Jak miałam z 16 lat, mama pozwoliła mi chodzić na dyskotekę. Razem z koleżanką i jej straszą siostrą, najpóźniej o północy musiałam być w domu. Co tydzień w ramach przygotowań depilowałam okolice intymne, bo liczyłam, że ktoś będzie chciał, mówiąc wprost, mnie przelecieć.
Po kilkunastu latach nie wiem, co było gorsze. To, że chciałam w ten sposób przeżyć swój pierwszy raz, czy to, że nigdy nie chciał nawet mocno pijany "Sebek".
Dodaj anonimowe wyznanie
Zdecydowanie to pierwsze. Bo świadczy to o tym, jak ogromny deficyt uwagi, miłości i czułości musiałaś wtedy mieć. I jak niską samoocenę.
Faceci często myślą, że łatwe dziewczyny oddają się, bo je chcica roznosi. Jasne, i tak bywa. Są też i takie, które bzykają się za kasę czy gadżety. Ale ogromna rzesza kobiet robi to tylko po to, by dostać trochę uwagi. Po poczuć się coś warta.
I to jest naprawdę bardzo przykre.
Myślę, że nastolatki mają jeszcze swoje powody. Seksualność w tym wieku jest zakazana, często to temat tabu. A seks jednak jest przyjemny. Gdy buzują hormony nastolatka może po prostu chcieć tego fizycznego dotyku. I uważam to za dużo bardziej prawdopodobne, niż fakt, że Autorce brakowało miłości.
Postac
Tak, napisałam powyżej, że bywa i tak, że dziewczynę chcica roznosi.
Ale moim zdaniem nie jest to główna przyczyna. A już na pewno nie w tym konkretnym przypadku. Bo co innego mieć te naście lat i szaleć na całego ze swoim chłopakiem. Którego się już dobrze zna, kocha, i któremu się ufa. Tak, tu hormony wariują i często dzieciaki nie mogą się już powstrzymać.
A co innego, gdy dziewica chce iść się pieprzyć z byle kim, byle gdzie. Byle ktoś ją CHCIAŁ. Byle jej użył, byle przez chwilę być w centrum jego uwagi. W takim pieprzeniu nie ma grama czułości, zmysłowości, radości, zabawy, fantazji, piękna. O poczuciu bezpieczeństwa nawet nie wspominając. Tu nie ma podniecającej gry wstępnej, nie ma żartów i śmiechu, nie ma nic. Koleś zwyczajnie spuszcza się w obcą dziewuchę w jakimś kiblu i żegnaj Gienia. Dwa dni później już o niej nie pamięta.
Pokaż mi zrównoważoną psychicznie, kochającą i szanującą siebie dziewczynę, w dodatku dziewicę, która by chciała, by jej pierwszy raz tak właśnie wyglądał. By ktoś ją potraktował jak chusteczkę do nosa, którą po użyciu wyrzuca się na śmietnik.
Niestety, za tym stoi potężny brak miłości. I rozpaczliwa potrzeba bycia zauważoną.
A to się bierze z domu, tu rodzice zawalili po całości, nie zaspokajając najważniejszych potrzeb emocjonalnych córki. I potem takie głodne miłości i uwagi dzieci, z potężną dziurą w sercu, zamieniają się w oddające się byle komu nastolatki albo agresywnych, niezrównoważonych nastolatków.
Momencik Czaroit, czy naprawde chcesz powiedziec, ze rodzice powinni byc w stanie ocenic poziom ewentualnej "chcicy" wlasnej corki?
Czy tez Ciebie z!e zrozumialem?
Ultraviolet chyba gorzej się nie dało zrozumieć... A szkoda, bo tekst niezwykle mądry.
Moim zdaniem zdrcydowanie to brak milosci ze strony rodzicow, otoczenia, niska samoocena itd
Ja to robilam troche pozniej… zero przyjemnosci z sexu bo bylam zbyt pijana (na trzezwo zbyt niesmiala zeby nawet slowo powiedziec) dla mnie sie liczylo tylko to zeby ktos mnie przytulil po :( nie chcialam nigdy wracac do domu po takim jednym razie…
Teraz z wiekiem i otrzymana miloscia chcialabym cofnac czas i siebie sama przytulic tak mi siebie szkoda.
Co do chcicy to sie dalej pojawia i jak nie jestem w zwiazku to sama sie zaspokajam. Nigdy juz bym nie dala sie dotknac nieznajomemu
Ultraviolett
Ojoj... Bardzo źle mnie zrozumiałaś.
Napiszę to inaczej.
Jeśli dasz córce miłość, uwagę, wsparcie, szacunek, jeśli wychowasz ją w poczuciu bezpieczeństwa, to taka córka nawet nie spojrzy na Sebę, który chciałby jej zaproponować seks na dyskotece.
Ale... to wychowanie to nie są słowa. To nie ględzenie jak mamunia czy tatuś bardzo cię kocha. Szacunku do siebie uczysz dziecko tym, że to TY JE SZANUJESZ. Nie krzyczysz, nie przekraczasz jego granic, nie szantażujesz emocjonalnie, nie bijesz. W zamian dajesz poczucie bezpieczeństwa i budujesz jego zaufanie do Ciebie. Pytasz je o zdanie. Traktujesz jak równego sobie człowieka a nie maskotkę, którą można rozstawiać po kątach, gdy się znudzi. Gdy z nim rozmawiasz o świecie, gdy poznajesz jego zdanie, gdy z nim żartujesz, gdy szanujesz jego granice, jego odmienność i odrębność, zamiast traktować jak przedłużenie siebie.
