Pewnego pięknego poranka obudziłam się i pomaszerowałam w stronę łazienki celem zrobienia porannej dwójki. Po drodze jednak dowiedziałam się od współlokatorki, że nasz inteligentny sąsiad z góry robiąc remont, był na tyle genialny, że próbował pozbyć się pozostałego po remoncie gruzu... wrzucając go do swojej toalety. Jak się łatwo domyślić, błyskotliwy pomysł, który miał ułatwić mu życie, spowodował awarię i zapchanie rur. W całym pionie kanalizację szlag trafił. No i rozkmina, bo ciśnienie na dwójkę wzrasta wprost proporcjonalnie w stosunku do upływającego czasu, co tu robić, a raczej gdzie zrobić? Mieszkam blisko lasu, więc myślę sobie – trudno, pójdę do lasu. Jednak spacer tam trochę by potrwał, a ja muszę już... Tymczasem lokatorka doradza „Idź do sąsiada obok”. Masakra, mam powiedzieć: „Cześć sąsiad, mogę wpaść na szybką kupkę?”. Purpurowa na twarzy rzuciłam parę przekleństw pod nosem pod adresem sąsiada od remontów i heja pukać do drzwi obok. Drugi sąsiad się pośmiał, wpuścił do mieszkania, nie ma sprawy. Wchodzę do łazienki, podnoszę klapę, patrzę, a tam średniej wielkości brązowy „pływak” unosi się na powierzchni wody... Pierwsza myśl – o fuj. Spłukuję więc wodę, ale „pływak” się nie poddaje, parę razy zakręcił się w kółko i dalej wesoło sobie podryguje na powierzchni wody. Myślę – fuj, no ale ja już dłużej czekać nie mogę, zrobię więc co mam zrobić, wrzucę trochę papieru, to pewnie się w końcu spłucze.
Nic bardziej mylnego...
Moje dzieło po użyciu spłuczki poszło dalej wędrować rurami, natomiast wyjątkowo uparty „pływak”, którego zastałam tam wchodząc, za cholerę nie chce się spłukać. Użyłam spłuczki jeszcze sześć razy – nadal bezskutecznie. No i też ile można spłukiwać, mieszkania są małe, wszystko słychać, co sąsiad sobie pomyśli? Rozkmina co teraz, przecież nie wyjdę i nie powiem: „Sorry sąsiad, ale to g*wno, które tam pływa w kiblu, to nie moje...”, no bo jak to brzmi, a przecież rękami nie wyjmę, do kieszeni nie schowam. Trudno – poddałam się, a niech sobie myśli, że świnia jestem.
Apeluję: ludzie, nie wrzucajcie gruzu do kibla.
Dodaj anonimowe wyznanie
Przecież to bzdura. Mógł dokładnie zapchać swój odpływ ale raczej nie cały pion.