#zCMRi

Właśnie dowiedziałam się, że mój kolega popełnił samobójstwo. Spokojny chłopak, zadowolony z życia, rok temu zaczął mieć obsesję, że świat jest zły i niedługo będzie wojna. Zaczął się izolować, stracił dotychczasowe zainteresowania. Siostra i rodzice próbowali przekonać go do wizyty u lekarza, ale stwierdził, że nie chce się truć lekami. W ostatnich tygodniach wydawało się, że mu się poprawiło. Odwiedzał rodzinę, wrócił na treningi, uczestniczył w komunii chrześnicy. Dwa dni po tym po prostu pojechał do lasu i się zastrzelił. Godzinę wcześniej... dodał komentarz pod zdjęciem na FB swojej siostry. Nie zostawił żadnego listu. Jego rodzina jest w szoku. Mają wyrzuty sumienia, że nie byli w stanie mu pomóc. Prawdopodobnie miał depresję z elementami psychozy. Strasznie przykre. Widziałam zdjęcie z tej komunii. Niby się delikatnie uśmiecha, ale widać, że myślami jest gdzieś daleko. Prawdopodobnie to planował, ale chciał wziąć jeszcze udział w tej uroczystości😞. Sama cierpiałam na epizody depresyjne, więc wiem, że to okropna choroba i człowiek musi chcieć się leczyć.
coztegoze2 Odpowiedz

Właśnie taka "poprawa" bez powodu powinna zwracać uwagę rodziny. Bo jeśli osoba nie korzysta z pomocy lekarza ani z terapii to zazwyczaj zapowiada przygotowania i porządkowanie swoich spraw.

I piszę to nie po to żeby wywoływać poczucie winy tylko żeby zwiększać świadomość, bo to może komuś uratować życie.

ohlala

Dokładnie tak. Nawet przy chorobie fizycznej często pojawia się zwiększenie aktywności tuż przed śmiercią.

dewitalizacja Odpowiedz

Jeśli miał depresję z elementami psychozy, to się nie dziwię, że tak postąpił. Ja, będąc kiedyś w psychozie, wyskoczyłam przez okno. Człowiek nie odbiera wtedy normalnie rzeczywistości. Są urojenia i głosy. Jeśli miałaś kiedyś koszmary, to sobie wyobraź, że to taki koszmar na jawie. On mógł mieć podobnie.

didja

Mała uwaga: głosy w głowie nie są objawem wyłącznie psychozy, także dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości. Poza tym w psychotycznych zaburzeniach głosy mogą być też spoza głowy, w DID - nigdy.
To tak na marginesie, bo jakieś 95% psychiatrów nie umie rozpoznać DID. Nie mówię, że tu jest to schorzenie, tylko piszę w celach edukacyjnych.

dewitalizacja

Schorzenia raczej nie ma. Zdarzyło mi się to tylko raz w życiu. Pomieszałam leki i byłam w ciężkiej depresji.

NieMamNickuuu Odpowiedz

Aż muszę skomentować. Pisałam ostatnio komentarz o moim ojcu. Ta historia przypomina mi historię mojego ojca, który niedawno popełnił samobójstwo. Też się zastrzelił. Dzień wcześniej z nim rozmawiałam. Zachowywał się normalnie, to znaczy normalnie jak na niego. Jak mówiłam coś, co mu się nie podoba, to do mnie przeklinał. Byłyśmy z mamą pod jego domem. Gdy wysiadłam, usiadł na moim miejscu i nie chciał wyjść z auta, chociaż mama prosiła go wiele razy. Gdy lekko szarpałam go za rękaw, wygrażał, że mi przyp... albo przyj... Nawet złośliwie się śmiał z czegoś, jak zwykle. Od jakiegoś czasu był spokojniejszy i grzeczniejszy, więc gdy znowu zachowywał się źle, pomyślałam, że jest z nim lepiej. W tym samym dniu, czyli dzień przed śmiercią, była u niego policja i inne służby. Bardzo dużo osób. Nawet mediator przyjechał. Nie zabrali go do szpitala, bo powiedział, że tylko żartował z tym samobójstwem. Powiedzieli, że zabraliby go, gdyby skakał z dachu. Na drugi dzień się zastrzelił. Znalazła go jego matka i często opowiada tę historię, wraz z wyraźnym opisem, jak on wyglądał po śmierci. Zrobił to, bo chorował fizycznie (psychicznie pewnie też) i nie mógł tego znieść. W liście napisał, żeby nie winić nikogo, że to jego wina i że jest chory. Ale moja babcia i tak obwinia mnie i mamę. Bo się wyprowadziłyśmy. Tego, że stosował wobec nas przemoc, nie rozumie. Zawsze uważała, że on jest idealny, a moja mama ta zła. Czuję się napiętnowana w miejscowości ojca i dziadków. Niektórzy ludzie gadają na nas, że to niby nasza wina. Pewnie babcia nakręca hejt. A ja i mama próbowałyśmy go ratować. Tyle razy oferowałyśmy pomoc, ale on nie chciał. Nie mieszkał sam. Mieszkała z nim Ukrainka, która kłóciła się z nim w dniu jego śmierci. Wyszedł z domu około 13., a ona zaczęła go szukać około 5:30 na drugi dzień. On mówił, że to zrobi, a jej nie zaniepokoiło, że nie wrócił na obiad, kolację i nie zasnął w swoim łóżku. Ale dla babci i tak najgorsze jesteśmy my.

