#3AfCF
Wiecznie coś było nie tak. Nie ten kolor włosów, nie ta szminka... Potrafiła przy wszystkich powiedzieć mi, że spasłam się jak świnia i ona od dzisiaj rekwiruje mi posiłki w pracy. I jadła je przy mnie, kiedy mi kiszki marsza grały. A we mnie załączył się jakiś chory syndrom sztokholmski, że zamiast uciekać stamtąd, ja starałam się ją zadowolić. Żeby w końcu była zadowolona. Przy wzroście 170 ważyłam 48 kg. Zrujnowała mnie w 3 lata.
W końcu rodzice nie wytrzymali. Zapisali mnie do psychoterapeuty. Trafiłam na świetną babkę, która wyciągnęła mnie z tego bagna. Coraz bardziej świadoma, jakby obudzona z transu, zaczęłam nagrywać to, co się dzieje w pracy. Namówiłam koleżanki, żeby zeznawały w sadzie, a w końcu znalazłam prawnika i pozwałam ją. Sprawę oczywiście wygrałam, choć długo walczyłam. Jej miny, gdy dostała wyrok skazujący, nie zapomnę nigdy. Płaczu i teatru na sali sądowej także. Wygrałam. Salon się zamknął bo fama poszła, jak szefowa traktowała pracowników. Ona została sama. Wiem, że rozwiodła się ze swoim facetem, ale nie wiem z jakiego powodu. Nie ma nic. I bardzo ku*wa dobrze. Nikt mi nie odda tych lat, ale jestem przeszczęśliwa, że mam to za sobą. I nadal uważam, że dostała zbyt mała karę.
No i super, że zawalczyłaś o swoje, gratulacje! Chciałabym żeby ludzie częściej tak postępowali, ale zwykle niestety jak są zastraszeni to straszliwie ciężko o to..