#7OQd6

W przyszłym roku będę obchodzić dziesięciolecie chorowania na depresję oraz zaburzenia zachowania, fobię społeczną i leczenia psychiatrycznego. Dziesięć lat codziennego przyjmowania leków antydepresyjnych, na uspokojenie oraz na sen. Dziesięć lat cotygodniowych wizyt u psychologa i comiesięcznych u psychiatry. Wszystko oczywiście kosztem mojej prywatnej kieszeni, gdyż na dobrą opiekę medyczną w tym zakresie w naszym kraju na fundusz liczyć nie mogę. Chorując psychicznie, skończyłam szkołę, zdałam maturę, skończyłam dwa kierunki studiów i w końcu, trzy lata temu, zdobyłam pracę w zawodzie. Oczywiście bez finansowego wsparcia rodziców by się nie obyło, jednak odkąd sama zarabiam, pieniądze na leczenie lecą z mojej kieszeni.
Prócz najbliższej rodziny i dwójki przyjaciół o moich problemach nikt nigdy się nie dowiedział. Również w pracy nie wiedzą.
Codziennie przeżywam mikrozałamania nerwowe, lęki, po których nadchodzą skoki adrenaliny, a następnie gwałtowne rozluźnienie organizmu i nadzieja na lepsze chwile. Dziś drugi raz w życiu pękłam w pracy i poryczałam się w kiblu. Oczywiście nie pozwoliłam, by ktokolwiek to zauważył. Wiem, że jestem dobrym pracownikiem. Ciągle się kształcę, jeżdżę na szkolenia, klienci bardzo sobie chwalą moją pracę, jak i również szefostwo. Jestem osobą w pełni samodzielną i samowystarczalną. Choć jest mi ciężko, mieszkam sama i codziennie wracam do pustego mieszkania, tęskniąc za męskim ramieniem, daję radę, bo wiem, że nie jestem w stanie stworzyć zdrowej partnerskiej relacji, nieopartej na lęku przed odrzuceniem.

Jestem z siebie dumna, z tego, co osiągnęłam. Z tego, że mimo przeciwności losu udało mi się spełnić marzenia. Z tego, że choć byłam gnojona w życiu wiele razy, nie zatraciłam wiary w siebie i potrafię być szczęśliwa. Owszem, psychotropy zniszczyły mi organizm – wątrobę, jelita, serce – przez co doszły nowe leki, tym razem na leczenie chorób fizycznych.

Piszę to, bo jest środek nocy i czuję się teraz wyjątkowo samotna, ale wiem, że za parę godzin znów wstanę, by z podniesioną głową iść przez dzień pełen zawirowań.

Jestem psychologiem.
onlyciekawski Odpowiedz

Możemy sobie podać ręce.
Ja już połowę życia się leczę, ale są postępy.
Też skończyłem psychologię i o ile ma się coś pomiędzy uszami (nie tylko sznurek do przytrzymania uszu) to choroba jednak pomaga w pracy z innymi chorymi. Wiem co czują, co przezywają, jak trudno czasem wstać rano. Jednak jestem żywym dowodem na to, że można i choć nigdy tego nie powiem żadnemu pacjentowi dalej ich wspieram, bo wiem, że można przezwyciężyć i żyć z chorobą.
Szkoda, że nie ma wiadomości na tym portalu chętnie spotkałbym się na kawę z kimś takim jak ja.

ddmmyyyy Odpowiedz

Szewc bez butów chodzi...

Mezzeron Odpowiedz

Wyrazy wsparcia od człowieka który wie co to lęk społeczny i wie że to nie jakaś fobia przed pająkami tylko coś bardziej męczącego i destrukcyjnego :)

Nysio15 Odpowiedz

Ja wczoraj świętowałem 5 lat depresji

FrostedForest Odpowiedz

Wiem, co czujesz, bo sama borykam się z niezłą wiązanką. Mam nadzieję, że poznasz faceta, w którym znajdziesz wsparcie, troskę i wyrozumiałość. Ja dzięki takiemu wyrzuciłam cały zapas psychotropów; on i jego miłość są najlepszym lekarstwem. Nie jestem zdrowa, ale on pomaga mi przetrwać, wytrzymać ze sobą - uspokaja mnie godzinami, kiedy płaczę, powtarza, że jestem piękna miliard razy dziennie, pilnuje, żebym jadła, rozmawia ze mną cały czas gdziekolwiek idziemy albo wychodzi za mnie, żebym nie musiała męczyć się z nerwicą. Życzę Ci znalezienia takiego naturalnego lekarstwa z całego serca i mocno trzymam kciuki, żebyś wyzdrowiała!

