#KAeIo
To wydarzyło się w wakacje - korzystając z tego, że dzień był wyjątkowo słoneczny, przed treningiem postanowiłam pojeździć na deskorolce. Oddaliłam się nieco od domu, skręcając w stronę drogi, która prowadziła przez pobliskie polany, z dala od wszelkich zabudowań. Biegałam tamtędy wiele razy, więc niczego się nie obawiałam. Po przejechaniu kilkudziesięciu metrów usłyszałam szczekanie psa za sobą. Zanim zdążyłam zareagować, ogromny pitbull rzucił się na mnie. Byłam drobną dziewczyną, więc nie miałam szans. Wrzeszczałam ile sił i próbowałam jakoś bronić się deskorolką, ale niewiele to dało. Pomoc przyszła po kilkunastu minutach, a i tak miałam ogromne szczęście, bo ludzie, którzy mi pomogli, przechodzili tamtędy przypadkowo. Krótko po tym, jak odpędzili psa, zemdlałam. Jedyne co pamiętam to ich przerażone twarze i to, że wszędzie było mnóstwo krwi, a mnie wszystko przeraźliwie bolało.
Ocknęłam się w szpitalu. Nie dochodziło do mnie jeszcze to, co się stało. Nad moim łóżkiem czuwali rodzice. Po ich minach i zdenerwowaniu wiedziałam, że musiało stać mi się coś poważnego. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo. Nie będę opisywać ze szczegółami tego, jak dowiedziałam się, że musiałam mieć amputowaną lewą nogę i prawdopodobnie to samo czeka prawą rękę, a moje ciało do końca życia będą pokrywać paskudne blizny. Najbardziej ucierpiała moja twarz, bo nie miałam praktycznie prawej połowy. Musiałam spędzić kilka miesięcy w szpitalu na operacjach, bo wszystko ropiało i rozpadało się. No cóż, przynajmniej mogę grać w horrorach bez charakteryzacji.
Od tamtego czasu mój świat legł w gruzach. Nie mogę kontynuować biegania, bo moich rodziców nie stać na specjalistyczne protezy. Z moją twarzą wstydzę się wyjść z domu, więc całe dnie przesiaduję w moim pokoju. Brzydzę się sama sobą. Żałuję, że tamten pies wtedy mnie nie zagryzł, bo straciłam jakikolwiek sens życia. Wiele bym dała, aby móc cofnąć czas.
Nie ma to jak właściciele psów wypuszczający je samopas w lesie, na łące lub w środku wsi. Zapominają o tym, że pies to pies. Gdy widzi, że ktoś przed nim ucieka to goni. Moją sąsiadkę też zaatakował pitbull, gdy ta bawiła się ze starszą siostrą w berka. Robiły to na swoim podwórku. Problem w tym, że ich furtka się nie domykała, a jakiś kolo prowadził swojego "pupilka" na smyczy. Nie wiem co mu wtedy odbiło, ale odpiął smycz. Pies rzucił się na furtkę i wbiegł w sąsiadkę jak oszalały. Ona w pisk i zaczęła machać rękami. Pies prawdopodobnie myśląc, że ona go atakuje zaczął ją gryźć. Na szczęście starsza z sióstr była na tyle przytomna, żeby złapać za jakąś deskę (mieli wtedy zbijać altanę) i walnąć psa w łeb. Właściciel w krzyk "coś ty wariatko zrobiła, on się tylko chciał bawić". No tak. Z pięcioletnim dzieckiem. W berka na nie swoim podwórku. Dziewczynka ma blizny na całym udzie. Lekarz powiedział, że brakowało dosłownie milimetrów, a pitbull przegryzłby jej tętnicę udową. Co najśmieszniejsze właściciel tłumaczył się, że przecież pitbule są takie śmieszne i łagodne, że to wina dziewczynki, bo mogła nie piszczeć. Ciekawe jak pięciolatka miała nie piszczeć skoro rzucił się na nią pies z jawnym problemem z nadmiarem śliny. Warunkiem nieukarania kolesia było uśpienie psa. Gościu nie dostał za to żadnej kary, więc domyślcie się co stało się z psem. Także ten, no...
No i tak to właśnie wygląda.
A kilka dni wcześniej zostałam tutaj zminusowana, bo napisałam, że psy powinny być w kagańcu. I wszyscy "Ojej! Biedny piesio! Pani się znęca!", ale jakoś nigdy się nie zdarzyło, żeby to człowiek dotkliwie pogryzł psa.
Nie byłoby takich sytuacji, gdyby społeczeństwo wymagało od właścicieli pasów stosowania się do przepisów.
