chciałam jej zdjęć w internecie) z podpisem, który potwierdzał, że to moje dziecko. I tu zaczęło się coś, co mnie rozwaliło, rozśmieszyło i pokazało, jak wiele żałosnych ludzi bez własnego życia jest w około. A mianowicie wiadro pomyj w komentarzach i wiadomości od znajomych, z którymi nie rozmawiałam wieczność (albo tacy, z którymi tylko wysyłamy sobie „wesołych świąt”). Byli oburzeni, że nic nie wiedzieli i jaka to ze mnie koleżanka, że nic im nie powiedziałam itd. Również obcy, z którymi nic mnie nie łączy, stwierdzili, że czują się oszukani... i jaka to ze mnie celebrytka, że twarz dziecka ukrywam...
Ludzie, naprawdę?!
Oni są do YouTuberów przyzwyczajeni co swojego życia nie mają
Obce dzieci mnie nie interesują, ale to "wstawiłam jedno zdjęcie z moją córeczką (dziecko tyłem, bo nie chciałam jej zdjęć w internecie)" jest śmieszne. Jest wiele sposobów na powiedzenie o dziecku bez pokazywania go, ten jest najbardziej pretensjonalny i 'celebrycki' z nich wszystkich.😂
Mówisz, że nie jesteś influencerką, a jednak prowadzisz profil w sposób, który wskazuje na to, że aspirujesz do tego miana. Skąd więc zdziwienie, że Twoje treści trafiają akurat do takich osób?
Co?
Jak wstawię zdjęcie w skarpekach z Harrego Pottera to napiszesz mi "jest tyle sposobów na oznajmienie światu, że masz fajne skarpetki, czemu wstawiłaś zdjęcie??"
Nie jestem influencerką, wrzucam zdjęcia na portal społecznościowy, mam na nich dawnych znajomych ze szkoły, lub ludzi, z którymi łączy mnie "cześć", gdy się widzimy.
Ale pewnie kłamię, jestem influencerką jak autorka wpisu, kto inny by wrzucał zdjęcia do internetu 🧐
Nie moja wina, że czegoś nie rozumiesz.🤷 A autorka nie wrzuca po prostu zdjęć, ona relacjonuje wszystkie podróże i wizyty w restauracjach, i najwyraźniej ma otwarty profil, skoro ludzie ją znajdują. Ma zapędy influencerskie, ale wstydzi się tego przyznać.
1. Laska wstawia zdjęcia i relacje, bo lubi
2. Ciebie ewidentnie boli tyłek (jak to tak, relacje z zagranicy, my w Sosnowcu nie wyjeżdżamy nigdzie)
3. Napisała, że nie jest influencerką, bo w definicji tego słowa mamy "zarabianie" i "reklamy", se wygooglaj
Prompt "influencer definicja" .Pierwszy wynik w google:
"Influencer to wpływowa, rozpoznawalna osoba, która skupia wokół siebie grupę internautów-fanów, z którymi buduje trwałe relacje. Influencerzy aktywnie działają w sieci, prowadząc blogi i vlogi na popularnych stronach kanałach społecznościowych, takich jak Facebook, Instagram, YouTube czy TikTok."
No przykro mię bardzo ale autorka się w nią idealnie wpisuje i nie ma tu słowa o zarobkach.
Oczywiście, nie ma opcji, że ktoś ma swoje zdanie. Na pewno sam nigdzie nie jeździ i zazdrości. Bo przecież wszyscy marzą o pięknym profilu na IG.
A zdjecia dzieci tyłem albo z jakimiś głupimi nalepkami na twarzy to głupota i chwilowa moda. Osobiście uważam, że wygląda to pretensjonalnie i komicznie, jakby ktoś trzymał kukłę na rękach. Nie chroni to w żaden sposób przed kradzieżą tożsamości, tylko usypia czujność rodziców, którzy radośnie wrzucają jeszcze więcej zdjęć, lokalizacji oraz danych.