Lisiczka

To samo u mnie. Jestem borderką w trakcie terapii. Mój partner okazuje mi mnóstwo cierpliwości i miłości, jest niesamowicie wyrozumiały, przez co o wiele łatwiej walczyć mi z dwoma zaburzeniami i widzę w tym jakikolwiek sens.

PotworSpodLozka Odpowiedz

Dwa ostatnie słowa trochę mnie... Pocieszyły. Mimo przeciwności losu pomagasz nie tylko sobie, ale i innym. Dodatkowo dzięki własnym zaburzeniom, łatwiej jest ci wczuć się w pacjenta. Spróbuj może sama sobie doradzić, może nie pomoże bardziej, ale jakoś skłoni do refleksji, że świat i życie na prawdę może być piękne.

Jakbym mogła wiedzieć - w jakim miejscu pracujesz? Bo szukam dobrego psychologa :)

AntoniMacierewicz

Skoro od 10 lat nie radzi sobie ze swoimi problemami pomimo zdobytego doświadczenia z dziedziny psychologii to myślę, że nie może być dobra w tym zawodzie. To znaczy być może klienci ją chwalą bo ma wiedzę teoretyczną wyniesioną ze studiów, ale nie można naprawdę komuś pomóc nie mogąc najpierw pomóc sobie.

Whereru

Nie prawda. Łatwiej pomoc komuś niż sobie. Praca nad sobą jest najtrudniejsza praca.

greenpurple

Jeśli daje wskazówki pracy nad sobą innej depresyjne osobie, kiedy sama jako depresyjna osoba nie potrafi ich wykorzystać to chyba raczej nie pomoże drugiej stronie. Moim zdaniem najlepszą wizytówką jest to że coś działa. No i osoba podobnie myslaca nigdy nie wskaże nam do końca nowych ścieżek mysleniowych chyba, nawet posiadając wiedzę teoretyczną. Nie zaufalabym np. grubej dietetyczce bo dobrze poprowadzona dieta nie jest aż tak pełna wyrzeczeń i cierpienia. Może to kwestia charakteru i innych potrzeb ludzi, ale ja bym nie umiała współpracować z takim psychologiem, zresztą już miałam do czynienia z kimś takim. Żaden człowiek nie jest w stanie do końca oddzielić życia prywatnego z zawodowym, zawsze nastrój mniej lub bardziej na nas wpływa, siła hormonów

Jestjakjest Odpowiedz

Ja tam się nie znam, ale 10 lat na lekach z takim wynikiem? I to prywatnie u dobrych lekarzy? Czy to możliwe? Nie chce mi się wierzyć.
Poza tym kto Cię tak gnoił? Chyba nie rodzina, skoro pomagali Ci finansowo ze studiami i leczeniem.

Xjazzix

A to depresji i fobii można się nabawic tylko wtedy gdy ktoś kogoś gnoi...

DarkPsychopath

Depresja zawsze ma jakiś powód. Skoro autorki nikt nie dręczył, nie miała problemów, to nie wierzę. Chyba, że jest typem osoby, którą do płaczu doprowadza byle co

JakisTaki

DarkPsychopath
Depresja jest spowodowana zaburzeniem neuroprzekaźnictwa w mózgu, więc może pojawić się bez czynników zewnętrznych. I proszę Cię, nie jedź po osobach wrażliwych, bo jest naprawdę słabe.

greenpurple

Jestjakjest Mnie jeszcze zastanawia jak to możliwe, że autorka może czuć się szczęśliwa przy depresji. I jak to możliwe, że do tej pory płakała tylko dwa razy w pracy? I że potrafi się czuć dumna z siebie? Jak dla mnie nie brzmi jak na osobę z depresją i innymi zaburzeniami a może po prostu ma obniżony nastrój albo jest neurotyczna.

greenpurple

JakisTaki, z tego co się orientuje zaburzenie neuroprzekaznictwa to tylko teoria wynikajaca z tego, że antydepresanty na to działają. Wydaje mi się, że to powinno być widoczne w mózgu (jest tu jakiś neurokognitywista, który mógłby to skomentować? :p)? Poza tym większość depresji wynika z chorób organizmu (np. zaburzenie gospodarki jelitowej czy problemy z tarczyca) lub z wyuczenia złych mechanizmów obronnych w najbliższym otoczeniu (btw. zastanawiam się czy np. taka depresja może być też przyczyną chorób tarczycy czy tylko odwrotnie?). Przy 10 latach współpracy z [dobrymi] specjalistami to aż niemożliwe, żeby nic się nie zmieniło zwłaszcza, że mózg wymienia swoje materiały na przestrzeni roku - czyli teoretycznie jakbyśmy cały rok byli kompletnie innymi osobami to nimi byśmy się stali, niemniej wiadomo, że to nie takie proste, wiec przy paru latach ciężkiej pracy nad sobą można zmienić budowę swojego mózgu i tym samym wyleczyć się z zaburzeń nastroju. Jeśli tyle lat nic się nie zmienia to autorka powinna albo poszukać przyczyny w innych chorobach organizmu, albo zastanowić się czy nie jest po prostu neurotyczna i przesadza (sama coś o tym wiem z autopsji :p). Naturalny stan depresyjny trwa pół roku i może się trafić każdemu (wynika to w duzym skrocie z potrzeby organizmu do uspokojenia), jeśli się przedłuża to jest to już zaburzenie.