IWannaMore A co ma piernik do wiatraka? Sytuacja z komentarza i wyznania dotyczy psów, nad którymi nikt nie sprawuje kontroli. Ty zaś twierdziłaś, że KAŻDY pies, który jest pod opieką swych opiekunów (i jest na smyczy) ma mieć kaganiec. Jedno z drugim, nie ma NIC wspólnego. Co do prawa, ktoś już Ci wytłumaczył, że nie masz racji, więc nie będę się powtarzać.
Fakt, żaden człowiek nie pogryzł psa, za to wymyśli milion innych sposobów, jak się nad nimi pastwić...
IWannaMore wyjaśnij mi proszę po co mój pies ma mieć kaganiec, skoro bez mojego pozwolenia (nawet spuszczony) nie podejdzie do człowieka, a jak biega luzem to na 1 gwizdnięcie jest przy nodze.
Przy czym ze względu na poziom posłuszeństwa spuszczać Kudłatą mogę tylko ja, a po za mną tylko parę osób może z nią wyjść bez kagańca - pozostałym albo ja nie ufam na tyle by się zgodzić (jeśli ktoś obcy nagle wyciągnie mi ręce do psa to lepiej wykazać się refleksem) albo mój pies się ich nie słucha.
Mam dziwne wrażenie, że jakby więcej ludzi miało podobne podejście do swoich psów (właściciel musi ZAWSZE mieć psa pod kontrolą, nie ważne - fizyczną czy psychiczną, mój pies = mój problem, reszta ludzi ma mieć spokój) to ogólnie o wiele milej by było
ToTylkoJa90: Co ma piernik do wiatraka?! Może mąkę? Nie pomyślałaś o tym, co? Sytuacje opisane powyżej nie należą do rzadkości. Wystarczy korzystać z mediów, by usłyszeć co kilka dni o pogryzionym człowieku. I to nie przez bezpańskie psy, ale właśnie przez psy, które są, jak twierdzisz, pod opieką. Psiaki zwyczajnie nie słuchają się swoich właścicieli, to widać gołym okiem. Ludzie twierdzą, że panują nad swoimi pupilami tymczasem jestem wielokrotnie świadkiem sytuacji, gdzie pies robi co chce i wcale na krzyki i polecenia właściciela nie reaguje. Swoją drogą niewielu z nich przejmuje się tym, co zwierzak robi. Że wściekły szczeka na dzieci, podbiega do osoby, choć widać, że ta wyraźnie się boi, a na uwagi lekceważąco prycha, że "Co pani?! On nie gryzie!" Tylko, że nie raz już ugryzł. Ale oczywiście piesio jest łagodny.
Polscy właściciele psów nie dość, że nie sprzątają za swoimi zwierzętami to jeszcze mają zbyt wysokie mniemanie o swoim panowaniu nad zwierzakiem, czego najlepszy przykład daje w swoim komentarzu
cane: Pisze, że pies sam do ludzi nie podejdzie, a w następnym zdaniu pisze, że słucha się TYLKO jego/jej.
cane: Sam/a sobie zaprzeczasz.
@cane chyba nie wiesz, że każdy pies ma coś takiego jak instynkt. Nie ważne, jak dobrze go wyszkolisz. Pies pomimo lat szkoleń może się na człowieka rzucić. Prosty przykład: pies szkolony 5 lat, od szczeniaka. Treser doświadczony, kilkadziesiąt psów wytresowanych, lata doświadczenia. Pies szkolony dokładnie, każdego dnia godziny treningów, żeby był jak najlepszy. I co? Jedna cholerna kiełbasa w plecaku mojego kumpla. Jedna kiełbasa. Pies był nakarmiony. Owczarek niemiecki, wielki jak nie wiem co. Rzucił się bez ostrzeżenia i dorosły facet miał problemy z utrzymaniem go. Zawsze miał kaganiec i dobrze, że tamtego dnia też miał, bo mógłby naprawdę pogryźć kumpla. Nie ważne jak dobrze pies jest wyszkolony. Nie da się nad nim zapanować. Tak samo jak nad ludźmi. Naturalnych instynktów nie da się ot tak zwalczyć jakąś tresurą. Pies to pies - trzeba o tym pamiętać i już. Ok, może i małe ratlerki nie muszą nosić kagańców (choć jak dla mnie to powinny), bo i tak można je butem zadeptać, ale większe psy w tym pitbule powinny te kagańce nosić i już. Nie chodzi nawet o to, że mogą się rzucić na człowieka. Mogą się rzucić na psa, agresywnego kota. Smycz i kaganiec to zabezpieczenie także dla psa i chyba każdemu właścicielowi powinno zależeć na jego bezpieczeństwu.