Velasco Odpowiedz

A broń kto mu dał?

dewitalizacja

Najpewniej miał od kogoś, kto ją źle zabezpieczył.

PeggyBrown2022 Odpowiedz

Mój przyjaciel usiłował popełnić samobójstwo. Był pijany, myślę, że mocno. Już miał to zrobić, poczynił nawet przygotowania, zabrakło dosłownie ostatniego elementu. I zadzwonił do mnie, a moja mama na policję. Trzymałam go na linii, aż przyjechali. Oczywiście musieli mu powiedzieć od razu, że to koleżanka wezwała policję. I bądź tu człowieku anonimowy w pomaganiu. Później był artykuł w internetowej gazecie, jak dzielni policjanci uratowali człowieka. Niektórzy komentujący myśleli chyba, że są znawcami. Ktoś napisał: "Gdzie była rodzina i przyjaciele?". Poczułam się w pewien sposób obwiniona. Tak, wiedziałam, że on ma depresję, ale od skończenia szkoły mieliśmy sporadyczny kontakt. Rozmawialiśmy kilka razy w roku. Zawsze był bardzo skryty. Rozmawiałam z nim prawie dwa tygodnie przed tym zdarzeniem, rekordowo długo. Miał dobry humor, nic nie zwiastowało próby samobójczej. Zawsze próbowałam go motywować do działania, szczerze chwaliłam, zwracałam uwagę na jego zalety. Dawałam pomysły, co może zmienić w swoim życiu. Ale on i tak widział wszystko w czarnych barwach. Zaprzyjaźniliśmy się dopiero po jego próbie. Nadal nie chce chodzić na terapię, a branie leków od lekarza powoduje tylko - i aż - że żyje. Zdaniem tamtego komentującego, co jeszcze mogłam dla niego zrobić? Czy on umiałby uratować każdego, kto ma tendencje samobójcze? Choroby psychiczne to coś strasznego. Bardzo dużo ludzi choruje w tych podobno wspaniałych czasach. Przyczyn jest wiele. Niektórzy nie nabywają odporności psychicznej, inni mają genetyczne skłonności, a według mnie jedną z głównych przyczyn jest samotność, czyli plaga naszych czasów. Gdyby mój przyjaciel popełnił samobójstwo, bardzo bym się obwiniała, choć obiektywnie wiem, że nie byłaby to moja wina, gdybym zrobiła wszystko, co mogłam. Przeżywasz po swojemu żałobę po koledze, ale nie zadręczaj się. Podejrzewam, że część samobójców nie zdaje sobie sprawy, jak ogromne cierpienie sprawi ich odejście, nie tylko rodzinie, ale również znajomym.

PeggyBrown2022

Nie zmieściło mi się wszystko, co chciałam napisać. Przyjaciel na pewno nie chciałby, żebyś się zadręczała. Swoją drogą, o udanych próbach samobójczych nie pisze się tyle co o tych, które się nie powiodły. W przypadku mojego kolegi policja mogła się pochwalić sukcesem, ale o tych, którzy odebrali sobie życie, często nigdzie się nie wspomina, żeby uniknąć "efektu Wertera", czyli naśladownictwa w samobójstwach.

Dodaj anonimowe wyznanie