greenpurple

A, dla uścislenia neurotyczność=w skrócie nadmierna wrażliwość

FrostedForest

greenpurple - depresja niejedno ma imię, jest taka, która trwa i trwa i taka, która powtarza się w cyklu. to, że ktoś ma depresję, nie znaczy, że non stop chodzi smutny, apatyczny, czy zrezygnowany.

greenpurple

FrostedForest a niby jaka jest depresja? Właśnie cechuje się zrezygnowaniem, apatią, itd., jeśli tego nie ma to nie można stanu nazwać depresją. Poza tym w depresji nie ma poczucia ulgi, to jest chyba najgorszy element, bo jakby czlowiek chcial to i tak tego nie poczuje. Może jakiś stan na granicy, albo po prostu depresyjny, czyli ten neurotyczny typ osobowości. Co innego jest nawracajaca depresja - wtedy ewidentnie albo chodzi o nieumiejętność radzenia sobie z pewnymi rzeczami, np. stresem lub jakas sezonowosc lub ta wrażliwość, która do tego prowadzi. No i można to powstrzymać w przeciągu 2-3 lat pracując z dobrym specjalista na terapii. Co do samego nazewnictwa - sama latalam po specjalistach i 8 mówiło mi, że mam depresję (różnego rodzaju ale jednak) i to był najgorszy okres w moim życiu, kiedy dałam sobie za którymś razem wmówić, że to choroba i za duzo nie mogę zrobić. Oczywiscie dostawalam leki, ktore pomagaly w tym beznadziejnym nastroju. Dopiero dziewiaty spacjalista powiedział mi, że mam prawo przeżywać, że są rzeczy które muszę opracować ale generalnie takie reakcje są domeną wrazliwcow i wiesz co? Nagle z tygodnia na tydzień wszystko zaczęło się układać - swoje zachowanie zaczęłam traktować jako coś zwykłego, a nie jako rezultat strasznej choroby. To co kiedyś ktoś nazwalby lękami ja nazywam zwykłym strachem. Napady płaczu (często publicznie) traktuję jak rozładowanie napięcia bo jestem z natury placzliwa i melancholijna - bo zawsze taka byłam, od małego. Leki zmieniłam na regularny sport (kosztowało mnie to duzo wysilku). Im człowiek częściej myśli, że jest chory tym bardziej jest. Nie twierdzę, że nie ma czegoś takiego jak depresja, bo sama wiem kiedy byłam w tym stanie (totalna beznadzieja, zero nadziei, ulgi, niczego -ale wtedy nawet nie wpadłam na to żeby się leczyć i co ciekawsze minęło samo po pol roku), ale ludzie często za dużo myślą, za mało po prostu są. Jak ktoś uporczywie nazywa swój stan depresją, to sam tworzy taki swój depresyjny świat.

didja

@greenpurple

To zależy od przyczyny. Jeśli depresja jest po prostu odrębną, izolowaną chorobą, to często (zwykle?) ma w podłożu właśnie te zaburzenia neuroprzekaźników, głównie serotoniny, ale też np. hormonów płciowych. Ale częściej depresja jest de facto objawem innego zaburzenia, często zaburzeń potraumatycznych, ChAD, BPD i wielu innych, także somatycznych, np. raka, chorób jelit i wielu innych.

Chutas Odpowiedz

O kurde... te dwa ostatne słowa WOW

Grumplik Odpowiedz

Lęk przed odrzuceniem nie jest gwarantem niepowodzenia związku. Z moim mężem (13 lat po ślubie, 16 razem) oboje mieliśmy z tym problem (w początkowych latach nie byliśmy tego świadomi). Teraz jest dużo lepiej, chociaż jakieś pozostałości tego wciąż są. Mimo to jest nam ze sobą dobrze. Nie zrażaj się.

Vanillaworld Odpowiedz

Te dwa ostatnie słowa mnie trafiły. Też przechodziłam przez pewne fobie i zaburzenia, co prawda nie takie jak depresja, ale jednak. I o dziwo w tym roku przyjęli mnie na studia psychologiczne.. :v

Zobacz więcej komentarzy (16)
Dodaj anonimowe wyznanie