IWannaMore Naucz się czytać ze zrozumieniem, zamiast się zacietrzewiać. Ja wyraźnie pisałam o tym, że psy mają być pod opieką i mają mieć smycz. W związku z tym, że Twoja wypowiedz w żadnym stopniu nie dotyczy mojego wcześniejszego komentarza, nie mam zamiaru odpowiadać na ten bełkot. Miłego dnia. :)
Kiedyś zwróciłaś mi uwagę na to, że mój język "nie pasuje" do mojego zawodu. Ciekawe jak Ty sobie radzisz w szkole, skoro czytanie ze zrozumieniem aż tak u Ciebie kuleje. ;)
cane Nie zgadzam się z Tobą. Nie toleruję spuszczania psów ze smyczy w miejscach publicznych. Pies to pies, może mu nie pasować zachowanie, zapach, głos, cokolwiek. Smycz to podstawa.
Jako, że mam styczność z psami na co dzień jako technik weterynarii to uważam, że KAŻDY pies powinien mieć kaganiec. Nawet ratlerki (okropne bestie przy swoich pańciach). Nieraz nie dwa była sytuacja na poczekalni, że psom nagle odbiło i zaczęły się na siebie rzucać. Fakt, stres, zapachy robią swoje. Tym bardziej powinny mieć w takich przypadkach kagańce. Według mnie najgorsze są owczarki. Niby wyszkolony, inteligentny ale jest najbardziej nieprzewidywalny. Ale zgodzę się, pies psu nierówny. Osobiście nie rozumiem tego całego oburzenia odnośnie kagańców. Przecież to jest dla dobra i psa i człowieka. Jak słyszę argumenty, że kagańce są niewygodne i piesek się męczy to tylko ręce opadają. Dobrze dobrany kaganiec nie przeszkadza psu. Poza tym dzisiejsze kagańce to full wypas w porównaniu do tych sprzed 10 lat. Nawet po moim sąsiedztwie lata luzem pies, ale właściciel zawsze mu zakłada ten przeklęty kaganiec. Gdyby były kagańce nie było by pogryzień, proste. Nawet jako miłośniczka psów nigdy nie ufam psu w 100%. Inni właściciele też nie powinni. Nawet jeśli jest wyszkolony, ale ma charakterek i temperament, pomimo że uśpiony, to nawet jego właściciel mu nie powinien ufać, bo jeśli mu coś odbije to go właściciel nie utrzyma i może dojść do tragedii. Szanujący się behawioryści sami podkreślają potrzebę kagańców.
ToTylkoJa ale w miejscach publicznych psa nie spuszczam... I jak Boga kocham, nigdzie nie napisałam, że tak robię -to wasza nadinterpretacja. Mieszkam bliziutko potężnych łąk, dających przecudny widok w każdą możliwą stronę - tam moja paskuda może sobie biegać do woli. Chociaż ostatnio psina mi się posypała (to już staruszka) i nie chodzimy na łąki - poczłapanie wokół osiedla 3 razy dziennie (na smyczy) i 5 minut szaleństwa na działce jej wystarczy.
Ratatosk za dużo mam do czynienia z psami, żeby uwierzyć w tą historyjkę... Tzn. dla Ciebie czy Twojego kumpla faktycznie mogło to tak wyglądać, ale nie uwierzę, że pies nie dawał wcześniej żadnych sygnałów w domu.
IWannaMore a Ty sobie zdajesz sprawę, że w przeciętnym domu mieszka więcej niż 1 osoba? U mnie mieszka również mój mąż (jego Kudłata słucha się umiarkowanie dobrze), syn ("jak masz żarcie będę grzeczna" - absolutny zakaz wychodzenia z psem) i córa (nie mająca 2 lat psia miłość - lubi dzielić się jedzeniem). Z całego domu pies najlepiej słucha się mnie, co akurat dziwne nie jest - jak ją wzięłam to o mężu jeszcze nawet ptaszki nie śpiewały. Po za tym wykonuje podstawowe komendy u każdego, kogo zna. To, że mój pies jest nauczony ignorowania ludzi na ulicy nie znaczy, że nie pozwolę przywitać się jej z moimi znajomymi (mąż pod tym względem jest ostrożniejszy, Kudłata najpierw musi przy mnie poznać i zaakceptować nową osobę, żeby pozwolił psu witać się na ulicy).
@cane rozmawiałam z właścicielem i jednocześnie treserem psa. Znam go bardzo dobrze. Pies naprawdę nigdy nie był agresywny. Ani przy mnie, ani przy innych osobach. Codziennie spędzał czas z mnóstwem osób i nigdy nikomu krzywdy nie zrobił. Samego chłopaka znał też w miarę dobrze. Mieszkał kilka domów od niego i często się z nim witał. Właściciel powiedział jasno "idę z nim do weterynarza, bo nigdy niczego takiego nie odpierniczał". Poszedł i nic. Weterynarz stwierdził, że z psem wszystko w porządku, a atak wytłumaczył dobrym zapachem kiełbasy i chwilową zachcianką psa. Ciekawe czy ataki agresji wśród ludzi też byś uznała za "nie do uwierzenia".
