#9pNIj
Nie miałem tak ciężkiego dzieciństwa, jak co niektórzy tu piszący, ale okazało się, że w młodym wieku zdiagnozowano u mnie zaburzenia psychiczne (nie jest istotne dokładnie jakie, ale nie jest to schizofrenia). Miałem bardzo ciężkie kilka lat, kiedy to mój własny umysł znęcał się nade mną w nocy i za dnia. Spotkałem jednak kogoś, kto miał podobne problemy i zaczęliśmy ze sobą gadać. On był niemal dwa razy starszy ode mnie, ale się zaprzyjaźniliśmy i nie mam tu na myśli czegoś z podtekstem seksualnym. Był dla mnie jak starszy brat. Bardzo mi pomógł poukładać własne myśli i rozpocząć walkę z chorobą. Niestety po jakimś czasie musiał wyjechać – zmiana pracy, a przy okazji kogoś poznał. Cieszyłem się, że też sobie życie układa.
Kontakt nam się urwał na jakiś czas, ale jestem człowiekiem, któremu sporadyczny kontakt wystarcza do podtrzymania już nawiązanych przyjaźni i nie widziałem w tym nic dziwnego. Po czterech lub pięciu miesiącach otrzymałem wiadomość – mój przyjaciel nie żyje. Popełnił samobójstwo. Byłem w szoku, chociaż potrafiłem to zrozumieć. Bardzo przeżyłem jego śmierć. Przez lata wspominałem co dla mnie zrobił – jak mi pomagał, wspierał mnie i zapewniał, że choroba psychiczna nie jest wyrokiem, chociaż uprzykrza życie.
Od tamtego czasu ułożyłem sobie życie i wyprowadziłem się z rodzinnej miejscowości. Przyjeżdżam czasami rozejrzeć się po swojej okolicy, odwiedzić starych znajomych... I ostatnio spotkałem jego! Mojego martwego przyjaciela! Cały i zdrowy siedział sobie na ławce. Podszedłem do niego blady, jakbym zobaczył ducha. W myślach rozważałem wszystkie możliwe scenariusze, ale nie przychodziło mi do głowy żadne wyjaśnienie. Nie było mowy o pomyłce – to na pewno był on. Moje zdziwienie było coraz większe, bo kiedy się przywitałem nie wyglądał na szczególnie szczęśliwego. Od słowa do słowa okazało się, że zna mnie tylko z widzenia. Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi, a to o czym mu opowiadałem, nigdy nie miało miejsca.
Sam nie wiem, jak zakończyć swój wywód. Nie wiem nawet co powinienem czuć. Przez lata wspominałem wymysł, urojenie. Przeszedłem żałobę po nieistniejącej osobie, wzorowanej na przelotnie spotykanym człowieku. Nie chcę nikomu o tym opowiadać, bo staram się żyć normalnie i nie zwracać na siebie uwagi, ale potrzebuję to z siebie wyrzucić. Dziękuję, jeśli to przeczytaliście.
Mam straszne problemy z pamięcią od jakichś 10 lat. Pamiętam jednak bardzo dobrze sny i dlatego często nie wiem, czy coś się wydarzyło naprawdę, czy tylko we śnie. Dlatego nie lubię rozmawiać przez telefon, bo nic z rozmowy nie zapamiętam, a tak to przynajmniej mogę wrócić do wiadomości. Ta historia dala mi do myślenia, czy może moje całe życie jest fikcją, urojeniem mojego mózgu :/
Jedno z najmocniej wstrząsających wyznań, jakie tu przeczytałam. Materiał na genialny film, btw.
Dokładnie, coś w klimacie Wyspy Tajemnic.
Polecam " Piękny Umysł" :)
a propos filmów Fight Club- Podziemny Krąg ma podobny motyw
@liw
Złamałeś pierwszą zasadę klubu!
A mnie ta historia przypomniała film "Odrzucenie" Lernta. Też jest o chorym psychicznie gosciu. Świetny.
Niesamowite i przerażające. Nie zazdroszczę..
To mi przypomina paramnezję...
Ale faktycznie mocne wyznanie...
Przyszedł ten moment, kiedy nie mam pojęcia co napisać... Trzymaj się, wszystko się jeszcze ułoży :)
Ważne, że ten wytwór wyobraźni ci pomógł, to świadczy o tym, że sam jesteś w stanie poradzić sobie z chorobą.
To się zdarza... niekoniecznie rzadko. Odezwij się w komentarzu, jak chcesz to obgadac anonimowo, znajdzie się sposób.
Ps. To nie jest typowe "fałszywe wspomnienie", jak niektórzy wnoszą. Znam kogoś z podobnym problemem, myślę że damy radę poukładać Ci w głowie.
O łał... tego się nie spodziewałam
O masakra.... A zastanawiałeś sie może, czy nie zostałeś oszukany przez tamtego człowieka? Myślisz, że mógłby tak postąpić i wmówić Ci pewne rzeczy, chociażby nie specjalnie, bo tez był przecież chory z tego co piszesz.
Dlaczego go/ją minusujecie? Moim zdaniem ta teoria jest prawdopodobna. A plusujecie najmniej wnoszące komentarze...
@jazdajazda całkowicie zgadzam się z tobą. Wyżej ktoś napisał "Mocne wyznanie..." i ma 103 na plusie. Mam wrażenie, że bardziej liczy się czas dodania komentarza, ten kto pierwszy ma oczywiście najwięcej plusów, serio? Nawet jak komentarz jest słaby? A tak przy okazji, też rozważałam teorię @WybuchowyMenel
OMatko, zamiast pisać kolejny taki sam komentarz, chyba lepiej dać plusa temu jedynemu, a przynajmniej ja tak uważam.
@Czajniczek ja nie dodałam osobnego wyznania na ten temat, tylko komentarz, który wyraża moje zdanie na ten temat. Po to jest opcja komentowania, prawda?
A może to spisek i robienie z Ciebie idioty. Po prostu wymyślił to, że się nie znaliście, inni ludzie mogą potwierdzić jego zdanie.Nie takie afery były. Nie można ufać nikomu poza sobą.
dokładnie, nie można ufać ludziom ( p.s. fajny nick)