#9GvY4
Jak już się najedliśmy, poszliśmy do wyra. On się rozebrał, ja w głębi duszy smutnazaba.jpg, bo już wiedziałam, że następnego razu nie będzie (poczułam się przy nim jak buła, i to taka z glutenem, a wyglądam OK). No ale co miało być to było, właściwie to zrobił mnie tak, że o mamo, i jeszcze bardziej. Tak więc ja tam zalegam w prześcieradłach, hiperwentylacja, szacowanie strat w praktycznie zdemolowanym pokoju. A on wtedy zaczyna opowieść o kulkach. Że robi sobie takie kulki białkowe i że smakują jak Rafaello. I że sobie zrobił wczoraj i zostawił w lodówce. I teraz to mu na pewno koledzy je wpierdolą. Tutaj następuje dramatyczna pauza, podczas której on postanawia jechać do domu, żeby ojebać te kulki, zanim koledzy wstaną. Nie podał mi przepisu, ale powiedział mi, że białe buty super się czyści płynem do mebli. Podał nazwę, ale nie pamiętam. Ktoś coś???
Mam wrażenie że albo ten alkohol zadziałał bardziej niż myślisz i do tej pory nie puszcza, albo opierniczyłaś z nim jakieś białe kulki i to pozostawiło trwały ślad.
Bardzo mi się podobało, krótko, sprytnie i z przymrużeniem oka :) I styl wcale nie przegięty, a jestem na to wyczulona.
Pretensjonalny, niezgrabny styl. Historia w sumie o niczym. Miało być śmiesznie, a wyszło żenująco.