Czytając to, łezka mi się zakręciła w oku. Nie powiem ci zbyt wiele - współczuję z całego serca. Wiem, iż zwyczajne słowa z anonimowych nie są w stanie przywrócić ci zdrowia, jednakże życzę ci zdrowia i wszystkiego dobrego. Otwórz się na ludzi, istnieją jeszcze tacy, którzy nie zwracają uwagi na wygląd. Znajdź w sobie siłę. Zawsze można zorganizować zbiórkę pieniędzy, a ja byłabym pierwszą osobą, która dałaby tyle, ile mogła.
mysle ze zdaniem "istnieja ludzie ktorzy nie zwracaja uwagi na wyglad" jeszcze bardziej ja dobijasz
Kocham psy ale właścicieli którzy puszczają psy w samopas nienawidzę. I nieważne czy to pitbull czy maltanczyk. Pies to pies i nawet najładniejszy może na kogoś źle zareagować. Mój pies jest bardzo łagodny, taka ciapa ale w życiu nie puściłabym go samego. A już w pobliżu dzieci tym bardziej.
A co powiesz o tych, którzy mówią, że przecież nie puszczają psa w miejscu publicznym? (bo łąka, wały nad rzeką, las to przecież ich prywatne terytorium, jak wejdziesz to masz się liczyć z pogryzieniem)
Druga patologiczna grupa są kociarze którzy pozwalają swoim pchlarzom wychodzić z domu bez żadnej opieki
Jest teraz kilka stron w stylu 'pomagam.pl', 'zrzutka.pl'. Jeżeli Twojej rodziny nie stać na protezę, to może opiszcie Twoją historię w takim miejscu i zorganizujcie zbiórkę. Kiedyś przeglądałam te strony z ciekawości i ludziom udaje się tam zebrać na prawdę ogromne pieniądze. Trzymam kciuki!!!
Zebraliśmy 4000 zł dla koleżanki chorej na złośliwego czerniaka w dobę. Portal zrzutka. :)
Pamiętaj że zawsze masz osoby które cię kochają, i to właśnie dla nich warto żyć, ciężko jest stracić tak dużo jak ty więc wątpię że mogę się na ten temat wypowiedzieć, ale pamiętaj że to jak wyglądasz nie jest najważniejsze, napewno jesteś bardzo fajna dziewczyna i na tym powinnaś się teraz skupic, a za parę lat, może dzięki odrobinie cierpliwości uzbierają sie pieniazki i wszystko będzie dobrze - nie poddawaj sie
Może to glupie, ale pomyślałam, że mogłabyś się zgłosić do jakiejś fundacji i zrobicć zbiorkę pieniędzy na protezę myślę ze otworzyłabyś się wtedy bardziej na świat moglabys być też bardziej samodzielne to jest tylko sugestia zrobisz co bd chciała
Trzymam kciuki ze będzie lepiej
W Polsce legalnie można nabyć gaz pieprzowy. Skutecznie odstrasza nie tylko ludzi, ale też psy, nie wyrządzając im większej krzywdy (na pewno nieporównywalnej do ewentualnych skutków ugryzienia). Koszt to około 30zł, a pojemniczek jest mały i łatwo go schować nawet do niewielkiej kieszeni.
Moze jakas fundacja w stylu mam marzenie mogłaby Ci ufundowac specjalna proteze do biegania
Jest taka fundacja - siepomaga.pl, mogłabyś tam opisać swoją historię, na pewno znajdą się osoby, które chętnie by Ci pomogły w realizacji marzeń, związanych z protezą i bieganiem. Pamiętaj, że nie wszystko jest stracone, wystarczy odrobina nadziei. Trzymam za Ciebie kciuki!
Kto w ten sposób wychowuje psa ,żeby był agresywny jest debilem,a po drugie dlaczego go nie pilnował? Bardzo Ci współczuję autorko ,sama bym się załamała:(
Pitbull bezpański? Wątpię.
cicha18 a jednak... Psy czasami uciekają, bywają też ludzie którzy psów pozbywają się poprzez radosne wyrzucenie z samochodu czy przywiązanie do drzewa. Bardzo często kończą tak właśnie psy z różnymi problemami, mn. agresją
@FuckYourself, dlatego dla mnie koty>>>psy. Niestety mnóstwo osób zapomina, ze ich pieski to nie tylko "najlepsi przyjaciele czlowieka" , ale przede wszystkim dzikie zwierzęta i nigdy nie wiadomo, Co im odbije i jak się zachowają