#38ig5
Mojego faceta przycisnęło, więc poszedł na posiedzenie. Wyszedł po dobrych czterdziestu minutach kompletnie nagi, z mordem w oczach i wyrywającym się kotem w rękach. Co się stało?
Po wyjątkowo różnorodnej kolacji (pizza, spaghetti, lody, żelki i to wszystko zapite pepsi), faceta oczywiście złapała sraka. Podczas pielgrzymki do łazienki wcisnęłam mu nasze kocie dziecko, coby biorąc z niego przykład uczyło się korzystania z kuwety.
Wyobraźcie sobie, że siedzicie na kibelku, wypuszczacie z siebie niekontrolowane serie naturalnego nawozu. Wasz kot najpierw spogląda na was niewinnie, później rozkłada się gdzieś obok was i prawie zasypia.
Później sytuacja potoczyła się nagle i niespodziewanie. Kot, uśpiwszy czujność faceta, wskoczył mu do gaci. Facet już wyciągał ręce, by go pochwycić i wyciągnąć, gdy ujrzał, że koci ogon unosi się do góry, a spod niego wyrasta kręcona parówka. No cóż, mój luby zareagował instynktownie, poderwał się na równe nogi, zasrywając przy okazji kibel, podłogę, siebie, własne gacie, kota, który w tej samej sekundzie wytarabanił za pralkę...
Bilans? Szorowanie łazienki, szorowanie faceta, szorowanie gaci, odsuwanie pralki, a dodatkowo blizny powstałe wskutek szorowania kota.
Cóż, idiotów nie sieją.