Dopiero wtedy dziecko nabiera szacunku do siebie i czuje się RZECZYWIŚCIE kochane. I taka dziewczynka nie potrzebuje zabiegać o niczyją miłość. Nie zawraca rodzicom dupy co 3 minuty, byle dostać odrobinę uwagi. A jako nastolatka nie próbuje zabiegać o kolesi. Jej nawet do głowy nie przyjdzie szukać bzykania na dyskotece, by ktoś przez parę minut dał jej substytut miłości. Nie szuka na zewnątrz tego, co ma w sobie.
Podobnie, gdy to samo dasz chłopcu. Gdy chłopiec czuje się szanowany, uznany, kochany i bezpieczny, nie będzie wyrażał swoich frustracji agresją. Nie będzie krzywdził innych, nie będzie szukał poklasku wśród równie jak on skrzywdzonych rówieśników, popisując się głupotą, okrucieństwem czy chamstwem.
Szanowane przez rodziców dzieci nie mają deficytów, nie szukają zatem kogoś, kto zaspokoi ich braki. One szukają relacji, które wniosą w ich życie szczęście, piękno, zabawę i rozwój.
A tego nikomu nie da 10 minut rżnięcia w kiblu z obcym człowiekiem.
Wiatrwewlosach
Ano właśnie. Tak to wygląda w praktyce. :(
Żyjemy w potwornie straumatyzowanym społeczeństwie. Ofiary pierwszej i drugiej wojny światowej, które widziały jak ich bliskich zabijano i torturowano, które były bite i gwałcone, które do końca swoich dni nosiły niewyobrażalne rany psychiczne, które nigdy nie poszły na terapię i nie dostały wsparcia, wychowały potem pokolenie emocjonalnych kalek. Bo będąc w głębokiej traumie nie mogły dać autentycznego poczucia bezpieczeństwa, szacunku i delikatnej, czułej miłości swoim dzieciom. Nie nauczyły swoich synów i córek jak kochać siebie. A oni z kolei nie mogli tego przekazać własnym dzieciom.
I wszyscy jako społeczeństwo do dziś za to płacimy. To widać na każdym kroku.
I jedyne, co nam pozostaje, to już jako dorośli uczyć się, czym ta ciepła, czuła, godna miłość do samego siebie jest. Na szczęście, na tę naukę nigdy nie jest za późno.
I jednym z narzędzi jest tu właśnie to, o czym napisałaś. Cofanie się do własnych wspomnień i przytulanie tego zranionego dziecka, nastolatka, młodej kobiety czy mężczyzny, którymi kiedyś byliśmy. Zapewnianie go o tym, że jest dobre, właściwe, godne miłości, że jesteśmy przy nim, że nigdy go nie opuścimy i się od niego nie odwrócimy, że stoimy po jego stronie. Że cokolwiek zrobiło, zrobiło to dlatego, że na tamten czas NIE UMIAŁO INACZEJ.
Bardzo polecam tę metodę pracy ze swoim wewnętrznym dzieckiem. Skutecznie koi ból i uzdrawia stare rany. Wnosząc lekkość, wybaczenie i nowe jakości do życia.
Wiesz Czaroit, moze sie i czepiam a!e Twoj poprzedni komentarz jest naprawde inerpretowalny w rozne strony. W odroznieniu od cieplego, sensownego i jednoznacznego teraz.
PS Jesli mozesz, nie uzywaj slowka "chcica". Wiele osob, w tym ja, uwaza je za wulgarne i deprecjonujace kobiety.
Ultraviolett
No to fajnie, że teraz się zrozumiałyśmy. :)
Co do "chcicy". Ja sama o sobie żartobliwie mówię, że czasem mam rujkę. ;-)
Takie są fakty, że często podczas owulacji roznoszą nas hormony i nasza ochota na seks znacząco wzrasta. Na poziomie fizycznym jesteśmy zwierzętami i mamy zwierzęce popędy. Mnie to nie uwłacza, akceptuję swoją zwierzęcość i nie dość, że się jej nie wypieram, to jeszcze ją w sobie uwielbiam. Fajnie mieć w sobie dziką, drapieżną kocicę! Mrrrr
Natomiast rzeczywiście masz rację, że to słówko ma lekko wulgarne zabarwienie. Jak prawie wszystko, co jest związane z seksualnością. A już zwłaszcza seksualnością kobiet.
Żyjemy w świecie, w którym seksualna kobieta to zdzira.
Bardzo mądrze napisane pani Czaroit, dojrzałe przemyślenia. Trochę bym się tu nie zgodził z traktowaniem dziecka jak równego sobie - czy to nie grozi zatarciem granic i brakiem szacunku? Dzieci nie są empatyczne, one testują i patrzą na ile mogą sobie pozwolić. Takie zatarcie granic może powodować, że będą traktować rodzica jak słabszego koleżkę, który nigdy nie odda bo się boi.
Tak, wiem, szacunek itp., ale zanim dziecko zrozumie te pojęcia to umówmy się, trzeba je nauczyć niemal poprzez tresurę.
Najgorsze, że po kilkunastu latach rozważasz, że opcja 2 mogła być tą najgorszą opcją.
To pierwsze. Ale to oczywiście tylko moje zdanie. :))
O matko, to ja tak miałam w wieku 12-13 lat :/ Że zdecydowanie fantazjowałam o tym. Ale nikt mnie nawet wtedy nie podrywał, bo byłam za młoda.
Kiedy wyrosłam z tego wieku, to pragnienie przeszło mi raz na zawsze... Zamiast rozbudzić się później, ono przyszło wcześniej i zniknęło tak w wieku max 15-tu lat (ktoś tu dobrze napisał, że takie rzeczy się wiążą z brakiem miłości, czułości i uwagi ze strony otoczenia).